POZANAJMY JĘDRKA LEPIEJ

Wielki szczęściarz

Do kwizu i różnych opinii o naszym znanym globtroterze a moim przyjacielu już starszawym „Jędrku”– ANDRZEJU SOCHACKIM pozwoliłem sobie napisać uzupełnienie wszystkim zainteresowanym jego nietypowo wędrowniczą osobowością. Sam turystuję po świecie od kilkudziesięciu lat na podobnych zasadach tylko w dużo mniejszej skali. „Jędrek” to Andrzeja przybrane imię, którym posługiwała się babcia, matka, rodzina i zżyci koledzy.

Jestem pewny, że w międzykontynentalnym podróżowaniu Jędrek nie ma w Polsce jak i w świecie równego sobie. Jego środki transportowe oblepione są zawsze dookoła naklejkami mówiącymi o celu podróży z których również polskość bije na odległość. Jest dumny ze swojego pochodzenia. Sam organizuje niecodzienne wyprawy w czasie i przestrzeni jeżdżąc po świecie w pojedynkę po swojemu: z polską fantazją, zawsze z innym celem, inną trasą, innym środkiem transportowym wśród innych kultur i ludzi.

Poniżej przypomnę jego osiągnięcia i nie tylko, które jeszcze raz potwierdzą nietypową sylwetkę obieżyświata – „Faceta znad Wisły”. Jędrkowi byłoby o sobie niezręcznie pisać. Za dużo tego dokonał i jest czasami źle odbierany przez niektórych i nie tylko przyjaciół. Dlatego, że swoimi dokonaniami po prostu ich przerósł.

Przy okazji chciałbym oddać szacunek prezesowi klubu podróżników „Centrum Wagabundy” w Phoenix, Arizona, osobie z tak wytrwałym charakterem i charyzmą, które pomogły mu rozwinąć predyspozycje i wypełnić interesujące życie bez pomocy z boku. …Sam zapracował, sam finansował i układał plany podróżowania by uczciwie realizować. …I zrealizował, i dopinał swego. …To jest dopiero te wielkie „Coś” co się ceni i jest ewidentne.

…Niełatwo wydać ludziom ciężko zapracowanych i odłożonych z trudem pieniędzy na podróżowanie. Podróże są drogie a ich nie widać i jak tu się nimi pochwalić. Gdy kupimy przedniej marki samochód lub dom to broda unosi się sama do góry z dumy przy rozmowie nie mówiąc o dodatkowej inwestycji. To jest ludzi właśnie znane te „coś” w życiu. …To jest tak: ten nie kupi książki kto nie umie czytać, ten nie będzie podróżował, gdyż świata nie zna i go nie interesuje więc po co tracić czas i pieniądze, to jest jak wyrzucenie ich w błoto itp. …Liczy się zysk materialny a nie wiedza, której nie widać.

Ile musiał wyrzec się nasz wagabunda by wykonać samotnie takie przedsięwzięcia; nie każdego stać na to.   One wymagają: pomysłu, zdrowia, wytrwałości i odwagi a przede wszystkim czasu i pieniędzy. Z takimi predyspozycjami urodził się Jędrek. Poczucie własnej wartości u Jędrka kształtowało się stopniowo na bazie życiowo-zawodowych doświadczeń i przeżyć. Miejscem kształtowania się jego charakteru był warszawski Targówek.  Nawet najbardziej duża pochwała nie zastąpi satysfakcji z jego poczynań i osiągnięć. Pozytywna ocena samego siebie jest powiązana z samodzielnością, którą Jędrek wyśmienicie wykorzystuje w życiu od młodości.

Sukcesów nie sposób zazdrościć, przychodzą mu zbyt łatwo. …Trudno z nim konkurować. Pewność jego działania odczuwalna była już w okresie jego dzieciństwa jak i dorastania.

Osoba, która siebie akceptuje nie musi porównywać się z innymi. Pozytywny stosunek do samego siebie i innych charakteryzuje ludzi, którzy są szczęśliwi, otwarci, odnoszą sukcesy i są zadowoleni ze swojego życia. Ludzie, którzy rozumieją kim są i jakimi są nie mają kłopotów z pokazaniem swoich mocniejszych stron. Cechuje ich wiara, zaufanie i odpowiedni szacunek do samych siebie. Mają poczucie bycia potrzebnym. Nie żyją w strachu przed oceną innych. Nie obawiają się krytyki znając swoje niedociągnięcia i braki. …Takim właśnie jest Jędrek.

                                                *           *           * 

…Podróżowanie z osobą towarzyszącą lub w grupie jest o tyle razy łatwiejsze ilu członków jest razem w podróży. W solowym podróżowaniu wszystkie obowiązki przejmuje na siebie wykonawca zadania. Spotkane problemy musi rozwiązać sam i to natychmiast. Nie mówiąc już o przygotowaniu się do solowej podróży. To dopiero wyczerpująca praca wymagająca znajomości tematu i poświęcenia dużo czasu. A trzeba pracować i utrzymać rodzinkę. Żeby wyrobić się w nałożonym sobie zadaniu potrzebą jest zmniejszenie godzin snu i odpoczynku.

Często ludzie nie podróżują samotnie, bo siedzi w nich cykor lub czują się nie kontaktowi wykręcając się, że we dwoje jest zawsze raźniej. To dla mnie nie zrozumiałe, przecież podróżuje się wśród ludzi a nie wśród drzew. Czasami podróżnicy a szczególnie eksploratorzy nie zdradzają też osób trzecich, które im cicho towarzyszą i pomagają. Sukcesy przypisują sobie jako jedynym wykonawcom przedsięwzięcia. To jest wielka ściema. …Znam takie przypadki. Znam też takich co udało im się wykonać jedną większą podróż i to w grupie. Później na tym szpanują całe życie.

                                                *           *           *

Gdy zapytałem Jędrka stereotypowym pytaniem, dlaczego tyle podróżuje i to samotnie. Odpowiedział mi krótko: bez podróży życie jest nudne i człowiek gnuśnieje, a że w pojedynkę to jest wygodniej, taniej i bezpieczniej.  …Dodał, że nic specjalnego nie robi tylko zamienił życie biernie komfortowe na więcej aktywne i ciekawsze w myśl znanego sloganu: „Nie podróżujesz – wegetujesz”

                                                      Jędrek w młodości

Będąc w Polsce Jędrek miał warunki by podróżować w skali micro (rowerem, motocyklem, żaglówką czy samochodem po kraju i Europie). Pochodzi z zamożnej rodziny. Rowerowe wycieczki po Polsce z dużo starszymi kolegami były jego zabawą. …Nie każdy miał takie szczęście.

Po wyemigrowaniu podróżował w skali macro (też motocyklem, jachtem i samochodem – lecz po świecie). Podróżowanie stało się jego życiem a nie wytyczną. Nie liczy odbytych wypraw i sukcesów. Nie potrzebuje opiekunów i pomocników. Jest samo wystarczalny w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, ma spore doświadczenie, włada kilkoma językami i w ten sposób poznaje więcej uroków świata przebywając samotnie w otoczeniu tubylców. A oto w podróżowaniu chodzi, poznać jak najwięcej.

Nasz wagabunda powiada, że podróżowanie jest „Największym Uniwersytetem Życia”, którego nie sposób ukończyć. Studentem można być w każdym wieku by czuć się młodszym i sprawniejszym. Więc podróżowanie jest w pewnym stopniu terapią dla umysłu i lepszego samopoczucia przez całe życie.

Dodam, że Jędrek pracował w swoim życiu w dziewięciu krajach. Stąd wniosek, że przemyślał podróże pod każdym względem i przygotował się do nich bardzo solidnie. Posiada dwa wyższe wykształcenia – jedno z Polski, drugie z USA więc znalezienie pracy nie było dla niego problemem.

                                                            *           *           *

Znam Jędrka z Warszawy. Twarda dusza! Spotkaliśmy się w sportowym klubie „Skra” przy ul. Wawelskiej na Ochocie, gdzie nabierał doświadczenia zręczności w zapasach pod okiem zawodowego z przed wojny znanego cyrkowego zapaśnika w USA – Aleksandra Maksymiuka. Przyswajał sobie „nelsona”, ściąganie przeciwnika do parteru i rzuty „suplesem”. …Często powtarzał, że nie może bać się chuliganów grasujących wieczorem grupkami po ulicach Warszawy. Przydała mu się ta dyscyplina sportowa w pewniejszym stąpaniu po ziemi a szczególnie na warszawskim Targówku – dzielnicy, gdzie „diabeł mówi dobranoc” a później w solowym podróżowaniu.

…Pewnego razu zwierzył się, że od 13 roku życia siedzi w jego myśli plan wędrowania po świecie i musi być sprawny pod każdym względem. Porzucił sport dla studiów mechanizacyjnych na SGGW. …Jak się okazało później, był to celowy wybór tej wyższej uczelni z myślą o dalekich podróżach. …Trzeba świat rozumieć, gdyż jest największym ogrodem botaniczno–zoologicznym a my jesteśmy jego biologiczną cząstką. Środek mechaniczny pomaga nam tylko w przemieszczaniu się z miejsca na miejsce.   

                                                      Jędrek poza Polską                                  

…Po latach zetknęliśmy się wtórnie w Stanach Zjednoczonych w Nowym Jorku. Nawet razem pracowaliśmy w jednym z przedsiębiorstw, razem braliśmy udział w polonijnych rajdach samochodowych, razem uprawialiśmy jachting i wędrówki po górach Kackil w stanie Nowy Jork. Jędrek dodatkowo pełnił woluntarnie przez trzy lata funkcję Kierownika Polskiej Szkoły Dokształcającej w Ozone Park. …Był to człowiek nie zmordowany.

W wolnym czasie szykował się do pierwszej dalekiej podróży. Jak się później okazało to dookoła świata VW-” garbusem”. Nikt mu wtedy nie wierzył. Nikt tak daleko nie oddalał się od domu i to samotnie. …A było co robić. Warsztatem dla nabytego kilkuletniego „Garbuska” był chodnik uliczny przy 83 Java Street na Brooklynie przed domem, w którym mieszkał. Pomagali mu od czasu do czasu w szykowaniu się bliscy koledzy, którzy wierzyli w Jędrka jak i w jego plany. Poznałem tam Marka Michela, śp. – jednego z odważniejszych podróżników, który powrócił z okrążenia świata motocyklem „WSK-150”. Jędrek nigdy nie puszczał słów na wiatr. Wśród przyjaciół był znany za odpowiedzialne gospodarowanie swoimi słowami.

 …Znamy się pół wieku i do dziś się przyjaźnimy, współpracujemy i nikt nie musi mi podpowiadać o jego wartości i co mam sądzić o nim. A kto się ze mną nie zgadza, jestem otwarty do dyskusji i służę czasem wszystkim zainteresowanym.

 Nasz weteran-podróżnik po dziś dzień dzieli się z chęcią jak zwykle swoimi osiągnięciami i przygodami, które zajęły mu łącznie 22 lata interesującego, lecz nie zawsze łatwego i bezpiecznego życia a odbycie dziewięciu wypraw w pojedynkę dookoła świata różnym transportem uczyniły go wszechstronnym wyczynowcem, filozofem życia i wielkim szczęściarzem – jedynym na świecie.

…Wagabundą trzeba się urodzić! …Turystować może każdy. Podróżowanie Jędrek odziedziczył w genach po dziadku wędrowcu, który w okresie międzywojennym przemierzył świat dookoła. On nie układa teoretycznie marszruty tylko konsekwentnie wykonuje plan sobie nałożony. Wypady w świat to jego życie. Tak było w Polsce i tak jest nadal. Nie przejmuje się, kiedy straci pracę czy jest „niezauważany” przez rodaków podróżników i dziennikarzy lub nie pojmowany przez nich rozmiarem realizacji. …Wykonuje „swoje zadanie” permanentnie uważając za właściwą drogę i cel w życiu. Jest znany w środowiskach polonijnych na wszystkich kontynentach.

*            *           *

…Jędrek wykorzystywał czas na podróżowanie między pracami kontraktowymi w dobrze płatnych firmach. Kiedy kontrakt się skończył „wyskakiwał” w świat a nie gonił za mamoną jak wszyscy inni. 

    Dziś czuje się szczęśliwy na emeryturze i cieszy się tym co dokonał i przeżył. Ma życie spełnione. Nie musi nadrabiać zorganizowanymi wycieczkami wśród innych emerytów by móc się czymś pochwalić w starczym życiu. 

…Są podróżnicy, którzy eksplorują świat w pojedynkę wykonując często trudne zadanie sobie nałożone. Wybrali ciężką drogę w dokonaniu czegoś „niemożliwego” wydającemu się zwykłemu śmiertelnikowi nie do zrealizowania. Tacy nie liczą na pomoc z boku. Są mało znani, gdyż na rozgłos nie starcza im już czasu. Często dowiadujemy się o nich przypadkowo. …To są dla mnie bohaterzy.

Znam też pseudo-podróżników, którzy mówią, że jak znajdą sponsora to zrealizują podróż nie wiadomo jaką, ho, ho, …, lecz bez sponsora to ani rusz. Lub niektórych co skaczą po globie samolotami by skleić światową pętlę. …Lub innych, którzy odwiedzają znajomych gdzieś w świecie chwaląc się, że podróżują. …Bez zaczepienia o znajomą bazę siedzieli by w domu cicho i podróżowali by …palcem po mapie.

                                                                  Wyprawy Jędrka

…Przypomnę z satysfakcją to co wiem i pamiętam z wypraw Jędrka – Andrzeja Sochackiego pomijając jego mniejsze podróże, które byłyby wielkimi dla nas – tym co go nie znają i – tym co go zapomnieli:

 Lata 1977-79 (41 lat temu!) Kiedy nasz skromny i jeszcze nieznany ziomek odbył w pojedynkę dwie pierwsze światowe wyprawy pod rząd, jedną „VW-Garbusem” o imieniu „Pryszcz” i drugą samolotami zaliczając łącznie 50 krajów. Wówczas sławny nestor podróży i dziennikarz telewizyjny Ryszard Badowski stwierdził, że Andrzej Sochacki stał się pierwszym na świecie, który zrealizował jednocześnie dwie różne podróże dookoła świata – lądem i powietrzem!

Będąc po drodze w Rzymie zaczepił o Watykan by poprosić Ojca Świętego – Jana Pawła II o udzielenie duetowi (Jędrkowi z samochodem) błogosławieństwa bożego u siebie na dziedzińcu. …I to się stało!

Żaden turysta zmotoryzowany tego nie doświadczył w historii pontyfikatu papieskiego! Za cel podróży wtedy Jędrek obrał sobie odwiedzenie polskich skupisk na świecie a szczególnie kombatantów wojennych. Będąc pedagogiem był ciekawy też jak krzewi się język i polskość poza granicami kraju.

Tu wspomnę ciekawostkę. Jędrek wyruszył pierwszy raz w świat bez żadnego paszportu. Polski dokument podstępnie zatrzymały mu władze Polskiego Konsulatu w Nowym Jorku a amerykańskiego jeszcze nie miał. Zakwalifikowano go do uciekinierów. A on wyjechał z Polski by uczciwie zapracować i kupić polskiego Fiata na podróż dodając prestiżu polskiej motoryzacji w świecie za swoje pieniądze i wrócić do kraju, gdzie był już ustawiony. Kto by się zdobył na taki gest, …kto?

„Fiata 125P-kombi” przygotowała mu fabryka „FSO” na Żeraniu, ale konsularne władze sprzeciwiły się w doręczeniu samochodu do Nowego Jorku. Jędrek z planów nie zrezygnował i kupił ostatecznie używanego VW-garbusa. Jechał przez świat niczyj, ale z emblematami polskości na samochodzie ze wszystkich stron. Nie wstydził się swojego kraju. Jechał wówczas z amerykańskim dokumentem podróży i z listem przewodnim Prezesa Polonii Amerykańskiej – Alojzego Mazewskiego, który go nazwał „Ambasadorem Polonii”. 

 Jadąc przez Europę ominął z żalem swój kraj. Nie chciał narazić się panoszącej komunistycznej władzy. Nie mógł spotkać się z rodziną po kilku latach rozłąki i podzielić się z rodakami na bieżąco swoją przygodą. To go bardzo przygnębiało.

…Po powrocie czuć było klasę podróżnika. Wyczyn oparty był na solidnym przygotowaniu się i na myśleniu. To były czasy „Żelaznej Kurtyny”!– Podróżowało się na własną rękę bez: GPS-u, smartfonu, kart kredytowych i Internetu tylko …z czekami podróży i mapą w ręku. Gdy chciało się zadzwonić do domu to szukało się poczty.

Ten człowiek nie zna strachu. Ja bym się na taki ruch nie zdecydował. …To jest właśnie cały Jędrek Sochacki!

*            *           *

Dziś Andrzeja stalowy przyjaciel o imieniu „PRYSZCZ” jedyny z niemieckiej fabryki „VW-garbusek” weteran, który objechał świat w pojedynkę, – ozdabia z certyfikatem zabytkowego samochodu prywatne muzeum prezesa „Garbatej Stokrotki” – Artka Matuszewskiego z Krakowa jak również jest ozdobą zlotów „Garbusiarzy” w Polsce i całej Europie. Uprzednio służył Jędrkowi jako środek transportowy do pracy i stał wyeksponowany w Phoenix – Arizona przed jego domem dla ciekawskich (około 10 lat). Przez przeszło 18 lat ozdabiał fabryczne muzeum w Wolfsburgu – Niemcy i przez 4 lata był ozdobą witryny salonu samochodowego Sobiesława Zasady w Warszawie przy ulicy Grochowskiej. Muzeum Techniki w Warszawie nie było zainteresowane wyeksponowaniem takiego samochodu. Wielka szkoda.

…Mieszkając na Brooklynie w Nowym Jorku uczestniczyłem: – w pożegnaniu Jędrka przez Polonię Nowojorską na balu pt.: „Spełnienie marzeń Andrzeja Sochackiego”, – w udzieleniu bożego błogosławieństwa na drogę przez proboszcza Szpilskiego w parafii Św. Kostka (1977) jak również – w przywitaniu styranego Jędrka (1979) po odbyciu solowej dwuletniej podróży wokołoziemskiej w dzielnicy polskiej na Greenpoincie – skąd wystartował. …Większość żegnających go przed podróżą rodaków zwątpiła w jego sukces zapominając o nim i nie przyszła na przywitanie.  

*            *           *

…W roku 1980 Jędrek przeprowadził się z Nowego Jorku do Arizony. Osiedlił się w Phoenix tam, gdzie czuć „patelnię” gdzie niebo jest bez chmur i słońce praży niemal całą dobę będąc mu pomocne w zatrzymaniu reumatyzmu. On w takim klimacie czuje się jak ryba w wodzie. Nie myśli go już zmieniać. Wspomnę, że chłopak z Targówka ze swoją żaglówką „BM”-ką podczas niezbyt suchej pogody w Polsce spędzał wakacje latami na Jeziorach Mazurskich i reumatyzm dał mu się we znaki; dokucza mu po dziś dzień.

Czas w nowym, egzotycznym miejscu Jędrek poświęcił na zaaklimatyzowanie i ustawienie się, na nostryfikację dyplomu i na uzyskanie amerykańskiego obywatelstwa by nie podróżować już więcej po świecie jak bezpański pies. Z nowym dokumentem tożsamości zaliczył w ciągu sześciu tygodni pętlę po 17 wyspiarskich krajach Archipelagu Karaibskiego. …Polskie konsularne władze nadal trzymały jego paszport bezprawnie i nie zrozumiale. W tamtych czasach to była normalka, swojego obywatela traktowano jak poddanego, który nie mógł się do nikogo odwołać. Ojciec – muzykalna dusza, nie partyjny, nie bogaty bez żadnych wpływów i znajomości u byłej władzy. …Wszyscy tworzyli komunistyczną sitwę.

W 1990 roku (30 lat temu) znany w Polonii Świata Jędrek jako doświadczony podróżnik pod wpływem kolegów przeznaczył połowę kupionego domu w Phoenix na miejsce spotkań by czuć się niezależnym. Nie chciał korzystać z pomieszczeń przy kościele jak to robią inne polonijne organizacje. Pomagałem mu w tym czasie rozszerzyć konstrukcję na zaadaptowanie obszerniejszego lokum imprezowego.

Inauguracyjne spotkanie odbyło się w maju 1991 roku już w stworzonym nowym miejscu „Centrum Wagabundy”, poświęconym przez proboszcza polskiej parafii Boldę i zarejestrowanym w Miejskiej Korporacji Phoenix jako „Foundation of the Vagabond Center” – klub przyjaciół ludzi inaczej myślących, gdzie przez trzy dni każdy odwiedzający podróżnik ma wikt i opierunek gratis. Zawsze dla takich znajdzie się miejsce i opieka. To jest dewiza jego działalności. …Nie spotkałem bardziej przyjaznego polskiego klubu na świecie.

Na inauguracyjną imprezę Jędrek zaprosił Polskiego Konsula z Los Angeles – Pana Jana Szewca z małżonką, Prezesów polskich organizacji działających w Phoenix i około 100 innych gości. Celem udanego spotkania było przedstawienie przybyłym gościom przyszłą działalność nowego klubu – „Centrum Wagabundy” w polskich rękach. Andrzej był dumny z tej imprezy, gdyż była to pierwsza okazja po wojnie spotkania się władz konsulatu R.P. w L.A. z Arizońską Polonią. Każdy mógł sobie porozmawiać prywatnie na dowolny temat z polską władzą. Konsul był pod wrażeniem takiej atmosfery. Nowo powstały klub wszyscy zaaprobowali z entuzjazmem życząc założycielowi a zarazem właścicielowi samych sukcesów i owocnej współpracy z innymi klubami.

…Jak wiemy „Centrum Wagabundy” nie zawiodło nikogo we współpracy i działalności a przez podróże swojego prezesa znane jest na wszystkich kontynentach świata. …Moje wielkie uznanie.

*            *           *

…W 1992 roku (28 lat temu) Jędrekwyruszył pierwszy raz w świat będąc reprezentantem swojego klubu – „Centrum Wagabundy”. Była to jego trzecia podróż dookoła globu tym razem jachtem s/y „White Eagle” (Biały Orzeł) polonijnego skipera pod kanadyjską banderą. W rejs wypłynął z Las Palmas, Wyspy Kanaryjskie by przez trzy oceany dobić po drodze do kei 15 krajów w czasie 18 miesięcy i wrócić do miejsca startu w 1994 roku.

Celem morskiej podróży było przygotowanie podłoża pod „Międzynarodowy rejs dookoła świata żeglarzy niepełnosprawnych pod polskimi żaglami” – zadanie Jędrek wykonał w całości nawiązując kontakty z marinami na szlaku przyszłego rejsu. Brawo! …Komandor „Royal Yacht Clubu” w Las Palmas – Grand Canaria docenił misję i zafundował Jędrkowi lekarza z miesięczną rehabilitacją.

…Spotkałem się wówczas z nim jak i z innymi Polakami żeglarzami na kei jednej z Wysp Kanaryjskich, kiedy wypatrywał odpowiedni jacht na rejs dookoła świata. …Było w czym wybierać. Hiszpańskie wyspy – Gran Canaria są mekką żeglarzy z całego świata. Stąd rozpływają się jachty dalej w świat. …Wspomnę tu: spotkany – Kapitan Żeglugi Wielkiej – Andrzej Piotrowski z „Mesy” w Chicago jachtem s/y „Solidarność” wracał do domu, – Kpt Jerzy Nowak jachtem s/y „San” płynął do Australii na ślub córki, – Kpt Jerzy Wąsowicz ze sternikiem Andrzejem Sochajem z Gdańska płynęli wolno ketchem – „Antica” dookoła świata.

…Zaliczyliśmy sukcesywnie po 31 dniach żeglowania w grupie przeszło 100 jachtów pod różnymi banderami świata rejs transatlantycki „Ameryka–500” trasą Krzysztofa Kolumba celebrując jego 500 lecie odkrycia Ameryki.

Ja wróciłem do domu z San Salvador na Bahamas, Jędrek popłynął przez Karaiby, Kanał Panamski, Galapagos dalej w świat dookoła z kanadyjskim skiperem (tylko we dwóch).

…Żeglując przez Pacyfik zostali przyjęci przez Króla Tonga na prywatnej audiencji i zaproszoni na urodziny wnuczki, kilkuletniej księżniczki jak i na uroczystość celebrowania 75 lecia urodzin królewskiego władcy razem z innymi przybyłymi jachtami na tę okazję.

Powrócił z uśmiechem do domu w Arizonie w 1995 roku z plecakiem trampa po dodatkowym okrążeniu globu pociągami. Zmienił ich 31 razy w ciągu 11 miesięcy. Po drodze wstąpił do Hiroszimy i Nagasaki w Japonii by upamiętnić miejsce ludzkiej tragedii po amerykańskim zrzuceniu bomby atomowej.

…Stał się pierwszym podróżnikiem na świecie mając na koncie cztery różne i pełne światowe wojaże dookoła.Wielkie brawo!

*            *           *

Rok 1997  Podróże światowe „Jędrka” Andrzeja Sochackiego zauważył i docenił ówczesny Prezydent R.P. – Aleksander Kwaśniewski. Jako sympatyk sportu i turystyki wyrażając zadowolenie wyróżnił Andrzeja osobiście listem atencyjnym.

*            *           *

W latach 1998–2000 (20 lat temu) nienasycony podróżowaniem Jędrek zrealizował następne dwie wyprawy dookoła świata pod rząd motocyklem „Harley-Davidson – Sportster 883”. …Przydało mu się doświadczenie z solowej kilkutygodniowej „przejażdżki” motocyklem „MZ-250”, w czasach studenckich po „Demoludach”. Cieszył się wtedy, że coś nowego i większego dokonał samotnie. Motor, plecak i on przez kilka tygodni służyli sobie całkiem wystarczająco w tej europejskiej pętli.

Nie kupił „Harleya” by szpanować i kręcić się wkoło domu, lecz zrealizować następne wielkie marzenie.

W parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w Phoenix duet (Jędrek z motocyklem) otrzymał błogosławieństwo święte na ten długi i niebezpieczny rajd w pojedynkę przez 44 kraje.

W pierwszą motocyklową światową podróż wystartował z Phoenix, Arizona, USA z azymutem na Wschód przez Atlantyk, Europę (w tym Polskę), południem Azji przez Turcję, Indie, Singapur, Japonię w stronę Pacyfiku. W drugą wyruszył, po krótkim odpoczynku (3 dni) z Tokio, Japonia na Zachód – przez Władywostok, Syberię i północną Europy (w tym przez Polskę) do Hamburga, Atlantyk, by z Halifaks – Kanada lądem przez Nowy Jork i Florydę udać się południem Stanów nad morski brzeg Kalifornii w Los Angeles. 

Wrócił zadowolony. Dwa rajdy zajęły mu 22 miesiące. …Stał się jedynym na świecie, który zrealizował dwie wyprawy dookoła świata tym samym motocyklem i to pod rząd i znów pierwszym który zaliczył sześć różnych pętli dookoła świata! …Jechał wówczas jako Polak-katolik przez wszystkie religie świata będąc świeżym członkiem polonijnego klubu motocyklowego w Chicago „White Eagle” (Orzeł Biały Polskiej Unii Motocyklistów Świata). …Odwiedził przeszło 60 świątyń różnych religii.

Po drodze goszczony był na prywatnej audiencji i objedzie u przywódcy duchowego buddystów – Dalaj Lamy w Himalajach. Sukces!

Odwiedził również 16 harleyowych klubów na trasie, gdzie był przyjmowany jak członek rodziny. …Tak, to prawda, istnieje wielka harleyowa rodzina na świecie.

…Dziś jego sławny Harley – „Adam” nie do pobicia stoi wyeksponowany w „Rzeszowskim Uniwersytecie” w Polsce, gdzie krzyżują się europejskie drogi. Każdy zainteresowany może zrobić sobie zdjęcie z „Adamem” i poznać historię na miejscu tego unikatowego i historycznego już motocykla.

             Rok 2007 (13 lat temu)        

Niesamowity Jędrek nie mógł usiedzieć dłużej na „czterech literach”. „Wyskoczył” z domu na odbycie solowego rajdu użyczonym samochodem „VW-Caddy” dookoła świata po lądzie przez 13 krajów przeznaczając na to 30 dni. Wyruszył z Tarnowa i przez Wschodnią Europę, Rosję, Koreę Południową, USA., Zachodnią Europę wrócił do Tarnowa. …Wykonał ten rajd w 23 dni! Siedem dni zostawił na samolotowy transport cargo przez oceany. Zmęczyła go ta podróż w ustalonym sobie terminie. Wrócił wykończony fizycznie, ale radość tryskała mu z oczu, że wyszła ta szybka podróż szczęśliwie po zatłoczonych i niebezpiecznych drogach świata a szczególnie Indii i Rosji. …Jego Anioł Stróż czuwał.

…Dołączył do swojego bagażu wagabundy siódmą podróż dookoła świata i stał się pierwszym w świecie, który w tak krótkim czasie okrążył świat pojazdem! Dzienna dawka wynosiła przeszło 1000 km. Za ten wyczyn Jędrek otrzymał skromne pisemne podziękowanie od przedstawiciela firmy „VW” w Poznaniu za zwrócenie pojazdu w idealnym stanie po tak wyczerpującym rajdzie po niezbyt dobrych drogach. …Moje uznanie!

Od tego czasu Jędrek jeździ po świecie z widocznym znakiem na swoich środkach transportowych – Stowarzyszenia „Dzieci Ulicy” im. Kazimierza Lisieckiego „Dziadka”, którego jest członkiem i byłym wychowankiem w „Ognisku Praga” przy ul. Środkowej 9 w Warszawie. Tam nabywał jako chłopak poprawnych manier współżycia z rówieśnikami.

…Podczas tego „krótkiego” rajdu, jadąc wzdłuż Stanów od Pacyfiku do Atlantyku Jędrek zatrzymał się na kilka godzin w swoim klubie „Centrum Wagabundy” w Phoenix by celebrować z członkami w imprezie „15 lecie działalności klubu”. …Uczestniczyłem w celebrowaniu tej pamiętnej rocznicy i myślę, że do dziś po 25 latach działalności ten międzynarodowy klub podróżników odwiedziło setki a może tysiące ludzi różnej rasy i narodowości. …Tylko pogratulować!

*            *           *

Rok 2009 Za osiągi w podróżowaniu i rozsławianiu polskości w świecie Andrzej Sochacki został uhonorowany przez Prezydenta R.P. – Lecha Kaczyńskiego „ZŁOTYM KRZYŻEM ZASŁUGI” stając się jedynym podróżnikiem mieszkającym na obczyźnie z tak zaszczytnym wyróżnieniem.

…Wyczyny naszego globtrotera opisane są w książkach pt. „Sześć podróży dookoła świata” (2001) i „Harleyem raz za razem dookoła świata” (2002). …Zaszczytne gratulacje!

                                                                     *        *           *

…Z kolegami klubowymi „Centrum Wagabundy” śledzimy Jędrka wyczyny jak i innych podróżników na bieżąco i stwierdzamy, że nikt nie chce być od niego lepszym. Jakby inni wielcy i znani podróżnicy przechwalający się wkoło swoimi dokonaniami wstydzili się z nim konkurować a nawet o nim wspominać podczas spotkań by nie pomniejszyć przy okazji swoich dokonań. …No cóż bywa i tak.

Jędrek nie podróżuje dla chwały, …nie pcha się wszędzie jak gówno na trawę. …Znany jest mniej w polskim środowisku, gdzie konkurują między sobą podróżnicy, często zlepiając trasy z paru lat by zamknąć pętlę wokół świata i być „lepszym”. …To ich chora ambicja! Dziwna dla Jędrka jak i dla mnie.

*            *           * 

       Najdłuższa wyprawa życia

…Po odpoczynku i wzmocnieniu kondycji fizycznej w egzotycznej Arizonie, gdzie Jędrek trenuje w gorączce wśród palm i kaktusów przed wypadami w daleki świat, nasz polski filantrop postanowił odbyć solową najdłuższą podróż samochodową jaką można wyobrazić tj. podróż dookoła globu okrążając wszystkie kontynenty (7) po obrzeżach.

…Zaczął tę długą i mozolną podróż z Bostonu, Mass., USA w 2008 roku by okrążyć: Ameryki – Płn., Centralną i Płd., Europę, Australię, Afrykę i Azję. …Każdy kontynent okrążył innym samochodem. Zmienił ich sześć po drodze.

Całe przedsięwzięcie zajęło mu 11 lat. Mimo różnych trudności występujących po drodze nie wyobrażał sobie przerwać tę podróż życia. Gdy wystartował to ciągnął do szczęśliwego końca. …Cecha upartego charakteru optymisty.

W międzyczasie odbył samolotową podróż dookoła świata w roku 2014 przez przeszło trzy miesiące i przez dziewięć krajów już nie jako młodzieniec a starszawy gość na emeryturze. (Więcej szczegółów w Biogramie Jędrka). …Nie spotykane! Brawo!

Wszystkie kontynentalne pętle Andrzej Sochacki wykonał z listem przewodnim Ministerstwa Spraw Zagranicznych jak i pod „Patronatem Honorowym” Kongresu Polonii Amerykańskiej z życzeniami wspierającymi jego przedsięwzięcie od obecnego Prezesa Franka J. Spuli – za co jest mu wdzięczny.

Jędrek wdzięczny jest bardzo też za kaucję 10 tys. USD z PZM na „Carnet de Passages” bez którego świat byłby nie przejezdny.

Tym wspaniałym wyczynem zakończył swoją życiową podróżniczą przygodę na czterech kółkach szczęśliwy w polskiej osadzie Polonezkӧy – Turcja (dawny Adampol) wiosną zeszłego roku – 2019! ciesząc się i chwaląc się zarazem dookoła, że wszystkie kontynenty objechał … bez wypadku i mandatu drogowego. Uff, udało się dzięki Bogu.

   …Ustanowiłem swoisty rekord! powiedział.

   Brawo Jędrek! Niebywały ewenement i niebywały rekord. (…Jak mu to wyszło ?!)

         Dobry Anioł Stróż miał go cały czas w opiece!

…O dziwo, tyle zrobił i nie obrósł w „piórka”, …ciągle jest sobą.(To jest cecha wielkich osobowości).

…Przez okrążenie kontynentów w ten sposób Jędrek ustanowił trudny do skopiowania wyczyn. Nasz wspaniały wagabunda i rekordzista został w ten sposób zdobywcą „Korony Turystyki Trampingowej” na świecie!

Tu nadmienię, że Andrzej jest od 2004 roku lektorem „Turystyki Trampingowej” na polskich uczelniach.

  Po okrężnej podróży kontynentami jak zwykle bez pomocy z boku i z polską fantazją zaliczył przeszło 110 krajów pozostawiając patriotyczny ślad poprzez spotkania z polskimi kombatantami II W.Ś. i wywiady w mass-mediach. …Spotkania wypływały z głębi serca, gdyż Andrzej jest synem kombatanta wojennego – kpr. Jerzego Sochackiego. Jako wykładowca akademicki udzielał po drodze porad młodym podróżnikom na spotkaniach uczelnianych, w szkołach i klubach z prelekcjami włącznie.   

…I tym Jędrek też wybija się wśród polskich podróżników! …Po prostu – jest inny.

Podróże odbywał z podłączonym w samochodzie GPS-em dzięki platformie telematycznej firmy „EmtrackPoland” dla łatwiejszego śledzenia i sprawdzenia w świecie jego pozycji przez Internet jak i kontaktu na bieżąco.

 W ten sposób każdy może sprawdzić Jędrka trasę podróży i zmierzyć się z nim choć wirtualnie porównując swoje możliwości i osiągnięcia w podróżowaniu.

WIELKI SZCZEŚCIARZ

Tyle co Jędrek zrobił, zobaczył i przeżył można go zaliczyć do wielkich „Szczęściarzy Naszych Czasów”. Dokonał prawie czegoś niemożliwego. Tych wyczynów można mu tylko pozazdrościć. Udało mu się! To na pewno! Zdrowie i szczęście dopisało, wyrobił się w bezpiecznym czasie, co przeżył i zobaczył wzbogaciło jego konto wagabundy.

…Dziś byłoby to już nie możliwe.

Ledwo zakończył podróżowanie a tu nagle powstała ściana pod koniec 2019 roku trudna do przebycia. To „Coronavirus” – niewidoczna zaraza, która dziesiątkuje ludzi na całym świecie i izoluje kraje jeden od drugiego. Nie wiadomo, kiedy ta złośliwa kwarantanna skończy się. Jędrek w tym czasie siedzi i odpoczywa w arizońskim domu, spisuje przygody i korzysta z terapii by wrócić do fizycznej sprawności utraconej w podróżach.

*            *           *

…Wspomnę tu przy okazji, że żałosnym dla mnie faktem jest to, że jego unikatowe pojazdy nie znalazły odpowiedniego miejsca na wyeksponowanie polskiego osiągnięcia, że co jest nie możliwe staje się możliwym. (Polak wszystko potrafi). Nie znalazł się nikt by tą sprawą się zająć. Jakby nikt nie zauważył osiągnięć lub nie pojął ich wielkości. A przecież każdy Jędrka pojazd nie ma równych sobie w osiągnięciach na świecie! …Na przykład – użyczona od dealera z warszawskiej Woli 14 letnia Toyota Corolla z silnikiem 1.4 cc bez żadnych ulepszeń fabrycznych objechała w pojedynkę po obrzeżach kontynent afrykański przez 32 kraje w 11 miesięcy jadąc często polnymi drogami lub korytami wyschniętych rzek. Niebywały wyczyn! Myślę, że to więcej chyba niż sławny rajd „Dakar” wykonywany przez zawodowych rajdowych kierowców i pojazdami specjalnie przygotowanymi.

…Słynne i wysłużone Jędrka pojazdy marnują się stojąc na różnych parkingach w Warszawie. …Wielka szkoda i strata. Nie tam powinno być ich miejsce. Jędrek chętnie oddaje swoje pojazdy na wyeksponowanie by podnieś prestiż polskiego podróżowania w świecie. I tak jeden z samochodów – „Oldsmobile”, po okrążeniu Ameryki Południowej pozostał w Kolumbii i ozdabia wejściową witrynę Automobilklubu Cartageny. W zamian za to Automobilklub udostępnia Jędrkowi zastępczy samochód podczas odwiedzin.

Siedzę w automobilizmie dziesiątki lat i nie słyszałem o solowych okrążeniach świata czy kontynentów zwykłymi kilkunastoletnimi wysłużonymi pojazdami osobowymi bez specjalnych przeróbek. Trzeba być wariatem pozbawionym strachu lub mieć ogromną intuicję, by oddalić się od domu na drugi koniec świata i wrócić po ciężkich miesiącach podróży okrężną drogą tym samym samochodem. …Myślę, że Jędrka po prostu nie było stać na wykonanie zadania nowszym sprzętem. Nie był przedsiębiorcą, lecz zwykłym umysłowym pracownikiem na stanowisku inżyniera konstruktora maszyn a obecnie jest od kilkunastu lat emerytem. …Kiedy wykonywał wielkie sprawy wstydził się uganiać za sponsorami. Proszenie to nie jego cecha charakteru, tej maniery nie wyniósł z domu. Powiada, że on – starszaczek i pojazdy starszawe łatwo dogadywali się i współpracowali na trasie. …Stąd te sukcesy wydawało by się dla nas, przeciętnych śmiertelników, niemożliwymi do zrealizowania; a jednak?! …Cechę twardości wyniósł z domowego podwórka i z życia na Targówku, gdzie toczył bójki z kolegami za młodu i to często o byle co.

…Przy każdej okazji nasz wspaniały bohater wspomina, że jego Anioł Stróż to stary wypróbowany sponsor, opiekun i przewodnik duchowy który nigdy go nie zawiódł. (Jędrek go też nie zawiódł). Podpowiadał mu o odpowiednim czasie zaczęcie podróży jak i pomagał w rozwiązaniu wielu spraw na bieżąco po drodze wydawałoby się nie do rozwiązania. …To prawda, wszystko sprawdziło się w jego samotnym podróżowaniu.

Wiele razy niespodziewanie uniknął śmierci i poważnych wypadków. Niewidzialna i niesłychana moc towarzyszyła mu cały czas w tarapatach od zarania! …I tak: strzelano do niego (w Boliwii, Afganistanie), spadł w przepaść samochodem (na Wyspach Fiji) czy potyczki z chuliganami (w USA, Panamie, Włoszech, Indiach, Rosji) itp.

Podobnie było w podróży dookoła Afryki, kiedy musiał okrążyć „Toyotą” Wybrzeże Kości Słoniowej z powodu niewygasłej epidemii „Eboli” czy stawić opór chuliganom w Nigerii i Demokratycznym Kongu.

Nie ma życia bez palca bożego w co Jędrek bardzo wierzy.

*            *           *

Rok 2019  Za zrealizowany 11-letni patriotyczny wyczyn został uhonorowany uroczyście medalem „PRO PATRIA” z rąk Ministra Jana Kasprzyka. …Prezes „Automobilklubu Polski” Romuald Chałas wręczył Jędrkowi – unikatowemu członkowi klubu „Złotą Odznakę” klubową ciesząc się, że prywatnie praktyczne wskazówki przydały się Jędrkowi w pokonywaniu trudności na trasie. …W Arizonie, Phoenix – miejscu zamieszkania, Andrzej został laureatem konkursu w USA – „WYBITNY POLAK”. …Brawo! Cieszymy się bardzo.

          *  *           *

Promocja

Nasz samotny filantrop – Andrzej „Jędrek” Sochacki to postać, która urosła do wymiaru symbolu. To swojego rodzaju „Ikona” i „Perła” podróżowania. …Swymi dokonaniami w podróżach wyrósł ponad szablon swoich rówieśników.

Każdą wyprawę – od pierwszej do ostatniej, Jędrek ma udokumentowaną potwierdzeniami odwiedzonych miejsc jak i przez wpisy spotkanych ciekawych ludzi na drodze w specjalnych albumach podróży, które wędrowały z nim po świecie od dziesiątek lat i są dziś częścią jego prywatnej kolekcji w domowym podróżniczym sanktuarium.

Wspaniałymi osiągnięciami Jędrek zapisał się w historii jako pionier polskiego motorowego trampingu międzykontynentalnego, którego jest wykładowcą w Polsce i zasługuje na najwyższe wyróżnienie państwowe z rąk Prezydenta R.P. …Uhonorowanie Orderem „ORŁA BIAŁEGO” za niespotykane kilkudziesięcioletnie (43 lata) odważne patriotyczne podróżowanie w pojedynkę promując i umacniając wizerunek Polski na świecie, dokładając prestiżu swojej Ojczyźnie w myśl idei: „BÓG, HONOR i OJCZYZNA”. Również za działalność społeczno-pedagogiczną jak i za dbałość o zdrowe wychowanie młodego polskiego pokolenia poza granicami kraju.  

…Myślę, że w ten sposób Jędrek zostanie zauważony tym razem, …i doceniony przez wszystkich rodaków i nie tylko podróżników, niezałapujących jego idei i wielkości podróżowania jak i często życzliwych mu inaczej przyjaciół. 

…Andrzej zasłużył na te wyróżnienie bez precedensu od dawien dawna.

Jędrku tak trzymaj dalej!

…Jeszcze raz gratulujemy tych wspaniałych i niespotykanych osiągnięć, które wzbogacają polską historię. Jesteś wirtuozem samotnych eskapad w świat, trudnych do pobicia.

W imieniu wszystkich wagabundów życzę zdrowia i wytrwałości w zrealizowaniu następnych planów. Na pewno nie raz jeszcze usłyszymy z daleka jakiejś pokonywanej trasy.

Twój stary fan i przyjaciel – Józek z Warszawy.                                 

Joe Kobialka

     inż. Józef Kobiałka

 centrumwagabundy@yahoo.com/Joe

Phoenix, Arizona, sierpień 2020

P.S.

Andrzeja Sochackiego zastać można w arizońskim domu, w Phoenix. Zajęty jest terapią, spisywaniem niecodziennych przygód pomocnych dla scenariusza filmowego jak i zakończeniem pisania pracy doktorskiej.

Więcej o nim jest w Internecie pod hasłem „Andrzej Sochacki podróżnik” i w „azpolonia.com” w Centrum Wagabundy oraz artykułach: „Poznajmy Jędrka” (cz. I), biogram „Szalony Jędrek”, „Podróże moją terapią” i innych.

Kontakt z Jędrkiem:  asochacki@yahoo.com, tel: (001) 773 809 0755

 *           *           *

Wiadomość z ostatniej chwili:

„Automobilklub Polski” wystąpił do Prezydenta R.P. z petycją o państwowe uhonorowanie Jędrka za przeszło czterdziestoletnie sławienie Polski w świecie jeżdżąc samotnie po kontynentach, gdzie niebezpieczeństwo czyhało na każdym zakręcie. Petycja została przyjęta i czeka w Kancelarii Prezydenta na podjęcie decyzji.

…Trzymajmy kciuki.   

                                                                                                                                                                    JK

Posted in Rózne | Comments Off on POZANAJMY JĘDRKA LEPIEJ

Quiz o naszym „Starszaczku” – Jędrku

 Poznajmy Jędrka bliżej 

  1. Imię i Nazwisko?   Andrzej Sochacki
  2. Przybrane imię?   „Jędrek”
  3. Miejsce urodzenia:   Warszawski Targówek
  4. Kiedy?   Nie pamiętam, …dawno to było
  5. Wiek:   niestety po 70-tce
  6. Grupa krwi:   B Rh+
  7. Kolor włosów:   blond, siwe
  8. Rasa:   biała
  9. Znak zodiaku:  silny Lew
  10. Stan cywilny:   wolny
  11. Ile razy ślub?   Raz jeden
  12. Zdradzałeś?    Nie znam tego
  13. Latorośl:   Anna, Joanna i Cezar
  14. Rodzeństwo?    Brat Henryk śp.
  15. Wiara:   rzymsko-katolicka od urodzenia
  16. Szczęśliwa liczba:   „13”
  17. Jakim byłeś dzieckiem?   Niesfornym
  18. Wykształcenie:   2 wyższe (Polska i USA)
  19. Jakie studia?    SGGW, Wydział Mechanizacji
  20. Stopień wojskowy:   podporucznik rezerwy
  21. Partia?    Bezpartyjny
  22. Najmilsze wspomnienie:   balanga po otrzymaniu magistra
  23. Początek szkoły podstawowej?    6 lat
  24. Koniec szkoły podstawowej?    13 lat.
  25. Do szkoły średniej?   W 13 roku
  26. Pierwszy pocałunek?   12 lat
  27. Pierwsza randka?   13 lat
  28. Pierwszy papieros?  10 lat
  29. Od kiedy alkohol?   13 lat
  30. Prawo jazdy na samochód?    15 lat
  31. Pierwszy motocykl?    16 lat, WSK
  32. Pierwsza regularna praca?    17 lat
  33. Pierwsza motocyklowa podróż?    MZ-ką dookoła Demoludów
  34. Kiedy?    W przerwie semestralnej, 4-5 rok
  35. Samochód:   „ Corvette” i „Limo”
  36. Motocykl:    „Harley Davidson”
  37. Hobby i zainteresowania:   podróże w nieznane, muzyka
  38. Z kim podróżujesz?   W pojedynkę
  39. Dlaczego sam?   Drogo i niebezpiecznie
  40. Kłamiesz?   Nie kłamię
  41. Plotkujesz?   Szkoda czasu
  42. Kogo się lękasz?   Prymitywnego
  43. Kiedy przebaczasz?   Pierwszy raz
  44. Znajomi:   ciekawi i słowni
  45. Przyjaciele:    niestereotypowi
  46. Upodobania muzyczne:   klasyka, jazz
  47. Muzyczny instrument:   pianino, mandolina, organki „Piccolo”
  48. Tańce?   Towarzyskie
  49. Ulubione książki:   futurologiczne
  50. Ulubiony refren:   „Przyjdzie walec i …”
  51. Kuchnia:   wegetariańska
  52. Ulubione danie:   tatar
  53. Ze słodyczy:   chałwa i napoleonki
  54. Z alkoholi:   czysta i czerwone wino
  55. Z owoców:   poziomki, mango
  56. Zawsze bym zjadł:    pyzy (małe)
  57. Czym jest kuchnia dla ciebie?    Miejscem niewidzialnym
  58. Kolację z:   nieznajomą poetką
  59. Najbardziej lubię:   nic nie robić
  60. Narkotyki?   Nie dla mnie
  61. Tatuaże?   Mam wolne miejsce
  62. Uwielbiam wspominać:   przygody
  63. Twoja terapia?    Dalekie podróże
  64. Ulubione kolory:   biały i niebieski
  65. Zwierzęta:   pies i gołąb
  66. Trzy stany skupienia:   słońce, piasek, woda
  67. Pogoda?    Gorąco i sucho
  68. Nie znoszę:    krytykantów*
  69. Najbardziej poważam:    ludzi słownych
  70. Seksowna dziewczyna:   z nogami po uszy
  71. Bohater dnia codziennego:    ten co go przeżył bez pracy
  72. Dziewczyna marzeń:    wiecznie młoda
  73. Ulubiona aktorka:   Małgorzata Foremniak
  74. Ulubiony aktor:  Tom Cruise
  75. Ulubiony muzyk:   Yanni
  76. Ulubiony piosenkarz:   Elvis Presley
  77. Pisarz:   Stanisław Lem
  78. Ulubione powiedzenie:   „szukam pracy”
  79. Nigdy nie umiałbym:   odmówić pomocy
  80. Gdy patrzę w lustro?   Poprawia mi się humor
  81. Ulubiony sport:    lekkoatletyka i UFC
  82. Wielką fortunę przeznaczyłbym:   dla utalentowanych bez szczęścia
  83. Nigdy nie miałbym ochoty:  zazdrościć czegokolwiek
  84. Najpiękniejsze miejsce na ziemi?   Rio de Janeiro
  85. Gdzie twój dom?    Cały świat
  86. Moja dewiza życiowa:   nie zmieniać się
  87. Nie lubię:   zostawiać na jutro
  88. Odwaga:   zamienić pracodawcę na podróże
  89. Dlaczego podróżujesz?   Bez nich życie nie ciekawe
  90. Ważne chwile:   te małe, niepowtarzalne
  91. Lubię:   dzielić się doświadczeniem i przygodami
  92. W wolnych chwilach:   czekam na nie
  93. Koniec z podróżami?   Nie myślę o tym
  94. Na emeryturze:    to, na co nie miałem czasu przed
  95. Miejsce zamieszkania?   Gdzie „patelnia” i sucho
  96. Jak z sukcesami?    Wielkich nie miałem
  97. A podróże?   To moje życie
  98. Szok podczas wojaży:   prymitywizm i dysproporcja: bogaty / biedny
  99. Porażki:    na sportowo
  100. Nie znoszę:    chamstwa i zazdrości
  101. Brzydzę się:   oblizywać palce
  102. Wspaniali ludzie:   co udzielają się społecznie
  103. Nigdy nie odważyłbym się:   okraść znajomego
  104. Najchętniej zmieniłbym w swoim środowisku:   ignorantów
  105. Jestem:   niepoprawnym optymistą
  106. Siebie określam:   niecierpliwy
  107. Zalety:   słowność i stanowczość
  108. Stosunek do ludzi:   sprawiedliwy
  109. Zazdrościsz?   Nie mam czego.
  110. Co potrzebne jest ludziom?    Optymizm i wiara w spełnienie marzeń
  111. Co kochasz?   Mądrość
  112. Skąd energia?   Z dalekich podróży
  113. Marzenie?   Czuć się ciągle sprawnym
  114. Gdybym urodził się ponownie?   Żyłbym podobnie, tylko szybciej
  115. Wizja świata?   Grupka rządzących, reszta poddani
  116. Szczęście I:    spotkać odpowiednią osobę na drodze życia
  117. Szczęście II:    zrealizować marzenie
  118. Lubię podróże:    każde
  119. Następna wyprawa dookoła świata?    Oceanicznym cruzerem
  120. Czego nie lubisz?   Nudnej pracy
  121. Jak z hazardem?   Nie do ostatniej podszewki
  122. Jaki kraj polecasz?   Nowa Zelandia
  123. Jakie miasto wspomnień:  La Paz
  124. Marzenie:  dożyć w kondycji do 120 lat!
  125. Co ci najlepiej wyszło?   …włosy
  126. Co ci nie wyszło?    Podróż rodzinna dookoła świata
  127. Masz jakiś cel?   Występ psów bez tresera
  128. Ludzie imponujący?   Samorodne talenty
  129. Twój stan umysłu?    Jeszcze nie wyczerpany
  130. Co się nie podoba u ludzi?  Brak słowności i wiary w siebie
  131. Co cię ominęło?    Wojsko i stanie na baczność
  132. Co cię wnerwia u innych?    szczekanie**
  133. Ulubione zajęcie:   byczenie się na plaży
  134. Kogo omijasz?   honornych***
  135. Niezapomniana przygoda?   Sztorm na Pacyfiku
  136. Niezapomniane spotkanie?   Z papieżem J.P.II i Dalaj Lamą
  137. Niezapomniane wzruszenie?   Śmierć Matki
  138. Wybaczenie?   Przeżyć wrogów
  139. Wielka podróż to?   Dookoła świata okrążając kontynenty
  140. Języki:   polski, angielski, rosyjski, hiszpański, …
  141. Kryminalna droga?   Czysta
  142. Operacje?   Wymiana stawu biodrowego
  143. Znak herbu?    „Zagłoba”
  144. Co ci brakuje do szczęścia?    Niczego. Jestem szczęśliwy
  145. Jak ze zdrowiem?   Do 60 roku nie chorowałem
  146. Choroby?   Po 62 latach – cukrzyca
  147. Ciśnienie?   120 na 80
  148. Waga / wzrost?   185 lb / 5’10”
  149. Przewlekła choroba?   Cukrzyca nr 2
  150. Twoja zmora?    Golenie się
  151. Myślisz o starości?   Jeszcze nie czas
  152. Czas pod wodą?   1min 2sec
  153. Ilość zaliczonych krajów?   167
  154. Ilość okrążeń ziemi:   9 razy
  155. Jakim transportem?   Motocykl(2), samochód(3), jacht, pociąg, samolot(2)
  156. Uprawnienia:   stop. żeglarza, prawo jazdy na samochód i motorówkę
  157. Kursy?   Maszyny numeryczne
  158. Ilość kilometrów podróży?   >500 tys.
  159. Wypadki?    1. Samochód potrącił mnie jadąc na skuterze „Osa”, Polska

                                 2. Samochód rozbił jadąc Corvette, USA

  1. W ilu krajach spotkałeś lewostronny ruch drogowy?   W 13
  2. W ilu krajach pracowałeś?   W dziewięciu
  3. Oszczędności:   1 tys. USD, 2 tys. Pl
  4. Kiedy chciałbyś umrzeć?   Podczas randki w wieku 120 lat  

                   –   zebrała  Laura

                                                                    Phoenix, Arizona, 2020 

* krytykant – to taka zołza, która coś próbowała i nie wyszło, pozostała tylko krytyka.

** szczekanie – tj. niesłowność

*** honorny – obrażalski bez powodu

Posted in Rózne | Comments Off on Quiz o naszym „Starszaczku” – Jędrku

PODRÓŻE – MOJĄ TERAPIĄ

czyli – Jak przetrwałem w tym sztucznym środowisku

                                                        Znajdź swoje miejsce na Ziemi

Czuję mądrość podróżowania. Świat jest zbyt pouczający by siedzieć w domu. Podróżowanie jest to „Wyższy Uniwersytet Życia”, którego nigdy nie jesteśmy w stanie ukończyć. Podróżnicze książki zapładniają umysł i podsuwają nam myśli do zrealizowania czegoś nietypowego. …Każdy z nas ma jakieś marzenia. Ja wybrałem podróże,gdyż życie bez podróżowania to jakby przeglądanie książki nie czytając jej.

…Gdy znalazłem się w U.S.A. poczułem, że nadszedł wreszcie czas zrealizowania swoich marzeń tkwiących gdzieś głęboko, które były niemożliwe do zrealizowania w Polsce, swoim kraju za czasów „Żelaznej Kurtyny”. Przeciętnego człowieka traktowano jak przestępcę i skazańca, który musi siedzieć w domu i mówić, że jest mu dobrze. Chcąc gdzieś wyjechać dalej trzeba było spowiadać się i odpowiedzieć na mnóstwo niemądrych pytań w biurze paszportowym jak np.: do kogo? w jakim celu? kto finansuje? skąd są znajomości? co zapraszający porabia? zarobki? stanowisko? pozwolenie z pracy, itp. itd. …Aż nie chciało się wyjeżdżać. „Oficjałów” interesowało dosłownie wszystko. W tym czasie propaganda była fałszywa, oczerniająca „Zachód” pod każdym względem. …Głowa pękała!

O podróżach marzyłem od dzieciństwa. Dziadek, od strony matki, który odbył w okresie międzywojennym podróż dookoła świata przekazał mi to w genach. W ten sposób 50% podróżowania mam w sobie, drugie 50% to tylko ich realizacja. Marząc o podróżach nawet studia wybrałem takie, które pomagały mi więcej zrozumieć otaczający nas świat przyrody i umożliwiały mi znalezienie pracy nawet daleko od domu, gdzieś daleko w świecie. Jest to znana w Polsce moja Alma Mater, słynne SGGW z wydziałem Mechanizacji. A przecież świat to największy ogród zoologiczno-botaniczny którego jesteśmy jego biologiczną cząstką, a że ukończyłem mechanizację więc poruszanie się po świecie środkiem mechanicznym jest zrozumiałe i nie trudne do pokonywania odległości i napotkanych przeszkód.

            Sprawdziłem też w świecie swoje umiejętności zawodowe. Było całkiem dobrze. Pracowałem ogólnie w 9 krajach na pięciu kontynentach (Polska, Niemcy, USA, Kanada, Argentyna, Boliwia, Australia, Nowa Zelandia, Indie). Praca jak praca, pryncypia zawodowe te same na całym świecie, tylko w innym języku.

            Bodźcem mojego podróżowania jest wola zdobycia wiedzy, za którą stoi zwyczajna ciekawość świata, pragnienie dokonania czegoś niezwykłego, zaspokojenie własnych marzeń, chęć sprawdzenia się w nietypowych warunkach, lub ochota sensownego spędzenia czasu. Podróżowanie w pojedynkę po świecie to przezwyciężenie własnych słabości, to nie lękanie się niebezpiecznych przygód, to nie uleganie panice towarzyszącej podczas niespodzianie trudnych i niebezpiecznych sytuacji.

Podróżowanie w nieznane i pokonywanie wielkich przestrzeni naszego globu, gdzie ślepy los płata czasami przykre figle wymaga odwagi, determinacji, zdrowia i dużą dozę szczęścia. Liczą się te wartości, których nie można kupić za żadne pieniądze. Okrążenie świata nie jest łatwe, ale możliwe dla każdego, niezależnie od wieku i kondycji. Trzeba tylko chcieć i wierzyć w siebie! A przede wszystkim wyruszyć.

            Doszedłem do wniosku po odbyciu swoich wokołoziemskich eskapad, że najważniejszym i najtrudniejszym momentem w podróżowaniu jest wyruszenie w świat samemu, bez towarzystwa i pomocy z boku oraz zdobycie się na gest porzucenia pracodawcy bez wyrzutów sumienia na okres odbywania wielkich i długotrwałych wypraw. Następnym bardzo ważnym punktem odniesienia sukcesu w podróżowaniu jest start i optymizm. Dalej jest ważna reszta.

Pesymista rozpocznie podróż jak wszyscy inni, ale już po pierwszym jakimś małym niepowodzeniu panikuje i wraca do domu najkrótszą drogą pozostawiając nawet drogi sprzęt wyprawy na pastwę losu. …Spotyka się mnóstwo w świecie porzuconych przez pseudośmiałków: samochodów, motocykli czy jachtów.

Optymista przed wyruszeniem widzi szczęśliwy koniec swojej podróży i wytrwale do niego dąży. Potrafi skoncentrować się na tym co przynosi mu satysfakcję. Pewność w działaniu zależy od rozwoju w okresie dzieciństwa jak i dorastania, w którym cechuje wiara, zaufanie i odpowiedni szacunek do samegosiebie.

…Tym się różnią.

                                                                                                                                                      – wagabunda Jędrek   

*           *           *

             Jaki jest ten świat, jakie jest życie?

Tak bardzo pragnąłem wyjechać z kraju, by zobaczyć daleki świat od strony praktycznej. Ten sam świat inaczej jest widziany z Polski a inaczej od środka. Poprzednie wyjazdy po Europie nie dały mi pełnej satysfakcji i możliwości wyciągnięcia odpowiednich wniosków.

…Pewnego dnia nadeszło „szczęście” i na załatwione „lewe” zaproszenie od urojonego wujka z Ameryki (tj. ze Stanów Zjednoczonych) …wyjechałem w ciemno z kraju, o tak, …do nikogo. Kupiłem bilet do Nowego Jorku i poleciałem czeskimi liniami, polskie jeszcze nie latały. Nikt na lotnisku mnie nie witał. Nie było to ważne. …Udało się! W razie jakiegoś niepowodzenia miałem powrotny bilet na „Batorego” i 200 dolarów w kieszeni na przetrwanie kilku dni w nieznanym świecie. …I tak się zaczęło.

                                                                        *           *           *

Doświadczenie, jakiego nabyłem w ciągu przeszło 30-sto letniego pobytu w jednym z krajów o największym uprzemysłowieniu – wprost i dosłownie – tj U.S.A. i podczas wielu różnych indywidualnych podróży dookoła świata różnymi środkami transportu, przyczyniło się u mnie do zahamowania wyalienowania, które prześladowało mnie, jak i obecne społeczeństwo na całym świecie. …Życie jest bojowaniem. Człowiek przez świat musi przeciskać się, bo mu nikt nie ustąpi. …Nie wszyscy mają siłę iść do przodu. Wszyscy mają wspólny problem, nie mając siły go rozwiązać, na którego ja starałem się znaleźć sposób, by być szczęśliwym i zadowolonym z życia i myślę, że go znalazłem.

            W dzisiejszych czasach ekonomia i technika wypaczają naturę i wyniszczają człowieka. W epoce przemysłowej rasa ludzka aktywnie przejmuje kontrolę nad przyrodą. Z galopującym rozwojem techniki i zdolności rozumowej ludzie zatracają jedność z naturą. Jesteśmy jak stado, które pędzi tą samą drogą wierząc, że idzie prawidłowo do celu, ponieważ inni również nią idą, np. odbiorca telewizyjny. …Stany Zjednoczone są najlepszym przykładem. W tym kraju przez telewizję programuje i ustawia się całe masy społeczne od najmłodszych lat po wiek dojrzały. Widać i czuć to na codzień. O Amerykanach słyszy się powiedzenie, że ”gość” urodził się wg programu i żyje wg instrukcji. Często w pracy potrzebne są tylko mu oczy, podana instrukcja i język – nie mózg, by przeczytać i powtórzyć komuś co ma robić. Nie musi rozumieć.  …I to wszystko.

Programowanie człowieka przez mass-media jest bardzo powszechne i skuteczne, gdyż zrobione jest wszystko najlepiej i jakościowo najdrożej, bardzo wciągająco, widowiskowo a tym samym przekonująco. Wpatrujący się w ekran młodzieniec z zaciekawieniem, jedząc przy tej okazji płatki ziemniaczane czy inne pożywienie typu “fast food”, staje się automatycznie odbiorcą ubożejąc nie tylko umysłowo, ale duchowo i zdrowotnie.

Sugestia, której ulegamy w rzeczywistości ogranicza nas i manipuluje nami aż tak bardzo, że nie mamy świadomości tego, iż jest to pewnego rodzaju narzucanie woli wyboru i władanie naszymi umysłami z zewnątrz. Ten młody osobnik „tresowany” jest tylko na odbiorcę a nie na rozwiązującego problemy dnia powszedniego. Brak mu jest wiary w siebie, brak aktywności w rządzeniu lub podejmowaniu decyzji, które przydają się tak bardzo w pracy jak i podróżowaniu po świecie. … „Oni” wiedzą, że podróże kształcą, że nauka to pokarm dla rozumu i wcale nie dążą mieć pracoholika wykształconego i inteligentnego, którym trudniej manipulować. …Do tego przecież się dąży, aby łatwiej sterować masami bez sprzeciwu z jej strony.

Lubiany i słyszany zwrot dla przełożonego od podwładnego na wszystkich niemal szczeblach to: “Yes Sir!”.

Dziś przemysłem jest wszystko: -turystyka, -rozrywka, -sport, -rekreacja, -reklama, -zatrudnienie,

  -wykształcenie, -rodzina itp.

*           *           *

                                   Dlaczego wybrałem dalekie podróże

            Giganty przemysłowe w wielu przodujących krajach świata redukują człowieka do numeru, popełniając tym samym czyny cechujące się krańcowym okrucieństwem. A istoty ludzkie jako przedmioty empatii i współczucia dla nich nie istnieją.

            …Pewnego razu sam byłem niespodziewanie ofiarą takiego potraktowania w jednym większym przedsiębiorstwie jakim jest „Honeywell” (hanyłel), kiedy nastąpiła redukcja pracowników z powodu krajowego spadku ekonomicznego. Nie liczyły się: dyplom, robienie doktoratu, kwalifikacje, wyróżnienia, patenty czy wnioski racjonalizatorskie w przedsiębiorstwie. …Przyszedł dzień, bez żadnego „sorry”, bez uprzedzenia i z „braterskim” poklepaniem po ramieniu przez przełożonego, który wręczył mi kilka czeków na raz pod koniec pracy w piątek. Poczułem, że to był mój ostatni dzień w pracy. …Kilka tygodni przed tym otrzymałem z dyrekcji przedsiębiorstwa list atencyjny i odznakę „Wzorowego Pracownika”. Wiedziałem, że w tym kraju trzeba być w swoim zawodzie najlepszym pracownikiem, wtedy wszyscy cię szanują. …I to nie pomogło.

            Zrozumiałem nagle to czego się obawiałem. …Znalazłem się na bruku od następnego dnia, wraz z 1500 innych pracowników, piastujących różne pozycje, liczonych od końca – po numerkach przyjęć. …Nikomu na nikim nie zależało. Nikogo nie obchodziło w jakiej znajdowały się kondycji ekonomicznej czy zdrowotnej rodziny zwolnionych. Wszystkich potraktowano w tym dniu jednakowo jak śmiecie, które trzeba usunąć z zakładu. …I na tym koniec! Nie było innych polubownych poczynań ze strony zatrudniającego. …Poczułem wielki niesmak do pracodawcy, na zawsze.

            …W tym czasie spłacałem dom i samochód oraz gościłem rodziców z Polski. Żeby zatrzymać ich dłużej przy sobie w pierwszej kolejności sprzedałem ulubiony samochód, który był moim automobilowym marzeniem, to „Corvette”. Ojciec był oburzony na ten system, chciał od razu wyjechać z powrotem do domu. Musiałem go udobruchać, matka zniosła tę sytuację lżej. …Powiedziałem im, że to jest normalka w tym bogatym i przodującym kraju na świecie, że przywykłem do podobnych sytuacji prześladujących ludzi. Mając dobre wykształcenie zawodowe poczekałem z szukaniem nowej pracy, nie spieszyło mi się, poszedłem na bezrobocie. …Pierwszy raz w życiu, ktoś mi płacił za nic i mówił siedź w domu. Skorzystałem z tego „przywileju” pierwszy raz. Cieszyłem się rodzicami jeszcze długo, …do ostatniego zaskórniaka.

            …Niektórzy stali się bankrutami spłacającymi drogie domy, inni w panice przed dużymi płatnościami rat z wielodzietną rodziną chwytali się pierwszej lepszej pracy, by nie stracić zdobytego z wielkim trudem majątku a jeszcze inni popadali w choroby nerwowo-psychiczne wymagające leczenia. …Mniej operatywni szli na bezrobocie, uzupełniając egzystencję z „kupki” – pieniędzy z trudem odłożonych przez długie lata charowania, czekając i łudząc się nadzieją, często bez końca, …na ponowne otwarcie utraconych stanowisk w danym przedsiębiorstwie. …Szkoda mi było tych ludzi, szczególnie rodowitych Amerykanów jak się skarżyli ze łzami w oczach na ten system, od którego i ja byłem zależny.

      Ta niespodziewana utrata pracy i strata nadziei spełnienia zawodowych marzeń była bolącym ciosem dla mnie jak była również nauczką w podejściu do pracodawcy i zarazem lekcją na przyszłość!

      W ten sposób wyzbyłem się uczucia lojalności i przywiązania do zakładu pracy. …Od tego czasu takie życie konsumpcyjne na kredyt przestało mnie interesować. Od tej pory opuszczałem samowolnie pracodawcę, kiedy przyszła pora wyruszenia daleko w świat poprzez kontynenty nie czekając na krótki urlop. Nie dręczyło mnie już, że ktoś nieuczciwie pozbawia mnie w jednej chwili pracy będącej moim hobby jak i jedynym źródłem utrzymania, czy dającej mi nadzieję wykorzystania swoich możliwości naukowo zawodowych. …Na drugi dzień czułem się już szczęśliwszy i weselszy, że przezwyciężyłem swoją słabość.

…Trzeba tylko było pamiętać i sobie powtarzać, że żyje się raz i tylko raz za pieniądze, lecz nie dla pieniędzy”.

*           *           *

W dzisiejszych czasach turystyka swoimi wspaniałymi reklamami, kasetami, kolorowymi folderami na kredowym papierze zachęca i wciąga do zwiedzania znanych kurortów wczasowych. Czekają tam “zawodowi” przewodnicy, którzy zgodnie z programem wycieczki wskazują turystom w pierwszym rzędzie miejsca zakupu jarmarkowych pamiątek typu „Made In China, Indonezja, Korea czy Tajwan” przesuwając zwiedzanie ciekawych miejsc i godnych uwagi na plan dalszy. …O to przecież chodzi w turystyce przemysłowej, gdzie spracowany klient przymruży oko i za wszystko zapłaci. Dlatego na tego różnego rodzaju organizowane wycieczki pozwalają sobie bardzo rzadko ludzie skrępowani ograniczeniami życiowymi, dorabiając często w czasie przeznaczonym na urlop.

…Dopiero na emeryturze uwalniają się ci, którzy żądni są wyżycia podczas turystowania do oklepanych miejsc przez różnego rodzaju reklamy, będąc w przeszłości przez dziesiątki lat niewolnikami pracy i pieniądza.

Są tacy, co niewolnicza praca zabiła u nich chęci spełnienia wszelkich marzeń, …z podróżniczymi włącznie. Ci, z wypranymi mózgami źle się czują po przejściu na emeryturę nie wiedząc co z wolnym czasem zrobić i często proszą pracodawcę o ponowne zatrudnienie, za nawet dużo mniejsze wynagrodzenie, by znów cieszyć się w tym kieracie pracy i żyć według instrukcji jak automat, bez wysiłku umysłowego, …jak dawniej przywykli. By następne dnie upływały bez kłopotu wg dawnego szablonu życia.

Niektórzy z nich co doczekali się lepszej emerytury zaczęli żyć bez większych ambicji i zachcianek. Odizolowali się od społeczeństwa, w którym żyli. Ich życie stało się wegetacją na wzór domowych zwierząt. Pieniądze z kupki wykorzystała z czasem służba zdrowia do podleczenia starczych dolegliwości (Alcajmer, Parkinson, Demencja itp.) ale nie oni. …Odchodzili do św. Piotra ubodzy, lecz z pieniędzmi, których nie wykorzystali lub nie zapisali za życia innym w spadku. Opieka społeczna czeka tylko na to i wie co z tym fantem zrobić.

            U mocnych osobowości powstaje konieczność sprawdzenia siebie w warunkach znacznie odbiegających od komfortu życia codziennego, obecnie ich otaczającego. Trzeba mieć tylko siłę wyrwać się spod numeru, za którym jest sterowanie według instrukcji z góry ustalonych, za którym kryje się między innymi – pranie mózgowe telewizyjnymi wiadomościami i reklamami różnego typu na okrągło. …Jest to jak oderwanie się jednego zęba w przekładni, kiedy koła kręcą się w szumie zgrzytając razem i wypadnięcie poza obudowę zamkniętą, …gdzie jest cicho, przestrzeń i swoboda.

…Nigdy nie należy wyrażać negatywnej myśli! Nigdy nie mów: „tego nie potrafię, tego nie rozumiem”. Twoja podświadomość będzie cię trzymać za słowo i zadba o to by zabrakło ci potrzebnych umiejętności w zrozumieniu i spełnieniu marzeń. Pamiętaj, …tylko myślenie pozytywne prowadzi nieomylnie do celu, w moim przypadku do realizowania wielkich podróży światowych, międzykontynentalnych. …Taki cel wybrałem sobie w życiu i go realizuję. Po latach doszedłem do wniosku, że się nie pomyliłem.

            Pozostanie w niezmienionym środowisku nie dostarcza wystarczających impulsów do pełnej samorealizacji i zadowolenia. Ci, którzy nie chcą poddać się tej niszczącej i dehumanizującej obsesji uciekają od społeczeństwa uprzemysłowionego, by spotkać inaczej myślących ludzi, by spotkać nowe życie bardziej zgodne z naturą, z nadzieją, że uda się być może odnaleźć sens życia.  …Podróżowanie zawiera bowiem elementy twórcze, jest to bowiem wypoczynek aktywny, tj. dostosowany do górnej granicy możliwości organizmu podróżnika. Jest to działanie zmierzające do odkrywania czegoś nowego w otaczającym nas świecie przyrody. To jest życie, które nas cieszy. Tym różni się od turystowania w którym odpoczywa się również, lecz biernie.

                                                                                    *           *          *

                        Wzrastająca radość życia

            …Nadszedł czas, gotowy byłem do podboju świata, po przygody daleko przez kontynenty. Za odłożone pieniądze z czterech lat pracy kupiłem używanego, 4-letniego VW-gena “Garbusa” w Nowym Jorku i wyruszyłem bez żadnych usprawnień technicznych pierwszy raz daleko od domu w daleki świat, przed siebie bez większego doświadczenia, w świat przygód i niespodzianek. Miałem dosyć tej niepewnej pracy. Czułem, że wyrwałem się z psychicznego dyskomfortu i psychicznej niewoli jak pies, który urwał się z łańcucha przy budzie i lata po całej wiosce w kółko z radości nie wiedząc co z sobą zrobić.

Wyjechałem w drogę inaczej, w myśl „Turystyki Trampingowej” – samotnie, nie ze sponsorami, nie przy pomocy biur turystycznych, bez uprzedniego zarezerwowania miejsca w hotelu, bez wykupionego biletu tam i z powrotem i w danym czasie. Nawet bez ubezpieczenia samochodu i siebie. …Na własne ryzyko. Każda chwila jak i każdy odcinek drogi od tego momentu był już niepowtarzalny. Obrazki mijały jak na filmie. Azymut obrałem na Amerykę Południową. Przemierzałem przez obcy teren, w innych warunkach odbiegających jakie panują w domu. …Już po niewielu dniach doszedłem do wniosku, że wybór spędzenia czasu był trafny.

Jadąc dalej po bezdrożach świata cieszyłem się jak dziecko, śmiejąc się z radości do siebie w głos dziękując Bogu, że mam możliwość w taki sposób spędzenia jednego fragmentu w swoim życiu i matce, która urodziła mnie normalnego. …Dobre samopoczucie wzrastało z upływem czasu. Czułem jak zacząłem nareszcie oddychać całymi płucami swobodnie, bezstresowo. Nie można tego odczuć podczas wyjazdów urlopowych, kiedy przy otwieraniu drzwi w pokoju hotelowym w piękną pogodę z pięknym widokiem na błękitny kolor morza, słyszymy pytanie od osoby towarzyszącej, …„ile czasu mój kochany, tu zabawimy”. …I tak zaprogramowani już na wstępie upragnionego wypoczynku, oczekiwanego od wielu miesięcy zaczynamy odliczać urlopowe dni, by wrócić na czas do pracy z czekającymi nas znanymi rygorami. …Nie ważne czy odpoczęliśmy.

…Często wyjeżdżają pracodawcy na urlop z telefonem komórkowym w kieszeni, by sprawdzać systematycznie atmosferę w przedsiębiorstwie. …To nie wypoczynek, to praca na odległość, to nie terapia, to koszmar urlopowy nie dający szans na odpoczynek i zregenerowanie sił i systemu nerwowego do pracy.

Wbrew faktom psującym wypoczynek umysłowy każdy po powrocie mówi, że …wspaniale odpoczął wstydząc się powiedzieć prawdę. Im bardziej problemy są w zasięgu ręki, tym mniejsza jest szansa na odpoczynek…. Im dalej byłem od domu tym więcej czułem się wypoczęty. Myślałem o innych swoich znajomych, o tych którym braknie siły wyrwania się z tego obłudnie ułożonego systemu, w którym wolnościowe i demokratyczne hasła przykuwają do miejsc na stałe całe masy ludzi z pokolenia na pokolenie.

                                                                                *           *           *

…Jadąc na południe amerykańskiego kontynentu przez Brazylię zatrzymałem się w Rio de Janeiro przy pięknej morskiej promenadzie. Na słynnej Copacabanie zauważyłem osobników – reprezentantów różnych grup ludzi, którzy korzystali z uroków pogody i pięknej plaży najdłuższej na świecie, ciągnącej się przez dziesiątki kilometrów.

…Wpadł mi w oko leżący sobie na piasku grubaśny facet z wypukłym brzuchem w wielkich ciemnych okularach, spod których ledwo mu nos wystawał a przy nim wtulona ładna, młoda kokietująca go brazylijska dziewczyna. Na oko tylko mu pozazdrościć urlopu. …Ale czego? Co to za odpoczynek? …Założył biznesmen duże okulary by nie było widać w ich cieniu grymasu zmartwień na twarzy. On leży i ciągle myśli jak tam fabryka działa, co jest z biznesem, czy wszystko leci normalnie, czy komuś ręki nie urwało, czy ktoś nie rozkrada itp. itd. To nie odpoczynek to urlopowy koszmar. A kokietka to tylko okładka do urlopowego wypoczynku, dla poczucia nieistniejącego pozornego zadowolenia.

…Zauważyłem jak jakiś młodzieniec lata nerwowo po plaży z wielką torbą przewieszoną na ramieniu i z aparatem fotograficznym z długim obiektywem, robiąc zdjęcia i rozmawiając tu i tam z wybranymi sobie osobami. …To na pewno jakiś sprawozdawca dziennikarz wysłany z redakcji szuka materiału do opublikowania; sobie pomyślałem. Jaką on ma przyjemność czerpania z uroku przyrody: plaży, wody i słońca. Temperatura przeszło 30 st. C a na nim nie ma suchej nitki tylko myśląc o jednym, o jako takiej egzystencji; …rodzina czeka na mamonę, wszystko inne nie ważne.

…Trzecim przykładem korzystającym z uroków słońca i plaży jest niezależny człowiek od pracy niewolniczej. Zatrzymał się z ciekawości dla relaksu. Chodzi sobie powoli po brzegu pluszcząc nogami w wodzie, rozglądając się tu i tam, rozmawiając z mu podobnymi plażowiczami popijając orzeźwiający koktajl. Bez stresu, bez ograniczonego czasu opala się i łyka świeże powietrze. Widać, że jest zadowolony z życia. …To przykład Jędrka wagabundy, który nie dał się okiełznać kapitalizmowi, …który człowieczeństwo a nie żywot niewolniczy zależny od centa wybrał w swojej egzystencji. …To jest dopiero normalne życie, które przynosi radość i zadowolenie. …Tylko mu na prawdę pozazdrościć! Nie, nie ma co zazdrościć, trzeba spróbować tej wolności samemu. Trzeba o niej pamiętać.

                                                                *       *           *

            …Jadąc w nieznane sprawdzam siebie, swoje warunki kondycyjne, warunki techniczne pojazdu, ekwipunek, prowadzę dziennik podróży i trwale go uzupełniam, potwierdzam wizyty i spotkania w specjalnym albumie, zbieram pamiątki, gromadzę różnego rodzaju upominki. …Zbieram dane i wyciągam wnioski jak zorganizować coś więcej i lepiej w przyszłości, by wyeliminować wszystkie niedogodności. Materiały służą mi do podzielenia się po powrocie z tymi, którym los nie dał możliwości czerpania z przyjemności urlopowych. …Służą mi rownież do pisania artykułów i książek.

…Spotykam się po drodze z różnymi ludźmi. Jestem zapraszany często w gościnę. Dzielę się podczas spotkań swoim doświadczeniem, opowiadam o przygodach z trasy na bieżąco. Cieszę się ich wdzięcznością i wchłanianiem wszystkiego co jest dla nich w sferze marzeń. Rozumiem ich status ekonomiczny, głód wiedzy i poznawania świata.

…Pamiętam to ze swoich młodzieńczych lat, kiedy całymi nocami niemalże słuchało się opowiadań przy ognisku na Mazurach starszych kolegów z dorobkiem podróży. …Już samo przygotowanie podróży wymaga doświadczenia i uwagi. Zapominamy o problemach, które prześladowały nas w pracy. Bez ubocznych stresów poświęcamy dużo uwagi na zorganizowanie i zrealizowanie wyprawy w sposób interesujący i wzbogacający naszą osobę; a po powrocie innych.

            Przed wyruszeniem nakreślamy sobie miejsca docelowe, po drodze zsynchronizowane w czasie z małą poprawką na zboczenie czasami z głównej trasy w kierunku interesujących miejsc. Cel i motyw podróży są to czynniki absorbujące trampa już podczas szykowania się do podróży jak i podczas pokonywania dalekich przestrzeni.

Wszystkie wyprawy mają wspólne:

                        1. Przygotowanie trasy jak i czas jazdy w strefach klimatycznych

                        2. Przygotowanie osobistego ekwipunku

                         3. Zasób odpowiedniej ilości pieniędzy

                         4. Wyposażenie techniczne

                         5. Sposób odżywiania

                                     6. Zabezpieczenie się zastrzykiem przed miejscowymi chorobami

                         7. Zabranie z sobą lekarstw

                         8. Ustalenie bazy kontaktowej

                        9. Higiena po drodze

                        10. Przygotowanie zdrowotne i kondycyjne

                        11. Miejsca godne zwiedzania.

                        12. Wykorzystanie polecających adresów itp.

                                                                        *           *           *

            …Po powrocie z dalekiej kolejnej podróży, w jednakowym stopniu zubożały ekonomicznie, jestem tak zmęczony jak i szczęśliwy, że dokonałem czegoś innego następnego, że odwiedziłem nowe zakątki naszej planety, że poznałem nowych interesujących ludzi, ich zwyczaje, tradycje i religie. Pozostaje coś w sercu i pamięci czyniąc mnie mądrzejszym i lepszym. Podróże nauczyły mnie zrozumienia bardziej prostych ludzi, większej cierpliwości do nich, przebaczenia im łatwiej za niedotrzymanie słowa, nie wymagania od nich tyle ile od siebie samego i podejścia do nich w prosty sposób z pomocą i życzliwością. …A cechująca nas prostota jest owocem dojrzałości.

Pełen energii i optymizmu przystępuję do świeżej pracy, wyszukanej z gazety jak zwykle, którą traktuję jako konieczność a nie przyjemność pamiętając pranie mózgów przez system z hasłami dobrobytu, w którym się znów znalazłem, gdzie na stu ludzi umiejących czytać jeden zaledwie umie myśleć.

Czas szybko zleci pracując i myśląc, kiedy się czeka na następną ciekawą międzykontynentalną wyprawę w nieznane, która będzie znów moją terapią życia, …jak do tej pory moim lekarstwem. Wyprawa, która doda mi sił by nie poddać się w kieracie, w którym na pewien czas zamieniam się w numerek wśród społeczeństwa, które cechuje pustka duchowa i intelektualna, które żyje “na kredyt” w szalonym tempie życia i w lęku przed utratą pracy, …udając na pozór szczęśliwych.

Te dalekie podróże pozwalają tylko wyleczyć mnie ze wszystkich chorób wewnętrznych, na które ludzie tu, w tym słynnym i bogatym USA łatwo zapadają. …Mając taką świadomość łatwiej przeczekać chwilę rozstania z podróżami, w których przez zmianę położenia geograficznego, klimatu, charyzmę podczas kontaktów daleko od domu, daleko od sztucznego społeczeństwa, czujemy się zdrowsi i szczęśliwsi realizując swoje nietypowe marzenia.

            Trzeba tylko wiedzieć i pamiętać, że od zagubionego życia uchronią każdego zdrowo myślącego człowieka wszelkie dalekie podróże, które wymagają zaabsorbowania się uczuciowego i czasowego – od początku ich szykowania do zrealizowania.

Jednym słowem trzeba być daleko od miejsca zmartwień i problemów codziennych by czuć się zdrowszym i weselszym. …Ja już to znam!

…To co każdy czuje a nie dostrzega tych cicho zazdrosnych, tych życzliwych mu inaczej przyjaciół zacytuję tekstem ściągniętym w jednej z warszawskich redakcji na dolnym Mokotowie; wiszącym na ścianie przy recepcji:

                                      „Człowiek, kurwa

                                     całe życie poświęca

                                     stara się coś zbudować,

                                     a za jego plecami

                                     jakiś taki piździelec

                                     przez cały czas

                          to rujnuje.” 

                                     – autor, John Sladek

            …Gdzie wchodzi szczęście, tam od razu zawiść rozpoczyna oblężenie i walczy z nim. …Jak żyć w takim środowisku przyjaciół, w którym się ociera człowiek z „życzliwymi mu inaczej” gdzie wszystko staje się walką bez reguł, gdzie prawdą jest pieniądz i on wygrywa każdy spór mając siłę i mając zawsze „rację”. Musimy być bardzo czujni!

…Moje dalekie podróże, które mnie uzdrawiają, są sposobem na życie wyrywając mnie z ram ograniczeń i zamkniętych schematów. Trzeba potrafić iść na kompromis – jak chce się być wolnym to trzeba zrezygnować z bogactwa. …Nie ma milionera, który jest podróżnikiem i nie ma podróżnika, który jest milionerem. Lecz obaj są milionerami – jeden w mamonę a drugi w kilometry. …Ja zaliczam się do drugiej opcji, …tej szczęśliwszej, myślącej po swojemu …nieco inaczej, nie zrozumianej na ogół przez ogół.

…Człowiek szczęśliwy nie zazdrości sukcesów sportowych, zawodowych, materialnych czy osobistych drugiemu.

Radzę wszystkim spróbować, bo nigdy nie jest za późno. Podróżnikiem można być niezależnie od wieku jak studentem by czuć się młodszym i sprawniejszym.  Można jeszcze znaleźć nowy wymiar życia, – życia w wolności i naturze, choć raz w życiu niezależnie od mijającego czasu wegetacji, …tak potrzebnego każdemu z nas.

Podróże przedłużają życie. Pamiętajmy, powinno to być naszą życiową maksymą.

Życzę powodzenia!

                                                                                                                                                     –  Jędrek

                                                                                                                                              asochacki@yahoo.com

Phoenix, Arizona, 2013 r.

Posted in Rózne | Comments Off on PODRÓŻE – MOJĄ TERAPIĄ

MARQUIS

Who’s Who

                                              “Who” s Who in the World”

121 Canyon Rd.         *  New Providence, NJ   07974    U.S.A.       *   1-800-521-8110

Andrzej  Sochacki

CENTRUM  WAGABUNDY

3715 E. Taylor St

Phoenix, AZ 85008-6316

Drogi Andrzeju Sochacki:

Gratulacje!  Ponieważ mające znaczenie świadectwo osiągnięć eksploratorskich jest wyselekcjonowaniem Twojej biografii do zamieszczenia w nowym 18-tym wydaniu  “KTO  JEST  KIM  W  ŚWIECIE” – pierwszej edycji 21 wieku.

Twoja dedykacja i ciężka praca ulokowała Ciebie w zasłużonym miejscu w jednej z najbardziej polecającej biograficznej publikacji tego rodzaju.  Zanotowania w kronice dzisiejszych światowych liderów w bardzo ważnym polu dążeń, tego unikatowego źródła, mogą być znalezione w publicznych i akademickich bibliotekach na całym świecie, jak również w wyróżniających się korporacjach i stowarzyszeniach, państwowych agencjach i licznych typach masmediów.

W załączeniu znajduje się całkowita korekta Twojego szkicu, która będzie występowała wśród więcej niż 55,000 biografii 18 wydania.

Jeszcze raz, chciałbym bardzo pogratulować Tobie jeszcze jednego niepospolitego osiągnięcia, i życzę Tobie największego szczęścia w Twoich przyszłych wyprawach i  dążeniach.

Ze szczerością,

Dawn Melley

Dyrektor Redakcyjny

(Tłumaczenie – Adam Glob)

Posted in Rózne | Comments Off on MARQUIS

DO WSZYSTKICH ZAINTERESOWANYCH

                                                                                                                             Phoenix, 26 grudnia 2019

                            Z WIELKIM UZNANIEM I PODZIWEM

                  Jesteśmy wielce zaszczyceni, że nasz kolega a zarazem prezes międzynarodowego klubu podróżników „Centrum Wagabundy” w Phoenix, Arizona – polski globtroter ANDRZEJ „Jędrek” SOCHACKI zakończył swój ambitny samochodowy rajd w pojedynkę dookoła świata po obrzeżach kontynentów (Ameryk: Płn. Środkowej i Płd., Europy, Australii, Afryki i Azji) i tym samym zdobył Koronę Turystyki Trampingowej. Wystartował z Bostonu Mass., USA w roku 2008 i zajęło mu to 11 lat.

Przewodnim celem podróży było odnowienie kontaktów w sprawie przekazywania archiwaliów wojennych do gablot muzeum A.K. im. Generała Emila Fieldorfa „Nila” w Krakowie od Polskich Kombatantów osiadłych w świecie i przelewających za Polskę krew.

Przeszło czterdzieści lat temu Andrzej był jedynym Polakiem podróżującym dookoła świata VW „Garbusem” z glejtem byłego prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej – Alojzego Mazewskiego jako „Ambasador” po rozsianej Polonii w okresie „Żelaznej Kurtyny”.

Doceniamy i jesteśmy przekonani o słuszności tego odważnego przedsięwzięcia, tym bardziej że

swoje podróże Andrzej pokrywa osobiście i odbywa je pod polską banderą z orłem na piersiach, promując naszą Ojczyznę w świecie.

Trzymaliśmy kontakt podczas tej długiej, naszpikowanej trudnościami podróży i relacje przekazywaliśmy do mediów zarówno w Polsce jak i na świecie.

Reasumując z podziwem wyczyny Andrzeja Sochackiego jesteśmy za prestiżowym odznaczeniem z rąk Prezydenta R.P. Andrzeja Dudy za całokształt patriotycznych podróż światowych od przeszło 40 lat w pojedynkę.     

                                                                                                                                Z Wielkim Szacunkiem,

                                                                                                              Adam Glob                                                                                                                                                                                            

                                                                                                                                       korespondent C.W.

                                                       centrumwagabundy/adam@yahoo.com

Posted in Rózne | Comments Off on DO WSZYSTKICH ZAINTERESOWANYCH

JEDYNY NA KULI ZIEMSKIEJ

Szalony „Jędrek” –  Andrzej Sochacki

ANDRZEJ “Jędrek” SOCHACKI jest jednym z najciekawszych i nietypowych podróżników świata. Od 1973 roku mieszka w U.S.A. i tam nostryfikował dyplom. Genetycznie i z zamiłowania wagabunda, z wykształcenia magister Agro-Mechanizacji z pasją dziennikarską, jest w trakcie ukończenia pracy doktorskiej. Jest w wieku emerytalnym, rodowity Polak z Targówka z polskim i amerykańskim obywatelstwem. Ten znany w świecie, nietypowy obieżyświat spędził w podróżach przeszło 22 lata ciekawego życia, gromadząc w bagażu wagabundy około 500 000 km i 167 zwiedzone kraje na sześciu kontynentach. Zawsze podróżuje z polską fantazją i orłem na piersiach rozsławiając swoją Ojczyznę; nie wyobraża sobie inaczej.

Jędrek jest podróżnikiem, który w dziewięciokrotnym solowym okrążaniu Ziemi posługiwał się różnymi środkami transportu (VW „Beatle”, samolot, jacht, pociąg, autobus, helikopter, Harley-Davidson, VW „Caddy”, VW „Pasat”, Toyota „Land Cruiser”, Oldsmobile „Cutlass Supreme S”, Volvo-460, Mitsubishi „Magna-Sport”, Toyota „Corolla Kombi -1.4 benz. I 2.0 diesel”).

Odbył najdłuższą podróż życia tj. objechanie świata po obrzeżach kontynentów, byzdobyć Koronę Turystyki Trampingowej”. Wykonał zadanie w 11 lat.

                                                W swoich podróżach startował:

  1. 1977 – 79, samochodem „VW-garbus” z Nowego Jorku (U.S.A.) – 35 krajów, 23 miesiące
  2.      1979,    samolotami z Los Angeles (U.S.A.) – 16 krajów, 4.5 miesiąca
  3. 1992 – 94, jachtem z Las Palmas (WYSPY KANARYJSKIE) – 15 krajów, 18 miesięcy
  4. 1994 – 95, pociągami z Warszawy (POLSKA) – 15 krajów, 11 miesięcy
  5. 1998 – 99, motocyklem „Harley Davidson” z Phoenix (U.S.A.) – 35 krajów, 15 miesięcy
  6. 1999 – 00, motocyklem „Harley Davidson” z Tokio (JAPONIA) – 9 krajów, 7 miesięcy
  7.      2007,    samochodem VW „Caddy” z Tarnowa (POLSKA) – 13 krajów, 23 dni
  8. 2008 – 19, pojazdami po obrzeżach kontynentów:

                                      I. PŁN. AMERYKA (2008) z Bostonu (USA) – 2 kraje, 3.5 miesiąca

      II. CENTR. AMERYKA (2010) z Phoenix (USA) – 7 krajów, 5 miesięcy

                                                      III. PŁD. AMERYKA (2011) z Cartageny (Kolumbia) – 8 krajów, 6 miesięcy

      IV. EUROPA (2012) – z Warszawy (Polska) – 34 kraje, 100 dni

      V. AUSTRALIA (2014) – z Adelaide (Australia) – 66 dni

                                      VI. Afryka (2016) – z Rabatu (Maroko) – 32 kraje, 11 miesięcy

                                                      VII. Azja (2018) – z Polonezkӧy (Turcja) – 23 kraje, 10 miesięcy

                 9.                 2014,     samolotami, z Phoenix, Arizona (U.S.A.) – 9 krajów, 3.5 miesiąca

  1.       ?       

Odbył wiele mniejszych podróży jak: – dookoła byłych „Demoludów” (Polska, NRD, Czechosłowacja, Węgry, Jugosławia, Bułgaria, Rumunia i ZSSR) motocyklem „MZ-250”, – wokół Stanów Zjednoczonych przez 32 stany przygraniczne i dwa kanadyjskie samochodem „Lincoln-Continental”, – dookoła Karaibów przez 17 wysp-krajów mieszanym transportem, – po Ameryce Środkowej i Południowej samolotem, koleją i autobusem, – dookoła Skandynawii „Mercedesem”, – po Alasce lub Hawajach mieszanym transportem, – czy dookoła Polski Fiatem 1500”.

Jędrek podróżuje samotnie, za własne pieniądze, zawsze w zgodzie ze swoimi podstawowymi regułami: różnym środkiem transportowym i inną trasą, w innym czasie i kierunku, z innego miejsca i z innym celem przewodnim, by spotkać różne kultury i innych ludzi; …zawsze inaczej. Jest wykładowcą „Turystyki Trampingowej” na polskich uczelniach. Biegle włada polskim, angielskim, hiszpańskim i rosyjskim. Bohater wielu publikacji. Znany z wielu wywiadów w telewizji, radiu i prasie zarówno polskiej jak i zagranicznej.

Bazując na własnym doświadczeniu w podróżowaniu, zarejestrował w 1992 roku fundację – “CENTRUM WAGABUNDY” („The Foundation of the Vagabond Center”) – międzynarodowy klub podróżników w Phoenix, Arizona, USA. Klub-przystań przyjaciół zdrowego ducha i wolnego świata, gdzie odwiedzający podróżnicy mają 3 dni wikt i opierunek gratis.

ANDRZEJA PRZYJMOWAŁY „KORONOWANE GŁOWY” i „GŁOWY PAŃSTW”. Był między innymi gościem w Białym Domu w Waszyngtonie, przyjęty dwukrotnie przez papieża Jana Pawła II na prywatnej audiencji, u Dalaj Lamy w Himalajach, u Króla Tonga na Pacyfiku i w kancelarii prezydenta Rzeczpospolitej Polski, gdzie za krzewienie polskości w świecie został odznaczony „ZŁOTYM KRZYŻEM ZASŁUGI”W 2013 roku był honorowym gościem „XVI Balu Podróżników” w Stanach Zjednoczonych a w 2017 roku uczestniczył w audiencji prywatnej u papieża Franciszka. W 2018 roku został laureatem konkursu w USA – „WYBITNY POLAK”. W 2019 został odznaczony medalem „PRO PATRIA” i „Złotą odznaką” Automobilklubu Polski. …Wszyscy jesteśmy z Andrzeja dumni życząc mu wytrwania w jego dalszych przedsięwzięciach.

     Jędrka motta: „Bez podróży życie się dłuży” i “Świat jest zbyt pouczający by siedzieć w domu”

                        – Adam Glob

 Phoenix, AZ, 2020                                                                                                                                                                        Centrum Wagabundy

                                centrumwagabundy@yahoo.com,

Posted in Rózne | Comments Off on JEDYNY NA KULI ZIEMSKIEJ

Zakończenie podróży światowych Jędrka

Jędrek, witamy Cię w domu przesiąkniętym światowymi podróżami – „Centrum Wagabundy” w Phoenix, Arizona. Zadziwiłeś nas swoimi niesłychanymi osiągnięciami. Cieszymy się jak zwykle ze wszystkich dokonań ale tym razem z zakończenia najdłuższej podróży świata jaką można sobie wyobrazić. Chylimy czoła gratulując zdobycia „Korony Turystyki Trampingowej” i życzymy spełnienia następnych marzeń; radość fanów światowych podróży.

…Jak wiemy, Andrzej Sochacki (Jędrek), inżynier konstruktor maszyn, akademicki nauczyciel z zamiłowania podróżnik, fotograf i dziennikarz – jest jedynym w świecie globtroterem mającym w swym worku wagabundy 500 tys. km i dziewięć różnych podróży dookoła świata innymi środkami transportowymi (samochód, samolot, jacht, kolej, motocykl) nie licząc pomniejszych jak: dookoła USA i Kanady, dookoła Archipelagu Karaibskiego (17 krajów), Skandynawii, Polski czy po Alasce, Hawajach i Ameryce Środkowej.

Łącznie podróże przez 167 krajów na sześciu kontynentach wypełniły mu przeszło 22 lata interesującego życia. Tym razem wrócił z okrążenia ostatniego ogniwa podróży swojego życia, różniącej się od poprzednich, tj. dookoła świata,  okrążając kontynent po kontynencie, która zajęła mu 11 lat. Wyruszył w tę podróż w 2008 roku z Bostonu, Mass, USA.

Człowiek ten nie ma strachu jeżdżąc po świecie w pojedynkę. Pomaga mu w tym ogromnie doświadczenie, znajomość języków obcych (polski, angielski, rosyjski, hiszpański, porozumiewa się w niemieckim i francuskim), pewność siebie i wytrwałość w każdych, nawet najbardziej niesprzyjających okolicznościach. Dobry Anioł Stróż ma go stale w opiece a to jest więcej przydatne w jego solowych światowych wojażach niż najlepszy sponsor.

*                       *                       *

Wywiad w arizońskim domu ciekawego i unikatowego  podróżnika – Andrzeja Sochackiego po powrocie z kolejnej światowej podróży.

             Dziennikarz – Adam Glob (Dz): Mam przyjemność rozmowy z nieuchwytnym podróżnikiem, lecz znanym w Polonii Światowej na wszystkich kontynentach. Przekonałem się o tym osobiście. Ta postać znana jest z wywiadów w telewizji, radio, w prasie polskiej jak i zagranicznej. Gratuluję jeszcze raz niesamowitych wyczynów! Powiedz, jaki kontynent pozostał Ci jeszcze do okrążenia?

Podróżnik – Andrzej Sochacki (AS): Po zakończeniu ostatniego etapu dziewiątej, najbardziej mozolnej podróżymojego życia pozostała tylko Antarktyda. Jestem zmęczony jak nigdy. Przyczyniły się do tego uciążliwe przejazdy graniczne jak i korupcja, lichwiarstwo i biurokracja. Podróżowanie po białym kontynencie zostawiam innym, młodszym śmiałkom ekstremalnego podróżowania w nieznane.

 Dz: Jak spisywał się w Azji środek lokomocji?

             AS: Pojechałem jak poprzednio samochodem marki Toyota. Doradził mi ponownie doświadczony rajdowiec świata a zarazem prezes Automobilklubu Polski pan Romuald Chałas. On wie jaki pojazd jest potrzebny na długi rajd. Był nim nieduży samochód osobowy z napędem na przednie koła – Toyota Corolla Kombi, 2004. Wysoki w podwoziu z silnikiem dieslem 2 litry pojemności, mając miejsce na przespanie się (po usunięciu bocznych siedzeń) lub odpoczęcie w czasie podróży. …Gdy ktoś od niechcenia pytał jak było?, odpowiadałem spontanicznie: samochód się nie psuł, ja nie chorowałem. Brzmiało to jak … „szczęściarz”.

 Dz: Słyszałem, że to była ostatnia twoja długa podróż ?

AS: Nie przesłyszałeś się. Okrążeniem Azji zakończyłem swoje kontynentalne podróże. To nie znaczy zrezygnowałem z podróżowania całkowicie. Wiek, zdrowie, predyspozycja, samopoczucie i chęci są już nie te same. Myślę, że podróż azjatycka była jedną z najdłuższych i najbardziej męczących podróży nie licząc pierwszej „VW – garbuskiem” 40 lat temu (1977-79), kiedy wyrwałem się w świat „młody i szalony” zapominając o powrocie. …Chciałbym poznać do końca Polskę i jej piękne miejsca przyrodniczo historyczne.

Przypomnę przy okazji o pierwszej solowej podróży dookoła świata w latach 1977-79 „VW – Garbuskiem” o imieniu „Pryszcz”. Przemierzyłem 62 tys. km i 35 krajów. Kiedy samochód płynął przez oceany ja obleciałem w tym czasie świat by dotrzeć do tych krajów do których bym nie dojechał samochodem (15).

 Dziennikarz Ryszard Badowski – znany z programu w polskiej TV pt. „Sześć Kontynentów” powiedział w owym czasie, że byłem pierwszym Polakiem, który zaliczył dwie podróże dookoła świata, samochodem i samolotem. Nikt inny tego nie dokonał przede mną. Obecnie, każdy może zrealizować podróże miedzykontynentalne bez problemów. Dawniej w Polsce pod skrzydłami komunistycznymi było to marzeniem. Tata nie był partyjny, bogaty i sławny – był muzykiem. Żeby dostać się do grona podróżników musiałem podstępnie wyrwać się z kraju.

 Dz: Jak zabierałeś się do wyprawy?

AS: Szykowanie siebie i ekwipunku jest w każdej wyprawie podobne z małymi różnicami. Obecnie nie trzeba brać dużo odzieży i żywności. Dziś nie problem kupić coś po drodze w świecie. Z sobą wiozłem płyny i suchy prowiant (orzeszki, suche owoce, dietetyczne ciastka) by móc dojadać po drodze pomiędzy dłuższymi przystankami. Jechałem monitorowany z GPSem nawigacyjnym i pozycyjnym firmy „Emtrack Poland” dla łatwiejszego poruszania się po nieznanych drogach lub dojechania pod wybrany adres. Wszyscy dla zabawy mogli śledzić moją trasę w Internecie. Laptop służył mi do wysyłania krótkich okresowych sprawozdań. Kamera do kręcenia okazyjnych filmików i aparat fotograficzny do dokumentacji. Telefon też przydał mi się okazyjnie. Mam kilku życzliwych przyjaciół, którzy pomagali mi logistycznie w tych co nie bądź niecodziennych długich wyprawach.

Nie były to sportowe wyścigi ale nie były to również wyprawy krajoznawcze. Był to dodatkowo zwykły wyścig z czasem po lepszą pogodę. Zawsze jechałem według nałożonego sobie celu i planu. Po drodze spotykałem się z kombatantami wojennymi lub ich rodzinami. Z nimi spędzałem trochę chwil. Czas wtedy szybko uciekał, dnie stawały się krótsze. …Rygory nałożone sobie trzeba było w miarę przestrzegać.

Jadąc w pojedynkę, liczyłem na pomoc przypadkowo spotkanych ludzi gdy zaszła potrzeba, ponieważ nie podróżowałem w obstawie i asekuracji dodatkowej ekipy technicznej. Innymi słowy – nie zakładałem też, że coś poważniejszego nawali po drodze. Gdy nawaliło to reperowałem u miejscowych mechaników. Wierzyłem, że będzie mi towarzyszył dobry anioł stróż; zwykle czuję tę moc.

 Dz: W jakim czasie planowałeś te ciekawe i niespotykane odcinki w swoich eskapadach?

AS: Wykorzystywałem maksymalnie najdłuższe i najcieplejsze dnie. Wyjeżdżałem z Polski jak i z USA w czasie kończącej się wiosny by jadąc przez północne kraje czuł się komfortowo. Żle się czuję gdy jest zimno i pada deszcz.

 Dz: Ludzie myślą, że jesteś nierozsądny wybierając się w tak długie podróże samotnie.

AS: Myślą ci, którzy sami nie podróżują a turystują.  Oczywiście, podróże mają chwile ciężkie i momenty trudne. Więc nie każdego stać by się wywiązać z tych przypadkowych zdażeń na trasie. Podróżnik jest, tak myślę, trochę twardszy od turysty w zniesieniu niespodziewanych niewygód, których na trasie nie brakuje. Turysta jest inaczej nastawiony, on turystuje dla siebie, odpoczywa biernie robiąc zdjęcia, filmiki odwiedzając plaże i inne ciekawsze miejsca. Przede wszystkim cieszy swoje gały. Zakwaterowanie ma przeważnie zarezerwowane przed wyruszeniem z domu. Nie nastawiony jest na jakąś większą przeszkodę czy wypadek. Po urlopowym turystowaniu wraca do pracy.

Podróżnik poświęca mniej czasu na relaks, jego wyprawa jest bardziej aktywna w czasie i przestrzeni.. Po podróży dzieli się przygodą jak podczas jej realizowania na spotkaniach z młodzieżą zainteresowaną wypadami w świat na warunkach bardziej surowych. Były to placówki akademickie, szkolne czy kluby o charakterze podróżniczym. Turysta po powrocie z podróży przechodzi do życia codziennego szybciej. Planuje następny wypad w następnym urlopie. W moim „Poradniku trampingu turysty zmotoryzowanego” opisałemszerzej różnicę pomiędzy podróżowaniem a turystowaniem.

Dz: Skąd wziął się ten niesamowity hart ducha w tej długiej podróży?

AS: Myślę, że była to zasługa, między innymi, motocyklowego okrążenia ziemi. Wtedy jechałem niczym niezabezpieczony przed przykrymi wypadkami. Przeżyłem kilka wywrotek z których każda mogłaby skończyć się bardzo przykro. Obyło się na strachu i lekkim potłuczeniu. Miałem szczęście. Jechałem z dobrym Aniołem Stróżem.

Po powrocie z wyprawy w motocyklowym chicagowskim klubie „Orła Białego”, którego jestem członkiem, stałem się baikierowym bohaterem nie znającym strachu. Doszli do wniosku, że jestem jedyny na świecie do tej pory, który okrążył motocyklem kulę ziemską dwa razy i to raz po raz. Jazda przez świat była lekcją pokory w podróżowaniu w nieznane, która nauczyła mnie respektu na drodze do jeżdżących inaczej kierowców, nie przestrzegających prawideł ruchu drogowego. Odczuwałem, że kto szybszy ten był lepszy. W ten sposób stawałem się bardziej zahartowany w jeździe bez znaków drogowych. Doszedłem do wniosku, że dam sobie radę w każdej drogowej sytuacji. I tak było.

 Dz: Jaki był cel tej ostatniej „wyprawy życia”?

AS: Osobiście, to chciałem sprawdzić się jak zawsze w ekstremalnych warunkach, przeżyć jeszcze raz coś niezwykłego, przełamać własne słabości – celebrując w ten sposób 40-lecie pierwszej wyprawy „Pryszczem” dookoła świata. Wykładam na uczelniach „Turystykę Trampingową” i ceniąc wyprawy trampingowe, zaliczyłem tę najdłuższą podróż do wspaniałych przygód. Było to osiągnięcie „Korony turystyki trampingowej”. Inaczej czuje się przejechanie  kontynentu niż go okrążenie.

Jestem w wieku emerytalnym i zawsze się cieszę, że mogę swoje doświadczenie wzbogacić i przekazać młodszym. Taką podróż można odbyć bez specjalnego przygotowania siebie i przeróbek w samochodzie. Trzeba mieć tylko trochę wrodzonych predyspozycji, wyobraźnię i chęci.

 …Jak zaznaczyłem, podróże są moim życiem i pracuję na nie, odkładam by później realizować marzenie. To każdy może osiągnąć. Obecnie zrodziło się wielu pseudo podróżników, którzy wyskoczą gdzieś raz w świat by nakręcić filmik i chcą być od razu sławni i bogaci. …Ja tak nie potrafiłem.

Podróżowaniem swoim bardzo zachęcam starszych, żeby się nie przejmowali wiekiem i realizowali swoje marzenia podróżnicze siedzące w nich od młodości, stale dowartościowując siebie w otaczającym ich społeczeństwie. Wpływa to dodatnio na samopoczucie i osobisty wygląd. Podróże jest to pewny rodzaj terapii, przedłużającej zdrowie i ciekawe życie. Nie mówiąc, że podróże to „Wyższy Uniwersytet Życia”, którego nie jesteśmy w stanie ukończyć. Być jego studentem czujemy się młodziej i pewniej, …sprawdziłem to na sobie.

Drugim przewodnim celem mojej kontynentalnej ekstremalnej podróży był cel patriotyczny. Będąc synem kombatanta wojennego miałem przyjemność przekazywania otrzymany glejt z Muzeum Armii Krajowej w Krakowie im. Generała Emila Fieldorfa „Nila” rozsianym po świecie rodzinom kombatanckim w sprawie darowania, do czekających muzealnych gablot, pamiątek i archiwalii wojennych swoich walecznych krewnych, często już nie żyjących. Żeby te cenne pamiątki nie powierały się po  garażach, szafach lub innych miejscach nieprzystosowanych do tych trofeów.

Tym światowym rajdem celebrowałem 25 rocznicę założenia swojego „Centrum Wagabundy” w Phoenix, Arizona (1992) – klubu zrzeszającego ludzi z całego świata, klubu w polskich rękach, zdrowego ducha i wolnego świata. Przystani dla każdego podróżnika.

…W czasie kiedy samochód płynął z Korei Południowej do Singapuru ja poleciałem do Indonezji na wyspę Flores by celebrować swoje 70-te urodziny wśród najstarszych i największych na ziemi jaszczur, dragonów (kilku metrowych) obsiadających wyspę Komodo.

To, że podróżuję po świecie jako Polak, z polską fantazją i z emblamatami polskimi widocznymi z daleka na samochodzie, napawa mnie radością. Wyprawami zawsze dokładam małą cegiełkę popularności i prestiżu swojemu krajowi. Do dziś utrzymuję kontakt z szerokim środowiskiem polonijnym na całym świecie.

Tą podróżą upamiętniłem: 1. 100-letnią rocznicę Niepodległości Polski, 2. 70-tą rocznicę stracenia Rotmistrza Witolda Pileckiegow więzieniu na Mokotowie, tam gdzie mój ojciec nabawił się gruźlicy przez polewanie mu wodą cementowej podłogi w celi za czasów komuny. 3. 90-lecie założenia „Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Ulicy” przez warszawskiego pedagoga Kazimierza Lisieckiego, którego jestem członkiem.

 Dz: Wiem, że sam finansowałeś wyprawy ale czy coś się zmieniało czasami?

AS: Tak to było i jest zawsze, pracuję, odkładam i realizuję swoje marzenia po dzień dzisiejszy. Ale dwa razy pojechałem w świat użyczonym samochodem. Były to: 1. Wyprawa dookoła świata w 2008 roku w czasie 23 dni po lądzie – samochodem VW-Caddy użyczonym od firmy „Kulczyk Tradex” z Poznania. 2. Podróż dookoła Afryki w 2017 roku – samochodem „Toyotą Corollą”, 2004 użyczoną od dealera Toyoty z warszawskiej Woli. Inne środki transportowe jak i wszystkie wyprawy finansuję z własnej kieszeni. Nie wychodzi mi uśmiech do ludzi o pomoc, która by się przydała bardzo do rozszerzenia pętli światowych. Nie mogłem sobie pozwalać na jakieś dodatkowe atrakcje po drodze z powodu skromnego jak zawsze budżetu. Ludzie nie widzieli i nie widzą coś nadzwyczajnego w moich podróżach. Może, …kiedyś uśmiechnie się szczęście.

Dz: Skąd rozpoczynałeś swoje światowe podróże?

AS: Będąc w Polsce wyruszałem jak zwykle z podwórka swojego domu, rodzinnej kolebki na warszawskim Targówku by pożegnać się z Warszawiakami na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Zamkowym. Następnym przystankiem był zazwyczaj Krakowski Rynek w Krakowie by pożegnać się ogólnie z Polakami przed opuszczeniem kraju.

Mieszkając w USA wyruszałem w podróż spod domu zamieszkania. Tak było na Greenpoincie w Nowym Jorku czy  w Phoenix, Arizona.

W ostatniej podróży pojechałem z Polski przez Europę do Turcji gdzie oficjalny start podróży azjatyckiej nastąpił z Polonezkoy – 150 letniej polskiej osady niedaleko Istambułu, dawnego Adampolu, założonego przez księcia Adama Czartoryskiego. Stamtąd przez Gruzję, dalej na wschód przez Rosję najdłuższą Avenidą świata (10 tys. km) do Władywostoku. Na południe promem przez Koreę Południową do Singapuru, dalej na zachód przez Malezję, Tajlandię, Kambodżę, Wietnam, Mjanma (birma), Bangladesz, Indie, Iran do Turcji by zakończyć azjatycką podróż szczęśliwie w Polonezkoy. Następnie powrót przez Europę, odwiedzając przyjaciół zamieszkałych w Atenach, do Warszawy – miejsca wyruszenia. Zajęła mi ta podróż przeszło 10 miesięcy, pokonam około 50 tys. km przez 25 krajów.

Dz: Czego obawiałeś się na trasie?

AS: Niespodziewanego wypadku podczas nocy w nieznanym terenie. Zawsze czuję się niekomfortowo podczas zimna i wilgoci z powodu łamania w kosteczkach (S.K.S.) Straty czasu wynikających z biurokracji na przejściach granicznych jak i szukania dziury w całym. Przypadkowego uszkodzenia samochodu (ale to mnie ominęło). …Dawniej wrogiem podróżnika było nieprzestrzeganie higieny, choroby i zwierzęta. Dzisiaj obawiałem się ludzi gdyż złodziei, maniaków, chorych psychicznie rodzi się coraz więcej na świecie. Wiele razy ocierałem się o śmierć.

 Dz: Jakie „punkty” są najtrudniejsze w realizowaniu dalekich podróży?

AS: Ze swojego doświadczenia wywnioskowałem, że są dwa takie trudne momenty. Jadnym jest podróżowanie w pojedynkę. Dlatego ludzie podróżują w towarzystwie. Zawsze jest tyle razy łatwiej i bezpieczniej o ile osób bierze udział w wyprawie.  Drugim punktem jest odwaga rzucić pracę na okres roku i dłużej. Gdy na to kogoś stać to cała przygoda do zaliczenia jest „pestką”. – To jest moja opinia, która zrodziła się po piątej podróży dookoła świata. Wszystko inne też jest bardzo ważne jak: start, zdrowie, pieniądze, adresy, predyspozycja fizyczna, optymizm, języki, ogólne rozeznanie o świecie, pomoc z boku itp.

 Dz: Na zakończenie zapytam z ciekawości. Co się stało z legendarnym garbusem o imieniu „Pryszcz”?

AS: Ciągle jest na chodzie mimo 45-letniego wieku. Po 18 latach upiększających eksponaty w niemieckim „Muzeum Volkswagena” w Wolfsburgu sprowadziłem go do Polski. Przez kilka lat ozdabiał największy salon Volkswagena Sobiesława Zasady w Warszawie. Obecnie znajduje się w odpowiednim miejscu, w rękach Prezesa Volkswageniarzy Polski z Krakowa – Artura Matuszewskiego. „Pryszcz” bierze czynny udział w spotkanich garbusiarzy z całej Europy. Jest ikoną i ozdobą zjazdów „Garbatej Stokrotki” w Polsce. Gdy mam prelekcje i spotkania „Pryszcz” jest ich ozdobą. W wolnym czasie ozdabia prywatne muzeum Artka – samochodów spod znaku „VW” – obecne odpowiednie gniazdo dla jedynego w swym rodzaju na świecie „garbuska weterana” o imieniu ADAM.

 Dz: Jędrek, czego się życzy wykonawcy w takim przedsięwzięciu?

AS: Myślę, że bezkolizyjnej jazdy w dobrym zdrowiu i samopoczuciu jak i spotkania najwięcej przychylnych ludzi  po drodze i jazdy w dobrej pogodzie.

Dziennikarz: Dziękując za inspirujące spotkanie i ekstra ciekawą i wyczerpującą rozmowę życzę Ci Jędrku gumowych drzew i realizowania następnych wypadów w nieznane przy pięknej pogodzie, oraz spotkania na trasie tylko życzliwych ludzi. Abyś wracał zawsze do nas w swoich nieprzeciętnych pomysłach z uśmiechem cały i szczęśliwy jak zwykle. …Boże, jak Ci zazdroszczę.

                                                                                                                                                 – Adam Glob

                                                                                                                        centrumwagabundy@yahoo.com

P.S. Dla państwa wiadomości podaję namiary internetowe Jędrka: www.azpolonia.com,w Centrum Wagabundy lub  Andrzej Sochacki podróżnik, globetroter.

Posted in Rózne | Comments Off on Zakończenie podróży światowych Jędrka

DO WSZYSTKICH ZAINTERESOWANYCH

Z WIELKIM UZNANIEM I PODZIWEM

                  Jesteśmy wielce zaszczyceni, że nasz kolega a zarazem prezes międzynarodowego klubu podróżników „Centrum Wagabundy” w Phoenix, Arizona – polonijny globtroter ANDRZEJ „Jędrek” SOCHACKI zakończył swój ambitny samochodowy rajd w pojedynkę dookoła świata po obrzeżach kontynentów (Ameryk – Płn. Środkowej i Płd., Europy, Australii, Afryki i Azji) i tym samym zdobył Koronę Turystyki Trampingowej. Wystartował z Bostonu Mass., USA w roku 2008 i zajęło mu to 11 lat.

Przewodnim celem wypraw było odnowienie kontaktów w sprawie przekazywania archiwaliów wojennych do gablot muzeum A.K. im. Generała Emila Fieldorfa „Nila” w Krakowie od Polskich Kombatantów osiadłych poza granicami Polski i przelewających za nią krew. 40 lat temu Andrzej był jedynym Polakiem podróżującym dookoła świata z glejtem byłego prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej – Alojzego Mazewskiego  jako „ambasador” po rozsianej Polonii w okresie „Żelaznej Kurtyny”.

Nadszedł czas, aby uhonorować pamięć tych ludzi, którzy są polską historią i których pamięć powinna odżyć w Polsce. Wysyłane do muzeum – wojenne dokumenty – przyczyniają się do rozszerzenia horyzontów myślowych polskiej młodzieży pogłębiając nieznaną historię tamtych czasów.     

Doceniamy i jesteśmy przekonani o słuszności tego odważnego przedsięwzięcia tym bardziej, że swoje

podróże Andrzej pokrywa osobiście i odbywa je pod polską banderą z orłem na piersiach, promując naszą Ojczyznę. Nie wyobraża sobie inaczej. Jest On najwłaściwszą i niezastąpioną osobą do takiego zaszczytnego zadania.  Trzymaliśmy kontakt podczas tej długiej naszpikowanej trudnościami podróży i relacje przekazywaliśmy do mediów zarówno w Polsce jak i na świecie.

Wierzyliśmy w powodzenie tego przedsięwzięcia gdyż Andrzej ma ku temu wrodzone predyspozycje,

co udowodnił odbytymi w pojedynkę ośmioma wyprawami dookoła świata różnymi środkami transportowymi. Każdą formę poparcia i pomocy w tej historycznie cennej idei przyjęliśmy z wdzięcznym sercem i radością, będącą wspólnym wysiłkiem i końcowym sukcesem naszego polskiego globtrotera.

                                                                                                                                         Z wielkim Szacunem,

                                                                                               Adam Glob                                                                                                                                                                                            

                                                                                                                                            korespondent C.W.

Posted in Rózne | Comments Off on DO WSZYSTKICH ZAINTERESOWANYCH

Zakończenie podróży światowych Jędrka

Jędrek, witamy Cię w domu przesiąkniętym światowymi podróżami – „Centrum Wagabundy” w Phoenix, Arizona. Zadziwiłeś nas swoimi niesłychanymi osiągnięciami. Cieszymy się jak zwykle ze wszystkich dokonań ale tym razem z zakończenia najdłuższej podróży świata jaką można sobie wyobrazić. Chylimy czoła gratulując zdobycia „Korony Turystyki Trampingowej” i życzymy spełnienia marzeń; radość fanów światowych podróży.

…Jak wiemy, Andrzej Sochacki (Jędrek), inżynier konstruktor maszyn, akademicki nauczyciel z zamiłowania podróżnik, fotograf i dziennikarz – jest jedynym w świecie globtroterem mającym w swym worku wagabundy 500 tys. km i dziewięć podróży dookoła świata różnymi środkami transportowymi (samochód, samolot, jacht, kolej, motocykl) nie licząc pomniejszych jak: dookoła USA i Kanady, dookoła Archipelagu Karaibskiego (17 krajów), Skandynawii, Polski czy po Alasce, Hawajach i Ameryce Środkowej.

Łącznie podróże przez 167 krajów na sześciu kontynentach wypełniły mu przeszło 22 lata ciekawego życia. Tym razem wrócił z okrążenia ostatniego ogniwa podróży swojego życia, różniącej się od poprzednich, tj. dookoła świata  okrążając kontynent po kontynencie, które zajęły mu 11 lat. Wyruszył w tę podróż w 2008 roku z Bostonu, Mass, USA.

Człowiek ten nie ma strachu jeżdżąc po świecie w pojedynkę. Pomaga mu w tym ogromnie doświadczenie, znajomość języków obcych (polski, angielski, rosyjski, hiszpański, porozumiewa się w niemieckim i francuskim), pewność siebie i wytrwałość w każdych, nawet najbardziej niesprzyjających okolicznościach. Dobry Anioł Stróż ma go stale w opiece a to jest więcej przydatne w jego solowych światowych wojażach niż najlepszy sponsor.

             Dziennikarz – Adam Glob (Dz): Gratuluję jeszcze raz niesamowitych wyczynów!

                                                                 Jaki kontynent pozostał Ci jeszcze do okrążenia?

Podróżnik – Andrzej Sochacki (AS): Po zakończeniu dziewiątej, najbardziej mozolnej podróżymojego życia pozostała tylko Antarktyda. Przyczyniły się do tego uciążliwe przejazdy graniczne jak i korupcja, lichwiarstwo i biurokracja. Podróżowanie po tym białym kontynencie zostawiam innym, młodszym śmiałkom ekstremalnego podróżowania w nieznane.

 Dz: Jak spisywał się w Azji środek lokomocji?

             AS: Pojechałem jak poprzednio samochodem marki Toyota. Doradził mi ponownie doświadczony rajdowiec świata a zarazem prezes Automobilklubu Polski pan Romuald Chałas. On wie jaki pojazd jest potrzebny na długi rajd. Był nim nieduży samochód osobowy z napędem na przednie koła – Toyota Corolla Kombi, 2004. Wysoki w podwoziu z silnikiem dieslem 2 litry pojemności, mając miejsce na przespanie się (po usunięciu bocznych siedzeń) lub odpoczęcie w czasie podróży. …Gdy ktoś od niechcenia pytał jak było?, odpowiadałem spontanicznie: samochód się nie psuł, ja nie chorowałem. Brzmiało to jak … „szczęściarz”.

 Dz: Słyszałem, że to była ostatnia twoja długa podróż ?

AS: Nie przesłyszałeś się. Okrążeniem Azji zakończyłem swoje kontynentalne podróże. To nie znaczy zrezygnowałem z podróżowania całkowicie. Wiek, zdrowie, predyspozycja, samopoczucie i chęci są już nie te same. Myślę, że podróż azjatycka była jedną z najdłuższych i najbardziej męczących podróży nie licząc pierwszej „VW – garbuskiem” 40 lat temu (1977-79), kiedy wyrwałem się w świat „młody i szalony” zapominając o powrocie. …Chciałbym poznać do końca Polskę i jej piękne miejsca przyrodniczo historyczne.

Przypomnę, przy okazji, o pierwszej solowej podróży dookoła świata w latach 1977-79 „VW – Garbuskiem” o imieniu „Pryszcz”. Przemierzyłem 62 tys. km i 35 krajów. Kiedy samochód płynął przez oceany ja obleciałem w tym czasie świat by dotrzeć do tych krajów do których bym nie dojechał samochodem (15).

 Dziennikarz Ryszard Badowski – znany z programu w polskiej TV pt. „Sześć Kontynentów” powiedział w owym czasie, że byłem pierwszym Polakiem, który zaliczył dwie podróże dookoła świata, samochodem i samolotem. Nikt inny tego nie dokonał przede mną. Obecnie, każdy może zrealizować podróże miedzykontynentalne bez problemów. Dawniej w Polsce pod skrzydłami komunistycznymi było to marzeniem. Tata nie był partyjny, bogaty i sławny – był muzykiem. Żeby dostać się do grona podróżników musiałem podstępnie wyrwać się z kraju.

 Dz: Jak zabierałeś się do wyprawy?

AS: Szykowanie siebie i ekwipunku jest w każdej wyprawie podobne z małymi różnicami. Obecnie nie trzeba brać dużo odzieży i żywności. Dziś nie problem kupić coś po drodze w świecie. Z sobą wiozłem płyny i suchy prowiant (orzeszki, suche owoce, dietetyczne ciastka) by móc dojadać po drodze pomiędzy dłuższymi przystankami. Jechałem monitorowany z GPSem nawigacyjnym i pozycyjnym firmy „Emtrack Poland” dla łatwiejszego poruszania się po nieznanych drogach lub dojechania pod wybrany adres. Wszyscy dla zabawy mogli śledzić moją trasę w Internecie. Laptop służył mi do wysyłania krótkich okresowych sprawozdań. Kamera do kręcenia okazyjnych filmików i aparat fotograficzny do dokumentacji. Telefon też przydał mi się okazyjnie. Mam kilku życzliwych przyjaciół, którzy pomagali mi logistycznie w tych co nie bądź niecodziennych długich wyprawach.

Nie były to sportowe wyścigi ale nie były to również wyprawy krajoznawcze. Był to zwykły wyścig z czasem po lepszą pogodę. Zawsze jechałem według nałożonego sobie celu i planu. Po drodze spotykałem się z kombatantami wojennymi lub ich rodzinami. Z nimi spędzałem trochę chwil. Czas wtedy szybko uciekał, dnie stawały się krótsze. …Rygory nałożone sobie trzeba było w miarę przestrzegać.

Jadąc w pojedynkę, liczyłem na pomoc przypadkowo spotkanych ludzi gdy zaszła potrzeba, ponieważ nie podróżowałem w obstawie i asekuracji dodatkowej ekipy technicznej. Innymi słowy – nie zakładałem też, że coś poważniejszego nawali po drodze. Gdy nawaliło to reperowałem u miejscowych mechaników. Wierzyłem, że będzie mi towarzyszył dobry anioł stróż; zwykle czuję tę moc.

 Dz: W jakim czasie planowałeś te ciekawe i niespotykane odcinki w swoich eskapadach?

AS: Wykorzystywałem maksymalnie najdłuższe i najcieplejsze dnie. Wyjeżdżałem z Polski jak i z USA w czasie kończącej się wiosny by jadąc przez północne kraje czuł się komfortowo. Żle się czuję gdy jest zimno i pada deszcz.

 Dz: Ludzie myślą, że jesteś nierozsądny wybierając się w tak długie podróże samotnie.

AS: Myślą ci, którzy sami nie podróżują a turystują.  Oczywiście, podróże mają chwile ciężkie i momenty trudne. Więc nie każdego stać by się wywiązać z tych przypadkowych zdażeń na trasie. Podróżnik jest, tak myślę, trochę twardszy od turysty w zniesieniu niespodziewanych niewygód, których na trasie nie brakuje. Turysta jest inaczej nastawiony, on turystuje dla siebie, odpoczywa biernie robiąc zdjęcia, filmiki odwiedzając plaże i inne ciekawsze miejsca. Przede wszystkim cieszy swoje gały. Zakwaterowanie ma przeważnie zarezerwowane przed wyruszeniem z domu. Nie nastawiony jest na jakąś większą przeszkodę czy wypadek. Po urlopowym turystowaniu wraca do pracy.

Podróżnik poświęca mniej czasu na relaks, jego wyprawa jest bardziej aktywna w czasie i przestrzeni.. Po podróży dzieli się przygodą jak podczas jej realizowania na spotkaniach z młodzieżą zainteresowaną wypadami w świat na warunkach bardziej surowych. Były to placówki akademickie, szkolne czy kluby o charakterze podróżniczym. Turysta po powrocie z podróży przechodzi do życia codziennego szybciej. Planuje następny wypad w następnym urlopie. W moim „Poradniku trampingu turysty zmotoryzowanego” opisałemszerzej różnicę pomiędzy podróżowaniem a turystowaniem.

Dz: Skąd wziął się ten niesamowity hart ducha?

AS: Myślę, że była to zasługa, między innymi, motocyklowego okrążenia ziemi. Wtedy jechałem niczym niezabezpieczony przed przykrymi wypadkami. Przeżyłem kilka wywrotek z których każda mogłaby skończyć się bardzo przykro. Obyło się na strachu i lekkim potłuczeniu. Miałem szczęście. Jechałem z dobrym Aniołem Stróżem.

Po powrocie z wyprawy w motocyklowym chicagowskim klubie „Orła Białego”, którego jestem członkiem, stałem się baikierowym bohaterem nie znającym strachu. Doszli do wniosku, że jestem jedyny na świecie do tej pory, który okrążył motocyklem kulę ziemską dwa razy i to raz po raz. Jazda przez świat była lekcją pokory w podróżowaniu w nieznane, która nauczyła mnie respektu na drodze do jeżdżących inaczej kierowców, nie przestrzegających prawideł ruchu drogowego. Odczuwałem, że kto szybszy ten był lepszy. W ten sposób stawałem się bardziej zahartowany w jeździe bez znaków drogowych. Doszedłem do wniosku, że dam sobie radę w każdej drogowej sytuacji.

 Dz: Jaki był cel tej ostatniej „wyprawy życia”?

AS: Osobiście, to chciałem sprawdzić się jak zawsze w ekstremalnych warunkach, przeżyć jeszcze raz coś niezwykłego, przełamać własne słabości – celebrując w ten sposób 40-lecie pierwszej wyprawy „Pryszczem” dookoła świata. Wykładam na uczelniach „Turystykę Trampingową” i ceniąc wyprawy trampingowe, zaliczyłem tę najdłuższą podróż do wspaniałych przygód. Było to osiągnięcie „Korony turystyki trampingowej”. Inaczej czuje się przejechać przez kontynent niż go okrążyć.

Jestem w wieku emerytalnym i zawsze się cieszę, że mogę swoje doświadczenie wzbogacić i przekazać młodszym. Taką podróż można odbyć bez specjalnego przygotowania siebie i przeróbek w samochodzie. Trzeba mieć tylko trochę wrodzonych predyspozycji, wyobraźnię i chęci.

 …Jak zaznaczyłem, podróże są moim życiem i pracuję na nie, odkładam by później realizować marzenie. To każdy może osiągnąć. Obecnie zrodziło się wielu pseudo podróżników, którzy wyskoczą gdzieś raz w świat nakręcić filmik i chcą być od razu sławni i bogaci. …Ja tak nie potrafiłem.

Podróżowaniem swoim bardzo zachęcam starszych, żeby się nie przejmowali wiekiem i realizowali swoje marzenia podróżnicze siedzące w nich od młodości, stale dowartościowując siebie w otaczającym ich społeczeństwie. Wpływa to dodatnio na samopoczucie i osobisty wygląd. Podróże jest to pewny rodzaj terapii, przedłużającej zdrowie i ciekawe życie. Nie mówiąc, że podróże to „Wyższy Uniwersytet Życia”, którego nie jesteśmy w stanie ukończyć. Być jego studentem czujemy się młodziej i pewniej, …sprawdziłem to na sobie.

Drugim przewodnim celem mojej kontynentalnej ekstremalnej podróży był cel patriotyczny. Będąc synem kombatanta wojennego miałem przyjemność przekazywania otrzymany glejt z Muzeum Armii Krajowej w Krakowie rozsianym po świecie rodzinom kombatanckim w sprawie darowania, do czekających muzealnych gablot, pamiątek i archiwalii wojennych swoich walecznych krewnych, często już nie żyjących. Żeby te cenne pamiątki nie powierały się po  garażach, szafach lub innych miejscach nieprzystosowanych do tych trofeów.

Tym światowym rajdem celebrowałem 25 rocznicę założenia swojego „Centrum Wagabundy” w Phoenix, Arizona (1992) – klubu zrzeszającego ludzi z całego świata, klubu w polskich rękach, zdrowego ducha i wolnego świata. Przystani dla każdego podróżnika.

…W czasie kiedy samochód płynął z Korei Południowej do Singapuru ja poleciałem do Indonezji na wyspę Flores by celebrować swoje urodziny wśród najstarszych i największych na ziemi jaszczur, dragonów (kilkunasto metrowych) obsiadających wyspę Komodo.

To, że podróżuję po świecie jako Polak, z polską fantazją i z emblamatami polskimi widocznymi z daleka na samochodzie, napawa mnie radością. Wyprawami zawsze dokładam małą cegiełkę popularności i prestiżu swojemu krajowi. Do dziś utrzymuję kontakt z szerokim środowiskiem polonijnym na całym świecie.

 Dz: Wiem, że sam finansowałeś wyprawy ale czy coś się zmieniało czasami?

AS: Tak to było ogólnie, pracowałem, odkładałem i realizowałem swoje marzenia po dzień dzisiejszy. Dwa razy pojechałem w świat użyczonym samochodem. Były to: 1. Wyprawa dookoła świata w 2008 roku w czasie 23 dni po lądzie – samochodem VW-Caddy użyczonym od firmy „Kulczyk Tradex” z Poznania. 2. Podróż dookoła Afryki w 2017 roku – samochodem „Toyotą Corollą”, 2004 użyczoną od dealera Toyoty z warszawskiej Woli. Inne środki transportowe jak i wszystkie wyprawy finansowałem z własnej kieszeni. Nie wychodzi mi uśmiech do ludzi o pomoc, która by się przydała bardzo do rozszerzenia pętli światowych. Nie mogłem sobie pozwalać na jakieś dodatkowe atrakcje po drodze z powodu skromnego jak zawsze budżetu. Ludzie nie widzieli i nie widzą coś nadzwyczajnego w moich podróżach. Może, …kiedyś uśmiechnie się szczęście.

Dz: Skąd rozpoczynałeś swoje światowe podróże?

AS: Będąc w Polsce wyruszałem jak zwykle z podwórka swojego domu, rodzinnej kolebki na warszawskim Targówku by pożegnać się z Warszawiakami na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Zamkowym. Następnym przystankiem był zazwyczaj Krakowski Rynek w Krakowie by pożegnać się ogólnie z Polakami przed opuszczeniem kraju.

Mieszkając w USA wyruszałem w podróż spod domu zamieszkania. Tak było na Grinpoincie w Nowym Jorku czy  w Phenixie, Arizona.

W ostatniej podróży pojechałem z Polski przez Europę do Turcji gdzie oficjalny start podróży azjatyckiej nastąpił z Polonezkoy – 150 letniej polskiej osady niedaleko Istambułu, dawnego Adampolu, założonego przez księcia Adama Czartoryskiego. Stamtąd przez Gruzję, dalej na wschód przez Rosję najdłuższą Avenidą świata (10 tys. km) do Władywostoku. Na południe promem przez Koreę Południową do Singapuru, dalej na zachód przez Malezję, Tajlandię, Kambodżę, Wietnam, Mjanma, Bangladesz, Indie, Iran do Turcji by zakończyć azjatycką podróż szczęśliwie w Polonezkoy. Następnie powrót przez Europę, odwiedzając przyjaciół zamieszkałych w Atenach, do Warszawy – miejsca wyruszenia. Zajęła mi ta podróż przeszło 10 miesięcy, pokonam około 50 tys. km przez 25 krajów.

Tą podróżą upamiętniłem: 1. 100-letnią rocznicę Niepodeległości Polski, 2. 70-tą rocznicę stracenia Rotmistrza Witolda Pileckiegow więzieniu na Mokotowie, tam gdzie mój ojciec nabawił się gruźlicy przez polewanie mu wodą cementowej podłogi w celi za czasów komuny. 3. 90-lecie założenia „Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Ulicy” przez warszawskiego pedagoga Kazimierza Lisieckiego, którego jestem członkiem.

Dz: Czego obawiałeś się na trasie?

AS: Niespodziewanego wypadku podczas nocy w nieznanym terenie. Zawsze czuję się niekomfortowo podczas zimna i wilgoci z powodu łamania w kosteczkach (S.K.S.) Straty czasu wynikających z biurokracji na przejściach granicznych jak i szukania dziury w całym. Przypadkowego uszkodzenia samochodu (ale to mnie ominęło). …Dawniej wrogiem podróżnika było nieprzestrzeganie higieny, choroby i zwierzęta. Dzisiaj obawiałem się ludzi gdyż złodziei, maniaków, chorych psychicznie rodzi się coraz więcej na świecie. Wiele razy ocierałem się śmierć.

 Dz: Jakie „punkty” są najtrudniejsze w realizowaniu dalekich podróży?

AS: Ze swojego doświadczenia wywnioskowałem, że są dwa takie trudne momenty. Jadnym jest podróżowanie w pojedynkę. Dlatego ludzie podróżują w towarzystwie. Zawsze jest tyle razy łatwiej i bezpieczniej o ile osób bierze udział w wyprawie.  Drugim punktem jest odwaga rzucić pracę na okres roku i dłużej. Gdy na to kogoś stać to cała przygoda do zaliczenia jest „pestką”. – To jest moja opinia, która zrodziła się po piątej podróży dookoła świata. Wszystko inne też jest bardzo ważne jak: start, zdrowie, pieniądze, adresy, predyspozycja fizyczna, optymizm, języki, ogólne rozeznanie o świecie, pomoc z boku itp.

 Dz: Na zakończenie zapytam z ciekawości. Co się stało z legendarnym garbusem o imieniu „Pryszcz”?

AS: Ciągle jest na chodzie mimo 45-letniego wieku. Po 18 latach upiększających eksponaty w niemieckim „Muzeum Volkswagena” w Wolfsburgu sprowadziłem go do Polski. Przez kilka lat ozdabiał największy salon Volkswagena Sobiesława Zasady w Warszawie. Obecnie znajduje się w odpowiednim miejscu, w rękach Prezesa Volkswageniarzy Polski z Krakowa – Artura Matuszewskiego. „Pryszcz” bierze czynny udział w spotkanich garbusiarzy z całej Europy. Jest ikoną i ozdobą zjazdów „Garbatej Stokrotki” w Polsce. Gdy mam prelekcje i spotkania „Pryszcz” jest ich ozdobą. W wolnym czasie ozdabia prywatne muzeum Artka – samochodów spod znaku „VW” – obecne odpowiednie gniazdo dla jedynego w swym rodzaju na świecie „garbuska weterana” o imieniu ADAM.

 Dz: Jędrek, czego się życzy wykonawcy w takim przedsięwzięciu?

AS: Myślę, że bezkolizyjnej jazdy w dobrym zdrowiu i samopoczuciu jak i spotkania najwięcej przychylnych ludzi  po drodze i jazdy w dobrej pogodzie.

Dziennikarz: Dziękując za inspirujące spotkanie i ekstra ciekawą i wyczerpującą rozmowę życzę Ci Jędrku gumowych drzew i realizowania następnych wypadów  w nieznane przy pięknej pogodzie, oraz spotkania na trasie tylko życzliwych ludzi. Abyś wracał do nas z uśmiechem cały i szczęśliwy, …jak zwykle. …Boże, jak Ci zazdroszczę.

                                                                                                                                                 – Adam Glob

                                                                                                                        centrumwagabundy@yahoo.com

P.S. Dla państwa wiadomości podaję namiary internetowe Jędrka: www.azpolonia.com,  Centrum Wagabundy lub   Andrzej Sochacki podróżnik, globetroter.

Posted in Rózne | Comments Off on Zakończenie podróży światowych Jędrka

Powrót do Warszawy

Ostatnie dni w Polonezkoy przebiegły szybko. Wypełniły mi wizyty u znajomych, zwiedzanie okolicy i odrestaurowanego cmentarza, uczestniczenie we mszach św., zrobienie porządku w „Zabawce” po podróży i naprawa hamulców. Wyjechałem w polepszającą się pogodę wypoczęty i z nostalgią za polską osadą. Obrałem azymut na Ateny by spotkać się ze starymi przyjaciółmi sprzed dwudziestu lat z którymi poznałem się podczas harleyowego rajdu dookoła świata. Odwiedziłem artystę Wojtka Książek, malarkę Kasię Hirowską i Dorotę Żółkiewicz dziennikarkę „Kuriera Ateńskiego”, która organizowała ze mną spotkania z tamtejszą polonią. Obecnie zajmuje się tłumaczeniem polskiej literatury jak i pisaniem do niektórych polskich dzienników.

Z Aten obrałem kierunek na skróty w kierunku Bieszczad by zajrzeć do miejsca zesłania przez komunistów kardynała Stefana Wyszyńskiego w Komańczy. Przez Jasło odwiedzając dom artystki – Justyny Mrożek i klub harleyowy pojechałem do Bielska Białej by spotykać się z działaczami bokserskimi poznanymi w New Delhi na bokserskich mistrzostwach świata kobiet. W Krakowie spotkałem się z przyjacielem Artkiem Matuszewskim – obecnym właścicielem sławnego „Pryszcza”, którym objechałem solo świat w latach 1977–79 pozostając po dzień dzisiejszy jedynym volkswagenem uczestniczącym w prywatnej audiencji u papieża Jana Pawła II w 1979 roku.   

Do Warszawy dotarłem „Zabawką” przez Gdynię uczestnicząc w portowym basenie kapitana Zaruskiego na „Darze Pomorza” w uroczystości celebrowania pierwszego opłynięcia globu przez polskiego żeglarza Jerzego Wernera na jachcie „Zjawa”. Na imprezę zaproszony byłem przez organizatora – komandora z Londynu – Jurka  Knabe.

            Okrążeniem Azjj wykonałem najdłuższą podróż swojego życia, zdobyłem tym samym „Koronę Turystyki Trampingowej”, tj. objechanie świata po obrzeżach wszystkich kontynentów (7). Zajęło mi te przedsięwzięcie 11 lat. Wystartowałem z Bostonu, Mass, USA w 2008 roku. Zmieniłem 6 samochodów: Toyota–Land Cruiser, Oldsmobil Cuttlas „Supreme S”, Volvo-460, Mitsubishi-Magna, Toyota Corrola bensin–1400cc, Toyota Corrola desiel-2000cc. Była to moja patriotyczna podróż w której spotykałem się z weteranami i kombatantami jeszcze żyjącymi lub z ich rodzinami przedstawiając wiozący glejt z Muzeum Armii Krajowej im Fieldolfa Nila w Krakowie w celu przekazywania archiwalii i pamiątek wojennych do czekających gablot tegoż muzeum.

Jestem synem kombatanta wojennego Jerzego Sochackiego i sprawiało mi przyjemność wypełnienia patriotycznej misji. Zaczęło się bardzo dawno, podczas odbywania pierwszej podróży dookoła świata „VW–garbusem” 40 lat temu kiedy jechałem przez prawie dwa lata po kontynentach rozpoczynając światową wędrówkę z Nowego Jorku w 1977 roku. Zaopatrzony wtedy byłem w list popierający moją misję od byłego prezesa Polonii Amerykańskiej – Alojzego Mazewskiego. Jechałem po kontynentach jako „ambasador” od Polonii do Polonii i drzwi Polaków walczących o wolną Polskę były dla mnie otwarte. W ten sposób poznawałem prawdziwą historię walki o swój kraj. Wojenni bohaterowie nie powrócili do domu, zamieszkali rozproszeni po świecie daleko od swojej Ojczyzny, bo nie o taką walczyli.

Podróże moje były monitorowane przez firmę „GPS EMTRACK Poland” by móc odtworzyć ich ślad w Internecie. W ten sposób stałem się pierwszym na świecie podróżnikiem, który odbył kilka podróży przez nieznany świat bez wypadku drogowego. W ciągu 22 lat światowego podróżowania zaliczyłem około 500 tys. kilometrów i zwiedziłem przeszło 165 krajów powtarzając często: dzięki ci Boże za opiekę i Matko, że mnie urodziłaś mając te ciekawe i interesujące życie. Wysłużona „Zabawka”, którą jest Toyota Corolla 2004, 2000cc diesel czeka teraz na transport do Polonezkoy w Turcji, dawnego Adampola by go ozdobić i dodać splendoru polskości.

Pozdrawiam moich sympatyków ciesząc się ze szczęśliwego zakończenia dalekich podróży po bezdrożach świata …a było różnie.  

                                                                                                                                                      – Jędrek

Nieco ogólnej statystyki:

Dni w podróży: 300 

Ilość przejechanych krajów: 27

Trasa: „Zabawką” po lądzie: – Europa: 1.POLSKA Warszawa, Kraków, 2.SŁOWACJA, 3.WĘGRY,

          4.SERBIA, 5.BUŁGARIA. 6.TURCJA Polonezkoy, 7.GRUZJA Batumi, Tbilisi, 8.ROSJA Wołgograd,

          Samara, Omsk,Tomsk, Irkuck, Czita, Chabarowsk, Władywostok.  Promem do: 9.KOREI PŁD, jazda

          z Donghae do  Pusan. Cargo do: 10.SINGAPURU. (W międzyczasie turystowanie przez:

          11.TAIWAN Taipei, 12.FILIPINY Manila, 13.BRUNEI, 14..INDONEZJA,Florence, Komodo, Do

          Singapuru – spotkanie z „Zabawką). Dalej po lądzie: 15.MALEZJA Kuala Lumpur, 16.TAJLANDIA

           Bangkok, 17.KAMBODŻA Phnum Penh. Powrót do Tajlandii,18.MIANMA (BIRMA) Naypyitaw, 19.

           BANGLADESZ Dakha, 20.INDIE Kalkuta, Madras, Mombay, N.Delhi, 21.KATAR Doha, 22. IRAN

          Teheran, TURCJA Ankara, Polonezkoy, 23. GRECJA Ateny, 24.BUŁGARIA Sofia, 25.RUMUNIA

          Bukareszt, 26.WĘGRY Budapeszt, 27.SŁOWACJA Bratisława, 28.POLSKA Warszawa.

Przejechanych od startu: razem – 45 000 km – w tym innym transportem: około 5000 km.

Co z samochodem? Turcja: – zmiana hamulców i łożyska w przednim lewym kole. Rosja: – zgubienie

           kołpaka i skrzywienie felgi, – zmiana oleju. Malezja: – wymiana wszystkich żarówek po prawej stronie,

           wymiana mechanizmów  hamowania w tylnych kołach. Tajlandia: – zgubienie kołpaka.

           Kambodża: – moto-taxi przytarł prawy bok, – kapeć prawe tylne, – zmiana klocków w tyle,

           przetoczenie tarcz i wymiana łożyska w lewym kole. Tajlandia: Po drodze – komplet nowych

           opon. Bangladesz: – ciężarowy samochód wgniótł prawy przedni błotnik na zakręcie, Indie: po drodze

           – transportowy samochód zgniótł prawy bok z tyłu i zostawił rysy, szkolny autobus zgniótł prawe

           lusterko,  osobowy samochód  zgniótł prawą oprawę lusterka, Moto-riksza wgniotła tylne drzwi, Iran:

          –  wymiana filtru paliwa, regulacja zbieżności kół, naprawa kapcia. Turcja: wymiana klocków przednich

          hamulcowych, zakup nowych kołpaków na koła. Rumunia: dwa kapcie. Polska: naprawa karoserii.         

Wypadków: 0

Potrąceń: 1  pies (Indie)

Chorób: 0                                        

Posted in Azja 2018 | Comments Off on Powrót do Warszawy