Azja Wschodnia (2)

Jeszcze w Kambodży
Całe szczęście, że przebicie opony zauważył tankujący paliwo właściciel stacji benzynowej. Zaproponował mi poczekanie z naprawą do następnego dnia. Rankiem zobaczyłem oponę naprawioną i to gratis. Nie było mowy o zapłacie. Zostawiłem kilka upominków dzieciom. Po domowym śniadaniu, wyspany, stałem cierpliwie w kolejce na granicy wietnamskiej. Podjechałem na wskazane miejsce. Czekam na odprawę. W okienku słyszę, paszport, wiza O.K., samochodów turystycznych nie wpuszczamy. Nie ma dyskusji, potwierdzona wypowiedź przez komendanta granicy. Co robić, następna przeszkoda azjatycka. …Przeczułem coś wczoraj.
W wietnamskiej ambasadzie w Warszawie nic nie wiedzą o przepisach granicznych. Wypełniłem ankietę wpisując podróż samochodem i otrzymałem wizę bez żadnych uwag i pouczeń. Dwie różne instytucje jednego kraju. Za daleko żeby się odwoływać w Departamencie Transportu i Turystyki w Hanoi, szkoda czasu, zdrowia i pieniędzy. Wietnam znam, byłem tam podczas podróży samolotowej ale jadąc po drogach kraj czuje się inaczej.

Zawróciłem, będąc już nogami w następnym kraju, w smutku i niezrozumieniu. Przejeżdżając koło znanej stacji benzynowej wstąpiłem by podzielić się parszywą sytuacją. Nie było mowy o jeździe dalej. Obiad na stole i …do następnego dnia czas zleciał.
Wracając w deszczu do Phnom Penh zatrzymywałem się na postojach przy stacjach benzynowych dla odprężenia i pożywienia, podziwiałem miejsca buddyjskiego kultu eksponowanego przed prawie każdą budowlą. Poznany wcześniej pan Virak z Departamentu Turystyki i Hotelarstwa pomógł mi ze zmianą trasy wpisanej w przepustce turystycznej (permicie) w powrotną stronę.

W Tajlandii po raz drugi
Zatrzymałem się przed granicą Tajlandii. I tu podobny problem. Przejechałem kraj w jedną stronę bez problemu a nie mogę z powrotem w drugą. To dopiero skorumpowany cyrk azjatycki. W porę przyszedł mi z pomocą ambasador z polskiej placówki pan Waldemar Dubaniowski. Dusza nie człowiek, wczuł się w moją sytuację i przyspieszył czas czekania na permit przejazdu. Po straceniu kilku dni i zapłaceniu za tymczasowe pozwolenie przejazdu dobiłem do granicy z Mianmą (Birmą).

Następny biurokratyczny cyrk. Wszystkie sprawy z opuszczeniem Tajlandii miałem z głowy a tu żądają po stronie Mianmy pozwolenie na przejazd kraju w stronę Indii. Tylko spróbuj coś powiedzieć nie po ich myśli. Od razu riposta z ciężkich głów: nie masz pozwolenia wracaj do ambasady o wydanie dokumentu lub wyślij samochód statkiem do innego kraju. Cyrk! Tak jakby ambasada była Departamentem Transportu od wydawania przepustek na przejazd. Nie obchodziło ich moje podróżowanie. Jedyny agent podróży na granicy dyktował warunki przejazdu. Był powiązany z Departamentem Turystyki wydającej pozwolenie na przejazd kraju, zwykły agent.

Jestem na emeryturze, mam więcej czasu niż pieniędzy, musiałem uzbroić się tylko w cierpliwość by rozwiązać problem. …Zakwaterowałem się w jednym z uroczych gościnnych domów – „Ban Thaj” niedaleko granicy wśród kwiecistych drzew, zwiedzałem okolice i byczyłem się. W między czasie dotarłem do pośrednika państwowego od podróży, który skrócił czas czekania na przejazd przez Mianmę (Myanmar) do Indii. Nie obyło się bez pogadania do ręki. W tych krajach to normalka. Po kilkunastu wspaniałych dniach odpoczynku i zwiedzaniu okolic przepustka była w moich rękach.
Na drugi dzień spotkałem się z pierwszym poznanym agentem na granicy by odprawić w okienku celnym „Zabawkę” i wjechać na terytorium kraju z pozwoleniem przejazdu. Musiałem wziąć tego „oficjała” do samochodu na przejazd kraju. Nie dało się uniknąć tego zbytecznego bagażu.

Mianma (Myanmar) (18 kraj)
Zadowolony częściowo z sytuacji, że jestem w następnym kraju wyruszyłem w drogę do granicy Indii. Facet, dosyć miły pomagał mi w jeździe na skróty, znał krajowe drogi, częściowo przydał mi się, nie potrzebna była nawigacja. Wszystkie koszty pokrywał z pieniędzy wydanych na permit, ja płaciłem za paliwo. Nie pierwsza to była jego jazda w takim transporcie.
Po drodze zwiedzałem miejsca do których sam bym nie zajechał. Zatrzymałem się w mieście Mandalay by uzyskać indyjską wizę do paszportu. Cierpliwie czekaliśmy kilka godzin na multi wizę do Indii. Mając tubylca w samochodzie nie traciłem czasu na znalezienie konsulatu i innych miejsc pomocnych w wyrobieniu wizy.
I tak, po trzech dniach jazdy w deszczu zaparkowałem „Zabawkę” na hotelowym przygranicznym parkingu „Royal Guest House”. Kompan podróży wrócił do domu a ja odpocząłem po jeździe non stop. Tam poznałem Hindusa Bhana, biznesmena z Mombaju z którym spotkam się może po drodze.

Niespodziewana przygoda
Gotowy do przekroczenia granicy wsiadłem do samochodu i zauważyłem brak koperty z dokumentami należących do pojazdu. …Przecież parking był strzeżony i bezpieczny. Zgłosiłem kradzież na policji. Tam policjanci rżnących na wesoło głupków powiedzieli mi po sporządzeniu raportu, że może dokumenty się znajdą za dwa, trzy lub więcej dni. Policja pracuje nad tym i potrzebuje czasu. Brzmiało jakby to nie była kradzież tylko planowane włamanie w pewnej sprawie. Znajdujący się obok laptop i inne cenne przedmioty były nie ruszone. Mój samochód może był jedynym w tym kraju pojazdem z europejską rejestracją.
Podczas dnia do hotelowej recepcji złodziejaszki doręczyli kopie Carnetu de passages i inne. Po południu jeden z policjantów podjechał samochodem i powiedział, że mam już załatwioną odprawę graniczną w Mianmie, żebym opuścił kraj bez problemów a dalej to niech służą mi kopie kradzieży. Brzmiało to jak rozkaz. …Co? Bez oryginału Carnetu de passages nie ruszę się, będę czekał do skutku.
I tak minęły trzy dni, spałem już w samochodzie, nie w hotelu. …W deszczową noc spało mi się twardo, szyby były uchylone co nie co. Nie słyszałem jak dokumenty wśliznęły się do środka. Rano zobaczyłem, ku mojemu zdziwieniu, kopertę na siedzeniu. Nie dociekałem już kto je podłożył, przypuszczałem, że to były podchody z urzędu i po sprawdzeniu ich nieprzydatności podrzucili cichcem by zamknąć sprawę. Tak kwitnie turystyka trampingowa w dalekiej Azji w której kraje bronią się przed inwazją zmotoryzowanych podróżników. Z roku na rok jest gorzej w poruszaniu się po lądzie na tym kontynencie.

Po śniadaniu dojechałem do granicy by załatwić papierkowe sprawy. Moja sprawa była znana. Może trwało pięć minut i pieczątka wyjazdu policji wylądowała w paszporcie. Odetchnąłem. Znalazłem się w strefie neutralnej pomiędzy nieprzyjaznymi sobie krajami. Syf dalekiej korupcyjno biurokratycznej Azji został w tyle. Rozluźniony pojechałem w stronę napisu INDIA.

Pozdrawiam z Mianmy (Birmy), 18 kraju mojej podróży! -Jędrek

Nieco statystyki:
Dni w podróży: 135
Ilość krajów: 18
Trasa: „Zabawką” po lądzie: – Europa: 1.POLSKA (Warszawa, Kraków), 2.SŁOWACJA, 3.WĘGRY,
4.SERBIA, 5.BUŁGARIA. 6.TURCJA Polonezkoy, 7.GRUZJA Batumi, Tbilisi, 8.ROSJA Wołgograd,
Samara, Omsk,Tomsk, Irkuck, Czita, Chabarowsk, Władywostok. Promem do: 9.KOREI PŁD, jazda
z Donghae do Pusan. Cargo do: 10.SINGAPURU. (W międzyczasie turystowanie przez:
11.TAIWAN Taipei, 12.FILIPINY Manila, 13.BRUNEI, 14..INDONEZJA, Florence, Komodo, Do
Singapuru – spotkanie z „Zabawką). Dalej po lądzie: 15.MALEZJA Kuala Lumpur, 16.TAJLANDIA
Bangkok, 17.KAMBODŻA Phnum Penh. Powrót do Tajlandii, 18.MIANMA (BIRMA) Naypyitaw.
Przejechanych od startu: 26 050 km – „Zabawką” 22 850 km i innym transportem:3200 km.
(Przeciętna szybkość: 195 km / dzień)
Co z samochodem? Turcja: Istambuł – zmiana hamulców i łożyska w przednim lewym kole. Rosja:
Zabajkalsk – zgubienie kołpaka i skrzywienie felgi, Władywostok – zmiana oleju.
Malezja: Kuala Lumpur – wymiana wszystkich żarówek po prawej stronie, wymiana całych
mechanizmów hamowania w tylnych kołach. Tajlandia: Bangkok – zgubienie kołpaka.
Kambodża: Phnom Penh – Mototaxi przytarł prawy bok „Zabawce”, Bawet – kapeć
prawe tylne, Tai Pei – zmiana klocków w tyle, przetoczenie tarcz i wymiana łożyska w
lewym kole. Tajlandia, Po drodze – komplet nowych opon.
Wypadków: 0
Potrąceń: 0
Chorób: 0

Posted in Azja 2018 | Comments Off on Azja Wschodnia (2)

PĘTLA AZJATYCKA W PYTANIACH

Podróż dookoła świata okrążając kontynenty. Okres 10 lat. Azja jest jednym z ogniw w łańcuchu światowym.

Co to jest? Podróż- rajd
Gdzie? W Azji
Którędy? Po obrzeżach kontynentu
Który kontynent? Siódmy
Czym? Samochodem
Jakim? Toyotą Corollą Kombi, 2003
Silnik? 2000cc, diesel
Z kim? W pojedynkę
Rozpoczęcie? Z Warszawy, Polska
Miejsce startu? Polonezkoy – Turcja
Kiedy? Czerwiec 2018
Czas podróży? Około 10 miesięcy
Podróżnik- wykonawca? ANDRZEJ Jędrek SOCHACKI
W jakim wieku? Przekroczona 70-tka
Logistyka? „ Centrum Wagabundy” Phoenix Arizona USA,
Patronat Strategiczny? Centrum Wagabundy
Patronat Główny? Polski Związek Motorowy, Automobilklub Polski
Patronat Medialny? AzPolonia, Życie Kolorado, Polska Gazeta, Super Express, Radio 4,
Patronat Zwykły? Gmina Targówek Warszawa, Stowarzyszenie Polska Wschód, PGR Bródno Warszawa
Ile krajów? – 25
Trasa? Polska, Turcja, Rosja, Płd. Korea, Singapur, Tajlandia, Mianma, Bengalia, Indie, Iran, Turcja, Polska
Długość? Około 50 tys km
Powód? Czy jest to możliwe?
Dedykacja? Moim rówieśnikom
Sponsor? Własna kieszeń
Koszt? >20 tys USD
Ubezpieczenie? Osobiste ryzyko
Dokumenty? Międzynarodowe prawo jazdy, rejestracja, polski paszport, Carnet de Passages.
Miejsce mety? Polonezkoy – Turcja
Miejsce zakończenia podróży? Targówek Warszawski, Polska
-Centrum Wagabundy
Mombaj, Indie, 2018

Posted in Azja 2018 | Comments Off on PĘTLA AZJATYCKA W PYTANIACH

Wybitny Polak

03/15/2018
Andrzej Sochacki
222 E. Indianola Ave,
Phoenix Arizona 85012
asochacki@yahoo.com
Szanowny Panie,
mamy zaszczyt poinformować, iż decyzją Kapituły został Pan laureatem
tegorocznej edycji Konkursu „Wybitny Polak” na Zachodnim Wybrzeżu
USA w kategorii „osobowość”. Nagroda ta jest wyrazem uznania za Pana
sukcesy oraz zaangażowanie w promocję Polski poza jej granicami.
Serdecznie gratulujemy!
Konkurs „Wybitny Polak” to inicjatywa Fundacji Polskiego Godła
Promocyjnego, której celem jest kreowanie pozytywnego wizerunku
Polaków poprzez promowanie i nagradzanie ich osiągnięć.
Uroczyste wręczenie nagrody odbędzie się w Konsulacie Rzeczypospolitej
Polskiej w Los Angeles podczas obchodów Dnia Konstytucji 3 Maja oraz
Święta Polonii w pierwszym tygodniu maja. Dokładna informacja
dotycząca uroczystości zostanie przesłana przez Konsulat.
Z wyrazami szacunku
Kapituła Konkursu „Wybitny Polak”

Posted in Rózne | Comments Off on Wybitny Polak

Półwysep Indochiński

Malezja
Była środa. Szybko dobiłem z Singapuru do granicy malezyjskiej w słoneczku po wspaniałej autostradzie. A tam niby podobnie ale nie to samo co w Europie. Ubogo z napisami informacyjnymi dla podróżujących za wyjątkiem jednego: „Przy wyjeździe z minimum 1/4 tanku paliwa, kara pieniężna gdy mniej”. Drogi Singapur wyciska z odwiedzających ile może i to z zastraszeniem.
Celnicy nie wiedzieli co zrobić z Carnet de Passage. Szukałem z pracownikiem granicznym miejsca by podbić ten stary dokument wymyślony 60 lat temu. Upłynęła godzina niepotrzebnie po chodzeniu od drzwi do drzwi. W końcu jeden oficer posłuchał się mnie i wstawił pieczątkę w dokumencie a kupon położył sobie na biurku. Niby kraje bogate a ruch podróżniczy nie istnieje. Rozbudowuje się przemysł turystyczny – biura podróży, naganiacze, przewodnik, bierny turysta z gotówką i plan wycieczki z góry ustalony, hotele drogie. Trudno jest zrozumieć, siła wyższa.
Na granicy malezyjskiej wbili pieczątkę do paszportu i to wszystko. Musiałem tylko wykupić plastikowy „pass” na przekraczanie bramek. Kolejka na pierwszej stacji benzynowej, wszyscy tankują tańsze paliwo.
Kuala Lumpur
Przez płatne bramki, rozsiane często dojechałem do końca autostrady by dalej szeroką ulicą pojechać przez miasto. Zajechałem pod budynek konsulatu nieco za późno. Spotkałem tam interesanta, który przybył również po czasie. W rozmowie okazało się, że to Irańczyk, który pomógł mi kilkanaście lat temu w Teheranie dotrzeć do polskiej placówki potłuczony po wywrotce na harleyu w podroży dookoła świata. Ale zbieg okoliczności! Następnego dnia byłem jego gościem na rodzinnym podmiejskim pikniku w Janda Baik parku. W powrotnej drodze zatrzymaliśmy się by podkarmić wolno żyjące małpy wrednie zachowujących się do ludzi.
Masoud mieszkający od lat w Malezji jest zainteresowany wizytą biznesową w Polsce. W piątek razem byliśmy goszczeni przez konsula Jarosława Mikusa. Następna niespodzianka. Jedna z pracownic usłyszała moje nazwisko przyszła z ciekawości do gościnnego pokoju. Okazało się, że pamięta mnie z odwiedzin placówki w Kopenhadze kiedy jechałem tym samym harleyem dookoła świata. Oficjalne spotkanie zamieniło się w przyjazną atmosferę w duchu podróżniczym. Czas upłynął szybko. Co za inne uczucie, kiedy w polskiej placówce spotyka się rodaków a nie kogoś mówiącego po polsku. Razem budujemy dobre imię swojego kraju w świecie. Placówka dyplomatyczna to część mojego kraju a nie jakaś obca ziemia jak w Singapurze na której życzliwość dla swoich nie ma miejsca.
Następnych kilka dni upłynęło z wizytą u mechanika by usunąć usterki w „Zabawce”, na zwiedzaniu miasta i wieczorowych kolacjach wokoło najwyższego budynku w kraju – „Tween Tower”. Miejscowi urządzają sobie wieczorowe spotkania i przechadzki wokół kolorowej fontanny. Ostatni raz odwiedziłem Kualę Lumpur kilkanaście lat temu. Miasto nie do poznania. Jeszcze tyle dźwigów pracujących na wysokościowcach nie widziałem na raz.
W domu Masouda odczucie rodzinne. Spróbowałem palić wodną fajkę, którą podpalali sobie po kolacji domownicy. Przyjemny zapach ale nie przypadło mi te ćpanie do gustu. …Koniecznie odwiedzę w drodze powrotnej pozostałą rodzinę w Teheranie z którą nawiązałem już kontakt.
Nadszedł czas wyjazdu, Masoud wskazał mi wyjazd na autostradę w stronę Tajlandii. Wyjechałem z dietetycznym ciastem domowego pieczenia wciśniętym mi w ostatniej chwili.

Tajlandia
Na granicy ulga, stempel do paszportu i nic więcej po obu stronach. Z ulgą rozpocząłem długą jazdę na północ. Zatrzymania na nocleg w miejscach wyznaczonych przy większych stacjach benzynowych z małymi centrami handlowo-usługowymi. Czuje się trochę luzu widząc dużo prywatnych samochodów. Ludzie mili i rozmowni. Podjadanie sobie wyrobów kulinarnych prosto z ruchomych stoisk i małych sklepików.
Jazda przez kraj wyznania buddyjskiego powoduje odczucie innego świata. Co zabudowanie to małe posążki czy świątynie ustawionymi z frontu. Chodzący mnisi buddyjscy w pomarańczowych sułtanach na bosaka zbierają podarki żywnościowo – pieniężne od swoich wiernych podobnie jak u nas ksiądz po kolędzie, ale raz w roku. Tam mnichów w różnym wieku chodzących po ulicach spotyka się nagminnie dźwigających daniny pod szatami.
Koguty, małpy, krowy, lwy i inne zwierzęta ozdabiają frontowe części zabudowań i zagród. Tu nie ma miejsca na szerzenie innych religii.
Wjechałem do Bangkoku w deszcz. Pokręciłem się po mieście by w końcu odpocząć w motelu z wynajęciem godzinowym. Tam zawsze są miejsca. Z nich korzystałem też w podróży po Azji harleyem.

Kambodża
Wyjechałem z Tajlandii z pieczątką w paszporcie bez problemu. Problem dopiero zaczął się po stronie Kambodży gdy po odprawie na policji i otrzymaniu wizy przyszedł kolej na odprawę celną. Graniczny celnik, to stanowisko fikcyjne, nie ma nic do powiedzenia. Żebym mógł przejechać kraj musiałem zaczepić o Ministerstwo Turystyki, Cła i Transportu w stolicy.
„Zabawka” została na granicy a ja autobusem typu „bus hotel” pojechałem nocą załatwić przepustkę. Pięć dni czekania na pozwolenie przejazdu oznajmił urzędnik ministerialny. Zatkało mnie, …nie miałem wyboru, pozostało znalezienie hotelu.
Podczas rozmowy z urzędnikiem usłyszałem dzień dobry. Odwróciłem się i zobaczyłem wszystkich kolorowych, …chyba się przesłyszałem. Ale za kilka minut usłyszałem dziękuję, to już nie przesłyszenie, to siedzący z tyłu ministerialny pracownik uśmiechnął się. Poczekałem na korytarzu wyszedł i poznaliśmy się. Otóż pan Virak studiował w Polsce ekonomię sześć lat i zaczepił się w Ministerstwie Turystyki. Znał urzędników po imieniu. Zaoferował mi pomoc w porę. Przyspieszył odebranie poparcia na poruszanie się po kraju. Po dwóch dniach wróciłem na granicę.
Po następnych godzinach dodatkowego czekania w biurze celnym otrzymałem dokument na jazdę do granicy wietnamskiej wg ustalonej marszruty. Tak wygląda biurokracja w kraju rozwijającym się.
Główną szosą w deszczu wypatrując dziury w asfalcie zbliżałem się do granicy wietnamskiej. Pech! 10 km przed złapałem gumę, dodatkowa strata czasu. Jakaś przestroga w tym się kryje, pomyślałem. Zaplanowałem na drugi dzień przekroczyć granicę wietnamską. Dokumenty z Kambodży wskazują, że nie będzie problemów ale ja mam inne przeczucie.
Pomimo małych przeszkód w tej ciekawej wydłużającej się podróży dobre samopoczucie nie opuszcza mnie.

Pozdrawiam z granicy Kambodży, 17 kraju mojej podróży! -Jędrek

Nieco statystyki:
Dni w podróży: 94
Ilość krajów: 17
Trasa: „Zabawką” po lądzie: – Europa: 1.POLSKA (Warszawa, Kraków), 2.SŁOWACJA, 3.WĘGRY,
4.SERBIA, 5.BUŁGARIA. 6.TURCJA Polonezkoy, 7.GRUZJA Batumi, Tbilisi, 8.ROSJA Wołgograd,
Samara, Omsk,Tomsk, Irkuck, Czita, Chabarowsk, Władywostok. Promem do: 9.KOREI PŁD, jazda
z Donghae do Pusan. Cargo do: 10.SINGAPURU. (W międzyczasie turystowanie przez:
11.TAIWAN Taipei, 12.FILIPINY Manila, 13.BRUNEI, 14..INDONEZJĘ, Florence, Komodo, Do
Singapuru – spotkanie z „Zabawką). Dalej po lądzie: 15.MALEZJA Kuala Lumpur, 16.TAJLANDIA
Bangkok, 17.KAMBODŻA Phnum Penh.
Przejechanych od startu: 21 000 km – „Zabawką” 19 550 km i innym transportem: 1500 km.
(Przeciętna szybkość: 225 km / dzień)
Co z samochodem? Turcja: Istambuł – zmiana hamulców i łożyska w przednim lewym kole. Rosja:
Zabajkalsk – zgubienie kołpaka i skrzywienie felgi, Władywostok – zmiana oleju.
Malezja: Kuala Lumpur – wymiana wszystkich żarówek po prawej stronie, wymiana całych
mechanizmów hamowania w tylnych kołach. Tajlandia: Bangkok – zgubienie kołpaka.
Kambodża: Phnom Penh – Mototaxi przytarł prawy bok „Zabawce”, Bawet – kapeć
prawe tylne.
Wypadków: 0
Potrąceń: 0
Chorób: 0

Posted in Azja 2018 | Comments Off on Półwysep Indochiński

Rozłąka z „Zabawką”

Czas bez stalowego przyjaciela.

Wczoraj opuściłem Władywostok, dziś w niedzielę 1 lipca 2018, parę godzin po upływie ważności pobytu w Rosji wylądowałem w Korei Południowej na lotnisku w Incheon znajdującym się na jednej z wysp Seulu. Doczekałem do rana by zamieszkać w „Gest House” kilkadziesiąt kilometrów od centrum stolicy.
Na telefon z lotniczej informacji podjechała mała limuzyna. Warunki wczasowe. Pokój, lodówka wypełniona prowiantem na śniadanie, telewizor, Internet i wyposażona kuchnia do dyspozycji. Właścicielka objaśniła obsługiwanie i z życzeniami miłego pobytu zniknęła do następnego dnia zostawiając telefon w razie potrzeby. Wszystko w stylu „B & B” (bed and brekfast).
Padało cały dzień, nadrabiałem spanie i przegląd korespondencji. Wieczorem zajrzał jej mąż z pytaniem – w czym pomóc? Zabrał mnie na kolację i pomógł ułożyć plan na następny dzień.
Po wczesnym śniadaniu podwiózł mnie do stacji metra a dalej byłem zdany na siebie. Wykupiłem bilet w automacie i kilkanaście stacji z przesiadką pojechałem do centrum Seulu. Prawie bez błądzenia w strugach deszczu dobiłem do Rosyjskiej Ambasady, wypełniłem elektroniczną ankietę i z kopią pojechałem do turystycznego biura po wizę. Tam zażądano „Volczer Turystyczny” i osobiste ubezpieczenie na Rosję. Bez tych poświadczeń nie ma mowy o otrzymaniu nowej wizy. Pech, wszystko zostało w samochodzie. Poprosiłem o rozmowę z konsulem. Zgodził się na wydanie wizy. Dla potwierdzenia, że mój samochód jest w Władywostoku podałem mu hasło internetowe GPS-u: Emtrack.eu/sochacki i po sprawdzeniu pozycji „Zabawki” pozostał mu tylko uśmiech na twarzy. …Odbiór wizy następnego dnia. Wróciłem do hotelu zmoknięty i zmęczony lecz zadowolony z obiegu sprawy. Zużyty bilet zwróciłem maszynie i otrzymałem jakąś część jego wartości.
Następnego dnia pojechałem po wizę i nie tracąc czasu w deszczowej pogodzie pognałem na lotnisko by znaleźć się jak najszybciej z powrotem w Rosji. Część nocy przespałem na lotnisku.
Dużo wrażeń z krótkiego wypadu zostało w pamięci. Wagony metra zatrzymują się na wysokości drzwi w szklanej ścianie peronu. Nie ma mowy o jakimś przypadkowym wypadku. W każdym wagonie znajduje się miejsce dla ciężarnej niewiasty. Obsesja w używaniu I-Phonów, starzy czy młodzi trenują paluszki. Gdy robią przerwę to na odpoczynek z zamkniętymi oczami. „Wi-Fi” w każdym wagonie osiągalne automatycznie. Informacja na każdym piętrze podziemia. Wyjścia z metra z azymutem wskazującym wyraźnie nazwę ulicy i jej numer. Miasto czyste z dużą ilością małych różnorakich restauracji wystawiających zdjęcia z potrawami i ich cenami. Nazwy ulic, reklamy, napisy jak i menu w językach (koreański, japoński i angielski). Wyspy Seulu połączone mostami i dużymi arteriami. Po ulicach mkną przeważnie pojazdy ze znakiem „Kia”. Dziewczyny w mini spodenkach dodają uroku. Przystanki metra jak i miejskiej komunikacji zadaszone przed słońcem lub deszczem. …Daleko nam do podobnego zmodernizowania naszej stolicy.

Władywostok drugi raz
Rankiem na „Morskiej Stacji” udałem się do okienka by załatwić transport „Zabawki” do Korei Południowej. Musiałem się spieszyć, środa, prom odpływa po południu. …Niestety nic z tego, zabrakło miejsc. A ponadto przepisy się zmieniły. Trzeba wywóz samochodu załatwiać przez agenta do spraw morskich.
Musiałem kupić pasażerski bilet, opłacić transport „Zabawki”, brokera i inne dodatkowe sprawy. Niesamowita i kosztowna biurokracja. W dodatku pozostał tydzień czekania w kiepskiej pogodzie. …Niepotrzebnie się spieszyłem.

Kilka dni zeszło mi na odsypianiu, pisaniu i zwiedzaniu. Opłaciłem hotelik z parkingiem dla „Zabawki”. W między czasie poznałem się z prezesem „Domu Polskiego” – Andrzejem Sapiołkinem, który nie miał specjalnie czasu. Poznałem też Tatianę – wnuczkę emigrantów piszącą po rosyjsku historię Polaków osiadłych w Władywostoku. Kilka starszych osób polskiego pochodzenia spotyka się z okazji świąt w pomieszczeniu kościoła katolickiego dzięki przychylności proboszcza o. Murona rodem z USA, by poplotkować sobie w języku rosyjskim i nic po za tym. Podobnie działają inne polskie kluby …teoretycznie. Dla osób przejezdnych brak im czasu, każdy ma swoje sprawy. …Ale i to należy chwalić by świat zauważył istniejącą polskość topiącą się w miejscowej diasporze. Na pamiątkę w dowód poznania zostawiłem jedną ze swoich książek.

Dzień przed opuszczeniem Władywostoku odprowadziłem „Zabawkę” po zatłoczonych ulicach na portowy parking gdzie zaopiekował się broker. Wszystkie prawie pojazdy sprowadzone z Japonii z kierownicą po prawej stronie. Nikomu to nie przeszkadza. W dniu wypłynięcia dojechałem do promu by odbić razem z „Zabawką” od brzegu w stronę koreańskiego portu Dohghe.
Dobowa podróż. Zabawka stała w bagażowni a ja piętro wyżej oglądałem TV w promowej restauracji z innymi pasażerami. Ruble od tego momentu straciły ważność nabywczą, zyskały wartość pamiątkową.

Chwilowo razem z „Zabawką”
Po dobiciu promu do portu w Donghe i sprawnej odprawie graniczno-celnej wyjechałem przy ładnej pogodzie na miasto. Odetchnąłem trochę. Obrałem azymut na Pusan, międzynarodowy morski port, skąd planuję wysłać „Zabawkę” do Singapuru a nie do Wietnamu jak zamierzałem. Piękną autostradą brzegiem morza po kilku godzinach jazdy znalazłem się w centrum drugiego największego koreańskiego miasta. Hotele i te dla z plecakami drogie.

Przez przypadek zatrzymałem się przed budynkiem sauny „Trzy delfiny”, znanym każdemu. Wykorzystałem ten postój, zaparkowałem samochód i poszedłem zorientować się. …Wykupiłem bilet dobowy (w tym SPA, różnego rodzaju sauny, jakuzi, masaże fotelowe, restauracje, czynne całą dobę z możliwością przespania się na ciepłej podłodze). Tylko 10 dolarów. Pasowało mi. …Dookoła słyszałem język rosyjski. To robotnicy rosyjscy tam pracujący, wyjechali za chlebem. Drugiego dnia nałaziłem się po krętych starych uliczkach na zboczu góry. Natrafiłem na dwukondygnacyjny katolicki kościół wkomponowany w górskie wzniesienie z widokiem na miasto. Odbywała się msza święta, doczekałem do końca. Na dole czekały smakołyki z kubkami słodkich napojów zrobionych przez tamtejsze gospodynie. Po poznaniu się z niektórymi dowiedziałem się, że z transportem do Singapuru będzie nie wesoło.
Następnego dnia poznałem w saunie Rosjanina pracującego na dyrektorskim stanowisku w morskiej firmie kontenerowej. Nie potrzebowałem nic więcej do szczęścia. Vladimir zaopiekował się moim problemem. Za kilka dni „Zabawka” płynęła do Singapuru z którego planowałem jazdę lądem w stronę Europy. Kilka dni spędziłem w jego towarzystwie poznając ciekawe miejsca jak i restauracje.

Kilkudniową rozłąkę z „Zabawką” wykorzystałem na odwiedzenie Tajwanu, Filipin, Brunei i Indonezji. Wszędzie skracałem pobyt z powodu pogody deszczowej, która mnie prześladowała. W Taipei wykupiłem turę autobusową na zwiedzenie miasta. Bogaty kraj, wszystko zorganizowane, raj dla motocyklistów. W Manily przypomniałem sobie jazdę „Dżipney”. Po dwóch godzinach lotu wylądowałem na Brunei, kraju pod panowaniem Sułtana. Był to 14 kraj z lewostronnym ruchem w moich podróżach. Nic specjalnego, ludzie chowani w dyscyplinie muzułmańskiej krótko bez spełniania prywatnych marzeń. Nie zatrzymałem się na indonezyjskiej Bali, którą odwiedziłem kilka lat temu. Poleciałem dalej do Moumere – stolicy wyspy Flores.
Dla urozmaicenia mego turystowania celebrowałem swoje 70 urodziny na wyspie indonezyjskiej – Komodo, gdzie żyją największe i najstarsze jaszczurki świata Komodo. Widoku tych zwierząt nie da się opisać, trzeba zobaczyć te dragońskie mięsożerne potwory, które w zeszłym roku pożarły jednego turystę i tubylca – ich opiekuna. Dostałem się tam ze swojej bazy na katolickiej wyspie Flores po kilkudniowej jeździe busami. Flores zaszczycił wizytą papież Jan Paweł II podczas pielgrzymki po Azji. Nie obeszło się bez odwiedzin katedry i pokoju odpoczynku dla papieża. Wszystko, to dzięki poznanemu wcześniej w Władywostoku indonezyjskiego misjonarza. Wyspa Flores była moim punktem zwrotnym tej ciekawej azjatyckiej podróży.
…Z przesiadką w Jakarcie doleciałem do Singapuru, 13 kraju w mojej przygodzie, by pojechać dalej „Zabawką” na północ przez Malezję, Tajlandię, Kambodżę, Wietnam, Laos, Birmę i dalej na zachód kontynentu przez Bangladesz w stronę Europy.
…Malezyjski taksiarz pomógł mi w znalezieniu niedrogiego miejsca noclegowego, znanego turystom z plecakiem. W planach było szybkie odebranie samochodu. W rzeczywistości straciłem 10 dni by dobrnąć do odpowiedniego pracownika portowego. Szlak mnie trafiał jak byłem odsyłany od drzwi do drzwi przez młode urodziwe urzędniczki z sąsiadujących krajów nie rozumiejących swoich zawodowych kompetencji.
W między czasie potrzebowałem pomocy z polskiej placówki dyplomatycznej. Dzwoniłem kilka razy by rozmawiać z p. konsulem Janem Wójcikiem bez szczęścia, albo wyszedł albo jeszcze nie wrócił. Sekretarka p. Jola odesłała mnie do firm przewozowych na odwal się. Jak powiedziałem innej pani, że mi zależy na rozmowie z konsulem a nie z sekretarką to wieczorem skontaktował się i bez słowa w czym mogę pomóc powiedział, że to nie placówki sprawa. Nie dał mi nawet szans wypowiedzenia się. No, ale obeszło się bez pomocy polskiej placówki dyplomatycznej. Zdaża się, że pracują jeszcze na placówkach nieodpowiednie osoby za podatnika pieniądze lecz nie dla niego. To niejednokrotne przypadki w moich podróżach światowych w których staram dołożyć cząsteczkę do dobrego imienia Polski w świecie za swoje oszczędności.
W międzyczasie oprócz zwiedzania miasta w jego chińskiej i indyjskiej części byłem uczestnikiem celebrowania 53 rocznicy niepodległości spod jarzma sułtanowej Malezji. Ten mały kraj jest obecnie jednym z najbogatszych w zachodnio-południowej Azji, który staje się symbolem miasta „Miki Mouse” Disneylandu amerykańskiego dla azjatyckiej ludności. Jeden minus to: wszystko drożeje z dnia na dzień i odstrasza turystów z plecakiem. Rozwija się tu przemysł turystyczny na wysoką skalę.

Nadszedł 11 dzień załatwiania odbioru samochodu. Nareszcie natrafiłem na odpowiedniego pracownika portu. Po rozmowie z menadżerem działu składowania i załatwieniu formalności związanych z jego odbiorem w poniedziałek 13 sierpnia będę mógł wyjechać z portu dalej w swoją trasę obrzeżami Azji. Oby!
Poniedziałek. Wszystkie formalności związane z odbiorem samochodu mam w ręku. Mogę odebrać „Zabawkę”. Przyszedł czas na odprężenie. Wróciłem do hotelu, wybrałem się ostatni raz zobaczyć niektóre miejsca. Wieczorem kolacja w towarzystwie Rosjanek, mama z córką zaprosiły mnie do towarzystwa. Nie na próżno, były zainteresowane w sprawą zaproszenia do Polski. Dadzą znać kiedy.
W 13 dniu rozłąki z pojazdem wyjechałem osobiście z konteneru i za Derkiem, kierownikiem składu przesyłek pojechaliśmy na obiad i do redakcji największej chińskiej bazy korespondencyjnej podzielić się przygodą. Tam zaproszono mnie na interwiu i na sesję zdjęciową „Zabawki”, która była jedynym pojazdem z rejestracją polską, może i europejską, w tym kraju. Wieczorem wspólnie z innymi dziennikarzami, Derka przyjacielami, spędziliśmy kolację przy koncercie redakcyjnej młodzieżowej grupy instrumentalno – wokalistycznej, oczywiście mieszanym językiem, chińsko angielskim.
Po krótkiej singapurskiej nocy i po lekkim śniadaniu z dobrym samopoczuciem w sprzyjającej pogodzie pojechałem na północ wyspy do przejścia granicznego z Malezją.

Pozdrowionka z Singapuru, 13 kraju mojej podróży! -Jędrek

Nieco statystyki:
Dni w podróży: 73
Ilość krajów: 13
Trasa: „Zabawką” po lądzie: – Europa: 1.POLSKA (Warszawa, Kraków), 2.SŁOWACJA, 3.WĘGRY,
4.SERBIA, 5.BUŁGARIA.
Start przygody azjatyckiej: 6.TURCJA, Polonezkoy, 7.GRUZJA, Batumi, Tbilisi, 8.ROSJA Wołgograd,
Samara, Omsk,Tomsk, Irkuck, Czita, Chabarowsk, Władywostok. Promem „Zabawka” do: 9.KOREI
PŁD. Donghae, Pusan. Cargo do: 10.SINGAPURU. (W międzyczasie turystowanie przez:
11.TAIWAN, 12.BRUNEI, 13.INDONEZJĘ, Florence, Komodo do Singapuru – spotkanie z „Zabawką).
Dalej po lądzie: azymut 14.MALEZJA
Przejechanych od startu: 17 600 km – „Zabawką”: 16 600 km, innym transportem: 1000 km
(Przeciętna szybkość: 240 km / dzień)
Co z samochodem? Turcja: Istambuł – zmiana hamulców i łożyska w przednim lewym kole. Rosja:
Zabajkalsk – zgubienie kołpaka i skrzywienie felgi, Władywostok – zmiana oleju.
Malezja: Kuala Lumpur – wymiana wszystkich żarówek po prawej stronie, wymiana całych
mechanizmów hamowania w tylnych kołach.
Wypadków: 0
Potrąceń: 0
Chorób: 0

Posted in Azja 2018 | Comments Off on Rozłąka z „Zabawką”

Już w drodze

Pojechałem z Polski przez Słowację, Węgry, Serbię, Bułgarię do Turcji, która była krajem rozpoczynającym moją podróż dookoła Azji. Niedaleko Istambułu z „polskiej kolonii” – Polonezkoy (dawny Adampol) po małym odpoczynku i uroczystym pożegnaniu przez wójta Friedrika Nowickiego w towarzystwie Agnieszki Ryży i innych zacnych osób osady wystartowałem dnia 7 czerwca 2018 roku na wschód kontynentu w stronę Rosji.

Dlaczego wybrałem te miejsce? Otóż Polonezkoy leży w Azji w prowincji Beykoz, prawie na pograniczu z Europą. Odwiedzałem go poprzednio trzy razy: w 1979 r. VW-garbusem, w 2007 r. VW-Caddym i w 2012 r. Volvem. Powód? Jest to jedyny kawałek polskiej wsi poza granicami kraju który otrzymali chłopi za walkę o niepodległość swojej Ojczyzny będącej pod zaborami (Rosyjskim, Austriackim i Pruskim). W 1858 roku w Paryżu książę Adam Czartoryski podpisał ustawę dla Adampola gwarantującą funkcjonowanie osady. Tam zawsze czuję się jak w Polsce. Więc i tam planuję zamknąć swą patriotyczną pętlę wokół Azji.
Skróciłem planowany postój w Polonezkoy gdyż wyruszyłem w podróż z tygodniowym opóźnieniem a do przebycia czekała cała Azja wzdłuż Syberii aż do Władywostoku. W dodatku zaczęła się pora deszczowa.
Po dwóch dniach jazdy non stop przez Samsun w popadującym deszczyku, południową stroną Morza Czarnego dotarłem do Gruzji, kraju znanego mi z poprzednich odwiedzin za czasów studenckich kiedy był jednym z republik byłego Związku Radzieckiego. Na granicy odprawa sprawna. Chodząc po plaży w Batumi wspominałem miło dawne czasy.
Po wyzwoleniu się spod płaszcza komuny zniknęły wszystkie napisy rosyjskie. Nazwy widnieją w gruzińskim i angielskim języku choć z ludźmi porozumiewałem się po rosyjsku. Demokracja na całego, mnóstwo kantorów wymiany walut, sprzedawczyków ulicznych, uśmiechniętych dziewczyn, naganiaczy hotelowo restauracyjnych typu „Go-Go” robią tłok na ulicach. Ciekawy świat, bieda i bogactwo, krowy leżące i kroczące po ulicach, rudery i nowoczesne hotele. Ulice pokryte betonowymi płytami, doły i psy wałęsające się, ludzie plączą się po jezdni pomiędzy pojazdami bez żadnych regół itp. To wszystko wskazuje, że jeszcze daleko temu krajowi do przeciętnego standardu europejskiego.

Przez Rosję
W górzystej części kraju przekroczyłem granicę z Rosją. Od razu poczułem różnicę w załatwianiu dokumentów. Biurokracja nie zmniejsza się wcale od lat, strata czasu nie do odrobienia. Wąwozami górskimi wśród pokrytych śniegiem zboczami udałem się przez Wołgograd do Samary, Czelabińska dalej na wschód do Omska, Nowosybirska, Krasnojarska, Irkucka nie mając czasu na odpoczynek. Na dłuższy postój zatrzymałem się w Tomsku odwiedzając starych przyjaciół z lat studenckich. Niektórzy pracują w dziale sztuki i muzyki. U nich odpocząłem i podjadłem sobie w domowej atmosferze. Wszyscy trzymają się dobrze. Wybrałem się też z nimi na koncert symfoniczny zamykający okres przedwakacyjny. …„Zabawka” stała bezpiecznie niedaleko na płatnym parkingu.
Jadąc dalej w stronę Władywostoku zatrzymywałem się jak zwykle na krótkie odwiedziny przyjaciół w Irkucku, Ułan Ude, Czita czy Chabarowsku. …Wielu z nich już odeszło. W Irkucku gdzie żyje najstarsza polonia, jak zwykle ugościł mnie stary przyjaciel, dawny prezes „Ogniwa” – prof. Eugeniusz Wrzeszcz. Obecna prezes p. Helena miała grafik zajęć wypełniony.
Wsie rosyjskie za Uralem nic się nie zmieniają. Stare drewniane zabudowania pokryte eternitem rozwalają się nagminnie. Widok przykry jak porównam z europejską częścią. Tylko w niektórych miastach przybywa nieco większych budowli wypełniając urbanistyczne luki. Przy drogach ludzie siedzą na stołkach i dorabiają sobie do skromnych wynagrodzeń sprzedając płody ze swoich działek i ogrodów. Jedynie autostrada syberyjska pociesza. Dobiega końca jej budowla i pokryta zostaje asfaltem po którym jeżdżą po wariacku transportowe ciągniki drogowe stwarzając niebezpieczeństwo jazdy. Jeszcze nie zakończyły się wszystkie roboty drogowe a już odbywa się łatanie nawierzchni po części tak sfalowanej, że się mdło robi od huśtania. Czasem wpadałem z nienacka w dziury aż wycieraczki się włączały same i zęby zgrzytały.
To samo dzieje się w Afryce na szosach budowanych przez Chińczyków gdzie wysiadają przednie zawieszenia kół. Niektóre fragmenty syberyjskiej arterii pozostały jeszcze w kondycji sprzed kilkudziesięciu lat, ziemia i kamienie, po której ja przedzierałem się podczas swoich poprzednich wokołoziemskich wypraw (samochodem i motocyklem).
Stołując się po drodze w różnych jadłodajniach nabawiłem się niepotrzebnych sensacji żołądkowych które były moją zmorą przez dłuższy czas. Przeważnie na nocleg zatrzymywałem się na strzeżonych większych stacjach benzynowych połączonych z restauracjami. Tam korzystałem z prysznicu , „wi-fi” czy telewizji. W ten sposób podczas przystanków obejrzałem w TV wszystkie mecze polskiej drużyny na mundialu. Chłopcy nie spisali się, grali bez ducha walki …panowie, przegrywając ze słabszymi drużynami walczącymi twardo i z sercem do ostatniego gwizdka dla swoich krajów. Szkoda. Nasi potrafią też to samo ale za pieniądze ganiać jak „fafiki” w obcych klubach. …Jechało mi się smutno dalej.

W Czita spotkałem rodaków tam urodzonych jadących do Chin, powiedzieli mi, że w Zabajkalsku na granicy potrzeba mieć tylko ważne papiery samochodowe i ważną wizę w paszporcie. …Dałem się namówić i pojechałem za nimi. Oni przejechali. Ja tylko narobiłem sobie kłopotów. Wróciłem z powrotem i pojechałem do Władywostoku wg założonych planów. Nie stać mojego sponsora na opłacenie przejazdu „Zabawką” lądem na południe Chin do Wietnamu.

Władywostok
W końcówce Azji przez kilkadziesiąt kilometrów wjechałem piękną amerykańską autostradą prawie do centrum Władywostoku. Nie do poznania miasto, które przeszło metamorfozę w ostatnich kilkunastu latach. Wciąż się rozrasta. …Ledwo co zdążyłem zajechać do ostatniego rosyjskiego miasta przed kończącym się terminem ważności wizy.
Rozpędem zajechałem pod Morski Dworzec gdzie mają przystanek statki jak i pociągi czy autobusy. Tak jak kiedyś i obecnie był to mój punkt orientacyjny w mieście. W sąsiedztwie znajduje się główna poczta, urzędy miejskie, stacja łącząca miasto z odległym lotniskiem. Stąd obierałem azymut pod wybrany adres. Tym razem gubiłem się. Nowo utworzone arterie myliły mi kierunki miasta. Kiedyś w tym mieście transport publiczny jak i korzystanie z telefonu miejskiego było darmowe. Tramwaje kursowały normalnie z konduktorem, który sprawował rolę raczej porządkowego i przewodnika dla przyjezdnych. Padało i był klops z jazdy po mieście. Dawni znajomi wyprowadzili się do Petersburga.
Zatrzymałem się gościnnie w hoteliku parafialnym kościoła katolickiego, który znałem z dawniejszych odwiedzin tego przymorskiego rejonu. Był czwartek a promy do Korei odpływają w środy, raz w tygodniu. W sobotę był ostatni dzień ważnego pobytu w kraju. Co robić w takiej sytuacji? Na miejscu w urzędzie emigracyjnym nie przedłużają wiz jak w innych krajach (afrykańskich także). Trzeba było opuścić kraj. Nie ma lekko, sytuacja była bez wyjścia. Od Polski daleko.

Postanowiłem kupić lot do Korei Południowej i spróbować tam uzyskanie nowej wizy rosyjskiej by móc spokojnie, bez pośpiechu opuścić Rosję. W sobotni wieczór, godzinę przed upływem ważności legalnego pobytu byłem już po odprawie na lotnisku.

Pozdrawiam z Kraju Przymorskiego!
– Jedrek
NIECO STATYSTYKI:
Dni w podróży: 29
Przejechanych od startu: >16 000 km
Przeciętna szybkość: 550 km / dzień

Turcja: Istambuł – zmiana hamulców i łożyska w przednim lewym kole
Rosja: Czita – zgubienie kołpaka, Władywostok – zmiana oleju

Wypadków: 0
Chorób: 0

Posted in Azja 2018 | Comments Off on Już w drodze

Czas przed wyruszeniem w podróż

Wylądowałem w Polsce pod koniec marca 2018 roku. Przywitał mnie ostatni śnieg padający cały dzień. Rozgrzany pogodą arizońską aklimatyzowałem się dłużej. Nie obyło się bez wizyty u lekarza. Pogoda, zmiana czasu, dieta i środowisko zrobiły swoje.

Szukanie samochodu na Azję zajęło mi kilka tygodni. Samochód „Buick” przywieziony z USA nie sprostał wymogom. Po odbyciu rundy po Polsce i odwiedzając przyjaciół czas uciekł niepostrzeżenie.
W między czasie odbyłem wycieczkę ze Stawarzyszenia Dziennikarzy Polskich do: muzeum Gomrowicza we Wsoli, muzeum porcelany w Ćmielowie, Domu Długosza w Sandomierzu itp.

W pewnym momencie dowiedziałem się o sprzedaży używanej Toyoty, podobnej gabarytami do tej z okrążenia Afryki. Pojechałem do Gdańska i nabyłem 15 letnią „Toyotę Corollę”. Po przyjechaniu do Warszawy doszedłem do wniosku, że będzie moim stalowym przyjacielem w podróży dookoła Ązji. Nadane imię „Zabawka” pojedzie w świat.

Otrzymane wizy do Turcji, Rosji, Chin i Wietnamu poganiały mnie do przerejestrowania, ubezpieczenia samochodu i wyrobienia „Carnetu de Passage”. Z pomocą przyszli mi prezesi z Polskiego Związku Motorowego i Automobilklubu Polski oraz burmistrz Gminy Targówek. Była to dla mnie miła niespodzianka wsparcia emeryta.
W samochodzie na miejscu siedzeń zamontowałem łóżko, w tyle zainstalowałem półkę, pod sufitem wieszak i po bokach haki. To wszystko co się przyda w podróży.

Automobilklub Polski zorganizował konferencję prasową. Przed wejściem do budynku witały gości stojące dwie moje siostrzane „Zabawki” przystrojone w kolorowe nalepki – jedna szara po okrążeniu Afryki w 2016 roku i druga – biała przed okrążeniem Azji. W holu budynku zainteresował przybyłych eksponowany „Adam” (Harley-Davidson) po dwukrotnym okrążeniu kuli ziemskiej w latach 1998-2000.
Na konferencji zasiedli przy mnie – prezes Romuald Chałas i kolega uczelniany dr. Waldemar Rolewski. Zadawanym pytaniom przez gości nie było końca. Z przepysznym cateringiem i wspólnymi zdjęciami zakończyło się spotkanie.

Z opóźnieniem otrzymałem „Carnet de Pasage”, …ach ta biurokracja. Dużo rzeczy nazbierało się do zabrania (samochodowe, ubranie, pożywienie, gadżety i inne) a miejsca w środku niewiele.

Drugi czerwiec 2018.
Rankiem opuściłem dom, swoje miejsce urodzenia na Targówku by z Warszawiakami pożegnać się na Placu Zamkowym. Następnym zatrzymaniem przed opuszczeniem Polski były Łagiewniki. Tam otrzymałem błogosławieństwo na azjatycką podróż.

Pojadę w świat z zamontowanym GPS pozycyjnym firmy Emtrak – Poland by wszyscy mogli śledzić w Internecie drogę „Zabawki” po Azji. Dla zabawy proszę wpisać: emtrack.eu / sochacki.
– Jedrek Sochacki

Posted in Azja 2018 | Comments Off on Czas przed wyruszeniem w podróż

Wiadomości od globtrotera Andrzeja Sochackiego

Moi Drodzy!
Przepraszam za opóźnione wieści. Problemy zdrowotne i logistyczne zabrały mi czas.

Opuściłem swój dom na Targówku warszawskim 2 czerwca 1918 roku w podróż dookoła Azji po obrzeżach. Jest to siódme ogniwo ósmej podróży dookoła świata kontynentami, którą rozpocząłem w 2008 roku w Bostonie, USA.

Start nastąpił z Polonezkoy w Turcji – polskiej osady, istniejącej od 150 lat, leżącej niedaleko Istambułu.
Z Ułan Ude, Rosja przesyłam miłośnikom podróży Serdeczne Pozdrowienia. Jadę dalej, trzymajcie kciuki

Dla wspólnej zabawy podaję hasło pozycji samochodu: emtrack.eu / sochacki.
Więcej wiadomości wkrótce.

– Jedrek

Posted in Azja 2018 | Comments Off on Wiadomości od globtrotera Andrzeja Sochackiego

Ambitne plany Andrzeja Sochackiego

Kolejna podróż „Jędrka” wagabundy samochodem – dookoła Azji po jej obrzeżach

Wywiad dziennikarki z naszym globtroterem – Andrzejem „Jędrkiem” Sochackim

Jak wiemy, Andrzej Sochacki (Jędrek), inżynier konstruktor maszyn, nauczyciel z zamiłowania podróżnik, fotograf i dziennikarz – jest jedynym w świecie globtroterem mającym w swym worku wagabundy osiem podróży dookoła świata różnymi środkami transportowymi (samochód, samolot, jacht, kolej, motocykl) nie licząc mniejszych jak: dookoła USA, Archipelagu Karaibskiego, Skandynawii, Polski czy po Alasce, Hawajach i Ameryce Środkowej.
Podróże przez 163 kraje na sześciu kontynentach zajęły mu przeszło 12 lat ciekawego życia. I jeszcze mu mało. Obecnie jest w trakcie szykowania się do ostatniego ogniwa w podróży swojego życia, różniącej się od poprzednich, tj dziewiątej podróży dookoła świata po krawędziach wszystkich kontynentów, którą rozpoczął w 2008 roku z Bostonu, USA.
Człowiek ten nie ma strachu jeżdżąc po świecie w pojedynkę. Pomaga mu w tym ogromnie doświadczenie, znajomość języków obcych (polski, angielski, rosyjski, hiszpański, porozumiewa się w niemieckim i francuskim), pewność siebie i wytrwałość w każdych, nawet najbardziej niesprzyjających okolicznościach.

1. Dziennikarka – Grażyna Witkowska (Dz.): Jaki tym razem będzie środek lokomocji?
Podróżnik – Andrzej Sochacki (AS): Planuję pojechać jak zwykle samochodem, jeszcze nie wiem jakiej marki. Będę szukał w Polsce, mam na myśli VW lub Toyotę. W znalezieniu przypuszczam, pomoże mi jak poprzednim razem doświadczony rajdowiec świata a zarazem prezes Automobilklubu Polski pan Romuald Chałas. On wie jaki pojazd jest potrzebny na długi rajd. Według mnie, idealnym samochodem jest nieduży samochód osobowy z napędem na przednie koła (lub 4 X 4). Wysoki w podwoziu z silnikiem benzynowym nie większym jak 2 litry pojemnośći, z kontrolą szybkości i możliwie długi żebym mógł się położyć i odpocząć w czasie jazdy.

2. Dz.: Słyszałam, że to będzie ostatnia twoja długa podróż ?
AS: Nie przesłyszałaś się. Okrążeniem Azji chciabym zakończyć swoje kontynentalne podróże. To nie znaczy zrezygnować z podróżowania całkowicie. Wiek, zdrowie, samopoczucie i chęci są już nie te same. Myślę, że podróż azjatycka będzie jedną z najdłużych moich podróży nie licząc pierwszej „Garbuskiem” 40 lat temu (1977-79), kiedy wyrwałem się w świat „młody i szalony” zapominając o powrocie.
Przypomnę. W podróży byłem przeszło rok i 11 miesięcy. Przemierzyłem okolo 60 tys km i 50 krajów. Kiedy samochód płynął przez oceany ja obleciałem w tym czasie świat by dotrzeć do tych krajów do których bym nie dojechał samochodem. Redaktor Ryszard Badowski – znany z programu TV pt. „Sześć kontynentów” powiedział, że byłem pierwszym Polakiem, który zaliczył dwie podróże dookoła świata, samochodem i samolotami. Nikt inny tego nie dokonał przede mną. Obecnie, każdy może zrealizować podróże miedzykontynentalne bez problemów. Dawniej w Polsce pod skrzydłami komunistycznymi było to marzeniem. Ja, żeby podróżować musiałem podstępnie wyrwać z kraju.

3. Dz.: Jak zabierasz się do wyprawy?
AS: Szykowanie siebie i ekwipunku jest w każdej wyprawie podobne z małymi różnicami. Obecnie nie trzeba brać dużo odzieży i żywności. Dziś nie problem kupić coś po drodze. Z sobą będę wiózł płyny i prowiant suchy by móc dojadać po drodze pomiędzy dłuższymi przystankami. Będę jechał z GPSem nawigacyjnym i pozycyjnym firmy Emtrack dla łatwiejszego poruszania się po nieznanych drogach lub dojechania pod wybrany adres. Laptop będzie mi służył do wysyłania krótkich okresowych sprawozdań. Kamera do kręcenia okazyjnych filmików i aparat fotograficzny do dokumentacji. Telefon też przydaje się okazyjnie w potrzebie. Mam obecnie kilku życzliwych przyjaciół, którzy pomagą mi organizacyjnie w tej co nie bądź długiej wyprawie.
Nie jest to wyścig ale nie jest to wyprawa krajoznawcza. Jadę według nałożonego sobie celu i planu. Po drodze spotykam się z rodzinami kombatantów wojennych. Z nimi spędzam trochę chwil. Krótko bo czas ucieka, dnie stają się szybko krótkie. …Rygory nałożone sobie trzeba będzie w miarę przestrzegać.
Jadąc w pojedynkę, liczę na pomoc napotkanych ludzi gdy przyjdzie potrzeba, ponieważ nie podróżuję w obstawie i sekuracji dodatkowej ekipy. Nie zakładam, że coś nawali w wybranym samochodzie po drodze. Gdy nawali to reperuję u miejscowego mechanika. Wierzę, że będzie mi towarzyszył dobry anioł stróż; zwykle czuję tę moc.

4. Dz.: W jakim czasie planujesz ten ciekawy i niespotykany odcinek w twojej eskapadzie życia?
AS.: Żeby wykorzystać najdłuższe i najcieplejsze dnie chciałbym wyjechać z Polski w czasie wiosny (kwiecień) by jadąc przez Syberię i Chiny czuł się komfortowo.

5. Dz.: Ludzie pomyślą, że jesteś nierozsądny wybierając się w tak długą podróż samotnie.
AS.: Pomyślą ci, którzy sami nie podróżują a turystują. Podróże mają chwile ciężkie i momenty trudne. Więc nie każdego stać by się wywiązał z tych przypadkowych zdażeń na trasie. Podróżnik jest, tak myślę, trochę twardszy od turysty w zniesieniu niespodziewanych niewygód, których na trasie nie brakuje. Turysta jest inaczej nastawiony, on turystuje dla siebie, odpoczywa biernie robiąc zdjęcia, filmiki odwiedzając plaże i inne ciekawe miejsca. Przede wszystkim cieszy swoje gały. Zakwaterowanie ma przeważnie zarezerwowane przed wyruszeniem z domu. Nie nastawiony jest na jakąś większą przeszkodę czy wypadek. Podróżnik na swojej trasie też odpoczywa ale jego wyprawa jest bardziej aktywna w czasie i przestrzeni. Poświęca mniej czasu na relaks. Po podróży dzieli się swoją przygodą podczas spotkań z młodymi, zainteresowanymi wypadami w świat na warunkach bardziej surowych. Turysta po powrocie z podróży przechodzi do życia codziennego szybciej. Planuje następny wypad w następnym urlopie. W „Poradniku trampingu turysty zmotoryzowanego” szerzej jest opisana różnica pomiędzy podróżowaniem a turystowaniem.

6. Dz.: Jaki jest cel tej „wyprawy życia”?
AS.: Osobiście, to chciałbym sprawdzić się zawsze w ekstremalnych warunkach, przeżyć jeszcze razs coś niezwykłego, przełamać własne słabości – celebrując w ten sposób 40-lecie zrealizowanej wyprawy VW garbuskiem „Pryszczem” dookoła świata. Ceniąc wyprawy trampingowe, zaliczę tę najdłuższą podróż do wspaniałych przygód. Będzie to osiągnięcie „Korony turystyki trampingowej”. Jestem w wieku emerytalnym i zawsze się cieszę, że mogę swoje doświadczenie wzbogacić i przekazać młodszym, że można taką podróż odbyć bez specjalnych przeróbek w samochodzie. Trzeba mieć tylko trochę wrodzonych predyspozycji i chęci. …Jak zaznaczyłem, podróże są moim życiem i pracuję na nie, odkładam by później realizować marzenie. To każdy może osiągnąć. Obecnie znam kilku pseudo podróżników, którzy wyskoczą w świat i chcą być od razu sławni i bogaci. …Ja tak nie potrafię.
Podróżowaniem swoim zachęcam starszych, żeby się nie przejmowali wiekiem i realizowali swoje marzenia podróżnicze siedzące w nich od młodości, stale dowartościowując siebie w otaczającym ich społeczeństwie. Wpływa to dodatnio na samopoczucie. Podróże jest to rodzaj terapii, przedłużającej zdrowie i ciekawe życie. Nie mówiąc, że podróże to „Wyższy Uniwersytet Życia”, którego nie jesteśmy w stanie ukończyć. Sprawdziłem to na sobie. Drugim przewodnim celem ekstremalnej podróży jest cel patriotyczny. Będąc synem kombatanta wojennego przekazuję otrzymany glejt z Muzeum Armii Krajowej w Krakowie rodzinom kombatanckim w sprawie przekazywania do czekających pustych gablot archwalia wojenne swoich krewnych, często już nie żyjących. Żeby te cenne pamiątki nie powierały się po garażach, szafach lub innych miejscach nieprzystosowanych do tych trofeów. Tym rajdem celebruję 25 rocznicę założenia swojego „Centrum Wagabundy” w Phoenix, Arizona (1992) – klubu zrzeszającego ludzi z całego świata, klubu w polskich rękach, klubu zdrowego ducha i wolnego świata. Przystani dla każdego podróżnika.
To, że podróżuję po świecie jako Polak, z polską fantazją i z emblamatami polskimi widocznymi z daleka na samochodzie, napawa mnie radością. Swoimi wyprawami dokładam małą cegiełkę popularności i prestiżu swojemu krajowi. Do dziś utrzymuję kontakt z szerokim środowiskiem polonijnym na całym świecie.

7. Dz.: Wiem, że sam finansujesz wyprawy ale czy coś się zmienia czasami?
AS.: Tak to jest ogólnie, pracuję odkładam i realizuję swoje marzenia. Kilka razy pojechałem w świat użyczonym samochodem. Były to: 1. Wyprawa dookoła świata w 2008 roku w 28 dni po lądzie – samochodem VW-Caddy od firmy „Kulczyk Tradex” z Poznania. 2. Podróż dookoła Afryki w 2017 roku – samochodem „Toyotą Corollą” użyczoną od dealera Toyoty z warszawskiej Woli p. Piotra Sójki. Inne środki transportowe jak i wszystkie wyprawy finansowałem z własnej kieszeni. Nie wychodzi mi uśmiech do ludzi o pomoc, która by się przydała bardzo do rozszeżenia moich pętli światowych. Nie mogę sobie pozwalać na jakieś dodatkowe atrakcje z powodu emerytalnego budżetu. …Może, kiedyś uśmiechnie się szczęście.

8.Dz.: Kiedy, jaką trasą i skąd rozpoczniesz swoją podróż?
AS.: Planuję wyruszyć z podwórka swojego domu, rodzinnej kolebki na warszawskim Targówku by pożegnać się z Warszawiakami jak zwylke na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Zamkowym pod Kolumną Zygmunta.
Następnym przystankiem będzie Krakowski Rynek i pożegnanie się z Polakami przed opuszczeniem Polski.
Przez Europę do Turcji gdzie oficjalny start podróży azjatyckiej nastąpi z Polonezkoy – 150 letniej polskiej osady niedaleko Istambułu, dawnego Adampolu, założonego przez księcia Adama Czartoryskiego. Stamtąd przez Gruzję, dalej na wschód przez Rosję, na południe przez Chiny, Wietnam, Singapur, dalej na zachód przez Indie, Iran do Turcji by zakończyć azjatycką podróż w Polonezkoy. Następnie powrót przez Europę do Warszawy – miejsca startu. Myślę, że zajmie mi około roku ta podróż i pokonam około 50 tys km przez 23 kraje. W praktyce zobaczymy.
Tą podróżą chciałbym upamiętnić: 1. 100-letnią rocznicę Niepodeległości Polski, 2. 70-tą rocznicę stracenia Rotmistrza Witolda Pileckiego w więzieniu na Mokotowie, tam gdzie mój ojciec nabawił się gruźlicy przez polewanie mu wodą cementowej podłogi w celi. 3. 90-lecie powstania „Towarzystwa Przyjaciół Ulicy”, którego jestem członkiem a także upamiętnić swoje 70-letnie urodziny.

9. DZ.: Czego obawiasz się teraz na trasie?
AS.: Czuję się niekomfortowo w zimnej pogodzie z powodu łamania w kosteczkach. Straty czasu na przejściach granicznych. Przypadkowego uszkodzenia samochodu. Dawniej wrogiem podróżnika było nieprzestrzeganie higieny, choroby i zwierzęta. Dzisiaj obawiam się ludzi gdyż złodziei, maniaków, chorych psychicznie rodzi się coraz więcej na świecie.

10. DZ.: Jakie „punkty” są najtrudniejsze w realizowaniu dalekich podróży?
AS.: Ze swojego doświadczenia wywnioskowałem, że są dwa takie trudne momenty. Jadnym jest podróżowanie w pojedynkę. Dlatego ludzie podróżują w towarzystwie. Zawsze jest tyle razy łatwiej i bezpieczniej o ile osób bierze udział w wyprawie. Drugim punktem jest odwaga rzucić pracę na okres roku i dłużej. Gdy na to kogoś stać to cała przygoda do zaliczenia jest „pestką”. – To jest moja opinia, która zrodziła się po piątej podróży dookoła świata. Wszystko inne też jest bardzo ważne.

11. Dz.: Na zakończenie z ciekwości. Co się stało z legendarnym garbusem o imieniu „Pryszcz”?
AS.: Ciągle jest na chodzie pomimo 45-letniego wieku. Po 17 latach upiękrzających eksponaty w niemieckim Muzeum Volkswagena w Wolfsburgu sprowadziłem go do Polski. Przez kilka lat ozdabiał największy salon Volkswagena Sobiesława Zasady w Warszawie. Obecnie znajduje się w rękach Prezesa Volkswageniarzy Polski z Krakowa – Artura Matuszewskiego. „Pryszcz” bierze czynny udział w spotkanich garbusiarzy z całej Europy. Jest ozdobą zjazdów „Garbatej Stokrotki” w Polsce. W wolnym czasie ozdabia prywatne muzeum Artka.

12. Dz.: Czego powinno się życzyć wykonawcy w takim przedsięwzięciu?
AS.: Myślę, że bezkolizyjnej jazdy w dobrym zdrowiu i samopoczuciu jak i spotkania najwięcej przychylnych ludzi po drodze w dobrej pogodzie.

Dziennikarka: Dziękując za wyczerpującą rozmowę życzę Ci Jędrku zrealizowania tego ambitnego azjatyckiego rajdu w pojedynkę przy pięknej pogodzie i spotkania na trasie tylko życzliwych ludzi. Abyś wrócił do nas z uśmiechem cały i szczęśliwy.

Do zobaczenia!
– Grażyna Witkowska
gagawit18@gmail.com

Dla państwa wiadomości podaję namiary internetowe Jędrka: www.azpolonia.com w Centrum Wagabundy lub pod hasłem: Andrzej Sochacki podróżnik, globetroter.

Marzec, 2018
„Centrum Wagabundy”
Phoenix, Arizona, USA

Posted in Azja 2018 | Comments Off on Ambitne plany Andrzeja Sochackiego

Bio Jędrka

Andrzej Sochacki – USA
inżynier, dziennikarz

Urodził się 26 lipca 1948 roku w Warszawie. Od 1973 r. mieszka w USA. Rodowity Polak z Targówka, z polskim i amerykańskim obywatelstwem. Genetycznie i z zamiłowania wagabunda, z wykształcenia magister agro-mechanizacji Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) z pasją dziennikarską. Wśród podróżników znany jest jako Jędrek Wagabunda. W USA zdecydował zamieszkać na stałe po odebraniu mu bezprawnie polskiego paszportu przez Polski Konsulat w Nowym Jorku (1977) i tym samym uniemożliwienie odbycia podróży dookoła świata przyszykowanym już polskim samochodem – „Fiatem -125” Kombi by rozsławiać polski sprzęt automobilowy jak i swój kraj na świecie; za swoje pieniądze.

W Polsce w wieku 13 lat ukończył równolegle szkołę podstawową powszechną i muzyczną. Będąc w VII klasie wygrał w Warszawie konkurs geograficzny i w malowaniu na szkle (1956). Pracował jako naukowiec, wydał publikację naukową na temat: „Wpływ poduszki powietrza na ośrodek roślinny i glebowy w zastosowaniu poduszkowca” (1965). Jest w trakcie pisania pracy doktorskiej. Andrzej od młodości jest ogniskowcem Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Ulicy im. Kazimierza Lisieckiego „Dziadka” w Warszawie.

W USA pracował jako projektant inżynier w Boing, Medtronic i w Honeywell. Opublikował prace: „Użycie magnetycznej płyty do produkcji niemagnetycznych komponentów” (1985), „Narzędzie do precyzyjnego cięcia metalu” (1989). Jest twórcą patentu: „Wymienna wysokociśnieniowa prasa narzędziowa” (1991).
Był członkiem Stowarzyszenia Polsko Amerykańskich Inżynierów i Techników w Nowym Jorku „Polonia Technika” (1973-77). Pełnił funkcję kierownika polskiej szkoły w Nowym Jorku w Centrali Polskich Szkół Dokształcających w Ameryce (C.P.S.D.) (1974-77). Był członkiem i zawodnikiem w P.A.R.A. (Polish American Rially Assosiation) w Nowym Jorku (1973-77). Jest aktywnym członkiem Automobilklubu Polski, Polskiego Związku Motorowego (P.Z.M.), Polskiej Unii Motocyklowej Świata „Biały Orzeł” i Stawarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
W 1977 roku „Polonia Technika”, C.P.S.D. i P.A.R.A. zorganizowali bal pożegnalny Andrzejowi w Polskim Klubie na Greenpoincie w Nowym Jorku przed pierwszą podróżą dookoła świata VW-garbusem. Jest od 1974 roku członkiem Polskiego Związku Narodowego (PNA), Unii Polsko – Słowiańskiej i Kongresu Polonii Amerykańskiej (K.P.A.).

Od 1979 roku Andrzej Sochacki mieszka w Phoenix, Arizona. Nostryfikowal dyplom i tam przygotowuje się do światowych podróży. Jego hobby to: podróżowanie, klasyczna muzyka, jazz i gra na pianinie.

Spędził w podróżach przeszło 12 lat. W tym okresie przebył 350 000 km i zwiedził 163 kraje na sześciu kontynentach. Podróżuje po świecie jako syn kombatanta – Jerzego Sochackiego, z polską fantazją i orłem na piersiach rozsławiając swoją Ojczyznę, odwiedza polskich kombatantów i ich rodziny przekazując gleit z Muzeum Armii Krajowej im generała Emila Fieldorfa „Nila” w Krakowie w sprawie ofiarowania pamiątek i archiwaliów wojennych z II Wojny Światowej do muzeum; nie wyobraża sobie inaczej.

Jest podróżnikiem, który w ośmiokrotnym solowym okrążaniu Ziemii posługiwał się różnymi środkami transportu (VW-„Garbus”, samolot, jacht, pociąg, dwa razy Harley-Davidson, VW „Caddy”, VW-„Pasat). Od 2008 roku wykonuje swoją najdłuższą – solową podróż życia tj. objechanie świata po obrzeżach kontynentów. Przeznaczył na te przedsięwzięcie 10 lat.
Startował:
1.1977 – 79, samochodem „VW-garbus” z Nowego Jorku, N.Y. (U.S.A.), 35 krajów, 23 miesiące
2. 1979, samolotami z Los Angeles, Kalifornia (U.S.A.), 16 krajów, 4.5 miesiąca
3.1992 – 94, jachtem „Biały Orzeł” z Las Palmas, Wyspy Kanaryjskie (HISZPANIA), 15 krajów, 18 mies.
4.1994 – 95, pociągami z Warszawy (POLSKA), 15 krajów, 11 miesięcy
5.1998 – 99, motocyklem „Harley Davidson” z Phoenix, Arizona (U.S.A.), 35 krajów, 15 miesięcy
6.1999 – 00, motocyklem „Harley Davidson” z Tokio (JAPONIA), 9 krajów, 7 miesięcy
7. 2007, samochodem „VW-Caddy” z Tarnowa (POLSKA), 13 krajów, 23 dni
8.2008 –19, pojazdami po obrzeżach kontynentów (Toyota „Land Cruiser”,Oldsmobil „Cutlass Supreme S”
Volvo-460, Mitsubishi „Magna Sport”, Toyota “Corolla”, VW-“Ogórek”):
I. PŁN. AMERYKA (2008) z Bostonu (USA), 2 kraje, 3.5 miesiąca
II. CENTR. AMERYKA (2010) – z Phoenix (USA), 7 krajów, 5 miesięcy
III. PŁD. AMERYKA (2011) – z Cartageny (Kolumbia), 8 krajów, 6 miesięcy
IV. EUROPA (2012) – z Warszawy (Polska), 34 kraje, 100 dni
V. AUSTRALIA – (2014) – z Adelaide (Australia), 66 dni
9. 2014, samolotami, z Phoenix, Arizona (U.S.A.), 9 krajów, 3.5 miesiąca
VI. AFRYKA – (2016) – z Rabatu (Maroko), 32 krajów, 11 miesięcy
VII. AZJA – (2018) – z Poloneskoy, dawny Adampol (Turcja), 23 kraje, 12 miesięcy ?

Odbył również podróże: – dookoła byłych „Demoludów” (Polska, NRD, Czechosłowacja, Węgry, Jugosławia, Bułgaria, Rumunia i ZSSR) motocyklem „MZ-250”, – wokół Stanów Zjednoczonych przez 32 stany przygraniczne i dwa kanadyjskie samochodem „Lincoln-Continental”, – dookoła Karaibów przez 17 wysp-krajów mieszanym transportem, – po Ameryce Środkowej i Południowej samolotem, koleją i autobusem, – dookoła Skandynawii samochodem „Mercedes”, – po Alasce lub Hawajach mieszanym transportem, – czy dookoła Polski.

Podróżuje samotnie zawsze w zgodzie ze swoimi podstawowymi regułami: różnym środkiem transportowym i inną trasą, w innym czasie i kierunku, z innego miejsca i z innym celem przewodnim, by spotkać różne kultury i innych ludzi; … zawsze inaczej. Wszystkie podróże pokrywa jego prywatny sponsor tj własna kieszeń. Andrzej trampuje po świecie przeszło 40 lat. Obecnie jest wykładowcą „Turystyki Trampingowej” na polskich uczelniach. Biegle włada polskim, angielskim, hiszpańskim i rosyjskim, porozumiewa się we francuskim i niemieckim. Dziennikarz i bohater wielu książek, publikacji z których ciekawą pozycją jest felieton pt. „Podróże – moją terapią”. Znany jest z wielu wywiadów w telewizji, radiu i prasie, zarówno polskiej jak i zagranicznej.

W 1994r. zarejestrował fundację – “CENTRUM WAGABUNDY” („The Foundation of the Vagabond Center”) – międzynarodowy klub podróżników w Phoenix, Arizona, USA gdzie pełni rolę prezesa. Klub-przystań przyjaciół zdrowego ducha i wolnego świata.

ANDRZEJA PRZYJMOWAŁY „KORONOWANE GŁOWY” i „GŁOWY PAŃSTW”. Był między innymi gościem w Białym Domu w Waszyngtonie, przyjęty dwukrotnie przez papieża Jana Pawła II na prywatnej audiencji jak i u papieża Franciszka, u Dalaj Lamy w Himalajach, u Króla Tonga na Pacyfiku i w kancelarii prezydenta Rzeczpospolitej Polski, gdzie za krzewienie polskości w świecie został odznaczony ZŁOTYM KRZYŻEM ZASŁUGI (2007). Klub „Centrum Wagabundy”- USA wyróżnił Andrzeja dyplomem za osiągnięcie „Korony Turystyki Trampingowej” (2010). Był również honorowym gościem „XVI Balu Podróżników” w Stanach Zjednoczonych (2013).

Jego motta: „Bez podróży życie się dłuży” i “Świat jest zbyt pouczający by siedzieć w domu”

Adresy kontaktowe: e-mail: centrumwagabundy@yahoo.com, asochacki@yahoo.com,
domowy : 222 E. Indianola Ave, Phoenix, AZ 85012, USA Tel : 001-602-619-9853

P.S.
» Encyklopedia Narodowego Dziedzictwa Polonii « adresowana jest do młodego pokolenia Polonii
w świecie. – autor

****************************************************************************************************************************
Biogram w języku angielskim

Andrzej Sochacki – USA
Engineer, journalist

Was born in Warsaw on July 26, 1948. A citizen of both Poland and the USA, he has been residing in the US since 1973. Pole by birth from Targówek with Polish and American citizenship. He holds a master’s degree in Agricultural Mechanics from the Warsaw University of Life Sciences; paired with a love for journalism. An expert vagabond, by genetics and by passion. Among travelers he is known as Jędrek Vagabond. He decided to stay in the US permanently after the Polish Consulate in New York (1977) not righty held up his Polish Passport in order to prevent him from embarking on a self-funded trip around the world to promote Polish-made “Fiat 125” Kombi for praise polish automobiles equipment and his country on the world; for his money.
Growing up in Poland, Andrzej, 13 years student, completed both elementary and music schools. As a 7th grader in Warsaw, he won first place in a geography contest as well as in painting on glass (1956). He worked as a scientist and published an article titled, “Influence aircushion for plants and soil during application cushion vehicle” (1965). He is currently working on his doctoral dissertation. Andrzej from youth is member of “Society Friendship of Kids of the Street” name of Kazimierz Lisiecki “Grandpa” with headquarters in Warsaw.

While in the USA he has worked as a project engineer at Boeing, Medtronic, and Honeywell; and was published in “The American Machinist” with titles: “Exploit magnetic plate for production nonmagnetic components” (1985), “Tooling for precision cut of metal” (1989). Creator of patent: „Exchangeable high-pressure tooling press” (1991).
He was a member of the Polish-American Association of Engineers and Technicians in New York “Polonia Technika” (1973-1977). He served as a director of a Polish school in New York, part of the “Polish Headquarter of Polish Continuation Schools” in America (C.P.S.D.)(1974-77). He was an active member of the Polish-American Rally Association in New York (1973-1977). He is active member of Polish Automobile Club, Polish Motor Association (P.Z.M.), Polish Motorcyclists Union of the World -“White Eagle” and Polish Journalists’ Association.
In 1977 “Polonia Technika”, CPSD and PARA organize for Andrzej farewell ball on the New York before first journey around the world by VW-beetle. He is from 1974 member of Polish National Aliens (P.N.A.), Polish-Slavic Union and Polish American Congress (P.A.C.) 1995.

Since 1979 Andrzej has been living in Phoenix, Arizona, where he prepares for his world travels. His hobbies include traveling, classical music, jazz, and playing the piano.
He spent over 12 years in travel, covering over 350,000 kilometers across 163 countries on six continents. He traveling on the world as son of combatant Jerzy Sochacki, with polish fantasy and Eagle on the chest glorify own mothers land, visiting polish veterans and their families, transmit them safe conduct from Museum Under Grand Army, named general Emil Fieldorf, Nil” in Krakow in the cause offer souvenirs and wars archival from II.W.W. to Museum: he don’t imagine otherwise.

He is the traveler who during his eighth solo trips used various modes of transportation: VW-“Beetle”, airplane, yacht, train, Harley Davidson, VW “Caddy”, VW “Passat”. Since 2008 he has been on the longest solo journey of his life – traveling on the edges of the continents. He has given himself ten years to complete this.
His travels include:
1. 1977-79, by car “VW-Beatle” from New York, NY, USA. 35 countries, 23 months
2. 1979, by plane from Los Angeles, CA, USA. 16 countries, 4.5 months
3. 1992-94, by yacht “White Eagle” from Las Palmas, Gran Canarias, Spain. 15 countries, 18 months
4. 1994-95, by train from Warsaw, Poland. 15 countries, 11 months.
5. 1998-99, by motorcycle (“Harley-Davidson”) from Phoenix, Arizona, USA. 35 countries, 15 months
6. 1999-00, by motorcycle (“Harley-Davidson”) from Tokyo, Japan. 9 countries, 7 months
7. 2007, by car ( VW “Caddy”) from Tarnow, Poland. 13 countries, 23 days
8. 2008-19, edges of continents by different vehicles (Toyota “Land Cruiser”, Oldsmobile “Cutlass Supreme
S”,Volvo-460, Mitsubishi “Magna Sport”, Toyota “Corolla”, VW-“Ogórek”)
I. NORTH AMERICA (2008) from Boston, MA (USA). 2 countries, 3.5 months
II. CENTRAL AMERICA (2010) – from Phoenix, AZ (USA). 7 countries, 5 months
III. SOUTH AMERICA (2011) from Cartagena, Colombia. 8 countries, 6 months
IV. EUROPE (2012) from Warsaw, Poland. 34 countries, 100 days
V. AUSTRALIA (2014) from Adelaide, Australia. 66 days.
9. 2014, by plane from Phoenix, Arizona (USA). 9 countries, 3.5 months
VI. AFRICA (2016) from Rabat, Morocco. 32 countries, 11 months
VII. ASIA (2018) from Polonezkoy, Turkey. 23 countries, 12 months?

He has embarked on other interesting travels such as by motorcycle (“MZ-250”) around the former “Communists Country” (Poland, NRD, Czechoslovakia, Hungary, Yugoslavia, Bulgaria, Romania, and SSSR); in a “Lincoln Continental” across the United States and parts of Canada (32 states); across 17 Caribbean islands using different modes of transportation; across Central and South Americas by plane, train, and bus; around Scandinavia in a “Mercedes”; using various modes of transportation to travel Alaska and Hawaii; as well as across Poland.

He travels always solo but according to his standard rules: using different modes of transportation, different routes, at a different times and in a different directions; from a different start-point and with a different end-goal; in an effort to meet different people and experience different cultures. …Always different. All his travels are paid for by his loyal sponsor.. his own pocket. He roams on the world over 40 years and currently teaches “Tramping Tourism” at Polish higher learning institutions. He is fluent in Polish, English, Spanish, and Russian. He can also communicate in French and German. He is a journalist and subject of many books and publications including a interesting column titled “Travels – my therapy.” He is known from various interviews in television, radio, and press, both in Poland and abroad.

Andrzej started and chairs the “The Foundation of the Vagabond Center” (1994) – an international club for all travelers, in Phoenix, Arizona where he is President. The Center serves as a haven for friends of a healthy soul and a free world.

FOR ANDRZEJ OPEN DOORS “CROWN HEADS” and “HEADS OF COUTRIES”. Andrzej has been a guest at the White House in Washington, D.C.; twice at a private audience with Saint Pope John Paul II and also with Pope Francis in Vatican; visited with the Dalai Lama in the Himalayas; the King of Tonga in the Pacific; and the President of the Republic of Poland, where for spreading Polish culture across the world he was honored with the GOLD CROSS OF MERIT (2007). The club “Vagabond Center” – USA presented Andrzej with a certificate for achieving the “Crown of Tramping Tourism” (2010). He was also the honorary guest at the “XVI Travelers’ Ball” in the USA (2013).

His mottos are: “Without journeys life is hangs” and “World is too educational for stay at home”

Contact adresses : e-mail: centrumwagabundy@yahoo.com, asochacki@yahoo.com
Domestic : 222 E. Indianola Ave, Phoenix, AZ 85012, USA Tel : 001-602-619-9853

******************************************************************************************************************************************

Bio w języku hiszpańskim

Andrzej Sochacki – Estados Unidos
Ingeniero, periodista

Nació en Varsovia el 26 de julio de 1943. Ciudadano de Polonia y de Estados Unidos, reside en los EE. UU. desde 1973. Pole por nacimiento de Targówek con ciudadanía polaca y estadounidense. Tiene una maestría en Mecánica Agrícola de la “Universidad de Ciencias de la Vida” de Varsovia; se asocia con amor por el periodismo. Un experto vagabundo, con pasión por la genética. Decidió permanecer en los EE. UU. Permanentemente después de que el Consulado polaco en Nueva York (1977) tuviera el derecho de retener su pasaporte polaco para evitar que se embarcara en un viaje autofinanciado por todo el mundo para promocionar el “Fiat 125” Combi polaco para el equipo de automóviles de pulimento de (praise) alabanza y su país en el mundo; por su dinero.
Creció en Polonia, Andrzej, fue estudiante durante trece (13) años, tiempo en el cual completó sus estudios en la escuela primaria y de música. Como estudiante de séptimo grado se graduó en Varsovia, ganó el primer lugar en un concurso de geografía, así como en pintura sobre vidrio (vitrales) (1956). Trabajó como científico y publicó un artículo titulado, “Efecto que hacen los cojines de aire sobre las plantas y de suelo de aire vehículo” (1965). Actualmente está trabajando en su doctorado de desertar, salir huir. Desde su juventud, Andrzej fue miembro de la “Sociedad de la Amistad de los Niños de la Calle”, de nombre – Kazimierz Lisiecki “Abuelo”, con sede en Varsovia.
Mientras estuvo en los Estados Unidos, trabajó como ingeniero de proyectos en Boeing, Medtronic y Honeywell; y fue publicado en “The American Machinist” con títulos: “Explotar magnético plato para producción no magnético componentes” (1985), “Herramientas para precisión cortar de metal” (1989). Creador de la patente: “Prensa de herramientas intercambiables de alta presión” (1991).
Fue miembro de la Asociación de Ingenieros y Técnicos Polaco-Estadounidenses en Nueva York “Polonia Técnica” (1973-1977).
Se desempeñó como director de una escuela polaca en Nueva York, que forma parte de la “Sede polaca de las escuelas polacas de continuación” en América (C.P.S.D.) (1974-77).
Fue miembro activo de la Asociación de Rally Polaco-Estadounidense en Nueva York (1973-1977).

En 1977, “Polonia Técnica”, CPSD organiza la fiesta de despedida de Andrzej en Nueva York, antes del primer viaje alrededor del mundo realizado por VW-Escarabajo. Es miembro desde 1974 de Polaco Nacional Extranjeros (P.N.A.), Polaco-Slave Unión y Polaco Americano Congreso (P.A.C.) 1995.
Desde 1979, Andrzej vive en Phoenix, Arizona, donde se prepara para sus viajes por el mundo. Sus pasatiempos incluyen viajar, música clásica, jazz y tocar el piano.
Pasó más de 12 años en viajes, cubriendo más de 350,000 kilómetros en 163 países en seis continentes. Viajando por el mundo como hijo del combatiente Jerzy Sochacki, con fantasía polaca con un águila en el pecho, glorificando su propia madre tierra, visita a los veteranos polacos y sus familias, les transmiten a ellos una seguridad desde el Museo con un grandioso ejército, llamado general Emil Fieldorf, Nil “en Cracovia porque ofrece recuerdos regalos y el archivo de guerras de II.WW al Museo; Él no se imagina de otra manera.

Él es el viajero que durante su octavo solitario viaje utilizó varios modos de transporte: VW- “Escarabajo”, avión, yate, tren, Harley Davidson, VW “Caddy”, VW “pasajero”. Desde 2008 ha estado en el más largo y solitario viaje de su vida, viajando por los confines (bordes) de los continentes. Se ha dado a sí mismo diez años para completar esto.

Sus viajes incluyen:
1. 1977-79, en automóvil “VW-Escarabajo” de Nueva York, NY, EE. UU. 35 países, 23 meses
2. 1979, en avión desde Los Ángeles, CA, EE. UU. 16 países, 4.5 meses
3. 1992-94, en el yate “Águila Blanca” de Las Palmas, Gran Canarias, en España. 15 países, 18 meses
4. 1994-95, en tren desde Varsovia, Polonia. 15 países, 11 meses.
5. 1998-99, en motocicleta (“Harley-Davidson”) de Phoenix, Arizona, EE. UU. 35 países, 15 meses
6. 1999-00, en motocicleta (“Harley-Davidson”) de Tokio, Japón. 9 países, 7 meses
7. 2007, en coche (VW “Caddy”) de Tarnów, Polonia. 13 países, 23 días
8. 2008- ?, bordes- confines de continentes por diferentes vehículos (Toyota “Land Cruiser”, Oldsmobile
“Cutlass Supreme. S “, Volvo-460, Mitsubishi” Magna Sport “, Toyota” Corolla “, VW-” Pepino “)
I. NORTH AMERICA (2008) de Boston, MA (EE. UU.). 2 países, 3.5 meses.
II. CENTROAMÉRICA (2010) – de Phoenix, AZ (EE. UU.). 7 países, 5 meses
III. SUDAMÉRICA (2011) desde Cartagena, Colombia. 8 países, 6 meses.
IV. EUROPA (2012) desde Varsovia, Polonia. 34 países, 100 días.
V. AUSTRALIA (2014) de Adelaide, Australia. 66, días.
9. 2 014, en avión desde Phoenix, Arizona (EE. UU.). 9 países, 3.5 meses
VI. AFRICA (2016) de Rabat, Marruecos. 32 países, 11 meses.
VII. ASIA (2018) de Polonezkoy, Turquía. 23 países, 12 meses?
Se ha embarcado en otros viajes interesantes, como en motocicleta (“MZ-250”) alrededor del antiguo “país comunistas” (Polonia, NRD, Checoslovaquia, Hungría, Yugoslavia, Bulgaria, Rumania y SSSR); en un “Lincoln Continental” en los Estados Unidos y partes de Canadá (32 estados); a través de 17 islas del Caribe usando diferentes modos de transporte; a través de América Central y del Sur en avión, tren y autobús; alrededor de Escandinavia en un “Mercedes”; utilizando varios medios de transporte para viajar a Alaska y Hawái, así como a través de Polonia.
El siempre viaja solo, pero de acuerdo con sus reglas básicas: usando diferentes modos de transporte, diferentes rutas, en diferentes momentos y en diferentes direcciones; desde un punto de partida diferente y con un objetivo final diferente; en su esfuerzo por conocer diferentes personas y experimentar diferentes culturas. … Siempre diferente. Todos sus viajes son pagados por su leal (único) patrocinador… su propio bolsillo.
Vaga por el mundo durante más de 40 años y actualmente enseña “Turismo a pie?” en instituciones polacas de educación superior. Habla con fluidez polaco, inglés, español y ruso. Él también puede comunicarse en francés y alemán. Es periodista y es autor de numerosos libros y publicaciones, incluida una interesante columna titulada “Viajes: mi terapia”. Es conocido por varias entrevistas en televisión, radio y prensa, tanto en Polonia como en el extranjero.
Andrzej comenzó y preside el “La fundación del centro de Vagabundos” (1994), un club internacional para todos los viajeros, en Phoenix, Arizona, donde es presidente. El Centro sirve como un refugio para los amigos de un alma sana y un mundo libre.
Para Andrzej abrir puertas cabezas de las corona, jefes de países. Andrzej ha sido invitado a la Casa Blanca en Washington, D.C.; dos veces en una audiencia privada con el Santo Papa Juan Pablo II y también con el Papa Francisco en el Vaticano; visitado con el Dalai Lama en el Himalaya; el rey de Tonga en el Pacífico; y el Presidente de la República de Polonia, donde por difundir la cultura polaca en todo el mundo fue honrado con la CRUZ DE ORO DEL MÉRITO (2007). El club “Centro Vagabundo ” – EE. UU. Le dio a Andrzej un certificado por haber logrado la “Corona de turismo” (2010). También fue invitado de honor en el “XVI baile de viajeros” en Estados Unidos (2013).

Sus lemas son: “Sin viajes la vida se para (cuelga)” y “El mundo es demasiado educativo para quedarse en casa”

Contacto dirección: e-mail: centrumwagabundy@yahoo.com, asochacki@yahoo.com
Casero: 222 E. Indianola Ave, Phoenix, AZ 85012, USA Tel: 001-602-619-9853

******************************************************************************************************************************************

Posted in Rózne | Comments Off on Bio Jędrka