AzPolonia >> Artykuł
Martin Transports International
Tajemnice Ordonki

Data wstawienia: 22 kwietnia, 2014

"Miłość Ci wszystko wybaczy, smutek zamieni Ci w śmiech. Miłość tak pięknie tłumaczy zdradę i kłamstwo, i grzech. Choćbyś ją przeklął w rozpaczy, że jest okrutna i zła. Miłość Ci wszystko wybaczy, bo miłość mój miły to ja". To jest oczywiście cytat z piosenki, którą wszyscy znamy, piosenki śpiewanej przez Hankę Ordonównę, piosenki, która stała się jej wizytówką.
Od niej właśnie, a dokładniej od tej właśnie jej części, zaczął się spektakl Kazimierza Brauna "Tajemnice Ordonki" wystawiony w polskiej parafii w Phoenix w niedzielę 6ego kwietnia tego roku. Występował duet mamy z córką - panie Maria Nowotarska i Agata Pilitowska. Nie będę przedstawiał aktorek ponieważ obydwie panie są dobrze znane Polonii w Phoenix. Występowały u nas gościnnie już kilkakrotnie m.in. ze "Śpieszmy się kochać ludzi", "Tamara L" czy "Poezje i Pieśni Wisławy Szymborskiej". Pragnę jedynie dodać, że ten duet mamy i córki podróżuje po całym niemal świecie prezentując cykl spektakli poświęconych wielkim Polkom emigrantkom.
Tym razem cały spektakl był poświęcony życiu Ordonki, czyli Hanki Ordonówny albo, jeśli ktoś woli prawdziwe nazwisko głównej bohaterki, Marii Anny z Pietruszyńskich Tyszkiewicz. Zatem skąd się wzięła Hanka Ordonówna? Po zaśpiewaniu kilku typowych piosenek wojskowych jeszcze w początkach swojej kariery scenicznej przyjęła pseudonim Anna Ordon. Nie była to jednak jej własna inicjatywa. Gwiazda przedwojennego kabaretu, król polskiego tanga, Karol Hanusz, miał podobno powiedzieć: "Z takim nazwiskiem jak twoje, Pietruszyńska, to daleko nie zajedziesz". Tadeusz Wittlin był podobnego zdania. Wcześniejsza premiera "Reduty Ordona" była akurat świeżo w pamięci artystów. Uznano, że Maria Ordon bedzie w sam raz. Jeszcze tylko ta Marysia, takie pospolite imię... No ale na drugie było jej Anna. I tak zostało - Anna Ordon. Ponieważ Hanny obchodzą imieniny razem z Annami bo nie ma świętej patronki o imieniu Hanna, nic już nie stało na przeszkodzie we wprowadzeniu małej poprawki do artystycznego pseudonimu Marysi - została Hanną Ordon albo, ze względu na panieński stan, Hanką Ordonówną.
Całość spektaklu jest utrzymana w formie wywiadu przeprowadzanego z dobrą znajomą Ordonki, Zofią Bajkowską, która miała niewątpliwy wpływ na późniejsze emploi artystki będąc dla niej po części starszą koleżanką a po części opiekuńczą matką. Wywiad przeprowadzany jest już po śmierci Hanki Ordonówny. Kim była Zofia Bajkowska? Bajkosią dla Ordonki. A poza tym? Była poetką, autorką tekstów wielu piosenek, excentryczną matroną znaną z dowcipnych utworów i soczystego stylu wypowiedzi, działaczką społeczną, a w czasie I wojny światowej organizatorką frontowych występów dla wojska.
Nie sposób opisywać całego życia Ordonki, którego koleje wraz z wydarzeniami owego okresu - początkami niepodleglej Polski po latach rozbiorów, okresem miedzywojenny i drugą wojną światową wraz z martyrologią polskiego i innych narodów - są treścią spektaklu. Skupmy się może na etapach rozwoju artystycznego i duchowego młodej dziewczyny z przedmieści, córki kolejarza, która już w dwudziestych latach swojego życia dotarła na szczyty kariery artystycznej, uwielbiana przez tłumy zbierające się na jej występach w Warszawie, Berlinie, Paryżu, Wiedniu i Ameryce. Prostej dziewczyny, która po osiągnieciu sukcesów artystycznych, przyzwyczajona do luksusowego i raczej próżnego życia, po ciężkich przeżyciach wojennych, ciężko pracowała niosąc pomoc i ulgę potrzebującym.
Początki jej kariery nie były ani zachęcające, ani łatwe. Początkowo grała same ogony. Była na samym skraju sceny, jej występy wypełniały luki między występami mniej lub bardziej znanych gwiazd. Stopniowo jednak, dzięki pomocy bliźnich, niewątpliwemu talentowi i umiejętności uczenia się, pewnej dozie sprytu i niekiedy po prostu sprzyjającym okolicznościom, zdobyła centralne miejsce na scenie. W wieku 29 lat wyszła za mąż za hrabiego Michała Tyszkiewicza, człowieka światłego, patriotę.
Kilka osób z jej najbliższego otoczenia miało zdecydowanie korzystny wpływ na kształtowanie się jej jako artystki. Bajkosia uczyniła z niej warszawiankę. Chociaż dziewczyna urodziła się i wychowała w Warszawie to jej maniery, zarówno osobiste jak i te sceniczne, były zdecydowanie prowincjonalne. Jarosy - Węgier, późniejszy konferansjer Qui Pro Quo, jej pierwsza prawdziwa miłość - pomógł jej stać się wokalistką. Julisz Osterwa - aktor i reżyser, człowiek, z którym była blisko - udoskonalił jej warsztat aktorski. To wtedy po raz pierwszy zaśpiewała swoją "Miłość Ci wszystko wybaczy". I wreszcie wojna zrobiła z niej w pełni dojrzałego, szlachetnego człowieka.
Jej liczne romanse, szczególnie te późniejsze kiedy była już sławną postacią, stały się doskonałą pożywką dla prasy bulwarowej. Skandal, zwłaszcza z dodatkiem co bardziej pikantnych detali, zapewnia poczytność. Jakże jednak powierzchowne są tak kształtowane opinie...
Jak wielu innych przeżyła prawdziwą gehennę w czasie okupacji. Najpierw została zaaresztowana przez Niemców i więziona przez pół roku na Pawiaku. Po zwolnieniu trafiła do Wilna. Tam występowała przed polską widownią gdzie śpiewane przez nią piosenki, te same, były już zupełnie innymi - nie o miłości do jakiegoś mężczyzny ale o miłości do Polski. Te koncerty, na które ludzie przychodzili jak na nabożeństwa były czymś więcej, były jakby pożegnaniem całej widowni z Wilnem. Tak patriotyczny charakter spektakli nie miał poparcia władz litewskich i stał się przyczyną późniejszego aresztowania - już po aneksji Litwy przez ZSRR - zarówno Michała Tyszkiewicza jak i jego żony przez NKWD. Obydwoje, oddzielnie, trafili do łagrów. Uwolniło ich podpisanie paktu Sikorski-Majski. Wyszli z Rosji z armią generała Andersa. Ordonka nie miała dzieci. Można ją jednak uznać za matkę tułaczych dzieci osieroconych przez wojnę, dzieci, które uratowała od zagłady wyprowadzjąc je ze zniszczonego, upokorzonego wojną i komunizmem kraju, zapewniając im opiekę, odrobinę ciepła i miłości. Pod pseudonimem literackim - Weronika Hort - wydała książkę pt. "Tułacze dzieci". Zmarła młodo na nękającą ją od dzieciństwa gruźlicę. Czy to są koleje losów jakiejś tuzinkowej postaci...?
To wszystko widownia przeżywa dzięki mistrzowskiej grze duetu artystek, które potrafiły nas przenieść w czasie w dodatku przekonując, że naprawdę oglądamy Ordonkę i Bajkosię. Jestem absolutnie przekonany, że nie byłem jedynym zauroczonym widzem.
Na zakończenie znowu usłyszeliśmy tę samą piosenkę-motto, tym razem w całości: "Miłość Ci wszystko wybaczy...". Miłość to uszlachetniające uczucie, którego nie sposób przecenić. Michał Tyszkiewicz żył w zgodzie z tekstem tej piosenki. Pozostał jej wierny aż do końca adorując swoją żonę wybaczając jej słabości. To było może nieco nietypowe ale całkiem dobre i szanujące się małżeństwo.
Miłość to więcej niż uczycie miedzy dwojgiem ludzi. Przecież kochamy swój kraj, tradycję, sztukę...

Pozwolę sobie przypomnieć raz jeszcze - panie Maria Nowotarska i Agata Pilitowska w swoim repertuarze mają cały cykl przedstawień o wielkich Polkach emigrantkach. Jeśli można to mam pytanie do organizatora znakomitej większości polonijnych imprez kulturalnych w Phoenix - Polish Cultural Events pod egidą pana Janusza Jachimka - czy widzieliśmy już cały repertuar? Mam nadzieję, że jeszcze nie.

Wilhelm Niewęgłowski


Źródło: Wilhelm Niewęgłowski
Martin Transports International
Pulaski Club
AA Video
CalPolonia