Martin Transports International
Najnowsze Posty Forum

Wyniki od: 1 do: 2 z 2 znalezionych

AutorWÄ…tek
ArizonaBillEwakuacja kuzynki ze stanu Nowy Jork
user pic
Bylo to wczesne lato roku 2004.

Moja kuzynka przyjechala z Polski do NY, USA na program 'camp america' i stwierdzila ze ja zmuszaja do niewolniczej pracy, w baraku nie ma biezacej wody, a po podlodze myszy bawia sie w berka [i pewnie ugniata ja ziarnko grochu]. Wiec wykonuje telefon do przyjaciela, a raczej kuzyna lub jak kto woli dobrego wujka z hameryki [czyli mnie] z delikatnie zarysowana prosba: 'przyjedz po mnie nastepnego dnia o 17.00'.

Wiec Krzysztof [bo o nim ta piosnka wesola jest] wsiada do auta po pracowitym weekendzie, podczas ktorego sypial srednio po 2h na dzien i wybiera sie w podroz wesola ktora wymaga jedynie 7h jazdy. W kazda strone.

Krzysztof wyrusza z Ocean City, MD i robi pierwszy postoj pod Filadelfia, PA gdzie o 9.00 AM byl umowiony z gosciem z Enterprise Auto Sales w sprawie obejrzenia 2001 Galanta do ktorego kupna sie od dluzszego czasu przymierzal. Mimo niewiarygodnego ruchu kolowego dociera na miejsce z jedynie 15-min opoznieniem. Jakiez jego zdziwienie jest gdy sie dowiaduje, ze nikt na niego nie czeka a auto jest juz opchniete.

Nie tracac dobrego humoru, w koncu pogoda piekna jest, rzuca sie w wir obwodnicy i rzutem na tasme z piskiem opon i wyciem 160 walachow w ostatniej chwili bierze zjazd na polska dzielnice w Fili. Zeby paczke nadac do kochajacych rodzicow z wytesknieniem czekajacych na zamowione... pizamki. Paczka nadana zostaje bez wiekszych przygod, ale dlugo wyczekiwane zakupy w polskich cukierniach i piekarniach nie doszly do skutku... z braku mozliwosci placenia karta.

Krzysztof nie traci animuszu, sciaga z auta panele dachowe i przy wyciu 460 watow z szesciu glosnikow w postaci hiciora 'Suczki' krazy w gore i dol glownej ulicy probujac upolowac jakas jak w powyzszym tytule przy pomocy swojego sportowego pol-kabrioleta. Suczki widac jeszcze w szkole, bo brak wiekszego odzewu. A tu kuzynka czeka... wzywa z daleka...

Wiec Krzysztof uderza na miedzystanowa kierunek polnoc ku stanowi Nowy Jork. Przy predkosci jakichs 70 mph Krzysztof dochodzi do wniosku, ze wiatr za bardzo targa mu przezedzona juz zebem czasu grzywke. Wiec bierze zjazd i zatrzymuje sie przy McDonald’sie w celu wymiany plynow ustrojowych i zalozenia dachu z powrotem.

Prawy panel dachowy trafia na swoje miejsce i klamka zostaje zaciagnieta. Z powodu utrudnionego dostepu od strony kierowcy z powodu zaparkowanego zaraz obok auta, Krzysztof naklada tylko panel lewy na gore myslac o zabezpieczeniu go juz z wnetrza auta.

Znow na trasie. Oczy sie zamykaja, leb opada na kierownice. Jest na to lekarstwo. Duzy lyk goracej kawy wypala gardlo. CD na full power zaglusza bol istnienia i probuje odegnac zmeczenie. Redukcja z nadbiegu na trojke i wbicie kopniakiem pedalu gazu do deski podlogowej. Ryk szesciu cylindrow probujacych wystrzelic prawie dwie tony blachy, wlokna szklanego, szkla i ludzkiego ciala na orbite. Zanim jednak nastepuje oderwanie od ziemi, noga zchodzi z pedalu gazu, dzwigia zmiany biegow wraca do pozycji 'overdrive'. Tempomat wlacza sie do pracy a strzalka predkosciomierza zatrzymuje sie na 85 mph.

Zmiana pasa na lewy i zmieniajace sie auta w prawym lusterku. Cos jednak nie gra. Skad ten szum wiatru? Czemu glosniejszy niz 460 watow??? Szybki rzut okiem w gore i serce staje w gardle a wlosy staja deba. Kur******! Klamka zabezpieczajaca panel w pozycji otwartej! Szybki chwyt za klamke ale jest juz za pozno. Puszczam klamke zanim odlatujacy panel urwie mi reke.

Jak na zwolnionym filmie. Okolo 20 kilogramowy panel zbudowany ze szkla, stali i plastiku porwany wiatrem jak kartka z zeszytu. Rzut oka we wsteczne lusterko i uporczywe pytanie: uderzy w przednia szybe nadjezdzajacego auta czy spadnie na asfalt przed nim? Ulamki sekund wlokace sie w nieskonczonosc. Jest wreszcie reakcja. Kierowca robi unik w lewo unikajac w ostatnim momencie segmentu, ktory uderza o asfalt i rozpryskuje sie na milion kawalkow. Inni kierowcy kopiuja manewr i nie widac, zeby miala nastapic apokalipsa.

Odruchowo naciskam na hamulce. Ale po co? I tak nie ma co zbierac, a slalom miedzy setkami aut podrozujacych z predkoscia 70 mph bylby zbyt smialy nawet dla samobojcy. Powracam do wlasciwej predkosci myslac, ze to dobrze ze nikt nie zginal w karambolu, jaki latwo mogl wyniknac...

Na wszelki wypadek, gdyby agencja ubezpieczeniowa miala sie pozniej ze mna skontaktowac, probuje ustalic w jakim miejscu sie znajduje. I studiujac znaki dochodze do wniosku, ze... wyjezdzajac z McDonalds’a wjechalem na niewlasciwa autostrade. Nie pozostalo nic innego jak zawrocic na nastepnym zjezdzie i nadrobic stracone 50 mil / prawie godzine jazdy... w kazda strone... co wydluza 'wycieczke' do stanu Nowy Jork do 9 godzin...

Mysle sobie: co jeszcze mi siÄ™ dzis przydarzy? Bo ze cos, to pewne, w koncu jest dopiero 2 po poludniu i do konca dnia jeszcze dluga droga.

Znow na wlasciwej drodze. Hmmm. Zaczyna się chmurzyc. Po chwili już pada. Cale szczescie ze deszcz nie jest powazny, a ze względu na predkosc wszystkie krople omijaja mnie trafiajac w oparcie tylnej kanapy.

Zblizam się po malu do kresu wycieczki. Wyjechalem z Pensylwanii, wjezdzam do stanu Nowy Jork. Zaczynaja się gory. A w gorach jak to w gorach, pogoda zmienia się bardzo szybko. Cos jest przede mna. Mgla jakas. Tuz nad droga? Co to jest do @#$%&*???. Wjezdzam w to cos. I nastepuje zrozumienie. Polaczone z momentalna utrata ostatniej suchej nitki. Deszcz tak gesty, ze nie widze konca maski. Wlaczam dlugie swiatla i awaryjne kierunkowskazy, jednoczesnie delikatnie dotykajac hamulca. I tak za mocno. ABS-y fajna rzecz, ale w polaczeniu z lysymi oponami w ogole się nie sprawdzaja. Przodem rzuca na prawo i lewo, cala uwaga probuje utrzymac auto na twardej nawierzchni. Udaje mi się zwolnic do bezpiecznej predkosci, o ile można w ogole o takiej mowic w tych okolicznosciach.

Udaje mi siÄ™ zarzucic na zupelnie mokry podkoszulek skorzana kurtke a na leb czapke bejsbolowke. Wlaczam grzanie na pelna pare. Dostaje lekkiej kur***icy. Pociesza mnie tylko mysl, ze co cie nie zabije to cie wzmocni.

Na poboczu auta na awaryjnych. Oni sobie mogÄ… pozwolic na przeczekanie, ja nie. Mam wrazenie, ze plywam w ubraniu w stawie rybnym.

Dojezdzam do punktu pobierania oplat. Gosc patrzy na mnie jak na delikatnie mowiac cokolwiek szurnietego. Dobrze ze jest kawalek dachu. Place mokrymi banknotami i kontynuuje jazde, do najblizszego mostu, pod którym zatrzymuje się na poboczu.

Kartka z wydrukowanym opisem trasy mokra, ale daje się cos jeszcze odczytac przez rozmazany tusz. Już wiem. Musze wziąć najblizszy zjazd i skrecic... hmmm... no wlasnie, w która strone? Patrze dalej... Dalszy opis trasy zajmuje jakies kolejne dwadziescia skretow, jednak nigdzie nie pisze czy w lewo czy w prawo... Podczas kopiowania directions z Yahoo i wklejania do Worda w celu powiekszenia czcionki... komputer pominal znaki graficzne okreslajace kierunki. Już tak blisko celu, a jednoczesnie tak daleko!

To juz prawie koniec historii. Kuzynka zdecydowala sie jednak prysnac z obozu, wiec zabralem ja do siebie do Ocean City. Miala kupe szczescia. Dostala praktycznie od razu dobrze platne i lekkie prace, nie musiala nic placic za mieszkanie. Zarcie za darmo w pracy. Mozliwosc korzystania z pieknej pogody, plazy i oceanu, rowniez miedzynarodowego studenckiego towarzystwa. Nie podobalo jej sie. Wrocila do Polski grubo przed koncem wizy. Nie przypominam sobie zebym uslyszal ‘dziekuje’. Zebysmy chociaz na zdjeciu dobrze wyszli...
09/05/2006  21:52 
adamRE: Ewakuacja kuzynki ze stanu Nowy Jork
user pic
niezły tekst
07/04/2007  19:57