POZANAJMY JĘDRKA LEPIEJ

Wielki szczęściarz

Do kwizu i różnych opinii o naszym znanym globtroterze a moim przyjacielu już starszawym „Jędrku”– ANDRZEJU SOCHACKIM pozwoliłem sobie napisać uzupełnienie wszystkim zainteresowanym jego nietypowo wędrowniczą osobowością. Sam turystuję po świecie od kilkudziesięciu lat na podobnych zasadach tylko w dużo mniejszej skali. „Jędrek” to Andrzeja przybrane imię, którym posługiwała się babcia, matka, rodzina i zżyci koledzy.

Jestem pewny, że w międzykontynentalnym podróżowaniu Jędrek nie ma w Polsce jak i w świecie równego sobie. Jego środki transportowe oblepione są zawsze dookoła naklejkami mówiącymi o celu podróży z których również polskość bije na odległość. Jest dumny ze swojego pochodzenia. Sam organizuje niecodzienne wyprawy w czasie i przestrzeni jeżdżąc po świecie w pojedynkę po swojemu: z polską fantazją, zawsze z innym celem, inną trasą, innym środkiem transportowym wśród innych kultur i ludzi.

Poniżej przypomnę jego osiągnięcia i nie tylko, które jeszcze raz potwierdzą nietypową sylwetkę obieżyświata – „Faceta znad Wisły”. Jędrkowi byłoby o sobie niezręcznie pisać. Za dużo tego dokonał i jest czasami źle odbierany przez niektórych i nie tylko przyjaciół. Dlatego, że swoimi dokonaniami po prostu ich przerósł.

Przy okazji chciałbym oddać szacunek prezesowi klubu podróżników „Centrum Wagabundy” w Phoenix, Arizona, osobie z tak wytrwałym charakterem i charyzmą, które pomogły mu rozwinąć predyspozycje i wypełnić interesujące życie bez pomocy z boku. …Sam zapracował, sam finansował i układał plany podróżowania by uczciwie realizować. …I zrealizował, i dopinał swego. …To jest dopiero te wielkie „Coś” co się ceni i jest ewidentne.

…Niełatwo wydać ludziom ciężko zapracowanych i odłożonych z trudem pieniędzy na podróżowanie. Podróże są drogie a ich nie widać i jak tu się nimi pochwalić. Gdy kupimy przedniej marki samochód lub dom to broda unosi się sama do góry z dumy przy rozmowie nie mówiąc o dodatkowej inwestycji. To jest ludzi właśnie znane te „coś” w życiu. …To jest tak: ten nie kupi książki kto nie umie czytać, ten nie będzie podróżował, gdyż świata nie zna i go nie interesuje więc po co tracić czas i pieniądze, to jest jak wyrzucenie ich w błoto itp. …Liczy się zysk materialny a nie wiedza, której nie widać.

Ile musiał wyrzec się nasz wagabunda by wykonać samotnie takie przedsięwzięcia; nie każdego stać na to.   One wymagają: pomysłu, zdrowia, wytrwałości i odwagi a przede wszystkim czasu i pieniędzy. Z takimi predyspozycjami urodził się Jędrek. Poczucie własnej wartości u Jędrka kształtowało się stopniowo na bazie życiowo-zawodowych doświadczeń i przeżyć. Miejscem kształtowania się jego charakteru był warszawski Targówek.  Nawet najbardziej duża pochwała nie zastąpi satysfakcji z jego poczynań i osiągnięć. Pozytywna ocena samego siebie jest powiązana z samodzielnością, którą Jędrek wyśmienicie wykorzystuje w życiu od młodości.

Sukcesów nie sposób zazdrościć, przychodzą mu zbyt łatwo. …Trudno z nim konkurować. Pewność jego działania odczuwalna była już w okresie jego dzieciństwa jak i dorastania.

Osoba, która siebie akceptuje nie musi porównywać się z innymi. Pozytywny stosunek do samego siebie i innych charakteryzuje ludzi, którzy są szczęśliwi, otwarci, odnoszą sukcesy i są zadowoleni ze swojego życia. Ludzie, którzy rozumieją kim są i jakimi są nie mają kłopotów z pokazaniem swoich mocniejszych stron. Cechuje ich wiara, zaufanie i odpowiedni szacunek do samych siebie. Mają poczucie bycia potrzebnym. Nie żyją w strachu przed oceną innych. Nie obawiają się krytyki znając swoje niedociągnięcia i braki. …Takim właśnie jest Jędrek.

                                                *           *           * 

…Podróżowanie z osobą towarzyszącą lub w grupie jest o tyle razy łatwiejsze ilu członków jest razem w podróży. W solowym podróżowaniu wszystkie obowiązki przejmuje na siebie wykonawca zadania. Spotkane problemy musi rozwiązać sam i to natychmiast. Nie mówiąc już o przygotowaniu się do solowej podróży. To dopiero wyczerpująca praca wymagająca znajomości tematu i poświęcenia dużo czasu. A trzeba pracować i utrzymać rodzinkę. Żeby wyrobić się w nałożonym sobie zadaniu potrzebą jest zmniejszenie godzin snu i odpoczynku.

Często ludzie nie podróżują samotnie, bo siedzi w nich cykor lub czują się nie kontaktowi wykręcając się, że we dwoje jest zawsze raźniej. To dla mnie nie zrozumiałe, przecież podróżuje się wśród ludzi a nie wśród drzew. Czasami podróżnicy a szczególnie eksploratorzy nie zdradzają też osób trzecich, które im cicho towarzyszą i pomagają. Sukcesy przypisują sobie jako jedynym wykonawcom przedsięwzięcia. To jest wielka ściema. …Znam takie przypadki. Znam też takich co udało im się wykonać jedną większą podróż i to w grupie. Później na tym szpanują całe życie.

                                                *           *           *

Gdy zapytałem Jędrka stereotypowym pytaniem, dlaczego tyle podróżuje i to samotnie. Odpowiedział mi krótko: bez podróży życie jest nudne i człowiek gnuśnieje, a że w pojedynkę to jest wygodniej, taniej i bezpieczniej.  …Dodał, że nic specjalnego nie robi tylko zamienił życie biernie komfortowe na więcej aktywne i ciekawsze w myśl znanego sloganu: „Nie podróżujesz – wegetujesz”

                                                      Jędrek w młodości

Będąc w Polsce Jędrek miał warunki by podróżować w skali micro (rowerem, motocyklem, żaglówką czy samochodem po kraju i Europie). Pochodzi z zamożnej rodziny. Rowerowe wycieczki po Polsce z dużo starszymi kolegami były jego zabawą. …Nie każdy miał takie szczęście.

Po wyemigrowaniu podróżował w skali macro (też motocyklem, jachtem i samochodem – lecz po świecie). Podróżowanie stało się jego życiem a nie wytyczną. Nie liczy odbytych wypraw i sukcesów. Nie potrzebuje opiekunów i pomocników. Jest samo wystarczalny w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, ma spore doświadczenie, włada kilkoma językami i w ten sposób poznaje więcej uroków świata przebywając samotnie w otoczeniu tubylców. A oto w podróżowaniu chodzi, poznać jak najwięcej.

Nasz wagabunda powiada, że podróżowanie jest „Największym Uniwersytetem Życia”, którego nie sposób ukończyć. Studentem można być w każdym wieku by czuć się młodszym i sprawniejszym. Więc podróżowanie jest w pewnym stopniu terapią dla umysłu i lepszego samopoczucia przez całe życie.

Dodam, że Jędrek pracował w swoim życiu w dziewięciu krajach. Stąd wniosek, że przemyślał podróże pod każdym względem i przygotował się do nich bardzo solidnie. Posiada dwa wyższe wykształcenia – jedno z Polski, drugie z USA więc znalezienie pracy nie było dla niego problemem.

                                                            *           *           *

Znam Jędrka z Warszawy. Twarda dusza! Spotkaliśmy się w sportowym klubie „Skra” przy ul. Wawelskiej na Ochocie, gdzie nabierał doświadczenia zręczności w zapasach pod okiem zawodowego z przed wojny znanego cyrkowego zapaśnika w USA – Aleksandra Maksymiuka. Przyswajał sobie „nelsona”, ściąganie przeciwnika do parteru i rzuty „suplesem”. …Często powtarzał, że nie może bać się chuliganów grasujących wieczorem grupkami po ulicach Warszawy. Przydała mu się ta dyscyplina sportowa w pewniejszym stąpaniu po ziemi a szczególnie na warszawskim Targówku – dzielnicy, gdzie „diabeł mówi dobranoc” a później w solowym podróżowaniu.

…Pewnego razu zwierzył się, że od 13 roku życia siedzi w jego myśli plan wędrowania po świecie i musi być sprawny pod każdym względem. Porzucił sport dla studiów mechanizacyjnych na SGGW. …Jak się okazało później, był to celowy wybór tej wyższej uczelni z myślą o dalekich podróżach. …Trzeba świat rozumieć, gdyż jest największym ogrodem botaniczno–zoologicznym a my jesteśmy jego biologiczną cząstką. Środek mechaniczny pomaga nam tylko w przemieszczaniu się z miejsca na miejsce.   

                                                      Jędrek poza Polską                                  

…Po latach zetknęliśmy się wtórnie w Stanach Zjednoczonych w Nowym Jorku. Nawet razem pracowaliśmy w jednym z przedsiębiorstw, razem braliśmy udział w polonijnych rajdach samochodowych, razem uprawialiśmy jachting i wędrówki po górach Kackil w stanie Nowy Jork. Jędrek dodatkowo pełnił woluntarnie przez trzy lata funkcję Kierownika Polskiej Szkoły Dokształcającej w Ozone Park. …Był to człowiek nie zmordowany.

W wolnym czasie szykował się do pierwszej dalekiej podróży. Jak się później okazało to dookoła świata VW-” garbusem”. Nikt mu wtedy nie wierzył. Nikt tak daleko nie oddalał się od domu i to samotnie. …A było co robić. Warsztatem dla nabytego kilkuletniego „Garbuska” był chodnik uliczny przy 83 Java Street na Brooklynie przed domem, w którym mieszkał. Pomagali mu od czasu do czasu w szykowaniu się bliscy koledzy, którzy wierzyli w Jędrka jak i w jego plany. Poznałem tam Marka Michela, śp. – jednego z odważniejszych podróżników, który powrócił z okrążenia świata motocyklem „WSK-150”. Jędrek nigdy nie puszczał słów na wiatr. Wśród przyjaciół był znany za odpowiedzialne gospodarowanie swoimi słowami.

 …Znamy się pół wieku i do dziś się przyjaźnimy, współpracujemy i nikt nie musi mi podpowiadać o jego wartości i co mam sądzić o nim. A kto się ze mną nie zgadza, jestem otwarty do dyskusji i służę czasem wszystkim zainteresowanym.

 Nasz weteran-podróżnik po dziś dzień dzieli się z chęcią jak zwykle swoimi osiągnięciami i przygodami, które zajęły mu łącznie 22 lata interesującego, lecz nie zawsze łatwego i bezpiecznego życia a odbycie dziewięciu wypraw w pojedynkę dookoła świata różnym transportem uczyniły go wszechstronnym wyczynowcem, filozofem życia i wielkim szczęściarzem – jedynym na świecie.

…Wagabundą trzeba się urodzić! …Turystować może każdy. Podróżowanie Jędrek odziedziczył w genach po dziadku wędrowcu, który w okresie międzywojennym przemierzył świat dookoła. On nie układa teoretycznie marszruty tylko konsekwentnie wykonuje plan sobie nałożony. Wypady w świat to jego życie. Tak było w Polsce i tak jest nadal. Nie przejmuje się, kiedy straci pracę czy jest „niezauważany” przez rodaków podróżników i dziennikarzy lub nie pojmowany przez nich rozmiarem realizacji. …Wykonuje „swoje zadanie” permanentnie uważając za właściwą drogę i cel w życiu. Jest znany w środowiskach polonijnych na wszystkich kontynentach.

*            *           *

…Jędrek wykorzystywał czas na podróżowanie między pracami kontraktowymi w dobrze płatnych firmach. Kiedy kontrakt się skończył „wyskakiwał” w świat a nie gonił za mamoną jak wszyscy inni. 

    Dziś czuje się szczęśliwy na emeryturze i cieszy się tym co dokonał i przeżył. Ma życie spełnione. Nie musi nadrabiać zorganizowanymi wycieczkami wśród innych emerytów by móc się czymś pochwalić w starczym życiu. 

…Są podróżnicy, którzy eksplorują świat w pojedynkę wykonując często trudne zadanie sobie nałożone. Wybrali ciężką drogę w dokonaniu czegoś „niemożliwego” wydającemu się zwykłemu śmiertelnikowi nie do zrealizowania. Tacy nie liczą na pomoc z boku. Są mało znani, gdyż na rozgłos nie starcza im już czasu. Często dowiadujemy się o nich przypadkowo. …To są dla mnie bohaterzy.

Znam też pseudo-podróżników, którzy mówią, że jak znajdą sponsora to zrealizują podróż nie wiadomo jaką, ho, ho, …, lecz bez sponsora to ani rusz. Lub niektórych co skaczą po globie samolotami by skleić światową pętlę. …Lub innych, którzy odwiedzają znajomych gdzieś w świecie chwaląc się, że podróżują. …Bez zaczepienia o znajomą bazę siedzieli by w domu cicho i podróżowali by …palcem po mapie.

                                                                  Wyprawy Jędrka

…Przypomnę z satysfakcją to co wiem i pamiętam z wypraw Jędrka – Andrzeja Sochackiego pomijając jego mniejsze podróże, które byłyby wielkimi dla nas – tym co go nie znają i – tym co go zapomnieli:

 Lata 1977-79 (41 lat temu!) Kiedy nasz skromny i jeszcze nieznany ziomek odbył w pojedynkę dwie pierwsze światowe wyprawy pod rząd, jedną „VW-Garbusem” o imieniu „Pryszcz” i drugą samolotami zaliczając łącznie 50 krajów. Wówczas sławny nestor podróży i dziennikarz telewizyjny Ryszard Badowski stwierdził, że Andrzej Sochacki stał się pierwszym na świecie, który zrealizował jednocześnie dwie różne podróże dookoła świata – lądem i powietrzem!

Będąc po drodze w Rzymie zaczepił o Watykan by poprosić Ojca Świętego – Jana Pawła II o udzielenie duetowi (Jędrkowi z samochodem) błogosławieństwa bożego u siebie na dziedzińcu. …I to się stało!

Żaden turysta zmotoryzowany tego nie doświadczył w historii pontyfikatu papieskiego! Za cel podróży wtedy Jędrek obrał sobie odwiedzenie polskich skupisk na świecie a szczególnie kombatantów wojennych. Będąc pedagogiem był ciekawy też jak krzewi się język i polskość poza granicami kraju.

Tu wspomnę ciekawostkę. Jędrek wyruszył pierwszy raz w świat bez żadnego paszportu. Polski dokument podstępnie zatrzymały mu władze Polskiego Konsulatu w Nowym Jorku a amerykańskiego jeszcze nie miał. Zakwalifikowano go do uciekinierów. A on wyjechał z Polski by uczciwie zapracować i kupić polskiego Fiata na podróż dodając prestiżu polskiej motoryzacji w świecie za swoje pieniądze i wrócić do kraju, gdzie był już ustawiony. Kto by się zdobył na taki gest, …kto?

„Fiata 125P-kombi” przygotowała mu fabryka „FSO” na Żeraniu, ale konsularne władze sprzeciwiły się w doręczeniu samochodu do Nowego Jorku. Jędrek z planów nie zrezygnował i kupił ostatecznie używanego VW-garbusa. Jechał przez świat niczyj, ale z emblematami polskości na samochodzie ze wszystkich stron. Nie wstydził się swojego kraju. Jechał wówczas z amerykańskim dokumentem podróży i z listem przewodnim Prezesa Polonii Amerykańskiej – Alojzego Mazewskiego, który go nazwał „Ambasadorem Polonii”. 

 Jadąc przez Europę ominął z żalem swój kraj. Nie chciał narazić się panoszącej komunistycznej władzy. Nie mógł spotkać się z rodziną po kilku latach rozłąki i podzielić się z rodakami na bieżąco swoją przygodą. To go bardzo przygnębiało.

…Po powrocie czuć było klasę podróżnika. Wyczyn oparty był na solidnym przygotowaniu się i na myśleniu. To były czasy „Żelaznej Kurtyny”!– Podróżowało się na własną rękę bez: GPS-u, smartfonu, kart kredytowych i Internetu tylko …z czekami podróży i mapą w ręku. Gdy chciało się zadzwonić do domu to szukało się poczty.

Ten człowiek nie zna strachu. Ja bym się na taki ruch nie zdecydował. …To jest właśnie cały Jędrek Sochacki!

*            *           *

Dziś Andrzeja stalowy przyjaciel o imieniu „PRYSZCZ” jedyny z niemieckiej fabryki „VW-garbusek” weteran, który objechał świat w pojedynkę, – ozdabia z certyfikatem zabytkowego samochodu prywatne muzeum prezesa „Garbatej Stokrotki” – Artka Matuszewskiego z Krakowa jak również jest ozdobą zlotów „Garbusiarzy” w Polsce i całej Europie. Uprzednio służył Jędrkowi jako środek transportowy do pracy i stał wyeksponowany w Phoenix – Arizona przed jego domem dla ciekawskich (około 10 lat). Przez przeszło 18 lat ozdabiał fabryczne muzeum w Wolfsburgu – Niemcy i przez 4 lata był ozdobą witryny salonu samochodowego Sobiesława Zasady w Warszawie przy ulicy Grochowskiej. Muzeum Techniki w Warszawie nie było zainteresowane wyeksponowaniem takiego samochodu. Wielka szkoda.

…Mieszkając na Brooklynie w Nowym Jorku uczestniczyłem: – w pożegnaniu Jędrka przez Polonię Nowojorską na balu pt.: „Spełnienie marzeń Andrzeja Sochackiego”, – w udzieleniu bożego błogosławieństwa na drogę przez proboszcza Szpilskiego w parafii Św. Kostka (1977) jak również – w przywitaniu styranego Jędrka (1979) po odbyciu solowej dwuletniej podróży wokołoziemskiej w dzielnicy polskiej na Greenpoincie – skąd wystartował. …Większość żegnających go przed podróżą rodaków zwątpiła w jego sukces zapominając o nim i nie przyszła na przywitanie.  

*            *           *

…W roku 1980 Jędrek przeprowadził się z Nowego Jorku do Arizony. Osiedlił się w Phoenix tam, gdzie czuć „patelnię” gdzie niebo jest bez chmur i słońce praży niemal całą dobę będąc mu pomocne w zatrzymaniu reumatyzmu. On w takim klimacie czuje się jak ryba w wodzie. Nie myśli go już zmieniać. Wspomnę, że chłopak z Targówka ze swoją żaglówką „BM”-ką podczas niezbyt suchej pogody w Polsce spędzał wakacje latami na Jeziorach Mazurskich i reumatyzm dał mu się we znaki; dokucza mu po dziś dzień.

Czas w nowym, egzotycznym miejscu Jędrek poświęcił na zaaklimatyzowanie i ustawienie się, na nostryfikację dyplomu i na uzyskanie amerykańskiego obywatelstwa by nie podróżować już więcej po świecie jak bezpański pies. Z nowym dokumentem tożsamości zaliczył w ciągu sześciu tygodni pętlę po 17 wyspiarskich krajach Archipelagu Karaibskiego. …Polskie konsularne władze nadal trzymały jego paszport bezprawnie i nie zrozumiale. W tamtych czasach to była normalka, swojego obywatela traktowano jak poddanego, który nie mógł się do nikogo odwołać. Ojciec – muzykalna dusza, nie partyjny, nie bogaty bez żadnych wpływów i znajomości u byłej władzy. …Wszyscy tworzyli komunistyczną sitwę.

W 1990 roku (30 lat temu) znany w Polonii Świata Jędrek jako doświadczony podróżnik pod wpływem kolegów przeznaczył połowę kupionego domu w Phoenix na miejsce spotkań by czuć się niezależnym. Nie chciał korzystać z pomieszczeń przy kościele jak to robią inne polonijne organizacje. Pomagałem mu w tym czasie rozszerzyć konstrukcję na zaadaptowanie obszerniejszego lokum imprezowego.

Inauguracyjne spotkanie odbyło się w maju 1991 roku już w stworzonym nowym miejscu „Centrum Wagabundy”, poświęconym przez proboszcza polskiej parafii Boldę i zarejestrowanym w Miejskiej Korporacji Phoenix jako „Foundation of the Vagabond Center” – klub przyjaciół ludzi inaczej myślących, gdzie przez trzy dni każdy odwiedzający podróżnik ma wikt i opierunek gratis. Zawsze dla takich znajdzie się miejsce i opieka. To jest dewiza jego działalności. …Nie spotkałem bardziej przyjaznego polskiego klubu na świecie.

Na inauguracyjną imprezę Jędrek zaprosił Polskiego Konsula z Los Angeles – Pana Jana Szewca z małżonką, Prezesów polskich organizacji działających w Phoenix i około 100 innych gości. Celem udanego spotkania było przedstawienie przybyłym gościom przyszłą działalność nowego klubu – „Centrum Wagabundy” w polskich rękach. Andrzej był dumny z tej imprezy, gdyż była to pierwsza okazja po wojnie spotkania się władz konsulatu R.P. w L.A. z Arizońską Polonią. Każdy mógł sobie porozmawiać prywatnie na dowolny temat z polską władzą. Konsul był pod wrażeniem takiej atmosfery. Nowo powstały klub wszyscy zaaprobowali z entuzjazmem życząc założycielowi a zarazem właścicielowi samych sukcesów i owocnej współpracy z innymi klubami.

…Jak wiemy „Centrum Wagabundy” nie zawiodło nikogo we współpracy i działalności a przez podróże swojego prezesa znane jest na wszystkich kontynentach świata. …Moje wielkie uznanie.

*            *           *

…W 1992 roku (28 lat temu) Jędrekwyruszył pierwszy raz w świat będąc reprezentantem swojego klubu – „Centrum Wagabundy”. Była to jego trzecia podróż dookoła globu tym razem jachtem s/y „White Eagle” (Biały Orzeł) polonijnego skipera pod kanadyjską banderą. W rejs wypłynął z Las Palmas, Wyspy Kanaryjskie by przez trzy oceany dobić po drodze do kei 15 krajów w czasie 18 miesięcy i wrócić do miejsca startu w 1994 roku.

Celem morskiej podróży było przygotowanie podłoża pod „Międzynarodowy rejs dookoła świata żeglarzy niepełnosprawnych pod polskimi żaglami” – zadanie Jędrek wykonał w całości nawiązując kontakty z marinami na szlaku przyszłego rejsu. Brawo! …Komandor „Royal Yacht Clubu” w Las Palmas – Grand Canaria docenił misję i zafundował Jędrkowi lekarza z miesięczną rehabilitacją.

…Spotkałem się wówczas z nim jak i z innymi Polakami żeglarzami na kei jednej z Wysp Kanaryjskich, kiedy wypatrywał odpowiedni jacht na rejs dookoła świata. …Było w czym wybierać. Hiszpańskie wyspy – Gran Canaria są mekką żeglarzy z całego świata. Stąd rozpływają się jachty dalej w świat. …Wspomnę tu: spotkany – Kapitan Żeglugi Wielkiej – Andrzej Piotrowski z „Mesy” w Chicago jachtem s/y „Solidarność” wracał do domu, – Kpt Jerzy Nowak jachtem s/y „San” płynął do Australii na ślub córki, – Kpt Jerzy Wąsowicz ze sternikiem Andrzejem Sochajem z Gdańska płynęli wolno ketchem – „Antica” dookoła świata.

…Zaliczyliśmy sukcesywnie po 31 dniach żeglowania w grupie przeszło 100 jachtów pod różnymi banderami świata rejs transatlantycki „Ameryka–500” trasą Krzysztofa Kolumba celebrując jego 500 lecie odkrycia Ameryki.

Ja wróciłem do domu z San Salvador na Bahamas, Jędrek popłynął przez Karaiby, Kanał Panamski, Galapagos dalej w świat dookoła z kanadyjskim skiperem (tylko we dwóch).

…Żeglując przez Pacyfik zostali przyjęci przez Króla Tonga na prywatnej audiencji i zaproszoni na urodziny wnuczki, kilkuletniej księżniczki jak i na uroczystość celebrowania 75 lecia urodzin królewskiego władcy razem z innymi przybyłymi jachtami na tę okazję.

Powrócił z uśmiechem do domu w Arizonie w 1995 roku z plecakiem trampa po dodatkowym okrążeniu globu pociągami. Zmienił ich 31 razy w ciągu 11 miesięcy. Po drodze wstąpił do Hiroszimy i Nagasaki w Japonii by upamiętnić miejsce ludzkiej tragedii po amerykańskim zrzuceniu bomby atomowej.

…Stał się pierwszym podróżnikiem na świecie mając na koncie cztery różne i pełne światowe wojaże dookoła.Wielkie brawo!

*            *           *

Rok 1997  Podróże światowe „Jędrka” Andrzeja Sochackiego zauważył i docenił ówczesny Prezydent R.P. – Aleksander Kwaśniewski. Jako sympatyk sportu i turystyki wyrażając zadowolenie wyróżnił Andrzeja osobiście listem atencyjnym.

*            *           *

W latach 1998–2000 (20 lat temu) nienasycony podróżowaniem Jędrek zrealizował następne dwie wyprawy dookoła świata pod rząd motocyklem „Harley-Davidson – Sportster 883”. …Przydało mu się doświadczenie z solowej kilkutygodniowej „przejażdżki” motocyklem „MZ-250”, w czasach studenckich po „Demoludach”. Cieszył się wtedy, że coś nowego i większego dokonał samotnie. Motor, plecak i on przez kilka tygodni służyli sobie całkiem wystarczająco w tej europejskiej pętli.

Nie kupił „Harleya” by szpanować i kręcić się wkoło domu, lecz zrealizować następne wielkie marzenie.

W parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w Phoenix duet (Jędrek z motocyklem) otrzymał błogosławieństwo święte na ten długi i niebezpieczny rajd w pojedynkę przez 44 kraje.

W pierwszą motocyklową światową podróż wystartował z Phoenix, Arizona, USA z azymutem na Wschód przez Atlantyk, Europę (w tym Polskę), południem Azji przez Turcję, Indie, Singapur, Japonię w stronę Pacyfiku. W drugą wyruszył, po krótkim odpoczynku (3 dni) z Tokio, Japonia na Zachód – przez Władywostok, Syberię i północną Europy (w tym przez Polskę) do Hamburga, Atlantyk, by z Halifaks – Kanada lądem przez Nowy Jork i Florydę udać się południem Stanów nad morski brzeg Kalifornii w Los Angeles. 

Wrócił zadowolony. Dwa rajdy zajęły mu 22 miesiące. …Stał się jedynym na świecie, który zrealizował dwie wyprawy dookoła świata tym samym motocyklem i to pod rząd i znów pierwszym który zaliczył sześć różnych pętli dookoła świata! …Jechał wówczas jako Polak-katolik przez wszystkie religie świata będąc świeżym członkiem polonijnego klubu motocyklowego w Chicago „White Eagle” (Orzeł Biały Polskiej Unii Motocyklistów Świata). …Odwiedził przeszło 60 świątyń różnych religii.

Po drodze goszczony był na prywatnej audiencji i objedzie u przywódcy duchowego buddystów – Dalaj Lamy w Himalajach. Sukces!

Odwiedził również 16 harleyowych klubów na trasie, gdzie był przyjmowany jak członek rodziny. …Tak, to prawda, istnieje wielka harleyowa rodzina na świecie.

…Dziś jego sławny Harley – „Adam” nie do pobicia stoi wyeksponowany w „Rzeszowskim Uniwersytecie” w Polsce, gdzie krzyżują się europejskie drogi. Każdy zainteresowany może zrobić sobie zdjęcie z „Adamem” i poznać historię na miejscu tego unikatowego i historycznego już motocykla.

             Rok 2007 (13 lat temu)        

Niesamowity Jędrek nie mógł usiedzieć dłużej na „czterech literach”. „Wyskoczył” z domu na odbycie solowego rajdu użyczonym samochodem „VW-Caddy” dookoła świata po lądzie przez 13 krajów przeznaczając na to 30 dni. Wyruszył z Tarnowa i przez Wschodnią Europę, Rosję, Koreę Południową, USA., Zachodnią Europę wrócił do Tarnowa. …Wykonał ten rajd w 23 dni! Siedem dni zostawił na samolotowy transport cargo przez oceany. Zmęczyła go ta podróż w ustalonym sobie terminie. Wrócił wykończony fizycznie, ale radość tryskała mu z oczu, że wyszła ta szybka podróż szczęśliwie po zatłoczonych i niebezpiecznych drogach świata a szczególnie Indii i Rosji. …Jego Anioł Stróż czuwał.

…Dołączył do swojego bagażu wagabundy siódmą podróż dookoła świata i stał się pierwszym w świecie, który w tak krótkim czasie okrążył świat pojazdem! Dzienna dawka wynosiła przeszło 1000 km. Za ten wyczyn Jędrek otrzymał skromne pisemne podziękowanie od przedstawiciela firmy „VW” w Poznaniu za zwrócenie pojazdu w idealnym stanie po tak wyczerpującym rajdzie po niezbyt dobrych drogach. …Moje uznanie!

Od tego czasu Jędrek jeździ po świecie z widocznym znakiem na swoich środkach transportowych – Stowarzyszenia „Dzieci Ulicy” im. Kazimierza Lisieckiego „Dziadka”, którego jest członkiem i byłym wychowankiem w „Ognisku Praga” przy ul. Środkowej 9 w Warszawie. Tam nabywał jako chłopak poprawnych manier współżycia z rówieśnikami.

…Podczas tego „krótkiego” rajdu, jadąc wzdłuż Stanów od Pacyfiku do Atlantyku Jędrek zatrzymał się na kilka godzin w swoim klubie „Centrum Wagabundy” w Phoenix by celebrować z członkami w imprezie „15 lecie działalności klubu”. …Uczestniczyłem w celebrowaniu tej pamiętnej rocznicy i myślę, że do dziś po 25 latach działalności ten międzynarodowy klub podróżników odwiedziło setki a może tysiące ludzi różnej rasy i narodowości. …Tylko pogratulować!

*            *           *

Rok 2009 Za osiągi w podróżowaniu i rozsławianiu polskości w świecie Andrzej Sochacki został uhonorowany przez Prezydenta R.P. – Lecha Kaczyńskiego „ZŁOTYM KRZYŻEM ZASŁUGI” stając się jedynym podróżnikiem mieszkającym na obczyźnie z tak zaszczytnym wyróżnieniem.

…Wyczyny naszego globtrotera opisane są w książkach pt. „Sześć podróży dookoła świata” (2001) i „Harleyem raz za razem dookoła świata” (2002). …Zaszczytne gratulacje!

                                                                     *        *           *

…Z kolegami klubowymi „Centrum Wagabundy” śledzimy Jędrka wyczyny jak i innych podróżników na bieżąco i stwierdzamy, że nikt nie chce być od niego lepszym. Jakby inni wielcy i znani podróżnicy przechwalający się wkoło swoimi dokonaniami wstydzili się z nim konkurować a nawet o nim wspominać podczas spotkań by nie pomniejszyć przy okazji swoich dokonań. …No cóż bywa i tak.

Jędrek nie podróżuje dla chwały, …nie pcha się wszędzie jak gówno na trawę. …Znany jest mniej w polskim środowisku, gdzie konkurują między sobą podróżnicy, często zlepiając trasy z paru lat by zamknąć pętlę wokół świata i być „lepszym”. …To ich chora ambicja! Dziwna dla Jędrka jak i dla mnie.

*            *           * 

       Najdłuższa wyprawa życia

…Po odpoczynku i wzmocnieniu kondycji fizycznej w egzotycznej Arizonie, gdzie Jędrek trenuje w gorączce wśród palm i kaktusów przed wypadami w daleki świat, nasz polski filantrop postanowił odbyć solową najdłuższą podróż samochodową jaką można wyobrazić tj. podróż dookoła globu okrążając wszystkie kontynenty (7) po obrzeżach.

…Zaczął tę długą i mozolną podróż z Bostonu, Mass., USA w 2008 roku by okrążyć: Ameryki – Płn., Centralną i Płd., Europę, Australię, Afrykę i Azję. …Każdy kontynent okrążył innym samochodem. Zmienił ich sześć po drodze.

Całe przedsięwzięcie zajęło mu 11 lat. Mimo różnych trudności występujących po drodze nie wyobrażał sobie przerwać tę podróż życia. Gdy wystartował to ciągnął do szczęśliwego końca. …Cecha upartego charakteru optymisty.

W międzyczasie odbył samolotową podróż dookoła świata w roku 2014 przez przeszło trzy miesiące i przez dziewięć krajów już nie jako młodzieniec a starszawy gość na emeryturze. (Więcej szczegółów w Biogramie Jędrka). …Nie spotykane! Brawo!

Wszystkie kontynentalne pętle Andrzej Sochacki wykonał z listem przewodnim Ministerstwa Spraw Zagranicznych jak i pod „Patronatem Honorowym” Kongresu Polonii Amerykańskiej z życzeniami wspierającymi jego przedsięwzięcie od obecnego Prezesa Franka J. Spuli – za co jest mu wdzięczny.

Jędrek wdzięczny jest bardzo też za kaucję 10 tys. USD z PZM na „Carnet de Passages” bez którego świat byłby nie przejezdny.

Tym wspaniałym wyczynem zakończył swoją życiową podróżniczą przygodę na czterech kółkach szczęśliwy w polskiej osadzie Polonezkӧy – Turcja (dawny Adampol) wiosną zeszłego roku – 2019! ciesząc się i chwaląc się zarazem dookoła, że wszystkie kontynenty objechał … bez wypadku i mandatu drogowego. Uff, udało się dzięki Bogu.

   …Ustanowiłem swoisty rekord! powiedział.

   Brawo Jędrek! Niebywały ewenement i niebywały rekord. (…Jak mu to wyszło ?!)

         Dobry Anioł Stróż miał go cały czas w opiece!

…O dziwo, tyle zrobił i nie obrósł w „piórka”, …ciągle jest sobą.(To jest cecha wielkich osobowości).

…Przez okrążenie kontynentów w ten sposób Jędrek ustanowił trudny do skopiowania wyczyn. Nasz wspaniały wagabunda i rekordzista został w ten sposób zdobywcą „Korony Turystyki Trampingowej” na świecie!

Tu nadmienię, że Andrzej jest od 2004 roku lektorem „Turystyki Trampingowej” na polskich uczelniach.

  Po okrężnej podróży kontynentami jak zwykle bez pomocy z boku i z polską fantazją zaliczył przeszło 110 krajów pozostawiając patriotyczny ślad poprzez spotkania z polskimi kombatantami II W.Ś. i wywiady w mass-mediach. …Spotkania wypływały z głębi serca, gdyż Andrzej jest synem kombatanta wojennego – kpr. Jerzego Sochackiego. Jako wykładowca akademicki udzielał po drodze porad młodym podróżnikom na spotkaniach uczelnianych, w szkołach i klubach z prelekcjami włącznie.   

…I tym Jędrek też wybija się wśród polskich podróżników! …Po prostu – jest inny.

Podróże odbywał z podłączonym w samochodzie GPS-em dzięki platformie telematycznej firmy „EmtrackPoland” dla łatwiejszego śledzenia i sprawdzenia w świecie jego pozycji przez Internet jak i kontaktu na bieżąco.

 W ten sposób każdy może sprawdzić Jędrka trasę podróży i zmierzyć się z nim choć wirtualnie porównując swoje możliwości i osiągnięcia w podróżowaniu.

WIELKI SZCZEŚCIARZ

Tyle co Jędrek zrobił, zobaczył i przeżył można go zaliczyć do wielkich „Szczęściarzy Naszych Czasów”. Dokonał prawie czegoś niemożliwego. Tych wyczynów można mu tylko pozazdrościć. Udało mu się! To na pewno! Zdrowie i szczęście dopisało, wyrobił się w bezpiecznym czasie, co przeżył i zobaczył wzbogaciło jego konto wagabundy.

…Dziś byłoby to już nie możliwe.

Ledwo zakończył podróżowanie a tu nagle powstała ściana pod koniec 2019 roku trudna do przebycia. To „Coronavirus” – niewidoczna zaraza, która dziesiątkuje ludzi na całym świecie i izoluje kraje jeden od drugiego. Nie wiadomo, kiedy ta złośliwa kwarantanna skończy się. Jędrek w tym czasie siedzi i odpoczywa w arizońskim domu, spisuje przygody i korzysta z terapii by wrócić do fizycznej sprawności utraconej w podróżach.

*            *           *

…Wspomnę tu przy okazji, że żałosnym dla mnie faktem jest to, że jego unikatowe pojazdy nie znalazły odpowiedniego miejsca na wyeksponowanie polskiego osiągnięcia, że co jest nie możliwe staje się możliwym. (Polak wszystko potrafi). Nie znalazł się nikt by tą sprawą się zająć. Jakby nikt nie zauważył osiągnięć lub nie pojął ich wielkości. A przecież każdy Jędrka pojazd nie ma równych sobie w osiągnięciach na świecie! …Na przykład – użyczona od dealera z warszawskiej Woli 14 letnia Toyota Corolla z silnikiem 1.4 cc bez żadnych ulepszeń fabrycznych objechała w pojedynkę po obrzeżach kontynent afrykański przez 32 kraje w 11 miesięcy jadąc często polnymi drogami lub korytami wyschniętych rzek. Niebywały wyczyn! Myślę, że to więcej chyba niż sławny rajd „Dakar” wykonywany przez zawodowych rajdowych kierowców i pojazdami specjalnie przygotowanymi.

…Słynne i wysłużone Jędrka pojazdy marnują się stojąc na różnych parkingach w Warszawie. …Wielka szkoda i strata. Nie tam powinno być ich miejsce. Jędrek chętnie oddaje swoje pojazdy na wyeksponowanie by podnieś prestiż polskiego podróżowania w świecie. I tak jeden z samochodów – „Oldsmobile”, po okrążeniu Ameryki Południowej pozostał w Kolumbii i ozdabia wejściową witrynę Automobilklubu Cartageny. W zamian za to Automobilklub udostępnia Jędrkowi zastępczy samochód podczas odwiedzin.

Siedzę w automobilizmie dziesiątki lat i nie słyszałem o solowych okrążeniach świata czy kontynentów zwykłymi kilkunastoletnimi wysłużonymi pojazdami osobowymi bez specjalnych przeróbek. Trzeba być wariatem pozbawionym strachu lub mieć ogromną intuicję, by oddalić się od domu na drugi koniec świata i wrócić po ciężkich miesiącach podróży okrężną drogą tym samym samochodem. …Myślę, że Jędrka po prostu nie było stać na wykonanie zadania nowszym sprzętem. Nie był przedsiębiorcą, lecz zwykłym umysłowym pracownikiem na stanowisku inżyniera konstruktora maszyn a obecnie jest od kilkunastu lat emerytem. …Kiedy wykonywał wielkie sprawy wstydził się uganiać za sponsorami. Proszenie to nie jego cecha charakteru, tej maniery nie wyniósł z domu. Powiada, że on – starszaczek i pojazdy starszawe łatwo dogadywali się i współpracowali na trasie. …Stąd te sukcesy wydawało by się dla nas, przeciętnych śmiertelników, niemożliwymi do zrealizowania; a jednak?! …Cechę twardości wyniósł z domowego podwórka i z życia na Targówku, gdzie toczył bójki z kolegami za młodu i to często o byle co.

…Przy każdej okazji nasz wspaniały bohater wspomina, że jego Anioł Stróż to stary wypróbowany sponsor, opiekun i przewodnik duchowy który nigdy go nie zawiódł. (Jędrek go też nie zawiódł). Podpowiadał mu o odpowiednim czasie zaczęcie podróży jak i pomagał w rozwiązaniu wielu spraw na bieżąco po drodze wydawałoby się nie do rozwiązania. …To prawda, wszystko sprawdziło się w jego samotnym podróżowaniu.

Wiele razy niespodziewanie uniknął śmierci i poważnych wypadków. Niewidzialna i niesłychana moc towarzyszyła mu cały czas w tarapatach od zarania! …I tak: strzelano do niego (w Boliwii, Afganistanie), spadł w przepaść samochodem (na Wyspach Fiji) czy potyczki z chuliganami (w USA, Panamie, Włoszech, Indiach, Rosji) itp.

Podobnie było w podróży dookoła Afryki, kiedy musiał okrążyć „Toyotą” Wybrzeże Kości Słoniowej z powodu niewygasłej epidemii „Eboli” czy stawić opór chuliganom w Nigerii i Demokratycznym Kongu.

Nie ma życia bez palca bożego w co Jędrek bardzo wierzy.

*            *           *

Rok 2019  Za zrealizowany 11-letni patriotyczny wyczyn został uhonorowany uroczyście medalem „PRO PATRIA” z rąk Ministra Jana Kasprzyka. …Prezes „Automobilklubu Polski” Romuald Chałas wręczył Jędrkowi – unikatowemu członkowi klubu „Złotą Odznakę” klubową ciesząc się, że prywatnie praktyczne wskazówki przydały się Jędrkowi w pokonywaniu trudności na trasie. …W Arizonie, Phoenix – miejscu zamieszkania, Andrzej został laureatem konkursu w USA – „WYBITNY POLAK”. …Brawo! Cieszymy się bardzo.

          *  *           *

Promocja

Nasz samotny filantrop – Andrzej „Jędrek” Sochacki to postać, która urosła do wymiaru symbolu. To swojego rodzaju „Ikona” i „Perła” podróżowania. …Swymi dokonaniami w podróżach wyrósł ponad szablon swoich rówieśników.

Każdą wyprawę – od pierwszej do ostatniej, Jędrek ma udokumentowaną potwierdzeniami odwiedzonych miejsc jak i przez wpisy spotkanych ciekawych ludzi na drodze w specjalnych albumach podróży, które wędrowały z nim po świecie od dziesiątek lat i są dziś częścią jego prywatnej kolekcji w domowym podróżniczym sanktuarium.

Wspaniałymi osiągnięciami Jędrek zapisał się w historii jako pionier polskiego motorowego trampingu międzykontynentalnego, którego jest wykładowcą w Polsce i zasługuje na najwyższe wyróżnienie państwowe z rąk Prezydenta R.P. …Uhonorowanie Orderem „ORŁA BIAŁEGO” za niespotykane kilkudziesięcioletnie (43 lata) odważne patriotyczne podróżowanie w pojedynkę promując i umacniając wizerunek Polski na świecie, dokładając prestiżu swojej Ojczyźnie w myśl idei: „BÓG, HONOR i OJCZYZNA”. Również za działalność społeczno-pedagogiczną jak i za dbałość o zdrowe wychowanie młodego polskiego pokolenia poza granicami kraju.  

…Myślę, że w ten sposób Jędrek zostanie zauważony tym razem, …i doceniony przez wszystkich rodaków i nie tylko podróżników, niezałapujących jego idei i wielkości podróżowania jak i często życzliwych mu inaczej przyjaciół. 

…Andrzej zasłużył na te wyróżnienie bez precedensu od dawien dawna.

Jędrku tak trzymaj dalej!

…Jeszcze raz gratulujemy tych wspaniałych i niespotykanych osiągnięć, które wzbogacają polską historię. Jesteś wirtuozem samotnych eskapad w świat, trudnych do pobicia.

W imieniu wszystkich wagabundów życzę zdrowia i wytrwałości w zrealizowaniu następnych planów. Na pewno nie raz jeszcze usłyszymy z daleka jakiejś pokonywanej trasy.

Twój stary fan i przyjaciel – Józek z Warszawy.                                 

Joe Kobialka

     inż. Józef Kobiałka

 centrumwagabundy@yahoo.com/Joe

Phoenix, Arizona, sierpień 2020

P.S.

Andrzeja Sochackiego zastać można w arizońskim domu, w Phoenix. Zajęty jest terapią, spisywaniem niecodziennych przygód pomocnych dla scenariusza filmowego jak i zakończeniem pisania pracy doktorskiej.

Więcej o nim jest w Internecie pod hasłem „Andrzej Sochacki podróżnik” i w „azpolonia.com” w Centrum Wagabundy oraz artykułach: „Poznajmy Jędrka” (cz. I), biogram „Szalony Jędrek”, „Podróże moją terapią” i innych.

Kontakt z Jędrkiem:  asochacki@yahoo.com, tel: (001) 773 809 0755

 *           *           *

Wiadomość z ostatniej chwili:

„Automobilklub Polski” wystąpił do Prezydenta R.P. z petycją o państwowe uhonorowanie Jędrka za przeszło czterdziestoletnie sławienie Polski w świecie jeżdżąc samotnie po kontynentach, gdzie niebezpieczeństwo czyhało na każdym zakręcie. Petycja została przyjęta i czeka w Kancelarii Prezydenta na podjęcie decyzji.

…Trzymajmy kciuki.   

                                                                                                                                                                    JK

This entry was posted in Rózne. Bookmark the permalink.