Przystań 017

Nr 017, Kwiecień 2004r.

Wesołych Świąt Wielkiej Nocy! i udanego śmingusa-dyngusa życzy wszystkim Przyjacielom Centrum Wagabundy � Andrzej Sochacki z rodziną. * ALLELUJA !

Co słychać w naszej “Przystani”?

Miniony okres bogaty byl jak zwykle w wydarzenia.
*Na poprzednim spotkaniu zawiazaly sie dwie sekcje: -jedna narciarska z prezesem � instruktorem, narciarzem zawodowym Frankiem Naporowskim, – druga zeglarska z prezesem � instruktorem, sternikiem morskim Czeslawem Falkowskim. Zainteresowanych zapraszamy na nastepne spotkanie.
*Prawie w jednym czasie w lutym, goscili w Polsce Franek Naporowski i Andrzej Sochacki. Jeden przywiózl zloty medal z Polonijnej Olimpiady Zimowej w Szczyrku, drugi otworzyl pierwsza polska gielde motocyklowa w Warszawie.
*Bawilismy sie na marcowym udanym, jak zawsze, góralskim kuligu. Piekna pogoda sloneczna, duzo swiezego sniegu, atmosfera rodzinna – zaspokoilo wszystkich bez wyjatku nadspodziewanie. Przezycia opisala Asia.
*Z odbytej wycieczki 14 marca Centrum Wagabundy po igraszki z wielorybami na otwartej wodzie Pacyfiku niesamowite wrazenia pozostana w pamieci wszystkim uczestnikom do konca zycia. Opowie o tej przygodzie Cezarek.

* * * * Kacik Wydawcy:
Zapraszam wszystkich do udzialu w pisaniu swoich ciekawych spostrzezen w naszej okolicznosciowej gazetce z otaczajacego zycia lub podzielenia sie przygodami ze spedzonego urlopu. Mysle, ze dla kazdego z nas znajdzie sie jakas ciekawostka do zapamietania. Mile widziana jest mlodziez próbujaca wyzbycia sie tremy w pisaniu kompozycji w swoim ojczystym jezyku. Pamietajmy!!! � naszym jezykiem jest jezyk polski gdziebysmy sie nie znajdowali a kazdy inny potrzebny jest tylko do egzystencji. Kazdy z nas mial swoje poczatki i wybaczy za niedociagniecia pisarskie innym. Bawmy sie razem! � to nasza mysl przewodnia.
– Andrzej Sochacki

* * * * Kacik Ciekawostek:
” Exodus mlodziezy�”
” Exodus”, z greckiego � eksodos � oznacza wyjscie. Jest nazwa II ksiegi Mojzesza, opisujacej wyjscie Izraelitów z Egiptu; w przenosni jest to masowa zmiana miejsca przez ludnosc jakiegos obszaru, spowodowana glównie okolicznosciami nie sprzyjajacymi.
Z przyjemnoscia czytam cotygodniowe felietony profesora Piotra Jaroszynskiego w serii “Przeciw duchowej emigracji”. Relaksuja mnie, wypelniaja tesknote za opisem polskiej przyrody i Ojczyzny, daja uczte smakowania pieknej polskiej mowy.
Tym razem jednak felieton z nr 48 NP zatytulowany “Exodus mlodziezy polskiej” nie dal mi oczekiwanego relaksu. Pomimo, ze problemami wychowania i przyszlosci mlodziezy zajmuje sie od 40 lat i znane mi sa sprawy poruszone przez pana profesora � wspomniany felieton wstrzasnal mna do glebi. Jestem czlonkiem zarzadu Towarzystwa Przyjaciól Dzieci Ulicy (TPDzUl) im. Kazimierza Lisieckiego “Dziadka” � Przywrócic Dziecinstwo. Towarzystwo od lat widzi i glosno krzyczy o marnotrawieniu narodowego kapitalu jakim jest mlodziez. Juz Kazimierz Wielki powiedzial, ze “najcenniejszym majatkiem kazdego narodu sa mlodzi ludzie”. Ojciec Swiety – Jan Pawel II dopowiedzial, ze “kto inwestuje w czlowieka � nie traci”. Te madre, fundamentalne prawdy nie docieraja do glów polskich (?) wladz. Przeciez oczywistym dla kazdego powinno byc, ze trzeba inwestowac w czlowieka, zwlaszcza w mlodego czlowieka, w dzieci � bo to jest kwiat i przyszlosc narodu.
A co robia w tej sprawie kolejne rzady, nie wylaczajac awuesowskiego? Calkowicie spuszczaja z woda ten problem. Dno dna osiagnieto w ostatnich kilku latach. Rozkradzione panstwo. Afera goni afere. Pogoda dla bogaczy. Jednoczesnie stan panstwa to stan calkowitej zapasci finansowej. Wiele waznych i bedacych powinnoscia panstwa podstawowych spraw, w tym sprawy wychowania mlodziezy i pomoc socjalna � schodza na dalszy plan lub staja sie fikcja. Parodoksem jest, ze w czasie gdy wzrasta bieda, zakres pomocy Panstwa sie kurczy. Dotyka to przede wszystkim rodzin wielodzietnych, ludzi niezamoznych, biednych i bezradnych. Taka polityka (czy to jest rzeczywiscie jakas polityka?) panstwa jest krótkowzroczna.
Jezeli nie bedziemy inwestowac w madra pomoc opiekuncza to wkrótce zostaniemy zmuszeni do inwestowania w zaklady poprawcze i wiezienia. Oczywiscie dla tych, którzy jeszcze pozostana w Polsce.
W sytuacji w jakiej znajduje sie nasz kraj nie dziwi mnie, ze tak duzo mlodziezy (i nie tylko mlodziezy) wyjezdza za granice w poszukiwaniu chleba. W Polsce pozbawia sie mlodziez wszelkich zludzen. Bezrobocie i walka o byt � oto codzienne problemy milionów Polaków. Malo istotnym a przeciez jakze podstawowym � staje sie podniesiony przez autora problem “Czy ktos nauczyl mlodych ludzi – co to jest Ojczyzna?” i “czy ci co wyjezdzaja, wróca do Ojczyzny?” Dzisiaj w Polsce nie tylko sie nie uczy mlodziezy patriotyzmu ale przeciwnie � wszystko sie robi aby mlodziez nie poznala lub zapomniala znaczenia takich slów jak: Ojczyzna, Patriotyzm, Poczucie Honoru, Poszanowanie Tradycji.
Jako czlonkowie TPDzUl promujemy te wlasnie wartosci i spotykamy sie z epitetami typu ciemnogród i ksenofobia ( z gr. ksenos � obcy, fobia � strach, jest to przesadna niechec lub wrogosc w stosunku do obcych ). Dzisiaj wstydliwe jest mówienie o milosci do Ojczyzny i Patriotyzmie. A samo pojecie patriotyzmu niedlugo bedzie utozsamiane z pojeciem nazizmu. Jezeli mlodziez nie wynosi wspomnianych wyzej wartosci z wlasnych domów � to sa to dla niej pojecia abstrakcyjne.
Czy wiec ta mlodziez wróci do Polski? Pozytywna odpowiedz na to pytanie jest bardzo watpliwa. Bo najsilniejsze wiezi z Ojczyzna pozostaja z wyksztalconej w dziecinstwie i mlodosci � milosci do Ojczyzny. Jezeli nie ma milosci i tesknoty za Ojczyzna to nie bedzie tez wewnetrznej potrzeby powrotów.
Rozmywanie poczucia przynaleznosci narodowej trwa nieustannie. Tylko programy typu “róbta co chceta” znajduja uznanie i dofinansowanie panstwa. Reszty dopelni Unia Europejska.
Zgadzam sie z profesorem (i nie ma tu � “jezeli”), ze “narodowi naszemu zadawany jest dzis dotkliwy cios….” poprzez milczaca zgode naszych wladz na utrate mlodziezy, zarówno w sensie dekadencji moralnej jak i tez w sensie doslownym. Wczesniej postawilem pytanie czy jest w tym jakas polityka panstwa? Odpowiedzcie panstwo sami na podanych ponizej przykladach.
Jak wspomnialem, reprezentuje organizacje opiekunczo-wychowawcza z ponad 80-letnimi tradycjami, zalozona przez wielkiego polskiego pedagoga i wychowawce Kazimierza Lisieckiego “Dziadka” � Towarzystwo Przyjaciól Dzieci Ulicy. Na pomoc dzieciom z rodzin niewydolnych spolecznie pozyskujemy rózne sumy od ofiarodawców prywatnych jak i tez otrzymujemy dotacje od wladz lokalnych na prowadzenie placówek opiekunczych, czyli “ognisk”. Co roku pomoc ta systematycznie sie zmiejsza.
Wlodarze lokalni ( z rosyjskiego � wladyka, oznacza historycznie w dawnej Polsce wladze, pana, zwierzchnika ) posuwaja sie nie tylko do zmniejszania dotacji ale takze do likwidowania niektórych placówek. Kilka lat temu zabrano nam prowadzona przez Ogniska ZOW im. K. Lisieckiego “Dziadka” przez ponad 40 lat � Stara Prochownie na Starym Miescie w Warszawie. Tym samym zniknal Teatr Pantomimy “OPTY”, którego aktorami byly dzieci ogniskowe. Teatr istnial 25 lat i zyskiwal juz sukcesy miedzynarodowe (goscil m.inn. z duzym powodzeniem w 1997 roku w Chicago) i spelnial niedajaca sie przecenic role wychowawcza. Nie da sie okreslic strat zwlaszcza moralnych, gdy mlodziez stracila zajecie podnoszace ich z dna szarosci zycia.
Innym smutnym przykladem jest historia ogniska na Pulawach. Przed 20 laty rozpoczelismy a nastepnie doprowadzilismy do renowacji i otwarcia w jednym zdewastowanym budynku nowego ogniska. Sluzylo ono pulawskim dzieciom przez kolejne 12 lat. Nieszczesciem tego budynku bylo to, ze po odbudowie okazal sie on pieknym, wolnostojacym budyneczkiem w parku. To piekno zostalo wykrzesane przez dziesiatki spoleczników oraz wychowawców i dzieci. Stworzono tam takze ogród botaniczny, który zostal objety nawet ochrona Konserwatora Przyrody w Lublinie.
No, ale przeciez biedne dzieci nie moga zyc w luksusie, nawet gdy same go sobie wypracowaly. Wlasnie w minionym roku pulawskie wladze stwierdzily, ze nie maja pieniedzy na utrzymanie placówki i dzieci z tego budynku zostaly wyeksmitowane i polaczone z istniejacym w Pulawach innym domem dziecka. Co do dalszych losów samego budynku i terenu, wladze przyczynily sie przekuc go na swoje (czy takze prywatne?) korzysci.
Konczac ten przykry wywód stwierdzam, ze zjawisko ucieczki mlodziezy z Polski opisane przez profesora Jaroszynskiego jest efektem koncowym tego co sie w Polsce dzieje i poglebia od lat. Oczywiscie uciekna tylko najzdolniejsi i najbardziej przedsiebiorczy. Uciekna ci, którzy powinni od nas przejac paleczke rozwoju i budowania pomyslnosci Ojczyzny. Dopowiedzmy sobie reszte dzis. Kto zostanie i kto przejmie te paleczke? Wiecej o sprawach gubiacych Polske postaram sie przedstawic podczas spotkania w maju, w “Centrum Wagabundy” � Andrzeja Sochackiego, w Phoenix, na które serdecznie panstwa zapraszam.
– Boguslaw Homicki
Tow.”Przywrócic Dziecinstwo”
* * * * Kacik Wagabundy:

Wycieczka na wieloryby
Jechalem samochodem z domu noc i dzien do Guerrero Negro w Meksyku, zeby zobaczyc wieloryby z bliska. Po drodze, za granica, podziwialem wielkie kaktusy � giganty, duze jak dom. Takich nie widzialem jeszcze w Arizonie. Duzo razy kontrolowali nasz samochód Meksyki, ale nie wiem po co. Przespalismy sie w hotelu “La Gomes”.
O 8:00 rano z grupa pojechalem do zatoki przez pola pokryte sola, bo tam jest kopalnia soli. Dwie godziny plywalismy lódka wsród wielorybów, które dawaly sie dotykac i glaskac. Nie uciekaly. Jeden skoczyl do góry blisko lódki i zachlapal nas woda. Przywiozlem duze muszle do domu.
Mam zdjecia jak sie bawilem z wielorybami. To dowód, ze tam bylem.
-Cezar Sochacki, 7 lat

WFM-ka, drugie wcielenie.
Jadac do Polski z wykladem na uczelnie w Warszawie przypadkowo bylem zaproszony na pierwsza gielde motocyklowa w Polsce. Zorganizowana byla pod opieka konstruktora nowej generacji popularnego w calym kraju motocykla WFM � inzyniera Wlodzimierza Gasiorka. Gielda odbyla sie w Warszawie, przy ul. Stalingradzkiej 69 w niedziele, dnia 20 lutego o godz. 11:00. Mrozny dzien odstraszyl wielu ciekawskich.
Pokazano publice jak i massmediom praktyczna strone motocykla. Na duzym placu kilku mlodych motocyklistów, opiekujacych sie prototypami, pokazalo duze umiejetnosci jazdy w trudnym pokonywaniu przeszkód podczas prób zrecznosciowych. Mialem okazje przejechania sie tym motocyklem.
Musze wyrazic duzy podziw dla konstruktorów co do opracowania tego modelu. Duza moc silnika w stosunku do pojemnosci i miekkie zawieszenie dawala komfort jazdy po nierównym terenie. A przy tym dostepna cena.
Jazde rozpoczalem przerywajac wstege na jednym z prototypów w bramie wjazdowej na gielde. Tym samym otworzylem gielde dla publiki, zwiedzania i pokazu motocykli dla mlodziezy.
Nie o to chodzilo organizatorom gieldy, zeby sprzedac te pojazdy jednosladowe w tym dniu. Wspoltwórcom nowych motocykli opartych o silniki bialoruskie typu – “Minsk-RT125” chodzilo przede wszystkim o reklame tego dwókolowego pojazdu w massmediach. I tak co miesiac beda odbywaly sie te pokazy modeli w tym samym miejscu by przyzwyczaic mlodziez i fanów dwóch kólek do wprowadzenia na rynek polski, dobrych, niedrogich motocykli, których ciagle brakuje na rynku.
-Andrzej Sochacki

GÓRALSKI KULIG – to udany kulig
Za tydzien planujemy jechac na kulig a tu, … w Phoenix-ie ciagle deszcz pada i pada.
Nadszedl piatek, uslyszalam w radio, ze weekend bedzie sloneczny, wiec ucieszylam sie. Tak bylo. Jadac w Biale Góry pogoda poprawiala sie z minuty na minute. W jaskrawym sloncu zmienialy sie po drodze piekne krajobrazy i roslinnosc górska. Najpierw ginely kaktusy, im wyzej jechalismy pokazywaly sie krzewy, drzewa a na koncu iglaste. Za Payson na niebie nie ujrzalam juz ani jednej chmurki. Jadac na wysokosci powyzej dwóch tysiecy metrów pomiedzy drzewami w lesie coraz czesciej widzialam wiecej sniegu niz ziemi. Im wyzej tym sniegu bylo wiecej i wiecej. Cieszylam sie, poniewaz wzielam z domu narty.
Gdy zajechalismy na miejsce kuligu, czekali juz nasi górale i sanie na przewiezienie gosci. Piekna sloneczna pogoda, duzo sniegu, górale w swych pieknych strojach, muzyka pod kierownictem Zbyszka Galazki – rozweselala od poczatku przybylych gosci. Po rozgrzaniu sie ciepla czekolada lub winem odbywalismy pól-godzinne przejazdzki saniami przy spiewie piosenek. Tak mi sie ta jazda na sniegu spodobala, ze jeszcze zapisalam sie na jazde konna po sniegu, jeszcze na jedna godzine. Piec koni szlo jeden za drugim gleboko w sniegu. Pierwszy kon prowadzony przez Indianina byl duzy i ciezki, a to dlatego, zeby ubic sciezke w swierzym sniegu dla pozostalych. Ta jedna godzina jazdy w lesie zleciala mi jak piec minut.
Na wyglodnialych gosci czekal wysmienity mysliwski bigos, gotowane kielbaski, rózne ciastka i smakolyki. Niektórzy zajadali sie kielbaskami pieczonymi na ognisku. W przerwach muzyki zabierali glos utalentowani goscie. Jedni spiewali piosenki inni mówili wiersze i opowiadali dowcipy. W tak milej i rodzinnej atmosferze noc zapadla niespodziewanie szybko. Rozjezdzajacych sie gosci do swoich hoteli zegnali wspaniali organizatorzy i góralska muzyka.
… Jutro mój pierwszy dzien na nartach.
Ucieszylam sie bardzo gdy dzien zaczal sie promieniami slonca, jak wczoraj. Pospiesznie zjadlam sniadanie by byc wczesnie u zboczu góry, bo czekalo na mnie dzisiaj “biale szalenstwo”.
Pojechalismy wczesnie z rana do Sunrise Resort, gdzie moglam spróbowac swoich umiejetnosci w jezdzeniu na nartach. Patrzac na zjezdzajacych z wielkiej góry myslalam, ze jazda na nartach to nic strasznego. Po kilku upadkach zmienilam zdanie, ale gdy wujek Czesiek objasnil mi zasady poruszania sie na nartach poczulam sie juz pewniej. Po godzinie zjezdzalam z górki dla poczatkujacych, bez upadku. Zaczelo podobac mi sie te biale szalenstwo. Wrócilam do domu szczesliwa i bez sil. Nastepnym razem skorzystam z wyciagu i spróbuje zjechac z góry razem, jak wszyscy inni.
– Asia Sochacka,
kl.V Szkola im. M. Kopernika
* * * * Powiedzonka, Mysli, Dowcipy:
* * *
*Blondynka rozpoczela prace jako szkolny psycholog. Zaraz pierwszego dnia zauwazyla chlopca, który nie biegal po boisku razem z innymi chopcami tylko stal samotnie.
Podeszla do niego i pyta: – Dobrze sie czujesz?
-Dobrze.
-To dlaczego nie biegasz razem z innymi chlopcami?
-Bo jestem bramkarzem…
* * *
*Juchasi wolaja do stojacej za rzeka Jagny:
-Jagna, a chode do nas…
Nie pója, bedzieta se pewno na mnie uzywac?
-Jagna. Nie bedziem.
-To po co bede chodzic.
* * *
Dowcipy z broda:
*P: Jaka jest róznica miedzy socjalizmem a kapitalizmem?
O: W kapitalizmie czowiek wyzyskuje czlowieka, a w socjalizmie � na odwrót.
*P: Jaka jest definicja “wymiany opinii”?
O: Kiedy idziesz do szefa ze swoja opinia, a wychodzisz z jego.
*P: Jaka jest najlepsza droga do socjalizmu?
O: Najdluzsza.
*P: Czy to prawda, ze w Rosji rosnie zboze jak slupy telegraficzne?
O: Tak, to prawda. Czasem nawet gesciej.
*P: W jaki sposób w ZSSR odbywaly sie glosowania?
O: Towarzysze, kto za, moze opóscic rece i odejsc od sciany.
*Socjalizm = pokój
Kapitalizm = 3 pokoje + kuchnia.
*Rozmowa Putina z Buszem:
Busz: U nas jest demokracja: kazdy moze wyjsc na ulice i powiedziec,
Ze Busz to idiota.
Putin: U nas tez jest demokracja: kazdy moze wyjsc na ulice i powiedziec
Ze Busz jest idiota.
*Drogi ksieze, pobilem ORMO-wca.
-Najpierw grzechy, potem zaslugi.
*Agencja TASS donosi:
-Wczoraj na Morzu Barentsa zatonal w wyniku zderzenia z góra lodowa amerykanski okret podwodny. Zaloga góry lodowej zostala odznaczona orderami i medalami.
– zebral wagabunda Jedrek

This entry was posted in Gazetka Przystań. Bookmark the permalink.