Roman Turski

Z archiwum superwagabundy Jedrka.
Z cyklu: Spotkania z ciekawymi ludzmi.

WIZYTA W DOMU ROMANA TURSKIEGO

To sie nazywa brak szczescia. Cztery lata temu podczas przejazdu przez Tokio w czasie czwartego okrazania kuli ziemskiej zelaznymi drogami minalem sie o kilka dni z Romanem Turskim. Ten znanny w swiecie podróznik wyjechal w tym czasie w nastepna podróz kilku miesieczna do Argentyny.

Po zakonczeniu szczesliwym pierwszej podrózy dookola swiata Harleyem w Tokio mialem okazje ponownego skontaktowania sie z panem Romanem. Zadzwonilem, pojechalem do domu zaproszony przez zone, która podzielila sie smutna wiadomoscia. Oznajmila mi , ze kilka miesiecy temu maz odszedl juz na zawsze a razem z nim duch swiatowych podrózy. Zostaly tylko wspomnienia. Zlozylem jej z calego serca kondolencje.
Pozwole sobie przypomniec wszystkim sympatykom dalekich wojazy i nie tylko te cenna postac wielkiego podróznika – Polaka, który rozslawial imie Polski swoimi wyczynami oddajac jednoczesnie hold jego pamieci !

ROMAN TURSKI – (1923 – 1999)

W Tokio, 24 lutego 1999 r. zmarl kochany maz, swiatowy podróznik, Polak, dziennikarz, pisarz, producent filmów dokumentalnych, czlonek Pan- Clubu Japonskiego.
Urodzil sie 20 maja 1923 r. na dawnych ziemiach polskich w Kolomyji (obecnie zachodnia Ukraina). Po wojnie z rodzicami i starszym bratem wyemigrowal do Argentyny gdzie zamieszkal w Buenos Aires. Mimo, ze przyjal obywatelstwo argentynskie, to nigdy nie przestal czuc sie Polakiem.
Najwieksza pasja zycia pana Romana byly podróze. Zwiedzil ponad 150 krajów (151) i tym samym jest wsród Polaków nie pobity do dnia dzisiejszego. Skromnosc tego wspanialego globtrotera przyczynila sie do opublikowania wyczynów daleko od kraju ojczystego. Malo kto w Polsce zna te wspaniala postac. Ci, którzy go znali, nie przylozyli wysilku do opublikowania otrzymanych materialów tej unikatowej sylwetki odbiorcom mass mediów. Podrózowal stale bez sponsorów, w mysl zalozen turystyki trampingowej. Sam wyznaczal cel podrózy, sam ukladal trasy wypraw, wydajac swoje srodki oszczednosci.
Swoja pierwsza wielka swiatowa wedrówke odbyl w latach 1958 – 1961. Przez trzy lata przemierzal pieszo z plecakiem, jak beduin, afrykanski kontynent. W samotnosci pokonywal wielkie odleglosci pieszo, czesto w niesamowity upal narazajac destrukcyjnie organizm na odwodnienie. W tamtym czasie nie byla rozpowszechniona pitna woda butelkowa. Odkazano wode do picia pastylkami broniac sie przed przykrymi niespodziankami. Nastepna wyprawa zaczela sie w 1965 roku w Europie a skonczyla w 1968 r. w Japonii. W tym czasie Roman Turski odwiedzil ziemie swojego pochodzenia, na Ukrainie, udajac sie dalej na wschód do Azji az do Japonii. W Tokio poznal interesujaca i aktywna dziewczyne Katsuko Hiruma, która przypadla mu do serca i po roku znajomosci pobral sie z decyzja osiedlenia na stale w krainie wisni. Lecz z podrózami nie zerwal.
Mieszkal w Tokio tylko wtedy kiedy pisal. Zdecydowana wiekszosc czasu zajmowaly mu w zyciu podróze. W latach 1971 – 1976 pierwszy raz wraz z zona objechal cala Ameryke Lacinska motocyklem. Wyprawe te rozpoczal w Meksyku. Z biegiem czasu ekwipunku turystycznego przybywalo i przybywalo. W tym celu skonstrulowal po drodze przyczepke ciagnieta przez motocykl, by pomiescic caly bagaz. Nie byla to latwa podróz. Przyczepka ciezka, nie wywazona, zrobiona amatorsko, byla wielokrotnie przyczyna przykrych wywrotek na niezbyt specjalnie dobrych drogach. Debiutantka, drobnej budowy, zona okazala sie dzielnym partnerem w ciezkiej wyprawie, która dawala sie we znaki mezowi równiez. Nastepne wyprawy byly bardziej udane w towarzstwie zony, która te rzemioslo opanowala bardzo szybko. Dwa lata pózniej, znów, razem udali sie do bylego Zwiazku Radzieckiego i krajów poludniowj Azji. W 1978 r. wyruszyli do Afryki sladami pierwszej wyprawy pana Romana. Sladami, to nie znaczy tymi samymi drogami. Niektóre tylko odwiedzane miejsca byly nie zmienione. 17 lat róznicy pomiedzy wyprawami zrobilo swoje, ze i dla pana Romana ta wyprawa wydawala sie nowa. Podrózujac po swiecie w okresie swiat Bozego Narodzenia obchodzili je razem po drodze, choc zona jest wyznania buddyjskiego. W latach 80-tych i 90-tych pan Roman w pojedynke lub z zona odbyl jeszcze wiele podrózy. Gdy sam przemierzal swiat, zona w tym czasie zajeta byla spisywaniem przygód odbytych i umieszczanie ich w prasie japonskiej. Z czasem podróze stawaly sie coraz krótsze, to nie znaczy, ze latwiejsze. W wieku 64 lat ten zahartowany i doswiadczony podróznik postanowil samotnie przeplynac kajakiem wzdluz Amazonke. No, i jak zwykle dopial swego !

Po odbytych podrózach pan Roman wspólnie z zona wydawal publikacje.
Wydali po japonsku 10 ksiazek, miedzy innymi: -“Odczyt z przezroczami o wyprawie pary motocyklowej” (1977), -“Jedziemy ! – Tak” (1981), -;Polska o jakiej nikt nie pisal” (1982), -“Pieszo przez Afryke” (1985), -“Moje rodzinne miasto po tak wielu latach” (1994). Ponadto pisal artykuly podróznicze dla: -“Asahi Shimbun”, -“Asahi Weekly”, -“Asahigraph”, -“World Rekishi Dokuhon”.
W pracy, jak i w podrózach, przydawala sie panu Romanowi znajomosc jezyków obcych. Znal ich az dziewiec (polski, ukrainski, rosyjski, hiszpanski, angielski, francuski, niemiecki, szwedzki i wloski, ale nie japonski. Japonskim jezykiem byla zona.).
Pan Roman zawsze wypelnial aktywnie swoje zycie i uprawial rózne rodzaje sportów. W mlodosci gral w pilke nozna i trenowal boks. W pózniejszych latach plywal, jezdzil na lyzwach i nartach. Wspólne wyjazdy z przjaciólmi i z nartami na stoki górskie lub wypady na lodowisko byly jego specjalnoscia. W lato swoim zwyczajem zabieral gosci na basen. Ta uniwersalnosc sportowa byla podstawa dobrego samopoczucia w odbywanych wyprawach.
Z zyczliwoscia pana Romana spotykali sie nie tylko ludzie. Wszystkie niemal bezdomne koty w okolicy mogly zawsze liczyc na wikt i dach nad glowa w jego przyjaznym dla zwierzat domu.
Przyjaciele niezmordowanego podróznika uwazali go za czlowieka spelnionego, któremu udalo sie osiagnac w zyciu niemal wszystko to, czego pragnal.
Nieliczna Polonia Japonska pozegnala Romana Turskiego msza swieta, która za zmarlego w kosciele Yotsuya w Tokio, 14 marca 1999 roku odprawili o.o. Tadeusz Oblek i Julian Rózycki. Tam tez poprzednio pan Roman na spotkaniach po mszy swietej dzielil sie z rodakami swoimi wrazeniami po odbytych podrózach. Robil to z pasja, nie dla pieniedzy czy slawy, dla tych, którym los nie pozwalal na dalakie wojaze.
Zona Katsuko Hiruma, która przy boku meza miala 29 lat interesujacego zycia zwiedzila 110 krajów. Zarazila sie podrózowaniem. Zajeta jest obecnie przygotowaniem do podrózy po Afryce. Planuje wydac czesc publikacji meza w tlumaczeniu na jezyk angielski.
Zapytalem pania Katsuko jakie momenty utkwily jej z odbytych podrózy w pamieci ? Odpowiedziala, ze podróz po Ameryce Lacinskiej motorem z przyczepka po kiepskich drogach i biwakowanie namiotowe. Bylo kilka wywrotek i upadków, z których jeden skonczyl sie wybiciem przednich zebów. Wspomina tez podrózowanie z trzema kotkami, które oswoily sie jak psy i byly zdyscyplinowane. Pilnowaly sie gdy przychodzil czas wyjazdu w droge i nie gubily sie.

Pani Katsuko planuje w 2000 roku urne z prochami meza przywiezc do Polski i zlozyc w jednym z kosciolów wsród prochów prawdziwych podrózników i unikatowych ludzi.


– Andrzej Sochacki – Jedrek
(6x dookola swiata)


Phoenix, kwiecien 2000

This entry was posted in Ciekawi podróżnicy. Bookmark the permalink.