PÓŁNOCĄ MORZA ŚRODZIEMNEGO ( od Sycylii do Gibraltaru)

Było jeszcze słońce na niebie jak wjechłem „Zabawką” na prom z Reggio di Cabria do Messyny na Sycylii. 500 kilometrowa droga od Taranto skończyła się szybko, nie była męcząca jadąc wzdłuż brzegu podziwiając odcienie wody i złoty piasek na plażach. Robiłem przystanki na odpoczynek przy wodzie o turkusowym odcieniu. Została krótka droga z kontynentu na wyspę, którą widać było przez cały czas płynięcia.
Sycylia
Nie tankowałem na portowej stacji, pojechałem w stronę Palerma od północy przy wodzie, na zachód w stronę Palermo.
Choć jechałem częściowo drugi raz po tych samych miejscach to wydawało mi się, że jeszcze tam nie byłem. Pamięć nie wszystko utrwala a świat zmienia się szybko. Życie ludzi jest aktywniejsze po zachodzie słońca, jak w krajach południowych gdzie dnie są gorące i trzeba uciekać przed słońcem. Jadąc przez niekończące się miasteczka wydłużały czas jazdy. Sycylia ma swój odrębny styl życia, ludzie są uśmiechnięci i życzliwi. Czuje się życie na wyciągniętą rękę. Widać dużo biegaczy, rowerzystów i motocyklistów we dwójkę. To wyspa dla wczasowiczów wędrowników i zakochanych, tam nie ma pośpiechu, tubylcy przyzwyczajeni do turystów, mają cierpliwość na wąskich i krętych drogach, nie poganiają, nie trąbią, czekają na dogodny moment wyprzedzenia. Czasami nie wiadomo czy jedzie się szosą czy ulicą. Drogi nie omijają miast, przelatują okrężając domy stojące na drodze. Wiele razy są tak wąskie, że trzeba się cofać by ustąpić miejsca np. autobusowi. Za miastem przy drogach są wgłebienia boczne ze znakiep „P”, są to miejsca na krótki postój czy odpoczynek. Dla szybkiego poruszania się wybudowane są niebotoczne autostrady, które zniwelowały prawie do zera poziom terenowy. Jadąc nimi wydaje się, jakby nie było gór a przecież Sycylia to górzysta wyspa.

Zajechałem pod dom przyjaciół z poprzedniej wizyty wyspy, chciałem zrobić im niespodziankę. Pech! Wyprowadzili się z Palermo do miasta, które mam już za sobą. Nie chciało mi się już wracać.
Okrążając wyspę zajechałem do Agrigento, do miasta wykopalisk z okresu starego Rzymu. Tam była siedziba władców i stamtąd wychodziły rozkazy. Okazałe ruiny „La Valle dei Templi” są dostępne dla publiki.
Okrążajac wyspę i szukając interesującego i spokojnego miejsca do postoju przypadkowo zajechałem do Mariny w Auola. Niespodzianka, podczas pytania właściciela mariny o miejsce parkingowe podszedł jeden młodzieniec i wtrącił się po polsku w rozmowę. Zwrócił się do patrona, że zajmie się mną. I tak zaczęła się przyjaźń między Radkiem i mną. Nie puścił mnie przez dwa dni, miałem pokój, wikt i opierunek gratis. Radek pracuje od kilku miesięcy w marinie, jest prawą ręką bosa i opiekuje się całym sprzętem żeglarsko-motorowym. Okazało się, że pracuje tam jescze kilku Polaków.
Wieczorem zorganizował spotkanie ze mną i musiałem pogadać na temat moich podróży a szczególnie zainteresował ich temat „Dookoła świata jachtem”. Zazdrościli mi wojaży. Powiedziałem, że mogą zrobić więcej niż ja, są młodsi a ja pomogę im w spełnieniu marzeń. Na drugi dzień Radek zorganizował pływanie na mniejszym jachcie przy brzegu mariny. Piekące słońce nie pozwoliło pływać długo. Kąpiel w seledynowej wodzie była o wiele przyjemniejsza niż pływanie w tym upalnym dniu.
Jeden z członków mariny, pewien adwokat namówił mnie na przelot skonstruowaną przez niego lotnią pontonową. Zaciekawiła mnie ta konstrukcja kombinacji motorowej lotni z pontonem. Może znajdę zapaleńca, który pojdzie w ślady Sycylijczyka. Dokumenty konstrukcyjne i pomoc w budowie zapewniona. Opalony i zmęczony atrakcjami pojechałem dalej. Na spokojne miejsce muszę poczekać.

Zatrzymałem się by spędzić dłuższą chwilę w Siracusa. Pochodziłem po mieście z odkrytymi murami z czasów rzymskich. Zwiedziłem Sanktuarium Matki Boskiej, którego podwaliny stanowi skała, pokazana w środku „Katedry de la Crime”. Miłym akcentem pobytu w Siracusa zastałem karteczkę w samochodzie z pozdrowieniami i telefonem od Polki tam mieszkającej. Nie doszło do spotkania, pojechałem dalej.
Niespodziankę zrobiła mi „Zabawka” wjeżdżając na najwyższy punkt w miasteczku Taormina zabudowanym domami przylepionymi prawie do pionowej skały. Wjechać wiechałem, gorzej było zjechać bez mijanek w zapadłej nocy. Kosztowało mnie więcej zdrowia niż radości. Udało się zjechać bez obtarcia o ściany lub samochody. Jest to miejsce turystyczno-wczasowe. Kawiarenek, restauracji, hotelików jest jedna na drugiej. Przyciąga turystów widok na morze prawie z każdego okna. Połaziłem trochę na samym szczycie od kawiarenki do kawiarenki skąd widoki przepiękne miasta w dole z domami i ulicami oświetlonymi, aż noga pobolewać zaczęła.
Zamknąłem kilkudniową ciekawą przygodę wokół Sycyli w Messinie skąd promem wróciłem na macierzysty ląd Włoch.
Azymut – północ Półwyspu Appenińskiego
Pomknąłem brzegiem morza w stronę Monte Casino. W okolicy Salerno zatrzymałem się na noc, na pakingu turystycznym gdzie jest cicho i bezpiecznie. Czuło się wilgoć w powietrzu, było ciepło. Przejeżdżając przez Neapol pamiętam jego przedmieścia pokryte kostką bazaltową ułożoną faliście. Wszystko brzęczało w Zabawce. Jadąc w stronę Monte Casino czułem się podniecony. Historia odzywa się w środku i nie ma na to rady. Zabawką dojechałem do stóp klasztoru. Popatrzyłem z góry na polski cmentarz. Piękny krzyż rzucał się w oczy patrząc z ganku klasztornego. Zajechałem na Polski Cmentarz, największy z wojennych cmentarzy u stóp góry. Paliły się znicze i świeże kwiaty leżały na płycie. Odrestaurowany wygląda pięknie tak z daleka jak i z bliska. Na parkingu zatrzymało się dużo samochodów z różną rejestracją. Wieczorem pojechałem w stronę Rzymu.
Do Watykanu wjechałem z rana. Zaparkowałem samochód niedaleko Bazyliki Św. Piotra na jednej z bocznych uliczek, równoległej do głównej – Via della Conzilacione. Zamiast zwiedzać udałem się na pogotowie ratunkowe (Pronto Soccorso) w watykańskim szpitalu „Santo Spirito” gdyż denerwował mnie stan nogi. Opuchlizna nie przechodziła i stawała się łydka twardsza. Przyjeli mnie uprzejmie i skierowali na badanie. Okazało się, że muszę zaliczyć kilka dni leczenia szpitalnego.
Po kilku dniach, gdy podszedłem do „Zabawki” rzucił mi się w oczy oberwany zderzak tylny. Jednym końcem leżał na jezdni. Obszedłem dookoła. Zauważyłem zamek w drzwiach pasażera zdemolowany, napis plastykowy leżał przy kole. Zakurzona okropnie. W środku list od spotkanych Polaków pod Monte Casino treści: „Panie Andrzeju, czujemy, że spotkało Pana nieszczęście, nie wiemy jakie. Staliśmy kilka godzin przy samochodzie z nadzieją, że Pan lub ktoś znajomy przyjdzie. Martwimy się o Pana, ale jesteśmy dobrej myśli, że Pan żyje. Musimy jechać. Będziemy w kontakcie. Romek i Ania z Grodziszcza”
Wsiadłem i zapaliłem. Odpalił od razu. Nadzieja, że pojadę dalej. Zderzak podczepiłem do góry drutem. Wykupiłem lekarstwa i powoli odjechałem. Pokręciłem się po Rzymie i wyjechałem na drogę w stronę Genui. Wstąpiłem do Pisy by sprawdzić czy wieża nie upadła. Stanąłem „Zabawką” tam gdzie piesi tylko chodzą dla dowodu, że wieża stoi lecz bez pozwolenia wejścia na nią. Ostatnim noclegiem na postoju przy autostradzie opuszczam kraj tysiąca mostów i tuneli. Południem lądu a północą Morza Środziemnego przejechałem powoli przez Monaco, Niceę, Cannes i Marsylię w stronę granicy gór Pirenejów. Nie zatrzymywałem się na zwiedzanie gdyż tę trasę pokonywałem wielokrotnie. Drogami przymorskimi nie da się szybko jechać z powodu ciągnących się plaż jednej za drugą i chodzących wzdłóż drogi urlopowiczów. Misteczka graniczne nie zmieniają wyglądu i atmosfery. Gdyby nie tablice oznajmiające kraj nie wiadomo kiedy by się ją przekraczało.
Nocleg w okolicy Girona przypadł na postoju przy autostradzie. Wyspany pojechałem drogami na południe Hiszpanii. Zafascynowany zatoczkami z zieloną wodą i stojącymi jachtami zjeżdżałem z drogi by zrelaksować się ym widokiem z bliska. Kilka lat temu tę trasę pokonałem Harleyem jadąc autostradą. Różnica wielka, obecnie nie da się przyspieszyć bo szosa przechodzi przez miasta a w nich zamienia się w ulicę. Stroną dodatnią jest możliwość zaopatrzenia się i odpoczynku w jakimś miejscu wybranym.
W pobliżu Gibraltaru kilkaset metrów przydał się kilkugodzinny relaks na plaży przed wjechaniem w miasto-kraj z odmienną atmosferą. Woda zimna jak w Bałtyku tylko przezroczysta i więcej słona, można swobodnie leżyć na plecach bez poruszania rękami.
Wjechałem „Zabawką” na szczyt góry tam gdzie szlak turystyczny pozwala. Kiedyś Harleyem dotarłem na szczycie góry do samego końca drogi. Obecnie płatny turyzm opanował wszystko. Nawet małpy żyjące luźno bawiące się dawniej z turystami, spędził w obszar płatnych wycieczek. Kraj anglosaski należący do grupy „British Isles” odróżnia się stylem życia, językiem i walutą od otaczającej go Hiszpanii. Mi nie robi różnicy, po angielsku i po hiszpańsku mogę rozmawiać na krzyż. Dla łatwiejszego poruszania się przybyło więcej dróg jednokierunkowych. Pół dnia zleciało szybko na tej górze podziwiając widok Cieśniny Gibraltarskiej pomiędzy Atlatykiem i Morzem Śródziemnym.

Pozdrawiam Wszystkich znad Cieśniny Gibraltarskiej!
– Jędrek

P.S. Piąty odcinek wyprawy już z głowy. (I-szy był do Nordkapp, II-gi do Uhty, III-ci Do Istambułu, IV-ty wokół Adriatyku, V-ty Od Sycylii do Gibraltaru). Pozdrawienia dla wsszystkich Przyjaciół, Patronów i Sponsorów

Troszkę statystyki:
Minęło 65 dni wakacyjnej wyprawy okrężającej Europę. Przejechałem około 27,625 km od startu spod „Domu Volvo” w Warszawie. Sędziwa „Zabawka” (Volvo-460, 1995) jedzie od początku bez większej usterki, Przejechane kraje to: Niemcy, Dania, Szwecja, Norwegia, Rosja, Ukraina, Mołdawia, Rumunia, Bułgaria, Turcja, Grecja, Albania, Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina, Chorwacja, Słowenia, Włochy, w tym San Marino, Sycylia, Watykan, Monaco, Francja, Hiszpania i Gibraltar.

This entry was posted in Europa 2012. Bookmark the permalink.