Wspomnienia o drogach

Dlaczego wybrałem kierunek okrążenia Europy z zachodu na wschód?
Po prostu, najgorsze drogi były w planie na początku wyprawy mając na uwadze stary samochód po eksploatowaniu przez 17 lat w polskich warunkach drogowych i pogodowych. Dlatego okres jazdy przez Skandynawię przeznaczyłem na wyrobienie zaufania co do sprzętu. Samochód używany w mieście nie zdaje czasami egzaminu w jeździe długodystansowej poza miastem.
Po troskliwej naprawie przed wyprawą u warszawskiego dealera „Dom Volvo” byłem co do hamulców i zawieszenia spokojnniejszy. Już na samym początku w Rosji, po przekroczeniu granicy norweskiej nawierzchnia dróg dała się we znaki. Niby asfalt pokazany na mapie a w rzeczywistości księżycowe jamy ciągnęły się setkami kilometrów. Jadąc dalej doły, wyrwy, dziury na drogach były do siebie podobne i trzeba było je pokonać. Po takich drogach dobrze by było odbyć wyprawę jakimś terenowym samochodem a na to nie było mnie stać.
..Zostały na zawsze w pamięci przejechane drogi północnej Rosjii, piaszczyste ze stercząstymi ostrymi skalnymi wierzchołkami nie wyglądającymi groźnie. Najechanie z szybkością na taki kamień doprowadzało do awarii przegubów, drążków kierowniczych lub w najmniejszym stopniu do przebicia opony i postój murowany, który w warunkach bezdroży przeciąga się na następny dzień. O pomocy drogowej zorganizowanej nie było mowy. …Na szczęście mnie to ominęło. Nie bałem się wyzwania jazdy po drogach rosyjskich ale podszedłem do nich z respektem. Wykorzystałem swoje wieloletnie doświadczenie jazdy by szybkość zredukawać do zera jak przyszła konieczność.
W swoim czasie doświdczyłem przykrości kiedy wysiadły amortyzatory, przeguby i wyginały się drążki kierownicze nie mówiąc o wgnieceniach podwozia z układem wydechowym włącznie.
Po osiągnięciu północno wschodniego misteczka na Uralu – Sosnogorska, którego mapy drogowe świata nie pokazują, odczułem pewną ulgę. Od tego miasta jechałem nieco swobodniej na południe Uralu ale ciągle skoncentrowany by później na zachód zbliżyć się bardziej do dróg o lepszym standarcie nawierzchni.
Odprężenie całkowite nastąpiło, kiedy wjechałem w granicę dróg Unii Europejskiej. Tylko przypadkowo można było zahaczyć o nierówności, jak to zwykle bywa, gdy ktoś nie dopilnuje zakończenia prac drogowych lub reperacji na bieżąco. W byłych krajach „Zachodniej Europy” jechało się z maksymalną szybkością tak w dzień jak i w nocy, byle by nie przekroczyć „radarowej”szybkości.
Po stu dniach okrążenia Europy wróciłem do Polski zadowolony i optymistycznie nastawiony do przyszłej podróży którą będzie okrążenie Afryki po jej obrzeżach. Jak zwykle z towarzyszącym GPS AutoGuard-Poland.
– Jędrek

This entry was posted in Europa 2012. Bookmark the permalink.