Przygoda dookoła Australii rozpoczęta Na zachód Australii

I ETAP. ADELAIDE – PERTH

Piątek, 17 stycznia 2014 roku.
W upalne popołudnie (45 st.C) wyruszyłem w siną dal spod Centralnego Domu Polskiego w centrum Adelaide żegnany przez grupkę zaprzyjaźnionych osób. „Zabawka” zaopatrzona w kilka polskich naklejek wygląda jak samochód „rajdowy”. Na drzwiach widnieje imię kierowcy ze znakiem Polska, wielki numer „8-5” rzuca się w oczy. Ludzie zaciekawieni pytali co oznaczają te cyferki. Otóż nr 8 – mówi, że to ósma wyprawa dookoła świata a nr 5, że okrążam piąty kontynent i jeszcze mały na dole nr 4, że jadę czwartym samochodem. Z której strony by nie spojżeć na samochód widać akcenty polskości. To napawa mnie dumą i radością od przeszło 40 lat podrózowania po świecie.

Po czterech dniach od wylądowania opuściłem Adelaidę – stolicę Południowej Australii, stan kontrastów i niespodzianek, unikalnego zagospodarowania przestrzennego, osobliwego lokalnego stylu życia gdzie Aburgeni przeganiani są z parków koczując całymi rodzinami nielegalnie. Samochód jest teraz moim transportem, domem i biurem podczas podróży. Po kilku godzinach przybrzegowej jazdy doszedłem do wniosku, że dobry wybór zrobiłem. Do przejechania około 25 000 km.
Wyjechałem z miasta na północ w rejon plantacji winogron z którego wyrabia się znane w świecie wino. Tam też w okolicy Clare odwiedziłem historyczne miejsce polskości, pierwszych naszych osadników. Było już szarawo kiedy drewniany kościółek im Św. Marka i Polskie Muzeum było zamknięte. Jeszcze stanąłem w „Polish Hill River Valey” i utrwaliłem to na zdjęciu. Po opuszczeniu gorącego Adelaide przyszedł czas jechania w deszczyku z wyładowaniami atmosferycznymi.
Minąłem Port Lincoln na południu półwyspu Eyre Peninsula – stolicy przysmaków morskich Australii, słynnego z flotylly statków łowieckich tuńczyka i festiwalu „Tunarama”. Zatrzymałem się krótko na odpoczynek w rejonie plaży Venus Bay gdzie na weekend ludzie przyjeżdżają z pobliskich miasteczek by popływać na motorówkach, nartach wodnych czy pod wodą. Ciekawym zjawiskiem były fruwające chmary tysięcy chałaśliwych, kolorowych papug okupujących przyplażowe drzewa. Żyją one w dobrej komitywie z mewami chodząc po plaży i po trawnikach.
Przed zmrokiem zjeżdżałem z drogi na cichy nocleg by uniknąć nocnego mijania się z niezliczoną ilością długich „pociągów drogowych” pędzących 100 km/godz nie zwalniając na zakrętach. Jadąc odczuwałem widok braku osobowych samochodów na autostradzie tak jakby ludzie nie podróżowali.
Od czasu do czasu ukazywał się wśród wolnych przestrzeni drzewostanu brzeg oceanu. Aż chciało się zjechać i ożeźwić troszkę.

Przy przekraczaniu granicy stanowej z Zachodnią Australią stacja kwarantanowa zmusza wszystkich podróżnych do zatrzymania. Sprawdzanie pojazdów trwa czasami godziny. Tym razem miałem szczęście, pani oficer widząc napis Poland na samochodzie zapytała się tylko co wiozę przyznając się nieśmiało do dziadka Polaka. Udawała sprawdzanie „Zabawki” pozując do zdjęcia na pamiątkę.

Po pewnej części autostrady jechałem najdłuższym prostym odcinkiem w Australii bez zakrętów długości 145 km (90 mil). Ciągnie się ten odcinek wśród pustkowia. Ani żywej duszy ani małego domku. Mija się tylko leżące kangury, inne torbacze oraz papugi zabite przez pojazdy i fruwające nad nimi orły i kruki.
Wstąpiłem do przydrożnej tawerny; zgłodniały. Na tablicy, przed, widnieją ceny za porcję: pies -$1.-, kangur -$2.-, krocodyl -$5.- itp. Brry, aż nie chciało się wchodzić do środka, pomyślalem, że to z tych zwierząt rozjechyanych po drodze. Siedzący właściciel wyczuł, że jestem cudzoziemcem zaprosił do środka i wg cennika na ścianie zamówiłem kanapkę z kapustą, smakowała mi, …zamówiłem jeszcze jedną.

W miejscowości Esperance odbiłem na północ w kierunku Hyden by podziwiać piękno natury, kilkunastu metrową perfekcyjną falę – „Wave Rock”. Legenda głosi o zatrzymaniu się w przeszłości czasowej olbrzymiej fali oceanu i jej zamrożeniu w skałę kolorowych pasemek. Widok imponujący, czuje się na dnie tej fali jak podczas surfingu kiedy za moment miałaby zamknąć się i stwożyć okrągły tunel. Turystów masa przybywa ze wszystkich stron świata podziwiać ten fenomen natury.
W gorączce słonecznego klimatu wybrzeża i relaksowego stylu życia wjechałem od południa do Perth – miasta żyjącego w harmonii z naturą. Miasteczka plażowe Rockingham i Fremantle są traktowane jako miejsca noclegowo wypoczynkowe zachodniej stolicy kraju.

Następnego dnia po południu dobiłem do Polskiego Domu w Perth w celu odwiedzin. Wstąpiłem do Polskiego Klubu „Cracovia” i trafiłem na spotkanie seniorów. Pani prezes klubu Joanna Kacperek nie puściła mnie tego dnia. …Zostałem. Zwiedzanie miasta i okolic przełożyłem na dnie następne z polonijnym podróżnikiem Tadeuszem Ochmanem jak i Małgorzatą Gutowską. Nie chciało się wyjeżdżać, miła atmosfera i czekanie na poprawę pogody na północy zatrzymały mnie.

Jak zwykle przy opuszczaniu polskich miejsc zostawiałem „glejty” z Muzeum AK im. Generała Emila Fieldorfa w Krakowie w sprawie przekazania do tego muzeum kombatanckich trofeów wojennych czasami nie znajdących godnego miejsca i poniwierających się. To cząstka mojej dobrej woli w podróżach dla powiększenia zbiorów muzealnych tych unikatowych wojennych dokumentów.
Następny etap – azymuth Port Darwin.
– Jędrek

Trochę statystyki:
Zakup samochodu: Firma: Mitsubishi, marka – Magna Sport 2002, silnik 3.5 litra, na liczniku 235 000
km, cena 2400.- $ USD, ubzpieczenie 250.- USD, rejestracja 240.- USD, pomoc
drogowa 105.- USD, nalepki 120.- USD, dodatkowe akcesoria 110.- USD,
(razem: 3125.- USD)

I Etap: Adelaide – Perth: Pokonany dystans: 4150 km
Koszt benzyny: 600.- $ USD
Czas przejazdu: 7 dni
Średnia szybkość: 593 km/dzień
Szybkość na trasie: 110 – 120 km/godz.
Kapcie: 1

This entry was posted in Australia 2014. Bookmark the permalink.