TRZECI ETAP II część

Okrążenie Wybrzeża Kości Słoniowej
Azymut – Accra, Ghana

Nowe kilometry przybywały „Zabawce”. Po kiepskich drogach jechało się tragicznie. Doły, wyżłobiny po deszczach to krajobraz drogowy Gwinei od granicy do granicy. Nastała wielka ulga kiedy przed granicą Malii wyboista droga zmieniła się w szosę.
Jechałem bez wizy do Mali. Byłem dobrej myśli, lecz lekko poddenerwowany, że mogę jej nie otrzymać na granicy, według informacji internetowej – 50/50. Przejadę przez kraj ongiś będący Imperium na bogatej naturalnie ziemii. Przejadę przez kraj do niedawna nieprzejezdny przez działalność islamistycznych grup rebelianckich działających do 2013 roku, do momentu przegnania ich przez francuską armię kiedyś chroniącą francuskiego kolonializmu od XIX wieku.
Odwiedzanie Mali było niebezpieczne i nierekomendowane. Turystyka prawie przestała istnięć. Nawet słynny rajd „Paryż – Dakar” przerwał działaność z powodu kradzięży samochodu. Obecnie prawo shariackie przestało dominować nad spokojem.

Gdyby nie wyszedł przejazd przez Malię, drugą alternatywą było cofnięcie się do portu Conakry by wysłać statkiem „Zabawkę” do Accry a samemu polecieć przez Yamkro (Yamoussoukro) z ważną wizą do Wybrzeża Kości Słoniowej i dalej.

…Gwinejska wyjazdowa odprawa bez niespodzianek. Na malijskiej granicy (148 kraju w moich podróżach) ównież bez kłopotu. Siedmio dniowa wiza wpisywana jest od ręki z życzeniami miłego pobytu. Czasy rozbrojów się skończyły.

W przyjaznej Mali (9)
Rozluźniony miłą odprawą graniczną dojechałem do Bamako-stolicy Mali gdzie smakowałem grylowaną rybę z piekącymi przyprawami. Przez zatłoczone ulice handelkiem i motocyklami, jadąc prosto przez miasto mijając ronda i skrzyżowania, dojechałem niespodziewanie szybko w pobliże szukanego miejsca. Kiedy zatrzymałem się pewien młodzieniec podszedł do mnie i zapytał czy potrzebuję nocleg. Okazało się, że stoję z drugiej strony Misji Katolickiej przy Katedrze Bamako. …Dobry Anioł czuwa.
Tam łaskawy proboszcz parafii Anglik z pochodzenia a zarazem dyrektor ośrodka przydzielił mi gościnny pokój w hostelu parafialnym. Zatrzymałem się kilka dni. …I tym razem nie udało się telefonicznie z duplikatem VIZY.
Weekend wykorzystałem na poznanie obyczajów jeżdżąc skuterem w towarzystwie Adamo, który znał wszystkie kąty swojego miasta. Dzięki niemu stołowałem się w różnych afrykańskich przyulicznych restauracyjkach smakując ich potrawy. Parę dni zleciało szybko.
Bezrobotny Adamo, nauczyciel muzyki, wskazał mi wyjazd z miasta w stronę Burkina Faso. Zatankowałem mu pełen bak paliwa. Z wdzięcznością zaprosił w gościnę kiedy się tylko zjawię. Pomknąłem wylotową dwupasmówką z latarniami po środku do końca miasta.

Przez Burkinę Faso (10)
Z Bamako dwa dni jechałem po prawie pustej szosie do I.5 milionowej stolicy Ouagadougou (Ouaga) zwiedzając przejazdem drugiej wielkości miasto Bobo-Dioulasso. Zdziwiony byłem trzypasmowymi ulicami, które ciągnęły się przez centrum półmilionowego miasta.

Odprawa na granicy po obu stronach, przebiegła bez dodatkowych utrudnień. Każdy pośpiewywał sobie w rytm tradycyjnej muzyki. Pisali co im się podpowiedziało, jak bezpiśmienni wypełniali rubryki. Z rejestracji nie potrafili spisać numeru właściwego. Paszport przewracali kilka minut żeby znaleźć wkońcu wizę. Musiałem im pomagać.
Mają czas, ruch podróżniczy jest spontaniczny. Infrstruktura turystyczna w kraju jest znikoma. Zaczynają kursować autobusy między krajami – Mali, Burkina Faso, Ghaną, Togo, Beninem i Nigerią. … Pierwszy krok zrobili – dobre drogi. Drugi krok – starają się znieść biurokrację graniczną. Trzeci – widać nowo pobudowane hotele. Potrzeba tylko konsumentów, których jest wciąż mało.
W tym kraju, wielkości połowy Francji, z wieloma etnicznymi grupami 70% ludności mieszka na terenach miejskich. Od 1960 roku kraj zaczął wyzwalać się spod jażma francuskiego. „Burkina Faso” znaczy ląd pozbyty korupcji z restrukturyzacją ekonomiczną promującą wlasne rozwiązania w przemysłowych miejscach,

Zatrzymałem się po drodze na noc przy strzeżonej stacjii benzynowej gdzie robią sobie postój ciężarowe samochody. W takich miejscach napełniam bak paliwem, korzystam czasami z prysznicu i oglądam TV jak jest dostępna. Zazwyczaj przy takich punktach życie handlowe kręci się do późnej nocy z rozległą muzyką dookoła.

Krótka baza noclegowa
Rozpędem wjechałem do centrum stolicy. Z boku większego ronda zatrzymałem się przy straganach by zorientować się gdzie jestem. W tym czasie jakiś samochód z siostrami „Teresy z Kalkuty” podjechał na małe zakupy. Poznałem ich po stroju i zapytałem o możliwy nocleg w pobliżu. Te z wielką ciekawością zapatrzone w „Zabawkę” podeszły sumiennie do mojej prośby i od razu jadna z nich zadzwoniła w sprawie miejsca noclegowego.
Okazało się, że w pobliżu one gościły. Ledwo co przekroczyłem bramę terenu misyjnego, jakiś facet machał ręką żebym się zatrzymał. Okazało się, że na tym terenie działa telewizja i radio o nazwie „Maryja”. Umówiłem się na wywiad następnego dnia.
…Podjechałem do hoteliku. Tam siostra Ima czekała na mnie z pokojem za $8.- USD włączając posiłek. Zatrzymałem się na jedną noc w drodze do Ghany.

Z rana wybrałem się na ceremonię do Moro-Naba Pałacu. Miałem szczęście zobaczyć inscenizację rytualną z władcą kraju największej mocy, tradycyjnego szefa Burkina Faso. Impreza odbywa się tylko w piątki o 7:00 rano. Nie mogłem przegapić takiej okazji choć trwała tylko 15 minut będąc dostępna dla publiki. Zaczęła się i skończyła wystrzałem armatnim. Pachniało spalonym prochem długo, przez całą imprezę. Przed inscenizacją obyczajową monarchy ze swoją starszyzną przegalopował koń, wzdłuż zamkowej posiadłości, z rozwianą grzywą bez jeźdźcy, tak na dziko co zrobiło wrażenie na przybyłych. Była pokazana starszyzna w oryginalnych strojach i jej miejsce przed władcą. Udekorowany koń monarchy z wielkim siodłem gotowym do jazdy stał przed bramą. Obsługa chodziła po terenie i robiła porządek.

Po śniadaniu kilkanaście minut spędziłem w studio telewizyjno radiowym by przedstawić cel mojego pielgrzymowania „Zabawką” po Afryce. Kamery skierowane były na samochód, ja byłem przez kilka minut odpowiadający na parę pytań po francusku z pomocą prowadzącego.
Po tym spotkaniu wyjechałem w stronę Ghany by po drugiej stronie Burkina Faso przenocować.

Azymut – Accra, Ghana (11) zrealizowany
Po kilku godzinach jazdy dojechałem do granicy państwa, będącego przedostatnim w okrążeniu Wybrzeża Kości Słoniowej.

Po przekroczeniu wolnej strefy granicznej znalazłem się po stronie ostatniego tranzytowego kraju Ghany (150 w moich podróżach), okrążającego państwo Cote d’Ivoire. Tu na granicy jak i w placówkach konsularnych nie obyło się bez dodatkowych utrudnień.
Po załatwieniu formalności granicznych szlaban podniósł się w górę i wjechałem na nowo wybudowaną drogę prowaddzącą przez cały kraj z północy na południe.
Jeszcze się nie rozpędziłem a już kontrol drogowa zastopowała jazdę. Sprawdzanie dokumentów. I tak co kilkadziesiąt kilometrów rozsiane przystanki policji wydłużały jazdę do celu.
W Tomale – mieście północnej Ghany, jeden policjant podpowiedział mi krótszą drogę w kierunku stolicy, która okazała się ślepa bez możliwości przeprawy przez rzekę. Straciłem około 6 godzin i sfatygowałem samochód po drogach podobnych do gwinejskich, po których jechałem po rowach i dołach podeszczowych. Znów podziwiałem „Zabawkę” jak dzielnie z rowu się wydostawała. Niesamowity samochód. Podciągnąłem błotnik drutem bo oberwał się podczas rajdu terenowego.
Zmęczony jazdą w deszcz zatrzymałem się na noc na przedmieściach dwu milionowego miasta Kumasi. Miasta muzułmańskiego w większości, bogatego i prężnego ekonomicznie jak za dawnego królestwa Ashanti z jego tradycjami. Największy bazar kraju – Kejetia jest sercem handlowym wydającym się, że operuje w całym mieście.

Podczas jazdy rozglądam się dookoła. Widać jak Ghana wystrzeliła kilka lat temu ekonomicznie do przodu. Masa autobusów i różnych nowych samochodów, dużo wspaniałych stacji benzynowych z motelikami, wiele piętrowych hoteli z pięknymni fasadami czeka na działanie biznesu. Wszystko stoi w stanie niewykończonym, bez okien i drzwi. Wielkie rozczarowanie – dla kogo to zbudowane? Bez klijentów wszystko się zawali.
Żeby uratować, trzeba dać przemysłowi turystycznemu się rozwinąć. Kilka autobusów tygodniowo na międzynarodowej trasie nie uratuje sytuacji. Ułatwić wjazd obcokrajowcom. Turyści to cząstka ekonomi. Tubylcy nie są w stanie korzystać z nowo wybudowanych hoteli; są za biedni. Szkoda tego pięknego zielonego kraju z pięknymi plażami Oceanu Atlantyckiego.

Pobyt w Accra
Im bliżej do Acrra tym więcej policyjnych „check points” aż do znudzenia. Zapytałem o cel zatrzymywań. Odpowiedź jedna – dbamy o bezpieczeństwo ludzi przed teroryzmem. Pomyślałem sobie, żeby zadbali o komfort turystyczny, o jego zwiększenie a nie o spokój, na niemalże pustej drodze.
W ulewnym deszczu dojechałem do celu, miasta 2,5 milionowego bijących serc i zatłoczonych ulic, rozległego na dziesiątkach kilometrów w pobliżu oceanu. Szukając miejsca do zatrzymania niechcący skręciłem w ulicę gdzieś za centrum miasta i wpadłem kołem w rów betonowy zalany przez wodę, całkiem niewidoczny. Skrzywiła się felga i uszło powietrze. Na podjeździe autobusowego przystanku zmieniłem koło przy pomocy jakiegoś ochotnika, który czekał na autobus. Zapytałem się ludzi gdzie może być Misja Katolicka. Zdziwienie duże, jedna kobieta wskazała palcem, że to jest za rogiem ulicy, o tam na lewo.
Szczęście w nieszczęściu. Ojciec George, opiekun ośrodka, przyjął mnie jak w rodzinie i przydzielił mi wolny pokój na czas rozwiązania sprawy. Stałem się jego osobistym gościem.
…Nareszcie dodzwoniłem się w sprawie VIZY i rozmawiałem z odpowiednią osobą w CHASE banku. Kartę wyślą na domowy adres a zaprzyjaźniona Agnieszka przyśle mi przez DHL na tymczasowy adres w Accrze.
W międzyczasie gdy deszcz nie padał z Gabrielem tam mieszkającym jeździłem za sprawami podziwiając miasto z jego atmosferą wypełnioną młodymi ludźmi i muzyką.

…Był to niespodziewany przystanek na wykorzystanie pisania, korespondencji, uprania ciuchów, podreperowania samochodu i załatwienia sprawy z kartą debytową i innych. Przez ten czas „Zabawka” miała miejsce w garażu.
Odprężony po niepotrzebnym kłopocie mając Atlantyk po prawej stronie pojechałem w stronę Togo.

Pozdrawiam z Ghany!
– Jędrek
Nieco statystyki:
Przejechanych przez „Zabawkę” – 15,450 km
Afrykańska podróż – 80 dni
Zaliczone 11 krajów, w tym: Mali (3 dni), Burkina Faso (3 dni), Ghana (14 dni)
Wypadki – 0
Choroby – 0
Potrącenia – 1 koziołek (Mauretania)
Kłopoty – 1 (zguba karty debytowej w Gwinei)
Naprawa karoseri – 1 (Liberia)
Kapcie – 2 (Sierra Leone, Ghana)
Zmiana oleju – 1 (Ghana)

This entry was posted in Afryka 2016. Bookmark the permalink.