TRZECI ETAP V część

Jeszcze w Cotonou, Benin…

Co robić, gdzie się zwrócić o pomoc, do kogo? …Może przyjdzie inne rozwiązanie…

Telefon nadziei
…Nie czekałem długo. Przyszła z pomocą p. Krystyna – honorowy konsul R.P. w Cotonou, która załatwiła mi swoimi kanałami „Laissez – Passez Special” (wym: lesepase) – dokument do jednorazowego przekroczenia granicy.
Ucieszony, że nareszcie wyjadę z kraju dalej, do Nigerii a tam do panów z Abudja, sklarowałem się szybko by na drugi dzień być w drodze. Do granicy jest tylko kilkadziesiąt kilometrów.

Piekło graniczne
Postaram się nieco przybliżyć tę przeszkodę.
…Sprzedawczyków granicznych wciskajacych tanie produkty, czy jedzenie domowej kuchni, kinkciarzy drobnych i „pomocników turystycznych” setki niemalże kładących się na masce gdyż jest szybkość minimalna „Zabawki” przesuwającej się przez przez tlum. Wydaje się jakby samochód rozpychał się w środku jakiegoś pochodu. Okna trzeba mieć zamknięte by rąk wsadzających do środka nie połamać.
Skończyła się twarda nawierzchnia drogi, piach, doły i wystające ostre kamienie wybijają spód samochodu powodując ciągłe zatrzymanie. Niewidać tych przeszkód a na dodatek deszcz spowodował rozległe kałuże, że nie wiadomo było którą stroną ulicy jechać. Każdy jechał zygzakiem na swoją odpowiedzialność. W dodatku spiekota i tłumy ludzi dookoła mylą kierunek jazdy na drodze nieoznakowanej. …Kierunek w stronę granicy wyczuwa się po samochodach jadących z przeciwka. Powoli, żółwim tempem posuwały się samochody do przodu. W pewnym momencie jakaś ręka z dokumentem zamachała nad głowami i krzyczała stop. Zatrzymałem się, wysiadłem i poszedłem w stronę napisu „Policja” na kawałku drewnianej deski zawieszonej na budce.
Przy stempelku do paszportu urzędnik mówi dwa dolary zapłaty jakby pewnie je miał otrzymać i pyta co to jest za paszport (koloru czerwonego z napisem Unia Europejska) – odpowiadam, że to jest paszport dyplomatyczny. Jego jakby coś szarpnęło i oddał mi go szybko rezygnując z pieniędzy wskazując ręką stronę opuszczenia budki.
…Po drodze podpowiadali mi nieświadomie jakimi słowami mogę omijać przeszkody: od misji katolickiej przez emerytowanego profesora, inwalidę do dyplomaty.
Ledwo minąłem próg budki benińskiej i już znalażłem się w pasie międzygranicznym w mrowiu ludzi pracujących, żebrających i wałęsających się. Oddaliłem się powoli od granicy i już wiszący w poprzek kierunku jazdy sznur przed maską zmusił do zatrzymania. Podjęchałem za blisko, walenie rękami w dach „Zabawki był dowodem wściekłych i rządnych pieniędzy. Ręka wyciagnięta po haracz, oczy błyszczące jak u diabła, co robić…, …pokazałem paszport i wymówiłem słowo dyplomata, sznur opadł, wysunięto deskę z gwożdźmi spod koła, …uff!, przejechałem pierwszą przeszkodę i później jeszcze kilka następnych.

Granica nigeryjska
Slimaczym tempem dojechałem do niewidzialnej granicy. Na drodze stanął wartownik w uniformie z podniesioną ręką i ani metra dalej w przód. Wskazał budkę policyjną. Podsunął rękę do okna samochodu po paszport. Zlekceważyłem, …wysiadłem podpierając się wiozącą laską, która utorowywuje mi od czasu do czasu przejście w tłumie. Patrzyli się na mnie zbójczo. Przy stole odprawy imigracyjnej mały odpoczynek. Widząc mnie z laską zaoferowali krzesełko na którym się ledwo utrzymałem. Dałem do wglądu ”lesepase” i moja odpowiedż już znana: emerytowany profesor i dyplomata, jadę do Abuja. Czytał ze dwa razy i zapytał się ile dni potrzebuję na pobyt w Nigerii, …daj mi ile możesz, …30 wystarczyło wpisane do paszportu.
…Jeszcze czekała mnie odprawa celna, kilkadziesiąt metrów dalej.
Przez ten kawałek drogi zatrzymywałem się co kilkanaście niemalże metrów od sznura do sznura i pokazywałem przez okno paszport ze słowem dyplomata. Sznur opadał i tak bujałem się aż do budki celnej. …Stał przed nią facet, wypowiedział krótko, pojazd do kontroli, co wiozę?, ja – dyplomata na urlopie. Zrezygnował z szukania, zaprosił do budki, przyłożył pieczątkę z datą na „Lesepase” i bez słowa oddał dokument. …Dziękuję, odszedłem wsiadłem i odjechałem. Zatrzymałem się przy ostatnim oficjalnym szlabanie, żołnież podniósł go w górę, i tak wjechałem na ziemię nigeryjską z 30 dniową wizą daną na granicy. …Wyciągniete ręce po haracz już nie zatrzymały mnie, pojechałem prosto w kierunku Lagos.
Coraz szybciej po coraz lepszej drodze oddalałem się od piekła granicznego.

Nigeria
Zadowolony, że nareszcie kontynuuję swój plan, jadę bardziej rozluźniony psychicznie i fizycznie. Kilka zatrzymań formalnych zwalnia średnią prędkości jak zwykle w Afryce. Przyzwyczaiłem się do tego. Wjechałem w obszar Lagosu, ludzi coraz więcej na drodze. W dali widać jakieś wysokie budynki. …Nagle szlaban i budka z napisem „Emigration of Lagos”. Stop! …Czekam. Podszedł jeden urzędnik poprosił rutynowo: paszport, prawko, rejestrację i zniknął. Po długiej przerwie wrócił i zaprosił mnie do „biura”. Czułem, że coś nie gra. Młody pracownik przyczepił się do wygasłej dawno wizy nigeryjskiej otrzymanej poprzednio w Sierra Leone. Nie ważne było dla niego „lesepase” czy nowa wiza wpisana na granicy. Sprawa nabrała strasznego obrotu. Zawrócono mnie do domu bym przywiózł im świerzą wizę wpisaną w paszporcie przez Ambasadę Nigeryjską w Cotonou.

Spowrotem w domu
Zmieniłem zakwaterowanie, bliżej centrum miasta. Sprawa wizy nigeryjskiej zabrała mi z podróży kilka następnych tygodni. Aż w końcu przyszedł mi z pomocą nigeryjski kolega z hotelu, dr Matius. Poszliśmy razem do ambasady i konsul podpowiedział mu co zrobić. …Rozmawiali w swoim języku.

…26 lipca. W dniu swoich urodzin kupiłem bilet i poleciałem do Lagos. Tam czekał na mnie dr Matius, by pomóc mi w poruszaniu się po ogromnym lotnisku. Poszedłem do Emigration na lotnisku, przedstawiłem im sprawę z polskim paszportem. Zrozumieli w czym rzecz, uzyskałem zapewnienie otrzymania wizy turystycznej tranzytowej. Ucieszony, że przejadę nareszcie spokojnie Nigerię wróciłem spowrotem do Cotonou.
…Było to trzecie podejście przekroczenia granicy by znaleźć się w najludniejszym kraju Afryki (około 180 milionów obywateli).

Poniedziałek, 1 sierpnia. O 10:00 byłem już w nigeryjskiej ambasadzie. Pan konsul odprawił mnie z kwitkiem. Powiedział, żebym przyszedł z dr. Matiusem. A on jest w Lagos, załatwia swoje sprawy. …Znów strata następnych dni. Postanowiłem czekać na powrót dr Matiusa.

Pozdrawiam z Cotonou.
Jędrek

This entry was posted in Afryka 2016. Bookmark the permalink.