Już w drodze

Pojechałem z Polski przez Słowację, Węgry, Serbię, Bułgarię do Turcji, która była krajem rozpoczynającym moją podróż dookoła Azji. Niedaleko Istambułu z „polskiej kolonii” – Polonezkoy (dawny Adampol) po małym odpoczynku i uroczystym pożegnaniu przez wójta Friedrika Nowickiego w towarzystwie Agnieszki Ryży i innych zacnych osób osady wystartowałem dnia 7 czerwca 2018 roku na wschód kontynentu w stronę Rosji.

Dlaczego wybrałem te miejsce? Otóż Polonezkoy leży w Azji w prowincji Beykoz, prawie na pograniczu z Europą. Odwiedzałem go poprzednio trzy razy: w 1979 r. VW-garbusem, w 2007 r. VW-Caddym i w 2012 r. Volvem. Powód? Jest to jedyny kawałek polskiej wsi poza granicami kraju który otrzymali chłopi za walkę o niepodległość swojej Ojczyzny będącej pod zaborami (Rosyjskim, Austriackim i Pruskim). W 1858 roku w Paryżu książę Adam Czartoryski podpisał ustawę dla Adampola gwarantującą funkcjonowanie osady. Tam zawsze czuję się jak w Polsce. Więc i tam planuję zamknąć swą patriotyczną pętlę wokół Azji.
Skróciłem planowany postój w Polonezkoy gdyż wyruszyłem w podróż z tygodniowym opóźnieniem a do przebycia czekała cała Azja wzdłuż Syberii aż do Władywostoku. W dodatku zaczęła się pora deszczowa.
Po dwóch dniach jazdy non stop przez Samsun w popadującym deszczyku, południową stroną Morza Czarnego dotarłem do Gruzji, kraju znanego mi z poprzednich odwiedzin za czasów studenckich kiedy był jednym z republik byłego Związku Radzieckiego. Na granicy odprawa sprawna. Chodząc po plaży w Batumi wspominałem miło dawne czasy.
Po wyzwoleniu się spod płaszcza komuny zniknęły wszystkie napisy rosyjskie. Nazwy widnieją w gruzińskim i angielskim języku choć z ludźmi porozumiewałem się po rosyjsku. Demokracja na całego, mnóstwo kantorów wymiany walut, sprzedawczyków ulicznych, uśmiechniętych dziewczyn, naganiaczy hotelowo restauracyjnych typu „Go-Go” robią tłok na ulicach. Ciekawy świat, bieda i bogactwo, krowy leżące i kroczące po ulicach, rudery i nowoczesne hotele. Ulice pokryte betonowymi płytami, doły i psy wałęsające się, ludzie plączą się po jezdni pomiędzy pojazdami bez żadnych regół itp. To wszystko wskazuje, że jeszcze daleko temu krajowi do przeciętnego standardu europejskiego.

Przez Rosję
W górzystej części kraju przekroczyłem granicę z Rosją. Od razu poczułem różnicę w załatwianiu dokumentów. Biurokracja nie zmniejsza się wcale od lat, strata czasu nie do odrobienia. Wąwozami górskimi wśród pokrytych śniegiem zboczami udałem się przez Wołgograd do Samary, Czelabińska dalej na wschód do Omska, Nowosybirska, Krasnojarska, Irkucka nie mając czasu na odpoczynek. Na dłuższy postój zatrzymałem się w Tomsku odwiedzając starych przyjaciół z lat studenckich. Niektórzy pracują w dziale sztuki i muzyki. U nich odpocząłem i podjadłem sobie w domowej atmosferze. Wszyscy trzymają się dobrze. Wybrałem się też z nimi na koncert symfoniczny zamykający okres przedwakacyjny. …„Zabawka” stała bezpiecznie niedaleko na płatnym parkingu.
Jadąc dalej w stronę Władywostoku zatrzymywałem się jak zwykle na krótkie odwiedziny przyjaciół w Irkucku, Ułan Ude, Czita czy Chabarowsku. …Wielu z nich już odeszło. W Irkucku gdzie żyje najstarsza polonia, jak zwykle ugościł mnie stary przyjaciel, dawny prezes „Ogniwa” – prof. Eugeniusz Wrzeszcz. Obecna prezes p. Helena miała grafik zajęć wypełniony.
Wsie rosyjskie za Uralem nic się nie zmieniają. Stare drewniane zabudowania pokryte eternitem rozwalają się nagminnie. Widok przykry jak porównam z europejską częścią. Tylko w niektórych miastach przybywa nieco większych budowli wypełniając urbanistyczne luki. Przy drogach ludzie siedzą na stołkach i dorabiają sobie do skromnych wynagrodzeń sprzedając płody ze swoich działek i ogrodów. Jedynie autostrada syberyjska pociesza. Dobiega końca jej budowla i pokryta zostaje asfaltem po którym jeżdżą po wariacku transportowe ciągniki drogowe stwarzając niebezpieczeństwo jazdy. Jeszcze nie zakończyły się wszystkie roboty drogowe a już odbywa się łatanie nawierzchni po części tak sfalowanej, że się mdło robi od huśtania. Czasem wpadałem z nienacka w dziury aż wycieraczki się włączały same i zęby zgrzytały.
To samo dzieje się w Afryce na szosach budowanych przez Chińczyków gdzie wysiadają przednie zawieszenia kół. Niektóre fragmenty syberyjskiej arterii pozostały jeszcze w kondycji sprzed kilkudziesięciu lat, ziemia i kamienie, po której ja przedzierałem się podczas swoich poprzednich wokołoziemskich wypraw (samochodem i motocyklem).
Stołując się po drodze w różnych jadłodajniach nabawiłem się niepotrzebnych sensacji żołądkowych które były moją zmorą przez dłuższy czas. Przeważnie na nocleg zatrzymywałem się na strzeżonych większych stacjach benzynowych połączonych z restauracjami. Tam korzystałem z prysznicu , „wi-fi” czy telewizji. W ten sposób podczas przystanków obejrzałem w TV wszystkie mecze polskiej drużyny na mundialu. Chłopcy nie spisali się, grali bez ducha walki …panowie, przegrywając ze słabszymi drużynami walczącymi twardo i z sercem do ostatniego gwizdka dla swoich krajów. Szkoda. Nasi potrafią też to samo ale za pieniądze ganiać jak „fafiki” w obcych klubach. …Jechało mi się smutno dalej.

W Czita spotkałem rodaków tam urodzonych jadących do Chin, powiedzieli mi, że w Zabajkalsku na granicy potrzeba mieć tylko ważne papiery samochodowe i ważną wizę w paszporcie. …Dałem się namówić i pojechałem za nimi. Oni przejechali. Ja tylko narobiłem sobie kłopotów. Wróciłem z powrotem i pojechałem do Władywostoku wg założonych planów. Nie stać mojego sponsora na opłacenie przejazdu „Zabawką” lądem na południe Chin do Wietnamu.

Władywostok
W końcówce Azji przez kilkadziesiąt kilometrów wjechałem piękną amerykańską autostradą prawie do centrum Władywostoku. Nie do poznania miasto, które przeszło metamorfozę w ostatnich kilkunastu latach. Wciąż się rozrasta. …Ledwo co zdążyłem zajechać do ostatniego rosyjskiego miasta przed kończącym się terminem ważności wizy.
Rozpędem zajechałem pod Morski Dworzec gdzie mają przystanek statki jak i pociągi czy autobusy. Tak jak kiedyś i obecnie był to mój punkt orientacyjny w mieście. W sąsiedztwie znajduje się główna poczta, urzędy miejskie, stacja łącząca miasto z odległym lotniskiem. Stąd obierałem azymut pod wybrany adres. Tym razem gubiłem się. Nowo utworzone arterie myliły mi kierunki miasta. Kiedyś w tym mieście transport publiczny jak i korzystanie z telefonu miejskiego było darmowe. Tramwaje kursowały normalnie z konduktorem, który sprawował rolę raczej porządkowego i przewodnika dla przyjezdnych. Padało i był klops z jazdy po mieście. Dawni znajomi wyprowadzili się do Petersburga.
Zatrzymałem się gościnnie w hoteliku parafialnym kościoła katolickiego, który znałem z dawniejszych odwiedzin tego przymorskiego rejonu. Był czwartek a promy do Korei odpływają w środy, raz w tygodniu. W sobotę był ostatni dzień ważnego pobytu w kraju. Co robić w takiej sytuacji? Na miejscu w urzędzie emigracyjnym nie przedłużają wiz jak w innych krajach (afrykańskich także). Trzeba było opuścić kraj. Nie ma lekko, sytuacja była bez wyjścia. Od Polski daleko.

Postanowiłem kupić lot do Korei Południowej i spróbować tam uzyskanie nowej wizy rosyjskiej by móc spokojnie, bez pośpiechu opuścić Rosję. W sobotni wieczór, godzinę przed upływem ważności legalnego pobytu byłem już po odprawie na lotnisku.

Pozdrawiam z Kraju Przymorskiego!
– Jedrek
NIECO STATYSTYKI:
Dni w podróży: 29
Przejechanych od startu: >16 000 km
Przeciętna szybkość: 550 km / dzień

Turcja: Istambuł – zmiana hamulców i łożyska w przednim lewym kole
Rosja: Czita – zgubienie kołpaka, Władywostok – zmiana oleju

Wypadków: 0
Chorób: 0

This entry was posted in Azja 2018. Bookmark the permalink.