Rozłąka z „Zabawką”

Czas bez stalowego przyjaciela.

Wczoraj opuściłem Władywostok, dziś w niedzielę 1 lipca 2018, parę godzin po upływie ważności pobytu w Rosji wylądowałem w Korei Południowej na lotnisku w Incheon znajdującym się na jednej z wysp Seulu. Doczekałem do rana by zamieszkać w „Gest House” kilkadziesiąt kilometrów od centrum stolicy.
Na telefon z lotniczej informacji podjechała mała limuzyna. Warunki wczasowe. Pokój, lodówka wypełniona prowiantem na śniadanie, telewizor, Internet i wyposażona kuchnia do dyspozycji. Właścicielka objaśniła obsługiwanie i z życzeniami miłego pobytu zniknęła do następnego dnia zostawiając telefon w razie potrzeby. Wszystko w stylu „B & B” (bed and brekfast).
Padało cały dzień, nadrabiałem spanie i przegląd korespondencji. Wieczorem zajrzał jej mąż z pytaniem – w czym pomóc? Zabrał mnie na kolację i pomógł ułożyć plan na następny dzień.
Po wczesnym śniadaniu podwiózł mnie do stacji metra a dalej byłem zdany na siebie. Wykupiłem bilet w automacie i kilkanaście stacji z przesiadką pojechałem do centrum Seulu. Prawie bez błądzenia w strugach deszczu dobiłem do Rosyjskiej Ambasady, wypełniłem elektroniczną ankietę i z kopią pojechałem do turystycznego biura po wizę. Tam zażądano „Volczer Turystyczny” i osobiste ubezpieczenie na Rosję. Bez tych poświadczeń nie ma mowy o otrzymaniu nowej wizy. Pech, wszystko zostało w samochodzie. Poprosiłem o rozmowę z konsulem. Zgodził się na wydanie wizy. Dla potwierdzenia, że mój samochód jest w Władywostoku podałem mu hasło internetowe GPS-u: Emtrack.eu/sochacki i po sprawdzeniu pozycji „Zabawki” pozostał mu tylko uśmiech na twarzy. …Odbiór wizy następnego dnia. Wróciłem do hotelu zmoknięty i zmęczony lecz zadowolony z obiegu sprawy. Zużyty bilet zwróciłem maszynie i otrzymałem jakąś część jego wartości.
Następnego dnia pojechałem po wizę i nie tracąc czasu w deszczowej pogodzie pognałem na lotnisko by znaleźć się jak najszybciej z powrotem w Rosji. Część nocy przespałem na lotnisku.
Dużo wrażeń z krótkiego wypadu zostało w pamięci. Wagony metra zatrzymują się na wysokości drzwi w szklanej ścianie peronu. Nie ma mowy o jakimś przypadkowym wypadku. W każdym wagonie znajduje się miejsce dla ciężarnej niewiasty. Obsesja w używaniu I-Phonów, starzy czy młodzi trenują paluszki. Gdy robią przerwę to na odpoczynek z zamkniętymi oczami. „Wi-Fi” w każdym wagonie osiągalne automatycznie. Informacja na każdym piętrze podziemia. Wyjścia z metra z azymutem wskazującym wyraźnie nazwę ulicy i jej numer. Miasto czyste z dużą ilością małych różnorakich restauracji wystawiających zdjęcia z potrawami i ich cenami. Nazwy ulic, reklamy, napisy jak i menu w językach (koreański, japoński i angielski). Wyspy Seulu połączone mostami i dużymi arteriami. Po ulicach mkną przeważnie pojazdy ze znakiem „Kia”. Dziewczyny w mini spodenkach dodają uroku. Przystanki metra jak i miejskiej komunikacji zadaszone przed słońcem lub deszczem. …Daleko nam do podobnego zmodernizowania naszej stolicy.

Władywostok drugi raz
Rankiem na „Morskiej Stacji” udałem się do okienka by załatwić transport „Zabawki” do Korei Południowej. Musiałem się spieszyć, środa, prom odpływa po południu. …Niestety nic z tego, zabrakło miejsc. A ponadto przepisy się zmieniły. Trzeba wywóz samochodu załatwiać przez agenta do spraw morskich.
Musiałem kupić pasażerski bilet, opłacić transport „Zabawki”, brokera i inne dodatkowe sprawy. Niesamowita i kosztowna biurokracja. W dodatku pozostał tydzień czekania w kiepskiej pogodzie. …Niepotrzebnie się spieszyłem.

Kilka dni zeszło mi na odsypianiu, pisaniu i zwiedzaniu. Opłaciłem hotelik z parkingiem dla „Zabawki”. W między czasie poznałem się z prezesem „Domu Polskiego” – Andrzejem Sapiołkinem, który nie miał specjalnie czasu. Poznałem też Tatianę – wnuczkę emigrantów piszącą po rosyjsku historię Polaków osiadłych w Władywostoku. Kilka starszych osób polskiego pochodzenia spotyka się z okazji świąt w pomieszczeniu kościoła katolickiego dzięki przychylności proboszcza o. Murona rodem z USA, by poplotkować sobie w języku rosyjskim i nic po za tym. Podobnie działają inne polskie kluby …teoretycznie. Dla osób przejezdnych brak im czasu, każdy ma swoje sprawy. …Ale i to należy chwalić by świat zauważył istniejącą polskość topiącą się w miejscowej diasporze. Na pamiątkę w dowód poznania zostawiłem jedną ze swoich książek.

Dzień przed opuszczeniem Władywostoku odprowadziłem „Zabawkę” po zatłoczonych ulicach na portowy parking gdzie zaopiekował się broker. Wszystkie prawie pojazdy sprowadzone z Japonii z kierownicą po prawej stronie. Nikomu to nie przeszkadza. W dniu wypłynięcia dojechałem do promu by odbić razem z „Zabawką” od brzegu w stronę koreańskiego portu Dohghe.
Dobowa podróż. Zabawka stała w bagażowni a ja piętro wyżej oglądałem TV w promowej restauracji z innymi pasażerami. Ruble od tego momentu straciły ważność nabywczą, zyskały wartość pamiątkową.

Chwilowo razem z „Zabawką”
Po dobiciu promu do portu w Donghe i sprawnej odprawie graniczno-celnej wyjechałem przy ładnej pogodzie na miasto. Odetchnąłem trochę. Obrałem azymut na Pusan, międzynarodowy morski port, skąd planuję wysłać „Zabawkę” do Singapuru a nie do Wietnamu jak zamierzałem. Piękną autostradą brzegiem morza po kilku godzinach jazdy znalazłem się w centrum drugiego największego koreańskiego miasta. Hotele i te dla z plecakami drogie.

Przez przypadek zatrzymałem się przed budynkiem sauny „Trzy delfiny”, znanym każdemu. Wykorzystałem ten postój, zaparkowałem samochód i poszedłem zorientować się. …Wykupiłem bilet dobowy (w tym SPA, różnego rodzaju sauny, jakuzi, masaże fotelowe, restauracje, czynne całą dobę z możliwością przespania się na ciepłej podłodze). Tylko 10 dolarów. Pasowało mi. …Dookoła słyszałem język rosyjski. To robotnicy rosyjscy tam pracujący, wyjechali za chlebem. Drugiego dnia nałaziłem się po krętych starych uliczkach na zboczu góry. Natrafiłem na dwukondygnacyjny katolicki kościół wkomponowany w górskie wzniesienie z widokiem na miasto. Odbywała się msza święta, doczekałem do końca. Na dole czekały smakołyki z kubkami słodkich napojów zrobionych przez tamtejsze gospodynie. Po poznaniu się z niektórymi dowiedziałem się, że z transportem do Singapuru będzie nie wesoło.
Następnego dnia poznałem w saunie Rosjanina pracującego na dyrektorskim stanowisku w morskiej firmie kontenerowej. Nie potrzebowałem nic więcej do szczęścia. Vladimir zaopiekował się moim problemem. Za kilka dni „Zabawka” płynęła do Singapuru z którego planowałem jazdę lądem w stronę Europy. Kilka dni spędziłem w jego towarzystwie poznając ciekawe miejsca jak i restauracje.

Kilkudniową rozłąkę z „Zabawką” wykorzystałem na odwiedzenie Tajwanu, Filipin, Brunei i Indonezji. Wszędzie skracałem pobyt z powodu pogody deszczowej, która mnie prześladowała. W Taipei wykupiłem turę autobusową na zwiedzenie miasta. Bogaty kraj, wszystko zorganizowane, raj dla motocyklistów. W Manily przypomniałem sobie jazdę „Dżipney”. Po dwóch godzinach lotu wylądowałem na Brunei, kraju pod panowaniem Sułtana. Był to 14 kraj z lewostronnym ruchem w moich podróżach. Nic specjalnego, ludzie chowani w dyscyplinie muzułmańskiej krótko bez spełniania prywatnych marzeń. Nie zatrzymałem się na indonezyjskiej Bali, którą odwiedziłem kilka lat temu. Poleciałem dalej do Moumere – stolicy wyspy Flores.
Dla urozmaicenia mego turystowania celebrowałem swoje 70 urodziny na wyspie indonezyjskiej – Komodo, gdzie żyją największe i najstarsze jaszczurki świata Komodo. Widoku tych zwierząt nie da się opisać, trzeba zobaczyć te dragońskie mięsożerne potwory, które w zeszłym roku pożarły jednego turystę i tubylca – ich opiekuna. Dostałem się tam ze swojej bazy na katolickiej wyspie Flores po kilkudniowej jeździe busami. Flores zaszczycił wizytą papież Jan Paweł II podczas pielgrzymki po Azji. Nie obeszło się bez odwiedzin katedry i pokoju odpoczynku dla papieża. Wszystko, to dzięki poznanemu wcześniej w Władywostoku indonezyjskiego misjonarza. Wyspa Flores była moim punktem zwrotnym tej ciekawej azjatyckiej podróży.
…Z przesiadką w Jakarcie doleciałem do Singapuru, 13 kraju w mojej przygodzie, by pojechać dalej „Zabawką” na północ przez Malezję, Tajlandię, Kambodżę, Wietnam, Laos, Birmę i dalej na zachód kontynentu przez Bangladesz w stronę Europy.
…Malezyjski taksiarz pomógł mi w znalezieniu niedrogiego miejsca noclegowego, znanego turystom z plecakiem. W planach było szybkie odebranie samochodu. W rzeczywistości straciłem 10 dni by dobrnąć do odpowiedniego pracownika portowego. Szlak mnie trafiał jak byłem odsyłany od drzwi do drzwi przez młode urodziwe urzędniczki z sąsiadujących krajów nie rozumiejących swoich zawodowych kompetencji.
W między czasie potrzebowałem pomocy z polskiej placówki dyplomatycznej. Dzwoniłem kilka razy by rozmawiać z p. konsulem Janem Wójcikiem bez szczęścia, albo wyszedł albo jeszcze nie wrócił. Sekretarka p. Jola odesłała mnie do firm przewozowych na odwal się. Jak powiedziałem innej pani, że mi zależy na rozmowie z konsulem a nie z sekretarką to wieczorem skontaktował się i bez słowa w czym mogę pomóc powiedział, że to nie placówki sprawa. Nie dał mi nawet szans wypowiedzenia się. No, ale obeszło się bez pomocy polskiej placówki dyplomatycznej. Zdaża się, że pracują jeszcze na placówkach nieodpowiednie osoby za podatnika pieniądze lecz nie dla niego. To niejednokrotne przypadki w moich podróżach światowych w których staram dołożyć cząsteczkę do dobrego imienia Polski w świecie za swoje oszczędności.
W międzyczasie oprócz zwiedzania miasta w jego chińskiej i indyjskiej części byłem uczestnikiem celebrowania 53 rocznicy niepodległości spod jarzma sułtanowej Malezji. Ten mały kraj jest obecnie jednym z najbogatszych w zachodnio-południowej Azji, który staje się symbolem miasta „Miki Mouse” Disneylandu amerykańskiego dla azjatyckiej ludności. Jeden minus to: wszystko drożeje z dnia na dzień i odstrasza turystów z plecakiem. Rozwija się tu przemysł turystyczny na wysoką skalę.

Nadszedł 11 dzień załatwiania odbioru samochodu. Nareszcie natrafiłem na odpowiedniego pracownika portu. Po rozmowie z menadżerem działu składowania i załatwieniu formalności związanych z jego odbiorem w poniedziałek 13 sierpnia będę mógł wyjechać z portu dalej w swoją trasę obrzeżami Azji. Oby!
Poniedziałek. Wszystkie formalności związane z odbiorem samochodu mam w ręku. Mogę odebrać „Zabawkę”. Przyszedł czas na odprężenie. Wróciłem do hotelu, wybrałem się ostatni raz zobaczyć niektóre miejsca. Wieczorem kolacja w towarzystwie Rosjanek, mama z córką zaprosiły mnie do towarzystwa. Nie na próżno, były zainteresowane w sprawą zaproszenia do Polski. Dadzą znać kiedy.
W 13 dniu rozłąki z pojazdem wyjechałem osobiście z konteneru i za Derkiem, kierownikiem składu przesyłek pojechaliśmy na obiad i do redakcji największej chińskiej bazy korespondencyjnej podzielić się przygodą. Tam zaproszono mnie na interwiu i na sesję zdjęciową „Zabawki”, która była jedynym pojazdem z rejestracją polską, może i europejską, w tym kraju. Wieczorem wspólnie z innymi dziennikarzami, Derka przyjacielami, spędziliśmy kolację przy koncercie redakcyjnej młodzieżowej grupy instrumentalno – wokalistycznej, oczywiście mieszanym językiem, chińsko angielskim.
Po krótkiej singapurskiej nocy i po lekkim śniadaniu z dobrym samopoczuciem w sprzyjającej pogodzie pojechałem na północ wyspy do przejścia granicznego z Malezją.

Pozdrowionka z Singapuru, 13 kraju mojej podróży! -Jędrek

Nieco statystyki:
Dni w podróży: 73
Ilość krajów: 13
Trasa: „Zabawką” po lądzie: – Europa: 1.POLSKA (Warszawa, Kraków), 2.SŁOWACJA, 3.WĘGRY,
4.SERBIA, 5.BUŁGARIA.
Start przygody azjatyckiej: 6.TURCJA, Polonezkoy, 7.GRUZJA, Batumi, Tbilisi, 8.ROSJA Wołgograd,
Samara, Omsk,Tomsk, Irkuck, Czita, Chabarowsk, Władywostok. Promem „Zabawka” do: 9.KOREI
PŁD. Donghae, Pusan. Cargo do: 10.SINGAPURU. (W międzyczasie turystowanie przez:
11.TAIWAN, 12.BRUNEI, 13.INDONEZJĘ, Florence, Komodo do Singapuru – spotkanie z „Zabawką).
Dalej po lądzie: azymut 14.MALEZJA
Przejechanych od startu: 17 600 km – „Zabawką”: 16 600 km, innym transportem: 1000 km
(Przeciętna szybkość: 240 km / dzień)
Co z samochodem? Turcja: Istambuł – zmiana hamulców i łożyska w przednim lewym kole. Rosja:
Zabajkalsk – zgubienie kołpaka i skrzywienie felgi, Władywostok – zmiana oleju.
Malezja: Kuala Lumpur – wymiana wszystkich żarówek po prawej stronie, wymiana całych
mechanizmów hamowania w tylnych kołach.
Wypadków: 0
Potrąceń: 0
Chorób: 0

This entry was posted in Azja 2018. Bookmark the permalink.