Barbara Ślimakowska

Nazywam się Barbara Ślimakowska.

Do Stanów Zjednoczonych przyjechałam w 1985 roku i mieszkałam na wschodnim wybrzeżu.

W 2004 roku mieszkałam przez 9 miesięcy w Phoenix Arizona i tam spotkałam słynnego wagabundę Andrzeja Sochackiego. Widząc we mnie ciekawą historię żeglarską przeciętnej kobiety, zainicjował do napisania mojej żeglarskiej historii życia.

Moja przygoda z żaglami rozpoczęła się w Polsce 30 lat temu, ale wtedy były to Mazurskie Jeziora i żeglowanie na łódkach zakładu w którym pracowałam. Potem z braku możliwości na wiele lat odsunęłam się od tej wspaniałej formy spędzania wolnego czasu i dopiero 11 lat temu tutaj w Stanach poznałam żeglującą brać w Nowym Jorku.

Polski Klub Żeglarski to organizacja non-profit zrzeszająca żeglarzy z Nowego Jorku i okolic. Kilka razy w roku organizują regaty w Zatoce Nowojorskiej, spotykają się na różnych imprezach żeglarskich: opłatku, jajku wielkanocnym, zabawach i corocznym „Balu Pirata”. Biorą udział i wspólnie organizują zloty żeglarzy wschodniego wybrzeża „Polonia Rendezvous”. Jednym słowem są to ludzie pełni pomysłów i z fantazją.

Moje dwie największe przygody pod żaglami: to uczestnictwo w Polonijnym Rejsie “Gdańsk-1000” na brygantynie s/y „Kapitan Głowacki” w czerwcu 1997 z okazji 1000-lecia Gdańska. Płyneliśmy przez 10 dni ze Szczecina do Gdańska, zawijając do wszystkich większych portów bałtyckich. Punktem kulminacyjnym było uczestnictwo w Gdańsku, w ceremonii otwarcia „II Światowego Zlotu Jachtów Polonijnych” oraz Zlotu jachtów z krajów nadbałtyckich i miast zaprzyjaźnionych “Gdańsk-97”

Drugi wielki rejs w 10-tą rocznicę rejsu “Gdańsk-1000”, również na s/y „Kapitan Głowacki” to uczestnictwo w “The Tall Ships Races 2007” jako jednostka towarzysząca. Były to regaty na Bałtyku w których końcowym portem po raz pierwszy w historii tych regat był Szczecin.

Płyneliśmy ze Sztokholmu do Szczecina po drodze zawijając na piękną duńską wyspę Bornholm. W naszym rejsie uczestniczyli żeglarze z Kalifornii, ja z Alabamy, kilka osób z Kanady, jedna osoba z Niemiec, jedna z Danii oraz Sylwia Polańczyk z Cape Town – South Africa (www..sunnytours.co.za) i Ewa Janiak z Buenos Aires – Argentina (www.agaturviajes.com.ar)

W międzyczasie pływałam na mniejszych jachtach. Kilka wakacji spędziłam na słynnym jachcie-kutrze s/y „Antica” z równie synnym w Polsce i nie tylko, kapitanem Jurkiem Wąsowiczem. W 1998 roku żeglowaliśmy przez 2 tygodnie po Canary Islands, w 2000 roku płyneliśmy z Belize do Cozumel – Mexico.

W kwietniu 2001 spędziłam wspaniałe wakacje na Caribbean Island (Wyspy Karaibskie). Żeglowałam z przyjaciółmi –  kapitanem Andrzejem Plewikiem i jego żoną Krysią na s/y „Atlantis” z St. Lucia do Martinique, Dominiki, Guadeloupe i Antiguły.

Rok 2002 – to dwa tygodnie raju na French Polynesia (Francuska Polinezja) ponownie na s/y „Atlantis”. Żeglowaliśmy z Papeete -Tahiti do Moorea, następnie Raiatea, Huahine i Bora-Bora. Na Bora Bora poznaliśmy Polaka Stana Wiśniewskiego, który pracuje dla francuskiej telewizji i jest właścicielem swojego własnego motu (małej wysepki) i hotelu.

W marcu 2003 roku żeglowalam z Andrzejem Sochajem na jego łódce “Delight” po wyspach Bahamas (Great Abaco). Andrzej Sochaj to znana postać w środowisku żeglarskim. Razem z Jurkiem Wąsowiczem przez 6 lat płynęli na s/y “Antica” dookoła świata.

W maju 2004 zwiedziłam Nową Zelandię.

W czerwcu 2006 pływałam na s/y „Panika” po Rafie Koralowej w Australii z Bundeberg to Mackey. Właściciele s/y „Panika” – Andrzej i Krysia Plewik, to moi wieloletni przyjaciele. Ich poprzedni jacht “Atlantis” zatonął na Pacyfiku w październiku 2002 roku. Było to dla nich wielką osobistą tragedią, jednak się nie poddali. Kupili następną łódź, którą nazwali “Panika”. Jest symbolem tego co przeżyli, kiedy tonął “Atlantis”. S/y “Panika” pływa aktualnie po wybrzeżach Japonii, wkrótce wyrusza na Hawaje, a następnie na Alaskę.

…Już planuję swoje wakacje w sierpniu 2008. Alaska to moje marzenie od lat które zamierzam zrealizować w tym roku.

Oczywiście poza zwiedzniem świata na jachtach odbywałam podróże lądowe. Przede wszystkim jak większość z nas Polakow – kilkakrotnie wyjeżdżałam do Polski, kilka razy do Meksyku, do Włoch, Francji, Niemiec, Holandii, Danii, jak również przemierzyłam wiele stanów Ameryki Północnej włącznie z Hawaiami.

W drogę się wyrusza żeby doświadczyć inności. Innej kuchni, innej kultury, innego nieba, lądu i wody. To regeneruje siły i zmysły.

Motto klubu żeglarskiego i moje, to cytat z “Lapidarium” Kapuscinskiego: „Zbytnie siedzenie na miejscu może nagromadzić w człowieku zabójcze złogi emocjonalne – kiśnięcie, stęchlizny, zmruszenie, pleśnie”. To znak, że trzeba pomyśleć o drodze, wyruszyć w podróż, poczuć wiatr, odetchnąć świeżym powietrzem.

– Baśka.

This entry was posted in Ciekawi podróżnicy. Bookmark the permalink.