Wieści z trasy

Panama City

Końcówka w Centralnej Ameryce

Piątek, 24 marca, 2011
Z samego rana miałem do wykonania plan – znaleźć transport do Południowej Ameryki.
Skierowałem się na trasę prowadzącą do Colon. Tam będę szukał agencji. Dwa lata temu poznałem kilka osób prowadzących dziełalność przewozową. …Przedstawię po części ten ciekawy obieg sprawy z transportem w pierwszym dniu po przyjeździe.

…Już podczas tankowania na pewnej stacji nawiązał ze mną rozmowę pewiem Murzyn. Przedstawił się, że jest adwokatem od morskich spraw. …Od razu zadzwonił do swojego kolegi i powiedział o co chodzi. …Pierwszy kontakt.
…Trzymając się azymutu na Colon w przypadkowej rozmowie z robotnikiem ulicznym, on zasugerował mi bym wjechał do dzielnicy „Diablo” i rozejżał się w agencjach. Tak zrobiłem. …Jeden szyld wpadł mi w oko. Menadżer firmy przewozowej zorientował mnie w transporcie morskim do Południowej Ameryki. Drugi kontakt.
Rozmawiając z nim spoglądałem na „Zabawkę” przez okno i zauważyłem jak dwie osoby obchodziły samochód z zainteresowaniem. Kiedy wyszedłem, oni czekali na mnie. To rodacy z Polski wyszli z biura od siostry dwa budynki dalej. Przypadkowe spotkanie. Siostra mieszkająca od 30 lat zawiadomiła polskich księży o mojej potrzebie. Okazało się, że jeden z nich jest mi znany sprzed dwóch lat jak byłem w Panamie „Toyotą Cruiserem” – proboszcz parafii o. Franciszek. Pamiętał mnie i dał namiary na agenta pracującego w Colon. Trzeci kontakt.
Tego piątkowego wieczoru byłem goszczony przez polskich księży by następnego ruszyć z rana do Colon.

…Już w sobotę sprawy papierkowe ruszyły z miejsca. Propozycja agenta odpowiadała mi. W poniedziałek miałem z Policji przynieść „wymeldowanie’ „Zabawki” z kraju. Byłem w biurze celnym na czas, wyznaczony o 8:00. Po sprawdzeniu wstępnym samochodu naznaczono przyjście drugi raz o 14:00. Tam spotkałem Amerykanina, który zaproponował wziąść do spółki dłuższy kontener by zyskać na cenie. Zgodziłem się wstępnie. Okazało się, że firma jego jest za droga dla mnie; zrezygnowałem.
Wykorzystując dzień odbyłem spotkanie w redakcji „Panorama Catolico”. Artykuł z wywiadu ukaże się w przyszłym tygodniu; mnie już nie będzie w Panamie. …Po dłużącym się dniu z czekaniem na dokument wyjazdu z Panamy byłem zmęczony, otrzymałem go po godz 16:00.
Wyczerpany pojechałem do Portobelo – portu skąd płyną jachty w kierunku Kolumbii. W barze kapitańskim nawiązałem kontakty ze skiperami jachtów.
Z rana byłem już w biurze Gabriela – protegowanego agenta morskiego. Obiecanka załatwienia spraw z wysyłką w tym dniu została zrealizowana. Wypełniłem formularze i wpłaciłem 1000.- USD. Po zaliczeniu kontroli węchowej przez psa, zakręciłem drzwi śrubami i zostawiłem klucze w drzwiach samochodu. Wróciłem, w towarzystwie grupy Francuzów, autobusem do Portobelo szukać taniego wodnego transportu dla siebie. W hotelu „Aduana” zamieszkaliśmy razem. Oni byli zainteresowani transportem jachtowym do Cartageny również. Było mi to na rękę.

Środa, 30 marca, 5 dzień w Panamie a 25 od wyjechania z domu.
„Zabawka” w objetnicach ustnych i papierkowych opuści w kontenerze dok w Colon w czwartek i dotrze do Cartageny w niedzielę. Ja przez ten czas muszę tam dotrzeć również. Jak? – zobaczymy.

…Już podczas zakupów w sklepie kolonialnym zaczepił mnie pewien Panameńczyk urodzony w Portobelo i zaproponował rejs za 270.- USD w pobliże Cartageny bym dalej popłynął łódką do większego portu Capulgana i dalej autobusem do portu Turbo. Wydawała się propozycja zachęcająco ciekawa. Transport samolotem z Panamy do Cartageny kosztuje 340.- USD. Ale zobaczymy co dzień przyniesie. Mili francuscy młodzi podróżnicy także znależli rejs do Kolumbii, bezpośrednio do Cartageny – za 400.- USD. Jacht wypływa w piątek.

…Zdecydowałem się na tańszą lecz bardziej złożoną opcję. Umówiłem się ze skiperem jachtu, że w czwartek z rana odbijemy od brzegu. Dałem przedpłatę 100.- USD. Tego dnia też wyruszy statek kontenerowy z „Zabawką”. Okazało się, że będę płynął katamaranem.

Nieco statystyki przed umieszczeniem „Zabawki” w kontenerze:

Po 20 dniach znalazłem się w ostatnim kraju Ameryki Środkowej – Panamie, wliczając czas napraw „Zabawki” i 4 dni urlopu w Tipitapa, Nicaragua.
Jakimi pieniędzmi się posługiwałem: USA – dolar amerykański
Meksyk – peso
Gwatemala – quiecal
Salwador – dolar amerykański
Honduras – empira
Nikaragua – cordoba
Costa Rica – colon
Panama – balboa, dolar amerykański
Pomiędzy Colon a Balboa wykręciłem za sprawami wysyłkowymi – 160 mil (około 265 km)
Ogólnie: wydałem na benzynę 520 .- USD
na naprawy 268.- USD (opona, koło, chłodnica, kurek chłodnicy)
Razem na transport „Zabawki”: 788.- USD ( X 3.5 zł za USD = około 2,760 zł )
Przejechałem od startu 4,457 mil ( około 7,425 km)
Przeciętna dawka (16 dni) = 278 mil (około 464 km / dzień)

Następne wieści, z wycieczki Portobelo – Cartagena, Kolumbia. – pierwszego miasta Ameryki
Południowej z którego rozpocznę podróż dookoła kontynentu „8 – 2”, włączając przejazd „Zabawką” z Alaski do Ushuai (Ziemia Ognista – Argentyna).

Pozdrawiam Wszystkich!
Jędrek

This entry was posted in Ameryka Południowa 2011. Bookmark the permalink.