Wieści z trasy

KOLUMBIA (A)
W Cartagenie

Dobiłem po długich 8 godzinach, z duszą na ramieniu, międzymiastowymi autobusikami do Cartageny by zamieszkać w hostelu „La Posada del Pirata” w części starego miasta („Centro Sandiego”). Płaciłem za łóżko na sali dziesięcio łóżkowej, …żeby taniej, aby się przespać. Dojechałem tam miejskim autobusem spod dworca.

Odbiór „Zabawki”
Środa, 6 marca 2011, 7:00 pobudka, taxi i do portu pod wskazany adres. …Dnia nie starczyło na załatwienie spraw, …spowrotem do hotelu. W ten sposób zwiedzałem miasto. …Spotkany przypadkowo Czech w Aduanie – Toni Swoboda przyspieszł obieg spraw nieco. Czekałem do południa przed oczami naczelnika, wszystkie opłaty z głowy, za pół godziny mieli podstawić „Zabawkę”. …Nagła wiadomość, że samochód czeka już na parkingu poderwała mnie z miejsca. Poszedłem odebrać, …kluczyk nie wchodził w stacyjkę, był zgięty (nieprawidłowo się posługiwali), stacyjka się zacina, …kręcą głową, że to w Panamie się stało. …Ale jakoś zapaliłem.

Do Bogoty
Oni poszli, ja się przebrałem w podróżne ubranie i pojechałem prosto, do Bogoty. Jechałem do zmęczenia. …Góry, kręta droga, pochmurnie i duszno, silnik grzał się. Ciemno zastało mnie w górach, grzmiało, czarno dookoła, …na pewnym zakręcie wypadłem z trasy i pojechałem przed siebie myśląc, że to droga. Stanąłem przy jakiejś chatce na zboczu. Okazało się, że żwir wysypany na zakręcie był rozsypany i poza. Nie było w tym miejscu barierki i po prostu w ciemności wyskoczyłem z trasy; zabłądziem. Zgasiłem silnik i czekałem jak burza minie. Gdy deszcz zelżał rozejżałem się dookoła. Anioł Stróż czuwał, …jeszcze z dziesięć metrów, zjechałbym w dół z góry i byłoby po podróży. Wycofałem się powoli tyłem skąd przyjechałem na twardszą nawierzchnię. Wjechałem na drogę i do przodu. Tak jechałem w ciemności kilka godzin do pierwszej lepszej stacji benzynowej. …Zasnąłem nie wiem kiedy.

Piątek, 8 marca 2011. Obudziłem się, słoneczko ale wilgotnie. Ledwo co wjechałem na dogę i spowrotem stoję. Przede mną kolejka. W przodzie przewróciła się ciężarówka na zakręcie załadowana po czubek bananami. Stałem przeszło dwie godziny. Podchodzili do mnie ludzie co widzieli mnie na trasie, rozmawialiśmy, odpowiadałem na różne pytania. Cieszyli się, robili „Zabawce” zdjęcia. Zjeżdżając więcej z góry jak pod górę, hamulce zaczęły piszczeć. Czyżby te górskie zakręty…? Niemożliwe. Nie dobrze, muszę jak najszybciej odwiedzić mechanika. …W planie miałem zajechać do ambasady RP by puścić artykuły.

W Bogocie
…Ostatnia płatna bramka, szybki posiłek. Przeleciałem przez miasto by zapytać jak daleko pod adres polskiej placówki. …Niespodziewanie zatrzymałem się kilka ulic do celu.
Około 16:00 przywiatała mnie pani radca prawny – rzecznik ambasady, która z powodu nadmiaru pracy została dłużej. Miałem szczęście. Po przedstawieniu się i celu podróży, zapytała w czym pomóc. To miłe pytanie tak rzadko słyszane w placówkach polskich wprowadziło w przyjacielski nastrój. …Zawsze w podróży jest jakiś kłopot. Potrzebuję dostęp do internetu, sprawdzić hamulce i spotkać się z kimś z tutejszej Polonii, …to były kluczowe sprawy. Pani Mirosława zaproponowała mi zatrzymanie się w gościnnym pokoiku. Pasowała mi ta propozycja na uzupełnienie pisania, laptop mam, tylko modem potrzebuję.
Sobota przeleciała szybko. Cisza, mogłem spokojnie pisać. Kierowca ambasadora pomógł mi w znalezieniu warsztatu naprawczego. Kłopot, nie mieli części do amerykańskiego samochodu, …ale zreperowano jako tako na drogę. Okazało się, że w jednym kole nie było sprężynki odciągającej klocki od tarczy i się starły szybko. Włożyli mi ceramiczne klocki, bardziej trwałe. …Spotkałem w ambasadzie Krzysztofa Szafrańskiego – jednego z polskich alpejczyków o którym słyszałem od Mietka Kwapika z Nowego Jorku. …Umyłem zabawkę, gdyż p. Mirosława umówiła nas z prezeską Polonii – Melanią Kowalewską na wspólne śniadanie. Żeby nie tracić czasu z pisaniem, opiekująca się gośćmi pani radca, zafundowała mi objad. (Zapewniono pokoik do wyjazdu, do wtorku rana).

Niedziela i niespodzianka
Na 10:00 pojechaliśmy na śniadanie do „Komercjalnego Centrum”, gdzie czekała już pani prezes Melania Kowalewska. Na pięknym tarasie przy basenie konsumowaliśmy śniadanie. Każdy zamówił sobie inne danie. …Tu spotykają się Polacy mieszkający i będący członkami tutejszej Polonii. …Nie w wolnych pomieszczeniach ambasady, tylko w dzierżawionym centrum. Nie mogę pojąć, że Polacy nie mogą korzystać ze swojej placówki, tylko muszą szwędać się po innych miejscach. Okazało się, że polska placówka dyplomatyczna jest niezainteresowana współpracą z Polonią.
Ze spotkania z rodaczką mieszkającą w Kolumbii od 35 lat i działającą społecznie wróciłem zadowolony do pokoju kontynuować pisanie artykułów. Pani Melania nie szczędzi czasu ani pieniędzy na sprawy związane z Polską. Tylko pogratulować. …Położyłem się, odprężyć kręgosłup; niedolegliwość powypadkowa. …Przysnąłem.

Jak w kryminalnej komedii…
…Myślę, że warto opisać zbieg wydarzeń, który spotkał mnie w polskiej, dyplomatycznej placówce – Ambasadzie R.P. w Bogocie, jadąc Jako Polak z polskim paszportem przez świat. Chciałbym nie być źle zrozumianym, taka niespodzianka może spotkać każdego, kto się nie dostosuje do rygorów tu panujących. Zgodnie z etyką dziennikarską pisania prawdy, którą reprezentuję, przedstawię fakty tak jak one miały miejsce. Prawda jest zawsze prawdą, nie przez wszystkich właściwie przestrzeganą.

…Około 15:00 zabrzmiał telefon. Poderwał mnie śpiącego, …coś się stało. Pani Mirosława zadzwoniła i powiedziała, że obecny ambasador Jacek Perlin zaprasza mnie do siebie od zaraz na pozostanie do wtorku urzyczając miejsca w swojej rezydencji. Aż zapytałem czy to nagana czy wyróżnienie. Jak to…, wyróżnienie odpowiedziała pani rzecznik, …ambasador to ważna postać. Postać tak, a czy osoba też? …Szkoda, …miałem tu, na podwórku przepakować w spokoju bagaż poprzewracany przez celników. Pod hotelami jest niewygodnie to robić, za dużo gapiów. …Wyniosłem rzeczy i wyjechałem na ulicę. W międzyczasie pani rzecznik rozmawiała z ambasadorem. …I niespodzianka…, powiedziała, że ambasador dzwonił i odwołuje decyzję, gdyż nie może przyjąć mnie ze względu antyrządowego napisu na samochodzie. Zaskoczyło to mnie, jadę z polską fantazją nie jako polski wywrotowiec.
Zażenowana Pani rzecznik i poddenerwowana ale spokojnie wyjaśniła całą sprawę. Okazało się, że napis patriotyczny, który koledzy nalepili mi na samochód w Arizonie w przeddzień podróży nie pasował do kierunku myśli pana ambasadora. Cytuję: „Jan Kobylański walczy z antypolonizmem”. …Nie podobało mu się, że popieram Jana Kobylańskiego, uważał, że jestem jego zwolennikiem i szkodzę krajowi. – Krajowi? Nie znam pana Kobylańskiego, nie widziałem go nigdy na oczy, nigdy z nim nie rozmawiałem, podobała mi się treść i pozwoliłem nakleić na samochód. Słyszałem tylko, że jest założycielem „UOSPAŁ” w Ameryce Południowej, pożytecznej unii integrującej rozsianych Polaków po kontynencie. …Usłyszałem od pani radcy: „ – Wie pan, Kobylański walczy z naszym rządem, podał do sądu naszego ministra i innych państwowych urzędników. – Nic takiego nie słyszałem, dla mnie cytat jest wymowny a nie jego autor. Nie jestem politykiem, jestem podróżnikiem i patriotą swojego kraju. Celem moim nie jest zwiedzanie placówek dyplomatycznych, one tylko pomagają mi w wypełnieniu misji jaką jest zakomunikowanie jeszcze żyjącym weteranom, że na ich sanktuaria wojenne czeka Muzeum Armii Krajowej w Krakowie. I to wszystko. – Może pan mieć kłopot po drodze w innych placówkach konsularnych. Nie widzę nic złego w tym napisie przeciwko komuś, może tylko przeciwko czemuś – antypolonizmowi, który odczuwalny jest na codzień w ostatnim okresie. Każdy prawdziwy Polak będzie bronił swojej Ojczyzny a nie był przeciwko niej, czy polonizmowi, …ale mogę te nazwisko usunąć jak ma się coś złego stać w mojej patriotycznej wyprawie. Po obejżeniu samochodu doniesiono szefowi dyplomacji o tym cytacie, że zdążył ułożyć historyjkę z wyprowadzką. Gorliwie tu działają urzędnicy państwowi nawet w niedzielę, gdyż od piątku dopytywałem się o spotkanie z konsulem do spraw polonijnych czy ambasadorem by przedstawić się z celem przewodnim podróżowania i na próżno.
…Kiedy usuwałem ten napis nożem kuchennym, podjechał samochód z innymi pracownikami ambasady …żeby zrobić zdjęcie napisowi. (…a skąd wiedzieli, że ja stoję na ulicy?!) …Zaproponowałem zrobienie zdjęcia im na pamiątkę ze słynnym samochodem, który przemierza świat pod polską banderą przynosząc swojemu krajowi rozgłos. …Usłyszałem przy tej okazji dużo obelg pod adresem autora tego cytatu. Uświadamiali mnie kto to jest Jan Kobylański, jaki to on jest wróg klasowy ich wszystkich, że będąc więźniem oświęcimskim kolaborował z Niemcami, był kapo, dorobił się nielegalną drogą majątku na handlu znaczkami itd, że jest postacią antypolską itp. Dowiedziałem się, że Polonia w Ameryce Południowej to przeważnie spolszczeni żydzi, którzy opuścili obozy koncentracyjne i uważają się za bohaterów wojennych. …Byłem tą wiadomością bardzo zaskoczony …Takiej atmosfery nie wyczułem podróżując po Ameryce 35 lat temu wśród oficerów i żołnierzy, którzy bili się za Polskę, przelewali krew i do niej nie wrócili, nie mogąc się pogodzić z nowym okupantem ze wschodu. …Rozśmieszały mnie te wymyślone bzdury, które mnie nie interesowały. Ale nie mogłem popolemizować; …co robić jak się nie jest zaangażowany w żadną polityczną sprawę. Wynikało, że Jan Kobylański to jak członek antyrządowej mafii działający przeciw uczciwym i rzetelnym patriotom polskiej dyplomacji. ….Coś tu mi nie pasowało.
W między czasie zadzwonił jakiś konsul przez panią radcę, która miała przy sobie telefon komórkowy. Nie przedstawiając się zapytał mnie o paszport by zrobić kopię, bo nie wie kto ja jestem. Zagubił siębiedak w związku z tą banalną sprawą wykonując polecenie. Śmieszny facet, znalazł czas w niedzielę by się odezwać i to w chwili, kiedy stałem na ulicy, …jakby miał wszystko na monitorze. …Zrobił się zament i sztucznie wredna atmosfera bez żadnej przyczyny. Stare porzekadło mówi: „udeż w stół a nożyce odezwą się”. I tak wyczułem, że Ci ludzie z panem ambasadorem coś mają na sumieniu, że zaczeli się przejmować i natychmiast działać.

…Usunąłem nazwisko i pomyślałem, że temu komu się nie podobało to jest nie przeciwko antypolonizmowi ale przeciwko polonizmowi. Szkoda, że to się stało w niedzielę i tak późno, było już po 16:00. Poczułem się oszukany, poczułem się obco na skrawku polskiej ziemii, jak nie wśród patriotów mojej Ojczyzny. …Może uda mi się spotkać kiedyś osobiście pana Jana Kobylańskiego, wydającego mi się interesującą osobą, jak spotkałem w przeszłości Zbigniewa Brzezińskiego, Lecha Wałęsę, Jana Pawła II, Józefa Glempa, Mieczysława Moskala, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Zybertowicza czy innych. …Będę zadowolony.

…Ale pan ambasador, chciał wyjść z twarzą i zaproponował mnie pozostanie do wtorku u swojej kolumbijskiej sympatii czy narzeczonej, która ma brata ponoć z niekrępującym pokojem, że tam jest też strzeżony parking i jest akces do internetu by wykończyć artykuły do prasy czekającej na wieści z podróży. Mnie było wszystko jedno gdzie, by był kącik spokojny do pisania. Wieczór się zbliżał i niebezpiecznie jechać było na noc w góry, więc zgodziłem się na tę zmianę przekwaterowania. …Lubię po drodze poznawać życie tubylców.

Nowe lokum
Pojechałem pod dom ambasadora, dwie dziewczyny czekały już przed. Zabrałem jego narzeczonę z koleżanką Murzynką. Wgramoliły się z butami na moje łóżko. Przeprosiłem i powiedziałem, żeby zdjęły buty, …to nie podłoga. Pojechaliśmy do jej brata daleko, poza centrum miasta. Narzeczona ambasadora wychodziła z samochodu pytać się o drogę i już butów nie zdejmowała. Ruszyło to mnie nieco. …Jechaliśmy długo, więc był czas na rozmowę i słuchanie muzyki. Karolinka przedstawiła się, że ma 21 lat i jest narzeczoną Jacka. – ….Którego Jacka zapytałem. – A …ambasadora. – Wspaniale, powiedziałem, Jacek ma dobry gust. Powiedziała, że Jacek jest dla niej miły. …Żeby wyglądać ładniej prostuje sobie zęby, …że chciałaby pojechać do Polski, czy do USA. …Uśmiałem się w duchu z tych jej marzeń.
Pomyślałem sobie, że trochę niepoważnie ze strony ambasadora. Wykorzystuje swoje stanowisko jak i dziewczynę przynosząc wstyd całej placówce dyplomatycznej. W Polsce, uchodzi za lowelasa, lubi baby cały czas – to jego hobby. Moim zdaniem jest niemoralny stary 56 letni facet afiszujący się z 21 letnią dziewczyną. Nie powinien reprezentować Polski w świecie i psuć jej autorytet. …To moja opinia. Sprawy z małolatą powinien załatwić podczas prywatnej wycieczki zagranicznej a nie podczas funkcji państwowego dyplomaty. …Chuć u niego bierze górę nad rozumem.
…Jak tu wierzyć w wolność słowa i wyznania w tej polskiej demokracji?

…Już było ciemno jak zajechaliśmy pod dom jej brata Manuela. Wyczułem, że chłopak był nie przygotowany na moją wizytę, nic o mnie nie wiedział. …To była decyzja ambasadora, któremu nie zręcznie byłoby urzyczyć skrawka swojej tymczasowej prywatności z powodu konszachtu z dziewczyną. …Weszliśmy do środka i nie było gdzie usiąść, atmosfera się pogorszyła, ciaśniej zrobiło się o trzy osoby. Czując ten dyskomfort powiedziałem, że tylko do rana, chciałbym tylko przenocować i pojechać dalej. W małym wąskim dwupiętrowym apartamencie mieszkają trzy pary, dwóch braci Karoliny z pięciorga rodzeństwa i kuzyn, dla rozłożenia płatności za lokal. Młodszy brat 22 letni mieszka z dziewczyną i 5 miesięcznym synkiem. Wszyscy młodzi, więc i atmosfera jest żywa. …Zaoferowano nocleg, na kanapie przed którą stoi komputer okupowany przez młodzież bez przerwy na zmianę i wpatrzoną w „face book”, lubującą się w zdjęciach bez końca. …Karolinka pochwaliła się serią zdjęć jak modelka. Lubi się fotografować.
Siedzieliśmy i gadaliśmy, śmieliśmy się i żartowaliśmy do późna. Jak my – goście, usiedliśmy to niektórzy musieli stać, i tak na zmianę. …Zmieniali się często przy komputerze. Kiedy wszyscy nasycili się i rozeszli, ja skorzystałem z luzu i sprawdziłem pocztę. …Z wysyłania korespondencji zrezygnowałem. Brata żona zniosła z góry kilka kocy i poduszkę. …W szparę pod blaszanymi drzwiami, wejściowymi bezpośrednio z zewnątrz do środka pomieszczenia, wcisnęła jakieś spodnie, żeby chłód nocy nie wkradał się do wewnątrz. Pomyślałem sobie, że dobry byłby materiał do filmu, akcja działa się w dobrym tempie.

Rano z chłodu wstałem najszybciej ze wszystkich i czekałem na Manuela, który do pracy jeździł motocyklem. Przy pożegnaniu z podziękowaniem za miłe przyjęcie zostawiłem słoik masła orzechowego, który wszyscy lubią. Zostawiłem też swój adres do skorzystania, gdyby ktoś znalazł się w pobliżu mojego zamieszkania.
– cdn.

This entry was posted in Ameryka Południowa 2011. Bookmark the permalink.